|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jack
Administrator
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3224
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:27, 04 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
W sumie to nie oglądałem BB US 5. Oglądałem od sezonu 6 w górę. I np. 6 sezon mogę polecić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ciriefan
Administrator
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 3873
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:41, 14 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Skończyłem oglądać pierwszy sezon. Z jednej strony mamy powiew świeżości, z drugiej strony im dalej, tym było coraz gorzej. Na etapie kilku ostatnich osób nie miałem kompletnie komu kibicować.
Wygrana Jillian na tle reszty nie jest zła. Lubiłem ją jako osobę, wygrała kilka HOH, to jej showmance rządził domem. Strasznie się cieszę, że nie wygrał Gary, bo to by była porażka, a na to się zapowiadało, bo jury było bitter na Jillian. Jak dla mnie to jej ruchy mogli doskonale przewidzieć, a sami są sobie winni, że dali się oszukać. Gary to ogólnie tragedia, nie rozumiem jego fenomenu. Wielkie z niego zagrożenie zrobili, a nie zrobił strategicznie praktycznie nic. Jedynie był strasznie przerysowany i przez to irytujący.
Przechodząc do jury Emmett to najlepszy gracz tego sezonu. Nie wiem, jak on to robił, że wszyscy mu ufali, wierzyli i byli pewni, że porzuci showmance i weźmie ich do finału. No serio... Oprócz Emmetta na plus tylko Peter i Alec. Peter to mój ulubiony zawodnik tego sezonu. Alec tak zjebał końcówkę, że masakra. Położenie zadania to już w ogóle były dla mnie jakieś jaja. No i akurat jego nie lubiłem z charakteru - głównie za arogancję. Reszta członków jury to tragedia. Talla była śmieszna i sympatyczna, jako koleżankę może i bym ją lubił, ale intelektualnie to dramat. Topaz dała się wyruchać Alecowi. Andrew zaczął grać na finiszu, ale jakoś go nigdy nie polubiłem, no a jego kumpel AJ to ja nie wiem, co on tam w ogóle robił, bo gry nie miał żadnej.
Kończąc na pre-jury to najbardziej szkoda Lizy, dobrze się zapowiadała. Pewnie jestem w mniejszości, ale lubiłem Suzette, chociaż graczem była słabym. Dobrze zapowiadał się też Aneal i szkoda, że tak szybko odpadł. Toma z początku nawet trochę lubiłem, ale potem wyszedł z niego buc, cham i prostak. No a Danielle i Kat były za krótko, żeby coś powiedzieć.
Ogólnie sezon tak do etapu jury oceniam bardzo dobrze. Im dalej w las tym coraz gorzej. Końcówka strasznie nudna. Showmance wygrywający co zadanie na przemian i kontrolujący dom - nuuuuuuda.
Kogo chciałbym zobaczyć w ewentualnym all stars? Peter, Emmitt, Liza, Anneal.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tombak90
sole survivor
Dołączył: 12 Mar 2011
Posty: 2029
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard/Poznań
|
Wysłany: Pon 5:12, 30 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Dobra, jednak oglądam, za bardzo się wkręciłem w tych pierwszych epach żeby teraz odejść bez płaczu. Najwyżej będę czatował na każdym lajfie z ręką na stopie, gotów wrzasnąć i przewinąć za każdym razem, kiedy Czarna Liszowska powie "tudej ałer gest iiiizzzz..."
Jestem po czterech rundach, właśnie odpadła dwójka moich faworytów, chcę się zabić i w sumie na chwilę obecną nie trawię trzech czwartych osób, które zostały w grze, no ale umówmy się, że wpadnę tu po zakończeniu zhejtować wszystkich za jednym zamachem.
Na razie zwierzę Wam się z tego, że nurtuje mnie jedno, podstawowe pytanie - czy Peter musi tak drzeć japę w każdej konfie?! Jeszcze tym swoim głosem brzmiącym jak drapanie o styropian. Reguluję głośność żeby nie obudzić przygłuchej sąsiadki z naprzeciwka.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tombak90 dnia Pon 5:17, 30 Lis 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jack
Administrator
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3224
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:41, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Jesteś na bieżąco, więc zapytam Ciebie. Czy według Ciebie Jillian to Laura Samojłowicz v.2.0? Według mnie są strasznie podobne (mówię o tej Laurze sprzed kilku lat, nie o tej walczącej o powrót do szoł-biznesu).
I w sumie dzięki Tobie wracam do oglądania BB Canada 2 i porównać poziomy z edycją USA.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tombak90
sole survivor
Dołączył: 12 Mar 2011
Posty: 2029
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard/Poznań
|
Wysłany: Wto 21:58, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Moooże i prawdę rzeczesz, chociaż nie wpadłbym na to, bez Twojej sugestii, więc wersja "siostry jednojajowe" chyba mimo wszystko odpada Laura wyglądała dla mnie bardziej słodko i dziewczęco, oczywiście zanim zrobiła z siebie pajaca. Ta jest trochę bardziej sucha, nic kurwików w oczach. No ale może nie jestem obiektywny i smęcę na wszystkich tylko dlatego, że Cycuchy zostały bestialsko zmiażdżone już po drugiej rundzie.
A jeśli w tej części drugiej Kanady, która jest jeszcze przed Tobą, zapamiętałbyś, na których dokładnie live'ach powinienem strzec się przed "speszjal gests", to zlałbym się ze szczęścia Chyba, że serio będą w co trzecim epie, to już tam dobra, skoncentruję się na Stejtsach W sumie, zacząłem już tęsknić za żywiołowością Julie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tombak90 dnia Wto 22:03, 01 Gru 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jack
Administrator
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3224
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 9:37, 04 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Najpierw wiadomość dla tombaka. W tej edycji było "Side Show" po każdym "Live Eviction" i tam prowadząca rozmawiała z uczestnikami poprzednich edycji, BB USA i wyeliminowanymi. Nie oglądałem "Side Show", ale na pewno ktoś z BB USA tam się pojawił.
Jedyną osoba z BB USA, która wzięła udział w "głównej" części programu, był ktoś z BB10 i pojawił się w finałowym odcinku - rozmawiał z jurorami w ich domu.
Ogólnie o BB Canada 2: (bez spoilerów)
Ta edycja była o wiele lepsza od pierwszej kanadyjskiej. Poprawili się w realizacji programu, nie było oszustw ze strony produkcji, oszukiwania podczas zadań itd. Twistos twist miał spory wpływ na grę i gdybym był uczestnikiem to pewnie bym się wkurzył, ale chyba dzięki temu ta edycja była jeszcze ciekawsza.
Po pierwszych odcinkach, które oglądałem w 2014 roku nie spodziewałem się tak dobrej edycji. Ta zdecydowanie bije ostatnie edycję amerykańskie i pierwszą kanadyjską.
Nie było nudy. Uczestnicy dobrze się bawili (często przy alkoholu), była drama, pot, łzy i prawie krew
Teraz część spoilerowa:
Trochę sporo twistów, chociaż w większości były ciekawe. Nie podobało mi się jedynie "Instant Eviction" bo to nie fair no i Canada jako HoH - też takie średnie - za duży wpływ widzów na grę.
Bardzo fajne w tej edycji był zadania od Marshy i sekretne misje. Goście, którzy odwiedzali uczestników też dość dobrze dobrani i secret room.
To najlepsza edycja BB od dawna. (Lepsza niż BB Can 1 i BB US 14-17).
Cast był dość dobrze dobrany. Osoby z różnym pochodzeniem, różniące się kulturowo. W końcu nie było "szalonej murzynki", "kowboja" itd
Adel - na początku go lubiłem, jednak później coraz bardziej zaczął mnie denerować. Tak jak pisałem, lubiłem większość uczestników, ale pod koniec edycji zaczęły wychodzić wszystkie jego najgorsze cechy.
Allison - gdy wchodziła do domu BB nie liczyłem na to, że uda jej się znaleźć w jury. Grała dobrze, chociaż za bardzo ufała Andrew, a ten chciał ją tylko wykorzystać. Miała szczęście, że znalazła to sekretne veto i trochę namieszała
Andrew - Nie dało się go lubić
Anick - szalona dziewczyna. Oglądałem te pierwsze odcinki ponad 1,5 roku temu i nie za bardzo ją pamiętam.
Arlie - hahahaha. Cieszyłem się z jego eliminacji - zasłużył sobie. W tej grze nigdy nie można być niczego pewnym na 100%.
Heather - uwielbiam jej głos Wyglądała na "typową blondynkę", jednak później pokazała się z dobrej strony, zarówno w zadaniach jak i w grze strategicznej. Mam nadzieję, że kiedyś powróci w jakiejś edycji all-stars. Strasznie jej kibicowałem i szkoda, że zajęła tylko 4 miejsce.
Ika - Szkoda, że odpadła tak szybko. Zależało jej na eliminacji Heather, jednak ona gwarantowała sporo emocji. Najlepsza była jej decyzja (wzięła czek zamiast listów) i śmiech w tym momencie
Jon - Kanada go uwielbiała, jednak wszystkim sterowała Neda. Jon wygrał bo poszedł na łatwiznę, jednak czy grał najlepiej w tej edycji? Według mnie nie.
Kenny - próbował grać, ale mu nie wyszło. Odpadł w dobrym momencie, był dużym zagrożeniem dla pozostałych mieszkańców.
Kyle - już go nie pamiętam
Neda - tak, najlepsza uczestniczka tej edycji! Szkoda, że nie udało jej się wygrać ostatniego zadania o HoH. Po cichu liczyłem na finał Neda - Heather. A tu taka niemiła niespodzianka. Grała bardzo dobrze i zasłużyła na zwycięstwo. Przypomina mi pewną uczestniczkę BB17, która również zasłużyła. NEDA do ALL-STARSÓW!
Paul - irytujący człowiek
Rachelle - ona trochę wygląda z twarzy jak Rachel Reilly, prawda? Na początku wydawała się taka "drewniania", jednak później zaczęła się śmiać i płakać. Na pewno była większym zagrożeniem niż Sab.
Sabrina - płacząca Włoszka. Jak ona płakała to ja prawie zawsze się śmiałem. Drama jest dobra, ale co za dużo to niezdrowo.
Sarah - jakoś ją polubiłem. Ona była taka "normalna" w porównaniu do niektórych uczestników.
Nate i Scott - dobrze, że nie udało im się wejść do domu BB Can.
Podsumowując. Czy warto oglądać BB Can 2? WARTO
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Jack dnia Pią 9:38, 04 Gru 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tombak90
sole survivor
Dołączył: 12 Mar 2011
Posty: 2029
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard/Poznań
|
Wysłany: Sob 17:50, 12 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
No to smerfastycznie, być może w takim razie obejrzę jeszcze ciurkiem S2 Chociaż póki co, trochę utknąłem przy jedynce na tej czwartej rundzie, pogrążony w żałobie po eliminacji Łajzy i jej gacha :/
Dzięki za info, niech Ci Bozia w dzieciach wynagrodzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jack
Administrator
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3224
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:36, 19 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Udało mi się skończyć BB Canada 3. Dobrze się oglądało tę edycję, jednak nie tak dobrze jak drugą edycję.
Info dla tombaka: W tej edycji znowu rozmowy z gośćmi i wyeliminowanymi odbywały się w "Side Show" (którego nie oglądałem). Jedynym gościem z edycji amerykańskiej we właściwej części był uczestnik z BB USA 14, który rozmawiał w jurorami podczas finałowego odcinka.
Ogólnie o edycji:
Według mnie była słabsza niż poprzednia. Po pierwszym odcinku sądziłem, że może być bardzo ciekawie, wyglądało na edycję z wielkim rozmachem, przemyślanymi twistami i dobrze dobranymi uczestnikami. Niestety, nie na to liczyłem. Na pewno ten sezon był o wiele ciekawszy niż ostatnie edycje amerykańskie. Uczestnicy wiedzieli o co chodzi w tej grze, jednak nie grali zbyt agresywnie, nie decydowali się na duże ruchy.
Część ze spoilerami:
Przeraziła mnie ilość twistów w tej edycji. O ile niektóre z nich mogę zrozumieć o tyle część z nich według mnie jest zbyt "duża". Otrzymanie przez Brittnee dwóch "Safe" to bardzo duży twist - szczególnie na etapie f7. Liczyłem po pierwszym odcinku, że jakoś lepiej wykorzystany zostanie Have Nots room i będzie można tam znaleźć jakąś pomoc wcześniej.
Podobnie mam z tym "vault" - liczyłem, że będzie to wykorzystane trochę inaczej.
Ale tak jak już wspomniałem powyżej - sezon był dobry i na pewno miło będę go wspominać.
Teraz czas na moje przemyślenia odnośnie uczestników.
Ashleigh - nie podobał mi się ten jej showmance z Zackiem. Jednak nic do samej Ash nie mam. Pewnie czuła się strasznie przegrywając ostatnie HoH na tie-breaker question Na pewno grała lepiej niż większość kobiet w ostatniej edycji BB USA.
Bobby - jak ja go nie znosiłem. Sama jego obecność i wypowiedzi bardzo mnie drażniły. Nie kierował się rozumem tylko... sam nie wiem czym
Brittnee - "Pawns always go home" jak widać nie w tym przypadku. Britt świetnie zagrała w końcówce. 4 miejsce na pewno nie jest złe w jej sytuacji. Na początku za nią nie przepadałem, jednak z czasem zacząłem coraz bardziej lubić ją i jej sojusz z Sarah.
Bruno - powiedzmy, że Bruno jest gdzieś po środku. Nie podobała mi się jego gra, krzyki, wrzaski itd. Czuł się chyba lepszym od innych. Wiem, że jest superfanem programu, walczył dla swojej rodziny, dla synów, ale nie przekonuje mnie jego historia.
Godfrey - God był śmieszny. Miał sporo szczęścia, że znalazł się w finale. Chociaż miał rację - był mistrzem w "podkładaniu wyzwań". Gina Marie powiedziałaby, że to taki flip flopper Jednak taka była jego strategia i pomysł na grę.
Graig - Ginja Ninja... ? WTF?
Johnny - w sumie szkoda, że odpadł tak szybko. Mógł przetrwać jeszcze z jeden z lub dwa tygodnie i pokazać trochę dramy.
Jordan - OMG. Po pierwszych odcinkach wydawało mi się, że uda mu się dotrwać do f4, a być może nawet do finału. Jak widać trochę się pomyliłem. W dodatku został wyeliminowany z jury. Biedactwo
Kevin - tak jak w przypadku Jordana. Myślałem, że Kevin przetrwa jeszcze z tydzień, dwa. Jak widać nie udało się.
Naeha - odpadła za wcześnie. Polubiłem ją dość szybko i miałem nadzieję, że coś pokaże. Niestety, nie miała okazji. Myślałem, że będzie z niej Neda v2.0
Risha - najstarsza, również było mi szkoda gdy odpadała.
Pilar - słodka Pilar. Jej śmiech był boski. Nie można jej nie lubić. W grze była beznadziejna, jednak "nadrabiała osobowością". Szczerze mówiąc to nie liczyłem na to, że uda jej się zająć aż 5 miejsce.
Sarah - po pierwszych odcinkach nie sądziłem,że ona może wygrać tę edycję. Jednak od etapu f9 wspólnie z Britt stały się moimi faworytkami. Przetrwała tyle trudnych momentów. Eksmisja Wilow, kilka nominacji, finałowe wyzwanie... Gratulacje dla Sary
Sindy with an S - oba wejścia pani S były raczej nieudane. Może ma osobowość, ale zdecydowania paskudny charakter.
Wilow - podobał mi się jej sojusz z Sarą. (W przeciwieństwie do tego "Chop Shop"). Odpadła przez beznadziejne triple eviction...
Zach - dobry gracz, zarówno w wyzwaniach, jak i grze socjalnej. Był jednym z głównych kandydatów do wygranej w tej edycji. Świetnie udało mu się zawrócić w głowie Ash. W dodatku sojusz z Kevinem/Pili, Sojusz z Kevinem i Jordanem, sojusz "The Chop Shop". Zabrakło tylko szczęśliwego zakończenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciriefan
Administrator
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 3873
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:56, 22 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Skończyłem sezon 2.
Wow co za sezon. Jeden z najlepszych sezonów BB jakie widziałem. Ciekawa akcja, ciekawi gracze, ciekawe twisty. Wprawdzie jakoś tak zasadniczo nie jestem fanem twistów typu, że głosy widzów nominują, ale w sumie to odmieniło ten sezon na lepsze i to był moment, kiedy rozgrywka zrobiła się najciekawsza. Ogólnie MEGA.
Jon - cieszę się, że wygrał, bo z facetów był chyba moim ulubionym zawodnikiem w tej edycji. Sympatyczny, mocny w zadaniach. Strategicznie przyznam, że słuchał się Nedy i grał w jej grę, ale tym, że na koniec pokazał jaja i ją wywalił w final 3, całkowicie dla mnie wygrał.
Sabrina - szczerze mówiąc to nie czaję tych hejtów na nią. Okej, ciągle wyła i płakała, ale nie była jakimś negatywnym charakterem. Ja tam ją lubiłem. Na etapie dominacji first five grała dobrze, w defensywie też się mocno starała. No ale w starciu z Jon'em dobrze, że przegrała.
Neda - strategicznie gracz sezonu. Od momentu zniszczenia first five to ona sterowała tym cyrkiem. I w sumie miała opcję grać z Heather, a wybrała Jon'a chociaż od kilku tygodni gadała, że musi go wywalić. Za długo czekała i przez to się doigrała. Jeśli chodzi o jej charakter to ją lubiłem, ale bez szału, bo tak koniec końców była całkiem nudna i jakaś taka pozbawiona emocji, ale szacunek ma mega za przeprowadzoną grę.
Heather - no moja ukochana zawodniczka tej edycji <3 Serce mi pękało, jak odpadała XD Jest całkowitym zaprzeczeniem stereotypów. Z początku jak ją zobaczyłem i usłyszałem jej głos, to myślałem, że to będzie typowa głupia blondynka. Gdy była na początku zagrożona tak też starali się ją wyedytować. Ludzie ją poniżali i traktowali z góry. Tymczasem Heather zaszła tak daleko, okazało się, że wcale nie jest głupia i jeszcze na pewnym etapie okazała się dużym zagrożeniem. Gdy prawie pokonała Jon'a w jednym z ostatnich HOH - mega szacun. Heather miała przepiękną historię underdoga udowadniającego swoją wartość. Kocham kocham kocham.
Adel - ależ mnie irytował. Gracz z niego żaden. Niby miał strategię, ale idiotyczną. Za długo tam był.
Rachelle - omg, co za tępa dzida. Najbardziej nielubiana przeze mnie osoba w tej edycji. Na początku była niewidzialna i mnie to wkurzało, a jak zaczęli ją pokazywać to żałowałem, że w końcu dostała jakikolwiek air time. Sojusz kobiet był dla niej dobry, a ta całkowicie dała się zmanipulować Sabrinie, grała w grę jej i jej sojuszu i jeszcze pewnie na koniec by im podziękowała za to, że zajęła szóste miejsce. Żenada.
Allison - lubię i to bardzo. Kibicowałem jej na początku, żeby weszła do domu z tego ukrytego pokoju i na szczęście udało jej się (chociaż myślałem, że ten transwestyta me pewne miejsce). Ogólnie jej gra była spoko, odnalezienie tajemnego veto fajne, odeszła z bangiem. Niestety tak naprawdę była udupiona tym opóźnionym wejściem i praktycznie nikt jej potem już nie zaufał. No i po co ten showmance z Andrew? Fuj.
Arlie - jak on mnie irytował. Grał tragicznie, a miał się za super stratega. Zdrada sojuszu first five to był dla niego najgorszy ruch ever. Ruch całkowicie z dupy i dobrze, że nowy sojusz szybko się od niego odwrócił.
Kenny - ciekawa postać, ciekawy i dobry gracz. Szkoda, że odpadł, ale był zbyt dużym zagrożeniem i to było do przewidzenia, że to nastąpi raczej prędzej niż później.
Sarah - kocham kocham kocham <3 Taka prawdziwa mama. Była taka normalna, ciepła, logiczna. Do tego grała naprawdę dobrze. Rozumiała grę, rozumiała ludzi, nikogo nie oceniała. Uwielbiam.
Andrew - na tle całej obsady faktycznie nie wypadł zbyt sympatycznie, ale czy te wszystkie hejty były uzasadnione? No bo tak naprawdę to on sam w sobie nie zrobił niczego złego. Po prostu na tle świetnego castu wypadł kiepsko.
Ika - haha znowu uwielbiam Ach te murzynki, jej konfy, jej pojazdy po ludziach, akcja z kopertami <3 No super super super. Ale odpadła na własne życzenie. Mogła dokonać dużego ruchu, ale się bała. A potem nagle tydzień później jak ktoś inny miał HOH to wielkie oburzenie, że ktoś inny też nie chce wykonać ruchu. Well, trzeba było samemu go wykonać.
Paul - masakra, tragiczny koleś. Irytował na maksa.
Kyle - na początku myślałem, że będzie tępym mięśniakiem, a mocno go polubiłem. Próbował grać a i z charakteru był przesympatyczny. Jego przyjaźń i wspólna modlitwa z Adelem wzruszyły mnie.
Anick - wariatka i tyle
Kogo chcę w All Stars? 1. Heather 2. Sarah 3. Ika 4. Neda 5. Jon 6. Allison
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ciriefan dnia Pią 18:56, 22 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
tombak90
sole survivor
Dołączył: 12 Mar 2011
Posty: 2029
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard/Poznań
|
Wysłany: Sob 17:28, 26 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
SEZON 1
(aaa, spoilery, ratuj się kto może!)
Skończyłem kontemplację tego dzieła jeszcze przed karpikiem, więc wypada wylać z siebie zaległe wypociny. Ogółem sezon uważam za dobry. Większość castu chciałem w pewnym momencie zabić, ale to chyba świadczy o tym, że był barwny. Nawet oprawa muzyczna dużo żywsza niż ta z BB US 2-5, od której można było dostać raka. Jedynym moim zastrzeżeniem są twisty, bo mam wrażenie, że producenci nie używali ich na zasadzie "bach, jebnijmy i zobaczmy co z tego wyjdzie", tylko "bach, jebnijmy, bo dobrze wiemy co z tego wyjdzie, a konkretnie planowane przez nas udupienie wybranych uczestników". Wpieniały mnie też programy na żywo i drąca japy dzicz siedząca za Czarną Liszowską, no myślałem, że Kanadole są spokojniejsi. Chwilami przez te wrzaski i ryki nie można było usłyszeć wypowiedzi uczestników i w sumie gdybym robił tam na ochronie, korciłoby mnie, żeby dla dobra sytuacji przypadkiem przymknąć oko, gdyby jakiś Ahmed chciał tam wejść z odpowiednio wyposażonym plecaczkiem szkolnym z Myszką Miki.
*Jillian - hajs, który zgarnęła, jest lekko brudny, bo jak by nie było, nie taka była wola Dziury, no ale idiotyzm Topaz sprawił, że czystym przypadkiem wygrała osoba bardziej zasłużona. Kontrolowała grę i nie bała się umazać sobie rączek. Co prawda, podtrzymuję opinię, że ma w sobie tyle żywotności i spontanu, co Przemysław Babiarz, ale w jej buźce dostrzegłem pod koniec dodatkowe zalety i chyba - odnosząc się jeszcze do porównania zaproponowanego przez Jacka - dużo chętniej dosypałbym czegoś do drinka jej, niż Laurze Samojłowicz
*Gary - tutaj z mojej strony dyplomatyczne, ale stanowcze PRECZ Za dużo nowoczesności w nowoczesności i kanadyjska wersja SiBiEsów powinna sypnąć jakimś groszem na refundację wizyt u psychiatrów i egzorcystów dla wszystkich dzieci poniżej 15 roku życia, które widziały to cudo. W połowie programu wydawało się, że mamy go/ją z głowy, ale NIE, SURPRISE, espeszali for ju tombak, lubimy jak się tak słodko złościsz, więc akurat właśnie teraz walniemy twist z powrotem. Gdyby jeszcze udało mu/jej się wygrać z Dżilianką, dostałbym torsji, spazmów i mnóstwa innych złych rzeczy.
*Emmett - główny gangsta-Albańczyk tego sezonu, a jednak trochę mdły i nudny, mimo, że w pewnym momencie starał się zaprzeczyć tej teorii, drąc koszulkę i wrzeszcząc do Wielkiego Brata, że dats ridikulus, że go zdyskwalifikował z jakiejś-tam konkurencji. Ale z braku laku, kibicowałem jemu i Jillian - nie da się nienawidzić całego świata, więc musiałem sobie kogoś wybrać. Ogólnie, zawodnikiem był dobrym, sporo dyktował z tylnego siedzenia, no ale Jillian też bynajmniej tłukiem nie była, a że przyjęła więcej krwi na klatę, uważam, że wygrana należała się bardziej jej.
*Talla - mua, lowee <3 Ok, jestem świadom, że w dużej mierze grała, no bo sorry, ale nie kupuję tego, że ktoś ciągle nie trafia dupskiem w fotel albo rozdziawia pyszczka przy każdym pytaniu - ale grała całkiem wdzięcznie i była z niej niezła śmieszka-pocieszka, więc jestem rad, że doczłapała tak daleko.
*Andrew - taki całkiem normalny leśny dziadek, wszedł do gry późno, wcześniej poświęcając uwagę głównie migdoleniu się z AJ'em, ale kiedy już wszedł, zaskarbił sobie moją sympatię - primo: tym, że był jednym z niewielu normalnych indywiduuów płci męskiej, które tam sobie biegało i secundo: faktem, że to on stworzył ten East Coast czy tam West Coast Alliance, który pięknie i z gracją ukatrupił to całe marne The Sheyld.
*Peter - mój zdecydowany i nieodwołalny top hated tego sezonu. Przez cały czas oglądania, pragnąłem przeniknąć przez ekran, zdjąć ze ściany tego durnego łosia i piznąć mu nim w łeb. Może i grał dobrze, ale jego zachowanie po eliminacji i hejty jacy wszyscy są marni, dobitnie świadczą o tym, jaki smutny z niego loser, a za ten publiczny tekst o Łajzie "I'll keep her warm" po eliminacji jej i Toma, powinien dostać w kły - czym zapewne skończyłoby się, gdyby powiedział coś takiego do gościa jego gabarytów w jakiejś ciemnej uliczce, a nie w kolorowym programiku, ukryty za szklaną szybką i cyckami Czarnej Liszy. Ciągła regulacja głośników, żeby uniknąć ogłuchnięcia od jego wrzeszczenia w Pokoju Zwierzeń, również nie nastrajała mnie pozytywnie do tej postaci.
*Topaz - kolejna, której mama przyklejała w dzieciństwie klocki do podłogi i posypywała smoczka kokainą. Na samym początku miałem nadzieję, że coooś tam może się kryć za tymi jej dużymi, szarymi oczętami, ale okazało się, że są to tylko zatoki i nitka łącząca uszy. Świadczy o tym gracja, z jaką dała się wych*jać Alecowi i głuptactwo, które odwaliła w finale. Skisłem też przy akcji, kiedy tuż po „zerwaniu” z Alec’iem przysapała się do Talli, że śmiała położyć się z nim w jednym łóżku i zaczęła ją wyzywać od szmat. No faktycznie jak ona śmie, niszczyć małżeństwo z 30letnim stażem.
*Alec – przyglądając się jego facjacie, miałem wrażenie, że ktoś kiedyś złapał go palcami za brwi i podbródek, ścisnął wszystko do siebie i tak mu już zostało, bo wygląda jakoś tak nieforemnie Koleś był dla mnie kolejnym z listy hejtowanych, zachowywał się jak płocha dziewica i na przykład w akcji z tym nie-śmiesznym dowcipaskiem Toma zrobił z siebie jeszcze większą ciotkę tymi wszystkimi szlochami i przeżywaniem. Podłożenie ostatniego veta było wisienką na bezglutenowym torciku głupoty, pogratulować.
*AJ – mister pawn, nawet go trochę lubiłem poprzez litość że był taki marny i słaby, zresztą miałem mały wybór i kogoś trzeba było lubić, żeby nie dostać kręćka z nadmiaru hejtu Rozwalało mnie, że był w czołówce jako pierwszy, niemal jak główna postać, ach ihhrrronio.
*Suzette – ktoś wykazał się czadowym poczuciem humoru podpisując to COŚ jako jednostkę trzydziestoośmioletnią. Wyglądała jak taki wielki zapłakany bobas, w przynajmniej na tym poziomie na wieki wieków pozostał jej umysł. Kolejna, którą chciałem trzepnąć figurką łosia (były dwie, więc akurat bym równo rozdzielił) i moja druga top hejted po Peterze. Kiedy w trzeciej rundzie było niemal pewne, że poleci na szczaw i nagle oznajmiono, że „przypadkiem” (wcale nie dlatego, żeby udupić Toma) właśnie teraz Kanada może kogoś ocalić z bloku, chciałem strzelać.
*Łajza – yeah, to zUo, to wyrachowanie, ten mroczny jak przyszłość polskich magli seksapil Dość zdecydowanie się jaram. W sumie była moją początkową faworytką, pech chciał, że została przejrzana i odesłana z kwitkiem. Szkoda, że producenci robili wszystko, żeby pomóc jej i Tomowi trafić w samo jądro dupy (ocalenie Suzette, double elimination w danym momencie i jeszcze kilka innych szpetnych rzeczy, które wtedy naliczyłem, ale teraz już nie pamiętam).
*Tom – dyplomacja i opanowanie na poziomie ruskiego dresa z blok ekipy, ale było w nim coś szczerego i prawilnego, co sprawiło, że jakoś tam go lubiłem i trzymałem kciuki. Pewnie trochę przez litość do tego, że miał się za mastermajnda uwielbianego przez grupę i był szczery wobec sojuszników, a te wszystkie Aleki, Petery i inne placki coraz bardziej jechały go w konfach. Podobnie jak jego dama Łajza, moim zdaniem, w dużej mierze został udupiony przez producentów. Może dlatego, że o ile dobrze kojarzę, w pewnym momencie krzyknął do Kanady, żeby się j*bała na ryj, czy coś takiego
*Aneal – na Horusa, co on tej biednej matce zawinił, że dostał takie imię Wygląd też nie do końca pomagał w pozbyciu się skojarzeń. Na początku był tutaj spory potencjał do knucia, ale niestety dość szybko go rozpracowali i potem niestety do końca żywota był już tylko pawnem i popychadłem. Pewnie korzystał z osobnego sracza na podwórku.
*Danielle – co nie pójdzie w mózg, pójdzie w cycki. Milutko się na nia patrzyło i to w sumie ona zachęciła mnie do odpalenia tego czadowego sezonu, ale śmiesznie się patrzyło, jak sama podstawiła łebek pod gilotynę proponując, że ejwiecieco, ja to bym chciała być pawnem, mogeee, mogeee, plooosiem.
*Kat – w sumie ch*j jeden raczy wiedzieć, dlaczego tak szybko rozwalili jej łeb, bardziej można to wnioskować po konfach współbraci, bo edytorom chyba nie do końca spodobał się jej tyłeczek. Na ich podstawie wychodzi na to, że popełniła coś, co ładnie nazywa się falstartem
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tombak90 dnia Sob 17:50, 26 Mar 2016, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciriefan
Administrator
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 3873
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 10:01, 29 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
Skończyłem 3 sezon i muszę przyznać, że tak jak poprzedni był genialny. Ponownie pochwalę wersję kanadyjską za dobry casting - każdy zawodnik był inny, każdy miał swoją grę, każdy się jakoś wyróżniał. Do tego piękna oprawa zadań - nie szczędzili na scenografii. Mega twisty - gdybym był graczem, nienawidziłbym ich, bo za dużo tych ingerencji było, ale jako dla widza to dzięki temu było mega ciekawie i ekscytująco. Ogólnie jedyna rzecz, której można zarzucić tej edycji, to za dużo twistów, ale w pewnym sensie to też plus, więc w sumie nie ma nic złego do zarzucenia.
Sarah - to był zdecydowanie jej sezon, prowadziła bardzo dobrą grę, kibicowałem jej praktycznie od samego początku. Na pewno ona jest tym graczem, który jest twarzą tej edycji. Także pod tym względem bardzo się cieszę z jej wygranej, chociaż zaskoczyło mnie to, że w final 3 kibicowałem Ashleigh - chociażby dlatego, że gdyby nie twist z podwójnym "safe", Sarah pewnie w finale by nie było. No ale twisty są częścią gry, uratowały ją i trzeba to uszanować. Ogólnie Sarah jest mega <3
Godfrey - lubiłem go, ale nie dziwię się, że przegrał. Miał strategię na słabiaka i niby okej, ale jest różnica pomiędzy pociąganiem za sznurki z ukrycia a nie robieniem niczego. Nie był w stanie pobić Sarah w finale mówiąc, że jego strategia polegała na tym, że nie miał sojuszów i że jego wielkim ruchem było dobrnięcie do finału bez wbijana noża w plecy. Okej, udało mu się, ale... taka gra jest mało widowiskowa. Pomijam fakt, że gdyby nie Brit i Sarah to by odpadł o wiele wcześniej. Poza tym gra polegająca na kładzeniu każdego zadania jest dobra może przez kilka pierwszych tygodni, potem właśnie takiego gracza bez sojuszu najłatwiej jest wrzucić na blok przy jakimś double eviction i szybkiej eliminacji. Poza tym nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, więc kłaść się nie powinno - Godfrey położył zadanie, czuł się bezpiecznie na bloku z Britney, a potem twist z dwoma safe'ami. I teraz załóżmy, że Britney ma tylko jeden safe a nie dwa, wtedy sojusz par eliminuje Godfrey'a - dlatego nie kładzie się zadań i nie odrzuca bezpieczeństwa. Godfrey do finału doszedł bardziej dzięki szczęściu niż dzięki swojej strategii.
Ashleigh - lubiłem ją, podziwiałem jej wolę walki, z charakteru też okej. Miała sojusze, była dobra w zadaniach. W finale jej kibicowałem z pośród całej trójki, bo uznałem, że technicznie prowadziła swoją grę najlepiej - miała silny, duży sojusz (czego nie mieli Sarah i Godfrey), nie uratował jej żaden twist (tak jak podwójny safe uratował grę Sarah i Godfreya). Poza tym w tym swoim sojuszu była ustawiona tak, że a) i Zach i Pilar by zabrali ją do final 2; b) celem przeciwnego obozu był ktoś inny, ona była ukryta za większymi celami i dlatego dotrwała do późnego etapu, gdzie już musiała wygrywać zadania jako ostatnia ze swojej grupy. Jedyny minus jej gry to showmance z Zach'iem. O dziwo, gdy Zach odpadł, to powinno zmniejszyć cel na jej plecach, a tymczasem dlatego odpadła w final 3, bo jak to Godfrey określił "showmance wygrały BB dwa sezony pod rząd". O taka ironia na koniec.
Britney - moja ulubiona zawodniczka sezonu, jak zwykle murzynki górą <3 (serio nie wiem czemu tak jest, że zawsze najbardziej lubię murzynkę XD). Nikt jej nie doceniał, była poniewierana jako pionek, a to ona dokonała w tej grze największych posunięć i była prawdziwą Queen B. Miała szczęście z twistami - trafiła na triple eviction, gdy była HOH, potem zdobyła te dwa "safe". Szkoda, że to nie ona wygrała ten sezon. Poza tym miała cudowną, ciepłą osobowość. Uwielbiam.
Pilar - o matko, tragedia. Jako osobę nawet mógłbym ją lubić - była taka słodka, niewinna, zabawna. Ale to po prostu boli, jak ktoś nie myśli. Pionek Kevin'a, potem Ashleigh. Naprawdę takie osoby powinny mieć całodobową opiekę, żeby żaden oszust ich nie okradł jakimś sprytnym kłamstwem.
Zach - nawet go lubiłem, prowadził dobrą, silną grę, ale popełnił jednak zbyt wiele błędów. Po pierwsze udupiła go arogancja, na pewnym etapie myślał, że dotrze do finału bez problemu. Wrzucił jako pionka Jordan'a na blok i stracił wtedy najbliższego sojusznika - idiotyczny ruch. Dodatkowo ten showmance z Ashleigh mu też nie pomógł. Jako że zazwyczaj nie lubię tego typu graczy, jego akurat jakoś lubiłem, nie był aż taki zły jak na "golden boy".
Bruno - udupiony przez twist z podwójnym "safe" i w sumie dobrze, bo go nie lubiłem. Przyznam, że prowadził jedną z najlepszych gier i gdyby nie twist, to kto wie. Nie bał się wykonywać odważnych ruchów, kiedy to było konieczne, jak użycie veta na Zach'u podczas triple eviction. Grę szanuję, ale osobowościowo mnie do siebie nie przekonał.
Willow - w sumie to nie wiem, mam wrażenie, że niewiele zrobiła. Była niby w Chop Shop, ale jej nie pokazywali. Potem niby była z Sarą, ale nie wyszła na tym za dobrze. Raczej była pionkiem w tej grze.
Kevin - z facetów chyba był moim ulubionym graczem. Bardzo sympatyczny, do tego z głową na karku, chociaż nie zawsze podejmował właściwe decyzje. Aż żal chłopaka na showmance z Pilar - to boli, że zakochał się w takim pustym łbie XD Scena jak babki gadały o sojuszu i planowały jego eliminację, a nagle on spuszcza wodę i wychodzi z kibla i informuje je, że wszystko słyszał - boska XD
Bobby - myślenie boli XD Ogólnie okej, próbował grać i to na plus, tylko jego "genialne" strategie były tak idiotyczne XD Sam się zgłaszał na blok, wymyślał posiadanie tajemniczego veto, co tylko sprowadziło na niego większy cel XD Nie nie i jeszcze raz nie.
Sindy - lubiłem ją. Ogólnie na początku udupił ją twist, zrobiła złe pierwsze wrażenie z tym swoim "Sindy przez S", irytowało to ludzi, rzucała się w oczy i tak oto znalazła się na bloku. Przez to szybko znalazła się na uboczu i mam wrażenie, że nie była w stanie odmienić pierwszego złego wrażenia. Potem wróciła do gry i strasznie mi się podobało, jak podcięła gardło Jordan'owi <3 Chciała grać z całych sił i to na plus, ale niestety nie udało się jej, sama zrobiła z siebie zbyt duży cel.
Jordan - kolejny mądry, sam zgłosił się na blok i odpadł XD Lubiłem go, ale bez szału.
Johnny - irytował strasznie. W tym całym konflikcie z Gregg'iem byłem po stronie Johnego, ale Gregg co do jednego miał rację - wcale nie był jakimś bullym, to po prostu Johnny miał jakieś kompleksy i wszystko za bardzo wyolbrzymił.
Graig - nie zgodzę się z zarzutami, że był bully'm, on był po prostu idiotą XD Jak zobaczyłem ile on ma lat, to byłem w szoku - o wiele młodsi od niego byli bardziej dojrzali. Te teksty z Ginga Ninja - no ile on ma lat XD
Naeha - jak ja polubiłem tą babkę. Zaczęła zbyt agresywnie i przez to odpadła, no i przez to, że udupił ją twist. No ale była pełna woli walki, taka baba z jajami gotowa do rozpierdzielenia całej gry. Koniecznie musi dostać drugą szansę.
Risha - z jednej strony chciała pokazać się od innej strony, z drugiej ściągnęła ten stanik w jacuzi i tak chciała zdobyć głosy XD Stara baba, serio, a takie rzeczy XD Dobrze, że odpadła, nie polubiłem jej.
Kogo chcę do All Stars? - 1. Britney. 2. Kevin. 3. Naeha. 4. Sarah. 5. Sindy
Kogo nie koniecznie chcę, ale kto by mi nie przeszkadzał w All Stars? - 1. Godfrey (może by zmienił strategię po przeanalizowaniu swojej porażki) 2. Ashleigh (nie jest w pierwszej grupie, bo jako postać nie była jakoś szczególnie ciekawa) 3. Zach (może będzie mniej arogancki) 4. Bruno (ze względu na szacunek do jego gry)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ciriefan dnia Wto 10:07, 29 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
tombak90
sole survivor
Dołączył: 12 Mar 2011
Posty: 2029
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard/Poznań
|
Wysłany: Czw 16:46, 28 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
KANADA ZWEI
No to bosko, czytałem Wasze opinie i widzę, że znowu wyjdę na Jęczącą Martę, bo mnie sezonik do końca nie ujął. Pierwszy uważam za zdecydowanie godniejszy. To znaczy ok, plot sam w sobie był dosyć ciekawy i dynamiczny, ale ten cały cast był jakiś taki… sztuczny i to mnie mega odrzucało. No kurwa – pojawia się z dupy jakiś licznik, oni jeszcze nie wiedzą, czy to coś dobrego, czy odmierza czas do jakiejś triple eviction, czy to jakaś bomba, którą podłożył Adel, ale juhuu, wszyscy skaczą, tupią, cieszą się, wiwatują i drą pizdy za każdym razem, gdy osiąga pełną liczbę. Każdy, kto wychodził z Diarrhea Room i miał do przekazania nawet najbardziej suchą wiadomość, wybiegał stamtąd w dzikich, radosnych podskokach, jakby mu nasypali korników do majtek. Brakło mi też dram – jedyna godna uwagi to ta o rasizm między dwoma łysymi kulfonami na samym początku, a cała reszta typu Adel i jego nagły wyjazd o to, że ju pin mi egenst relidżyn, czy to całe niby odrzucenie Heather przez lasencje, wydawały się ustawione jak wańki-wstańki na ruskim targowisku. Kiedy tylko padało magiczne hasło hu łonts tu si maj ejczołejcz rum, wszyscy zapieprzali aż się kurzyło i nagle byli jedną, wielką, płaczącą wspólnie przy listach rodzinką. W widzianych przeze mnie sezonach BB US, a także w pierwszej Kanadzie, to wszystko aż tak bardzo nie raziło. Tutaj wszyscy tak samo się telepali, tak samo machali rąsiami, tak samo zaczynali tańczyć bez powodu i rzucali te same wojownicze tekściorki w Pokoju Zwierząt – a przez to wszyscy byli w gruncie rzeczy tacy sami, a więc papierowi. Rozumiem radość, optymizm i show, ja też nie jestem jakimś garbatym dziadem lejącym z okna wodą po pierogach na dzieci, które się za głośno bawią, no ale… nie.. to było za sztuczne, ludzie tak się nie zachowują. Nie wiem, może to kwestia producentów, którzy rozpylili w wentylatorach jakieś zielone świństwo, albo po prostu kazali im się zachowywać jak banda pawianów, którym ktoś dorzucił LSD do karmy.
Twistos Twist występowało licznie, ale nie powiedziałbym, że było jakieś arcyzaskakujące, portki mi nie spadły i wciąż trzymają się dumnie na moim magnackim tyłeczku. Za to na pewno pojechałbym po pensji osobie, która stworzyła te uśmiechnięte laleczki uczestników w Secret Roomie. To najbardziej obrzydliwa rzecz, jaką widziałem i bałbym się tam spać, bo miałbym wrażenie, że to w nocy wstanie i zacznie mnie dusić.
Z początku zapragnąłem powęszyć w Internetach za tym całym Side Show, ale jak zobaczyłem kto ma to prowadzić, to stwierdziłem, że to nienajlepszy pomysł. Peter i Garencja – już większą patelnią mi dojebać nie mogli.
*Jon – taki sobie hopek roztropek, z początku wydawało się, że ma sieczkę pod kiepełą, no ale historię piszą zwycięzcy, a on dokonał podstawowego i najważniejszego ruchu ucinając nedzi łebek przed finałem. Kibicowałem właśnie temu duetowi – fajna bratnio-siostrzana relacja, która zgodnie z tradycją zakończyła się tym, że brat spuścił młodszej siostrze wcirki.
*Sabrina – rasowa przekupa, przez dłuższy czas udawało jej się stawiać na swoim, dobrze manipulowała ludźmi i kiedy trzeba, szlochała im w cyce. Aczkolwiek te szlochy otwierały mi czasem nóż w kieszeni. Producenci latynoskich telenowel pewnie biją się o jej numer.
*Neda – w tym całym fisiejewie ceniłem ją za to, że jest najnormalniejsza, czasami nawet pełniła wdzięczną rolę Grumpy Cata rozglądającego się pogardliwie wokół i zastanawiającego na chuj się tak wszyscy cieszą. Świetna strateg, bardzo udany duet z Jonem, pozostawali w cieniu tak długo jak mogli, żeby potem przerobić wszystkich na kupę slopu. Niestety, zwycięzca mógł być tylko jeden, a on wystrzelił pierwszy.
*Heather – kiedy na początku wydawało się, że już wciąga ją czarna dupa i ostatkiem sił złapała się rączkami za słup, żeby nie zostać wessana, nawet jej kibicowałem. Ale potem jakoś mi się znudziła – taki tam plankton strategiczny, a w bigbraderach były już zabawniejsze blondi.
*Adel – o mamuniu, co za czop. Koleś ewidentnie jest kupolubny, zawsze jakby świadomie ustawiał się akurat tak, żeby wylądować w dupsku i się jej nażreć, a jeśli nawet udało mu się przypadkiem zaplątać w głównym sojuszu, to zawsze był ochłapem z numerem 4/5/80. Z początku nawet lubiłem go za te wiecznie wyszczerzone zębiska (zastanawiam się, czy on miał coś wszyte w twarz, żeby nie móc ich schować), ale stracił całą moją sympatię kiedy dał się namówić producentom na tę ustawkę o dramie z religią. Powinien się jeszcze wysadzić w studiu na tym foteliku koło Arisy, wtedy dopiero byłoby „show”.
*Rachelle – ten strój hot doga powinna sobie zabrać na pamiątkę, bo idealnie do niej pasuje. Parówa to dla niej najlepsze alter ego. Dała się podejść Sabrinie jak dziecko, wydupczyła Ikę bez żadnego sensu, a potem w dalszej rozgrywce przyszło jej już tylko żreć slop.
*Allison – kibicowałem na początku, żeby to ona dołączyła do obsady, ale potem jak już dostałem swoją zabawkę, rzuciłem ją w kąt i zarosła kurzem. Nie udało jej się mnie zainteresować swoją osobą, poza tym biednie to wszystko rozegrała – nie dość, że ludzie i tak byli wobec niej nieufni po tym późnym wejściu, to jeszcze zaczęła rzucać tymi swoimi cheatami na oślep (patrz: zdjęcie z bloku Sabriny). Kulka w czoło była tu tylko kwestią czasu.
*Arlie – dla mnie uosobienie sztuczności tego sezonu. Koleś albo ćpie, albo był totalnie dziwnym aktorem. Lata, skacze, popierduje, gada sam do siebie o tym, że opanuje dom – jego ruchy sugerowały, że ktoś wszył mu w dupę włączony wibrator i jeszcze podlał wodą, żeby nastąpiło spięcie. W strategii wyszedł na muminka – na cóż było zdradzać First Five?
*Kenny – tego typu jętelegięci i inni hipsterzy zawsze dochodzą daleko i potem są trudni do obalenia, więc propsy dla współuczestników, że złapali go za tę kozią bródkę (Adel akurat miał wprawę), okręcili i wyrzucili za płot kiedy jeszcze była okazja.
*Sarah – w sumie cała jej historia jako osoby opierała się na tym, że jest matroną i tęskni za pisklętami. Ale jakoś tam ją polubiłem – wreszcie gdzieś trafiła się jakaś inteligentna Sarah, na etapie First Five świetnie grała na dwa fronty i pewnie gdyby nie ich zagłada, dohopsałaby sobie daleko.
*Andrew – drugie wcielenie Toma z BBCan1. Kolejny gangsta Albańczyk, który za szybko wyrywa się przed szereg i dostaje w pompon. I kolejny hejtowany przez wszystkich, łącznie z tymi popieprzonymi łosiami ze ścian. Chociaż gdyby wgryźć się w jego osobowość, to jego winą jest bardziej tępota i porywczość, niż jakieś szpetne intencje.
*Ika – no i widzisz, mała, po co ci było tak kozaczyć i zgrywać królową mhhroku, skoro na końcu jedyną osobą, która chciała na ciebie spojrzeć była znienawidzona blondyneczka. Przynajmniej ma te swoje ileś tysiaków za listy, niech się nażre.
*Paul – taka śmieszna Kung Fu Panda desperacko pragnąca pokazać, że nie jest sportowym zerem. Co prawda, zamiennik mózgu stanowiły tu raczej pędy bambusa i sam strzelił sobie siepaczem w ryj, ale jakoś go tam lubiłem przez śmiech – przynajmniej były z nim dramy.
*Scott – byłem przekonany, że to jego widzowie wpuszczą do domu, a tu miłe zaskoczenie. Okazuje się, że jednak trzeba sobą w tej telewizji reprezentować trochę więcej niż przebieranie się za pajaca i powiedzenie, że lubi się w dupę.
*Nathan – beka Czy można mieć bardziej przeczochrane? Na jego miejscu już na początku w studiu, gdybym dowiedział się, że przyjdzie mi konkurować o głosy z hot blondi i trzepniętą draq queen, podziękowałbym za imprezę i wróciłbym do pracy/szkoły, żeby nie robić sobie zaległości przez ten tydzień. Ciekawe, czy dostal chociaż trzy procent.
*Kyle – nie mogłem z tego, jak na początku cisnął z Andrew, że jako pierwszy z facetów odpuścił zadanie, bo to takie poniżające być w czymkolwiek ferst men ałt. Ykhm, ykhm… no cóż
*Anick – w sumie zostanie zapamiętana wyłącznie z tego, co mieliśmy się o niej według editu dowiedzieć – że jest jebnięta i lubi jakieś tam gusła. Ale generalnie nie zdziwiłbym się, gdyby akurat ona była ustawiona na pierwszą do odpadki, bo cała ta runda jakoś mi śmierdziała fejkiem. Nawet jak na żywo Arisa pytała jej i Iki dlaczego się nie lubią, to po udzieleniu odpowiedzi uśmiechnęły się do siebie na zasadzie hihihi, ale fajnie to zagrałyśmy, warrrriatki, trzeba się kiedyś po wyjściu zgadać na browka.
Tyle. Cisnę dalej z tą Kanadą, co mi biednemu zostało z tych BB, jak pousuwali z sieci stare stejtsowe edycje… Odpaliłem trzeci sezon i - uwaga, chwalę! - początek naaawet nawet.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tombak90 dnia Czw 17:16, 28 Lip 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|