|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Kto jest twoim ulubieńcem wśród zawodników? |
Jason |
|
0% |
[ 0 ] |
Nick |
|
0% |
[ 0 ] |
Janet |
|
8% |
[ 1 ] |
Walter |
|
8% |
[ 1 ] |
Grace |
|
0% |
[ 0 ] |
Becca |
|
0% |
[ 0 ] |
Rudy |
|
25% |
[ 3 ] |
Zandra |
|
0% |
[ 0 ] |
October |
|
16% |
[ 2 ] |
Xavier |
|
8% |
[ 1 ] |
Tanya |
|
0% |
[ 0 ] |
Brandon |
|
0% |
[ 0 ] |
Chewie |
|
25% |
[ 3 ] |
Kirby |
|
8% |
[ 1 ] |
Ben |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 12 |
|
Autor |
Wiadomość |
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 11:10, 17 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Intro
Survivor: Peru
Epizod 1
Witajcie w Peru
Peru jest celem wyprawy 16 zawodników. Podzieleni na dwa plemiona będą musieli stawić czoła dzikiej naturze oraz przeciwnej drużynie. Ich zadaniem jest współpracować, aby stworzyć zgodne społeczeństwo. Jednak muszą pamiętać o tym, że tylko jedno z nich będzie mogło zwyciężyć. Kto będzie zdradzał? Kto pozostanie lojalny? Kto sięgnie po nagrodę główną? W końcu kto ogra, przechytrzy i przetrwa? 39 dni, 16 osób i 1 zwycięzca.
Dwie łodzie płynęły wzdłuż rzeki już od dłuższego czasu. W każdej z nich znajdowało się po osiem osób, które miały stworzyć plemię. Pierwszą łódź opatrzoną niebieskim kolorem zajmowała Tanta, w której skład wchodzili: siostry Lia i Danni Hillenbrand, gimnastyczka Gabrielle Mancini, dietetyk Caroline Busse, przedsiębiorca Paul Gaines, górnik Ronnie McIntire, kelner Micky Caldwell oraz DJ radiowy Trey Morgan. Rywalizujące z nimi plemię nosiło nazwę Qhora i przypisano im kolor jasnej zieleni. Do plemienia Qhora należeli: studentka Jenny Tuttle, barmanka Melanie Whitefield, scenograf Liz Kennedy, agent nieruchomości Darice Mayberry, farmer David Nootze, bankier Matthew Reynolds, sanitariusz Alex Stillman i nauczyciel Mark Moran. Na statku zakazano im rozmów między sobą dopóki nie dotrą na miejsce oznaczone czerwoną flagą, gdzie otrzymają następne instrukcje i oficjalnie rozpoczną grę. Póki co każdy przyglądał się swoim towarzyszom na łodzi, a czasem ludziom znajdującym się na łodzi płynącej obok. Każdy miał własną strategię, pomysły na grę oraz motywy, które kierowały nim w podróży do Peru.
MATTHEW (45), bankier
Przede mną siedzi "potężna" kobieta. Dobrze mieć kogoś takiego, bo masz pewność, że nie zostaniesz wyeliminowany jako pierwszy.
GABRIELLE (29), gimnastyczka
W naszym zespole są dwie dziewczyny... Bliźniaczki. Nie ma mowy, aby siostrzyczki zostały tutaj.
Obie tratwy dobiły do piaszczystego brzegu oznaczonego flagą, gdzie czekał na nich prowadzący. Zawodnicy wyszli na ląd i po chwili zajęli miejsca na dwóch matach: niebieskiej i zielonej.
- Witajcie w Survivor: Peru! - przywitał ich uroczyście Jeff.
Szesnaście osób z dużym entuzjazmem zaczęło bić brawo. Rozpoczęła się ich podróż, która na dobrą sprawę dla tylko jednego miała zakończyć się pomyślnie po upływie 39 dni. Gospodarz gry zwrócił się do młodej Afroamerykanki z Qhory:
- Dziewczyna w brązowej marynarce, jak masz na imię?
- Melanie, Mel dla przyjaciół - dokonała prezentacji.
- Jak oceniasz swoją grupę, Mel? Silniejsza, niż przeciwna?
- Wydaje się w porządku. Mam nadzieję, że jest też mocna - odpowiedziała.
- Chłopak w dredach - Jeff zwrócił się do Mulata w niebieskiej grupie. - Jak masz na imię?
- Trey - rzucił.
- Trey, czy dokonałbyś jakiejś korekty w swoim plemieniu i być może zastąpił kogoś na osobę z Qhora?
Trey bez spoglądania na współplemieńców odpowiedział z pełnym optymizmem:
- Nie. Czuję jak od moich ludzi - określił tak członków Tanty - emanuje dobra eNergia. Myślę, że lepiej nie mogliście trafić z doborem ludzi.
GABRIELLE (29), gimnastyczka
To oczywiste, że gdybyśmy mogli decydować o wyglądzie plemienia w życiu nie wybrałabym do niego sióstr oraz tego staruszka.
- Nie będę was dłużej zatrzymywał - odparł Jeff. - Tu macie dwie skrzynie. Jedna jest dla Qhora, druga dla Tanta. Wewnątrz znajdziecie wszystko, co będzie wam potrzebne na początek: worek ryżu, maczeta, lina, krzemień oraz dwa garnki. Jeśli jesteście zaradni, to te rzeczy powinny wam bardzo ułatwić przeżycie następnych 39 dni. W tym sezonie mamy wyspę wygnańców - zmienił niespodziewanie temat Jeff. - To miejsce, w którym z pewnością nie chcecie się znaleźć. W grze jest również ukryty immunitet, do którego odszukania przydatne wam będą wskazówki znajdujące się na wyspie wygnańców. Mapy do waszych obozów - wyjaśnił, rzucając plemionom po mapie.
Mapę w Tanta przejął wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna - Ronnie, zaś w Qhora funkcję nawigatora objął wysoki pan ubrany w okularach - Matthew. Obie grupy ruszyły plażą w przeciwnych kierunkach.
Tanta, dzień 1
Marsz w wyznaczone miejsce nie był, aż tak trudny. Wysokie drzewa ochraniały zawodników przed promieniami gorącego słońca. Po drodze Tanta nie rozmawiali ze sobą zbyt wiele, jakby nadal przestrzegając zakazu rozmów z łodzi. Póki co proste komendy - "prosto" i "naprzód" wystarczyły. Po kilkunastu minutach szybkiego spaceru w głąb lasu niebieskie plemię trafiło na polanę otoczoną wysokimi drzewami. Miejsce to oznaczono jako ich obóz, gdzie mieli spędzić najbliższe dni. Najstarszy członek plemienia, Paul usiadł na suchym pniu drzewa i wziął głęboki oddech. Tempo, które narzucił chłopak w dredach - Trey dla wielu było zbyt szybkie, ale nikt nie dawał tego po sobie poznać. Paul jako jedyny nie potrafił zakamuflować oznak zmęczenia.
- Wszystko w porządku? - spytała troskliwie Caroline.
- Tak... - westchnął ciężko Paul. - To tylko ten upał. Zaraz się zaadoptuję.
- Chcesz wody?
- Nie... - sapał. - Zaraz mi przejdzie.
PAUL (64), przedsiębiorca
Nie spodziewałem się, że może być, aż tak ciężko i to na samym początku. Starałem po sobie nie dać tego poznać, ale wysoka temperatura i ten spacer dały mi nieźle w kość.
Gabrielle od razu zabrała się za rozplanowywanie najbliższych działań. Pozostali rozsiedli się na ziemi i grzecznie słuchali jej poleceń, a właściwie grzecznych sugestii. Od czasu do czasu ktoś, coś skomentował i starał się doradzić, ale to Gabrielle grała pierwsze skrzypce. Każdą wypowiedź kwitowała jakąś uwagą. Jednak jej przywódczy charakter i "wszechwiedza" nie budziły, aż takiej sensacji jak siostry bliźniaczki. Uderzające podobieństwo Danni i Lii wykluczało jakiekolwiek próby maskowania ich pokrewieństwa. Były podobne jak dwie krople wody.
LIA (24), bibliotekarka
Pomysł na udział w Survivor wyszedł od mojej siostry. Ona uwielbia takie zabawy, ja nie mam o tym zielonego pojęcia, ale Danni i mama przekonały mnie, że będzie fajnie, że taka szansa nigdy więcej się nie powtórzy i jestem.
Trey, Mickey oraz bliźniaczki wybrali się do lasu na poszukiwanie wody oraz skrzynki pocztowej. Podczas ekspedycji tematem numer jeden były siostry:
- Jesteście bliźniaczkami? - zapytał Trey. - Jednojajowymi? - pytał, starając się udawać znawcę dziedziny.
- Która jest starsza? - wtrącił się Mickey.
- Ona - wskazała ręką Danni. - O 20 minut - uprzedziła następne pytanie.
- A różnicie się chociaż jakimś detalem, abyśmy mogli was rozróżniać? - pytał dalej Mickey.
- Spinam włosy. Z resztą przyzwyczaicie się - oznajmiła Danni. - Panowie, mam nadzieję, że zostaniemy tutaj przyjaciółmi? - zapytała niewinnie.
- Nie ma sprawy - odrzekł Mickey, który od samego początku cieszył się obecnością bliźniaczek w Tanta.
DANNI (24), tancerka
Póki co ludzie ekscytują się tym, że jesteśmy siostrami, ale to minie i wtedy zaczną myśleć o nas jako o zagrożeniu, bo łączą nas więzy silniejsze, niż sojusze. Dlatego musimy znaleźć ukryty immunitet i to migiem.
Qhora, dzień 1
Zieloni dotarli do swojego obozu dużo później od niebieskich. Flaga plemienia Qhora znajdowała się na granicy lasu z polaną. Na pierwszy rzut oka polana wydawała się ogromną przestrzenią gotową do zagospodarowania, ale im dłużej ósemka zawodników znajdowała się na niej, tym mniejsza wydawała im się owa przestrzeń. W niewielkim rozgardiaszu zaczęła się praca nad stworzeniem obozu lub czegoś, co miało przypominać obóz. Jakby mechanicznie każda z osób zaczęła coś robić lub mówić.
- To słuchajcie, Qhora - przerwał im Alex.
Po chwili cała grupa zebrała się na polanie, gdzie mogli obmyślić plan działania.
- Może zaczniemy od budowy jakiegoś dachu - zaproponował Alex.
- Ktoś potrafi budować takie domki? - zachichotała Darice.
- Zetniemy kilka cieńszych drzew, powiążemy ze sobą i jest - wzruszył ramionami David.
- W porządku - skinął głową Alex. - Część osób pójdzie na wycinkę, a ktoś może już zacząć rozpalać ogień.
- Zdecydowanie - przytaknął mu Matthew.
LIZ (33), scenograf
Podziwiam Alexa. Jest najmłodszy z chłopaków, a od razu zabrał się za organizację. Takie osoby są nam potrzebne.
ALEX (24), sanitariusz
Mówię,co myślę, a inni, albo posłuchają, albo nie. Nie znam tych ludzi, ale mam nadzieję, że będą chcieli mieć przy sobie kogoś, kto służy im dobrą radą, a jeśli nie... Hm... To dopiero dzień pierwszy i zawsze zdążę usunąć się w cień.
Grupa niemal od razu zabrała się za pracę. Entuzjazm oraz nadciągające chmury mobilizowały ich do szybkiej pracy nad stworzeniem obozu. Melanie i Jenny zabrały się za zbieranie drewna do ogniska, Liz nosiła wodę, zaś Mark zajął się rozpalaniem ognia, od czasu do czasu dało się słyszeć głośny śmiech Darice, która kręciła się po obozie próbując poznać każdą z osób. Alex, Matthew i David wyruszyli do lasu po "materiały" potrzebne do budowy szałasu. Wkrótce obóz Qhory został postawiony.
- Skończyłyście nosić drewno? - spytał David.
Jenny skinęła głową czekając na odpowiedź Davida. Po skwaszonej minie Davida nie potrafiła określić o co mu chodzi. Czy uważał, że drewna jest za mało? Czy chciał, aby razem z Melanie zajęła się czymś innym?
- Chyba wystarczy tego drewna - przyszedł im z pomocą Alex. - Najwyżej dozbieramy potem.
- Jak chcecie - westchnął David i odszedł.
JENNY (19), studentka
Mam w nosie o kolejność wykonywanych zadań. Chcą żebym nosiła drewno - ok. Jedyne co się dla mnie liczy to, aby szałas był gotowy przed nocą.
MARK (31), nauczyciel
Na razie obywa się bez paniki. Większość ludzi uwija się jak mrówki. Zająłem się rozpalaniem ognia. Było dość ciężko, bo robiłem to po raz pierwszy, ale jak już się udało byłem z siebie bardzo dumny.
Wkrótce potem spadł deszcz. Plemię Qhora uwinęło się z budową szałasu w ostatniej chwili. Część osób stała i bezmyślnie spoglądała na budowniczych, inni wykonywali niejasne polecenia Matthewa, który od razu stwierdził, że zna się na budowie. Wraz z pierwszymi kroplami deszczu uderzającymi o ziemię ostatnia z osób usiadła w szałasie.
- Przecieka - stwierdziła Jenny, próbując się odsunąć od dziury w dachu.
- Zawsze będzie przeciekał - mruknął niezadowolony z krytyki Matthew. - To nie jest prawdziwy dach. Bardzo mi przykro, ale takie są fakty.
Nikt więcej się nie odezwał. Każdy jednak myślał o tym samym - jutro będzie trzeba przebudować szałas, jeśli ma on funkcjonować przez następne tygodnie.
Qhora, noc 1
Pierwsza noc spędzona w szałasie była bardzo niewygodna. Co chwila ktoś przesuwał się i rozpychał łokciami.
- Tak sobie myślę... - odezwała się wreszcie Darice. - Czy tu nic nie wejdzie?
- Myślisz o wężach? - zapytał Mark z pewnym przekąsem.
- Jezu... - jęknęła. - Do tej pory bałam się, że wejdzie tutaj pająk, albo jakieś inne robactwo, a ty mi o wężach mówisz?
- Możemy zostawić te rozmowy na jutro? - poprosił Matthew.
- Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedział ktoś inny.
Jedynie David zamiast spać z pozostałymi w szałasie położył się na ziemi obok ogniska. Kilka razy w życiu miał "przyjemność" spać na twardej ziemi, a więc nie bał się niewygody. O wiele bardziej przerażali go nieznajomi, z którymi znajdował się w sercu Peru. Przez cały dzień wykonywał polecenia i raczej starał się nie odzywać, aby nie podpaść nikomu. Tak jak rozpoczął ten dzień, tak samo miał zamiar go zakończyć.
DAVID (43), farmer
Nie spałem z pozostałymi z prostej przyczyny. Pomijając już to, że jestem wielki i zajmuję dużo miejsca, w naszym szałasie z ledwością mieści się siedem osób. Dla mnie zabrakło miejsca, ale może to i lepiej? Ktoś w końcu musi pilnować ognia.
Tanta, dzień 2
Tanta nie spali od bardzo wczesnych godzin. Pierwsze promie nie słońca bezlitośnie wyrzuciły ich z szałasu. Pojedyncze osoby zaczęły przyzwyczajać się do życia w Peru. Mickey niechętnie ruszył w stronę rzeki za Danni, skąd mieli przynieść wodę. Tymczasem Ronnie i Paul zabrali się za zbieranie drewna. Gabrielle rozpoczęła dzień od porannej gimnastyki. Lia i Trey przyglądali się kobiecie przez moment uśmiechając się do siebie.
- Zamiast oszczędzać siły przed konkursem... - pokiwał głową mężczyzna.
- Ciekawe, kiedy odbędzie się pierwszy konkurs? - wcięła się do ich rozmowy Caroline. - Ktoś sprawdzał skrzynkę pocztową?
- Jeszcze nie - odparła Lia, wstając z miejsca - ale zaraz pójdę sprawdzić.
CAROLINE (32), dietetyk
Jesteśmy dość dobrze zorganizowani, bardzo szybko postawiliśmy szałas i wyznaczyliśmy sobie role w obozie: jest ktoś kto zajmuje się ogniem, kto będzie zdobywał jedzenie, sprzątał... Jeśli chodzi o aspekt przetrwania nie powinno być źle.
Danni i Mickey siedzieli nad rzeką. Żadnemu z nich nie śpieszyło się z powrotem do obozu.
- I jak wrażenia po pierwszej nocy? - spytała z nieco szyderczym tonem Danni.
- Całkiem spoko.
- Ktoś mógł odnaleźć ukryty immunitet, o którym mówił Jeff? - ciągnęła dziewczyna.
- Nie wiem... Chyba nikt nie szukał wczoraj.
- Ja i Lia będziemy miały kłopoty - dodała poważnie Danni.
- Weź, dziewczyno... Jakie kłopoty? Stanowimy zgraną grupę. I musimy trzymać się razem i być pozytywnie nastawieni - wyjaśnił całą swoją filozofię.
- Lubię cię - zaśmiała się.
- Ja ciebie też. Jak znajdę ukryty immunitet to ci o tym powiem.
Po chwili do pary dosiadła się także Lia. Druga z sióstr przez chwilę przysłuchiwała się rozmowie, ale nawet na moment nie zdradzała oznak zainteresowania tematem gry.
Qhora, dzień 2
DARICE (39), agent nieruchomości
W Qhora mamy: nudziarza Matta i te jego "ą", "ę", Liz, która cierpi na nadpobudliwość, David wygląda jak psychopata, czuję, że z Mel będziemy nadawać na tych samych falach, Alex, który ma uśmiech jak milion dolarów oraz ludzie cienie: Jenny i Mark. I jestem ja, dzisiejszy underdog, przyszła zwyciężczyni!
Poranek w plemieniu zielonych nadal wydawał się przedstawiać jako beztroski obrazek z dnia pierwszego. Praca nikomu nie ciążyła, niewygoda nie była dokuczliwa, a ryż nie zdążył się nikomu obrzydnąć. Darice leżała w szałasie i spoglądała na pozostałych członków Qhory snujących się po obozie.
- Dziewczyny?! - wrzasnęła donośnym głosem.
Jenny i Melanie odwróciły się na pięcie w stronę kobiety.
- Byłyście po wodę? - wrzeszczała w dalszym ciągu.
- Właśnie idziemy - odpowiedziała o połowę ciszej Jenny.
- A możecie przy okazji napełnić moją manierkę? - spytała.
Melanie wzruszyła ramionami i od niechcenia zabrała manierkę podpisaną inicjałami D.M.
JENNY (19), studentka
Darice jest bardzo wygodna. Od wczoraj nie kiwnęła palcem. Siedzi jak królowa i wydaje każdemu polecenia. Ona po prostu prosi się o wyrzucenie stąd. Póki co ja i Melanie ją ignorujemy, ale mam wrażenie, że chce się do nas doczepić.
Gdy tylko Matthew zniknął z widoku Alex i Liz zabrali się za przeróbkę szałasu, który został zaprojektowany przez czterdziestolatka.
- Szybko - mówiła Liz, ściągając liście z dachu.
- Bez przesady - mruknął Alex.
Matt nie chciał słyszeć o poprawieniu przeciekającego dachu, czy podwyższeniu konstrukcji. Dlatego też Alex i Liz postanowili postawić samozwańczego konstruktora przed faktem dokonanym. Nawet Darice czująca, że z naprawy szałasu może wyniknąć jakaś większa awantura zdecydowała się przyłączyć. Wkrótce pojawił się Matthew. Zaskoczony przez moment przyglądał się nowym konstruktorom, aż w końcu zapytał z lekkim poirytowaniem:
- Co robicie?
- Przecieka - oświadczyła Liz. - Chcemy zrobić dach od nowa.
- Myślę, że tracicie czas, bo zawsze będzie przeciekał - oświadczył.
- Ale jest różnica, czy trochę kapie, czy na głowę leje się strumień - mruknął Alex.
- Okej - dał za wygraną Matthew. - Wasza decyzja.
Gdy tylko odszedł Darice zaśmiała się:
- Facet spina poślady jak jakaś panienka. Prosi się o eliminację.
ALEX (24), sanitariusz
Zupełnie nie rozumiem podejścia Matthewa. Zachowywał się, jakby był na nas obrażony za to, że chcemy naprawić coś, co jemu, bądźmy szczerzy, zupełnie nie wyszło.
Gdy przez obóz Qhory przechodziła pierwsza napięta sytuacja, David i Mark znajdowali się nad rzeką. Wysoki i dobrze zbudowany farmer z instruował nauczyciela chemii, jak należy łowić ryby.
DAVID (43), farmer
Jeśli chodzi o pracę w obozie, konkursy siłowe i inne aspekty związane z przetrwaniem to czuję się dobrze. Nie jestem jednak najlepszy, jeśli chodzi o grę socjalną - nie umiem być przyjacielski. Mark jest pierwszą osobą, z którą wymieniłem tutaj więcej niż dwa zdania. Wydaje się w porządku. Tyle.
Tanta, dzień 3
Tantę obudziły podekscytowane Caroline i Danni. Wysoka brunetka trzymała w ręce cztery drewniane elementy, które po złożeniu tworzyły koło, na którym znajdowała się informacja na temat pierwszego konkursu:
"Pchaj, ciągnij, przez przeszkody gnaj. Ten, kto pierwszy do mety dotrze nie będzie musiał swojej pochodni gasić."
- Immunitet - stwierdziła Caroline.
- Immunitet? - zaniepokoiła się Lia. - Jak to będzie wyglądało?
- Pewnie jakaś sztafeta - zgadywał Trey.
- Pchaj, ciągnij... - mruknął Paul. - Będziemy podawać sobie coś.
- Jeśli będzie równoważnia to biorę to na siebie - zgłosiła się Gabrielle.
Konkurs o immunitet
Plemiona Qhora i Tanta pojawiły się na polanie, gdzie czekał na nie Jeff Probst. Obok niego znajdował się niewysoki stolik, na którym stała rzeźba przedstawiająca jakieś bóstwo peruwiańskie. Tuż za gospodarzem programu znajdowały się dwa tory wyścigowe. Gdy tylko zawodnicy zajęli miejsca na matach, Jeff przemówił:
- Witajcie na pierwszym konkursie - przywitał. - Matthew, jak minęły wam pierwsze dni w Peru?
- Doskonale - odparł. - Niczego nam nie brakuje, grupa jest zgrana. Wszystko.
- W porządku - skinął głową Jeff. - Przejdźmy do pierwszego konkursu w Survivor: Peru. Z kawałków, które leżą na stołach przed wami ułożycie cztery koła, które przymocujecie do wozu. Gdy pojazd będzie gotowy użyjecie go do przetransportowania największego, piątego koła przez serię przeszkód. Gdy dojedziecie do mostu, w miejscu oznaczonym "X" wykopiecie deski, którymi uzupełnicie ubytki w moście. Gdy wóz przejedzie przez most użyjecie koła, które transportowaliście do odczytania wiadomości zapisanej na skrzyni. Plemię, które zrobi to jako pierwsze wygra immunitet. Tylko on gwarantuje wam życie w tej grze. Przegrani udadzą się na radę plemienia, gdzie wyeliminujecie z gry pierwszą osobę. Gotowi?
Po entuzjastycznej odpowiedzi plemiona ustawiły się na starcie.
- W Tanta puzzlami zajmą się Paul, Lia, Danni oraz Caroline. W Qhora będą to: Darice, Jenny, Mark i Matthew. Walczycie o immunitet - przypomniał Jeff. - Ryzykanci gotowi, start!
Oba plemiona ruszyły do układania puzzli. Zadanie nie było trudne, bo każde koło składało się wyłącznie z czterech elementów. Mimo to Tanta zyskała niewielką przewagę, z którą udało im się wyjść na prowadzenie.
- Tanta: Ronnie, Mickey, Gabrielle i Trey ruszają! - ogłosił Probst.
Kilka chwil po nich do wyścigu włączyli się także przedstawiciele Qhora: Melanie, Liz, Alex i David. Gdy panowie z plemienia niebieskich ciągnęli wóz z piątym kołem, Gabrielle oczyszczała tor z przeszkód. W Qhora, pomimo dopingów ze strony współplemieńców, szło to znacznie wolniej, mimo że wóz pchały aż cztery osoby. Dziewczyny z Tanta ze spokojem znalazły deski i zaczęły uzupełniać nimi most, gdy Qhora z trudem dobrnęła do mostu.
- Qhora, stracili dużo czasu na tor przeszkód. Tanta, nie zwalniajcie! - komentował gospodarz.
Plemię zielonych z wielkim trudem zaczęło uzupełniać most. Obie grupy pokonały przeszkodę w niemal identycznym czasie. Obu zespołom pozostało tylko odkodowanie hasła za pomocą transportowanego koła. Paul i Lia rozpoczęli zadanie nieco prędzej od Matthewa i Jenny, którzy zna początku mieli problem ze zrozumieniem zadania.
- Jest dobrze - wyszeptała Lia.
- Tanta coraz bliżej rozwiązania - komentował Jeff.
- Ma... Mamy - zawołał Paul.
Gospodarz programu podszedł do stołu, gdzie widniało zapisane hasło: "Witajcie w Peru".
- Tanta zdobywa immunitet! - ogłosił uroczyście.
Wśród niebieskich wybuchła radość. Gdy tylko się uspokoili Jeff podał im figurkę i powiedział:
- Nikt z Tanty nie odejdzie dzisiaj, ale to nie wszystko. Jako dzisiejsi zwycięzcy wybierzcie jedną osobę z Qhora, która zostanie wysłana na wyspę wygnańców i wróci do plemienia dopiero na następny konkurs.
Po krótkiej dyskusji głos zabrała Gabrielle:
- Wybieramy Darice.
Afroamerykanka zawiesiła na ramieniu swoją torbę i odchodząc tylko mruknęła z ironią w głosie:
- Ominę pierwszą radę plemienia. Jaka szkoda...
- Qhora, dla was nie mam nic poza spotkaniem ze mną, dzisiaj - odparł na pożegnanie Jeff. - Wracajcie do obozu.
RONNIE (34), górnik
Wybór Darice był z naszej strony czysto strategicznym posunięciem. Darice wydaje się być najsłabszym ogniwem. Wysyłając ją na wyspę wygnańców zmuszamy Qhora, aby do eliminacji kogoś silniejszego.
Wyspa wygnańców, dzień 3
Darice dotarła na wyspę wygnańców, która była dla niej równoznaczna z immunitetem na pierwszej radzie wyspy. Z jednej strony żałowała, że nie będzie obecna na radzie, gdzie z pewnością padną ciekawe informacje, ale znowu to cieszyła się, że dzięki pobytowi na wyspie wygnańców nie zostanie wyeliminowana z gry jako pierwsza. Wyspa wygnańców prezentowała się lepiej, niż początkowo to sobie wyobrażała. Na dużym rozłożystym drzewie znajdował się schron, który przywodził skojarzenie z domkiem na drzewie. Zaraz za drzewem znajdowała się niewielka studzienka.
- Chyba sobie jaja robicie - powiedziała, spoglądając na drabinkę linową prowadzącą na górę. - Mam wejść tam wysoko?
Przy piskach kobieta wgramoliła się na szczyt. Do ściany domku przybito pożółkłą kartkę papieru, z której Darice odczytała:
"Wskazówka do ukrytego immunitetu. Gdy spojrzysz na zachód zobaczysz moją rękę".
- To mi się przyda - mruknęła, chowając wiadomość do kieszeni.
Pobyt Darice na wygnaniu wydłużał się niemiłosiernie. Z nudów zaczęła nawlekać na sznurek znalezione w pobliżu drzewa piórka i kamyki.
DARICE (39), agent nieruchomości
Postanowiłam stworzyć swój własny ukryty immunitet. Jak jutro wrócę do obozu to postaram się wcisnąć go jakiemuś frajerowi. Zrobiłam to z mojej broszki, ale bez obaw... Jak wygram już ten milion to dziesięć takich sobie kupię. Ha ha ha ha.
Qhora, dzień 3
Po powrocie z konkursu w plemieniu zielonych zrobiło się bardzo cicho. Do każdego z nich dochodziło, że to właśnie jedno z nich może stać się pierwszą wyeliminowaną osobą. Gdy David zajął się rozpalaniem ognia pozostali rozsiedli się wokoło paleniska jakby próbując udawać, że wszystko jest jak przed przegranym konkursem o immunitet. Ciszę przerwał Matthew:
- Musimy to chyba przedyskutować...
- O czym chcesz dyskutować? - zdziwił się Alex. - Daliśmy plamę i idziemy na radę plemienia.
- Ale na kogo głosujemy? Chciałbym wiedzieć, co wy sądzicie.
- A ty? - odezwał się Mark.
- Ja osobiście głosowałbym na Darice, ale jej nie ma. Nie chcę nikogo urazić, ale najgorzej poszło nam w części z puzzlami.
- Od razu powiedz, że to moja wina - odezwała się Jenny.
- Nie - pokręcił głową Matthew. - Puzzle układaliśmy razem, ale ja się starałem.
- Czyli ja się nie starałam? - podniosła głos Jenny. - Dałam z siebie 100% tak jak każda z tych osób!
- Nie, ale... - kontynuował. - Uważa, że po Darice to ty jesteś najsłabszym ogniwem i będę głosował właśnie na ciebie.
Wściekła Jenny odeszła od ogniska zostawiając pozostałych.
- A wy co myślicie? Jenny? Ma ktoś inne propozycje?
Liz głośno westchnęła.
ALEX (24), sanitariusz
Matthew zaczyna irytować już wszystkich. Chce zakładać sojusz, proszę bardzo, ale nie wiem, po jaką cholerę ogłasza na forum publicznym na kogo chce głosować? To zły pomysł.
Jenny i Melanie szły przez dżunglę od dłuższej chwili. Mel zdawała sobie sprawę, że opuszczenie obozu w takiej chwili działało na niekorzyść Jenny. Jednak tak była zbyt wściekła, aby kontynuować rozmowę z Matthewem lub kimkolwiek innym.
- Dzisiaj, albo Matt, albo ty - stwierdziła Melanie.
- Ale dlaczego ja? Jestem przydatna jako dodatkowy głos! Nie rozumiem tego.
Rada plemienia
Siedem osób pojawiło się w drewnianej świątyni nad rzeką, gdzie czekał na nich mistrz ceremonii.
- Niech każde z was weźmie pochodnię ze swoim imieniem i zapali ją - powiedział gospodarz na powitanie. - W tej grze ogień reprezentuje życie. Dopóki wasza pochodnia jest zapalona żyjecie, gdy ogień zgaśnie znikacie.
Siedem pochodni rozświetliło dotąd przyciemnioną świątynię. Gdy gracze zajęli miejsca na ławie naprzeciwko Jeffa rada mogła się rozpocząć.
- Pomówmy o waszych pierwszych dniach w Peru - zaczął Probst. - Liz, czym zajęła się Qhora?
- Organizacją - odparła krótko. - Stworzyliśmy schron, zbudowaliśmy cały obóz od podstaw.
- Dwukrotnie - odparł Matthew.
- Dlaczego?
- Bo pierwsza wizja obozu nie odpowiadała części z nas - dodał odważnie Matthew.
Alex pokręcił głową.
- Matthew przekręca fakty - odparł sanitariusz. - Nie chodzi o obóz, a o przebudowę schronu. Nasz pierwszy schron przeciekał i chcieliśmy go zmienić, ale to wywołało oburzenie Matta.
- Dlaczego? - zaśmiał się Jeff.
- Schron będzie przeciekał tak czy inaczej. Zamiast bawić się w mało skuteczne poprawy lepiej jest przygotować się do konkursu - wyjaśnił Matthew.
- Konkurs również wam nie poszedł najlepiej... - zwrócił uwagę gospodarz. - Jenny, jak myślisz, dlaczego?
- Według Matthewa to była moja wina, bo za mało się starałam, a to nieprawda. Nie każdy jest dobry w puzzlach.
- Jeśli nie jestem w czymś dobry to zwyczajnie się nie zgłaszam do zadania - mówił cały czas ze spokojem Matthew.
- Mark, co jest teraz dewizą tego plemienia? - zmienił temat Jeff.
- Myślę, że powinniśmy skupić się na lepszym poznaniu siebie - odparł. - Konkurs położyliśmy przez to, że nie znamy jeszcze swoich mocnych i słabych stron.
- W porządku - westchnął Jeff. - Przejdźmy do głosowania. Alex, ty zaczynasz.
Najmłodszy z mężczyzn z zielonego plemienia wstał z miejsca i przeszedł się do urny z głosami. Z lekkim niezadowoleniem otworzył głosowanie. Nie był przekonany co do swojego wyboru, ale nie miał zamiaru wyłamywać się i głosować przeciwko większości. Gdy wrócił na miejsce kolejne osoby ruszały decydować, które z nich ma odejść jako pierwsze z gry.
Matthew
(JENNY): Jesteś najsłabszym ogniwem.
Jenny
(MATTHEW): Ciągle wymyślasz nowe problemy. Nie ja utrudniam życie plemieniu tylko ty!
Gdy David wrócił na miejsce Jeff udał się po urnę z głosami. Mistrz ceremonii ogłosił z pełną powagą:
- Decyzja jest ostateczna. Osoba z największą liczbą głosów musi opuścić plemię. Odczytam głosy - powiedział, sięgając po pierwszy głos:
- Jenny. Jeden głos Jenny.
- Jenny.
- Matthew. Dwa głosy Jenny, jeden głos Matthew - podliczył trzy z siedmiu głosów.
- Jenny - przeczytał kolejny głos.
Pierwszą wyeliminowaną osobą z Survivor: Peru jest Jenny - wyrecytował pokazując grupie piąty głos.
Matthew uśmiechnął się, ale nikt nie podzielał jego radości.
- Cztery głosy wystarczą, reszta pozostanie tajemnicą. Jenny, podejdź z pochodną.
Dziewczyna skinęła głową i wstała z ławki.
- Jenny - zwrócił się do niej Jeff. - Taka jest wola plemienia - powiedziawszy to, mistrz ceremonii zgasił pochodnię i pozwolił odejść pierwszej osobie.
Gdy tylko Jenny opuściła świątynię Jeff przemówił ponownie:
- Mam nadzieję, że wyciągniecie jakieś wnioski z dzisiejszej rady i jutrzejszy dzień będzie dla was znacznie prostszy. Wracajcie do obozu...
Alex: Jenny
Melanie:Jenny
Liz: Jenny
Matthew: Jenny
Mark: Jenny
Jenny: Matthew
David: Jenny
Finałowe słowa Jenny:
Nie spodziewałam się odpaść jako pierwsza. Nie rozumiem decyzji grupy, ale mam nadzieję, że jeszcze będą tego żałować.
________________________________
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Pią 12:21, 12 Kwi 2013, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Śro 16:08, 19 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku:
Alex - 3
Darice - 2
David - 2
Gabrielle - 2
Caroline - 1
Danni - 1
Lia - 1
Liz - 1
Mark - 1
Matthew - 1
Paul - 1
Ronnie - 1
Mel - 0
Mickey - 0
Trey - 0
Jenny - 2
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:50, 28 Wrz 2012 Temat postu: Epizod 2 |
|
|
Epizod 2
Sezon silnych kobiet
Qhora, dzień 4
Po przegranym konkursie o immunitet i radzie wyspy pozostało już tylko wspomnienie. Qhora nie myślała o eliminacji, a o chmurach, które zbierały się nad ich obozem. Szare niebo zwiastowało deszcz. Matthew, Mark, Melanie i Alex siedzieli skuleni w szałasie.
- Zobaczymy ile wam dały te poprawki szałasu - zaśmiał się Matthew.
Alex puścił uwagę mimo uszu. Gdy tylko przypominał sobie wczorajszą radę zaczynał żałować głosu oddanego przeciw Jenny zamiast Matthew.
MELANIE (23), barmanka
Wczoraj wyeliminowaliśmy Jenny. Nie wiem dlaczego. Jak rozmawiam z ludźmi po radzie to każdy powtarzał: "lepiej byłoby, gdyby została, bo wcale nie była najsłabszym ogniwem". Serio? I teraz tak mówicie?
- Patrzcie co mamy?- usłyszeli głos Liz.
Alex wyjrzał z szałasu. Przed wejściem stała Liz, a zaraz za nią David z dwiema rybami. Widok dodatkowego jedzenia wywołał u pozostałych entuzjazm. Negatywna energia wyparowała.
- Jak je złowiliście? - spytał Matthew.
- David znalazł dobry patent - przyznała Liz. - Włożył do wody garnek i czekaliśmy, aż jakieś ryby nadpłyną.
DAVID (43), farmer
Cieszę się, że mogę być przydatny tym dzieciakom. Oni nic nie wiedzą o obozowaniu, a taki skromny gest jak złowiona ryba poprawił wszystkim humor. Wszystko.
Tanta, dzień 4
Na niebie nie było, ani jeden chmury, wiatr nie potrząsał trawami, a słońce spuszczało na ziemię złociste promienie. Mimo to poranek w obozie był bardzo chłodny. Caroline usiadła pod drzewem obok Gabrielle, nakrywając się długą, żółtą chustą. Z miejsca, w którym znajdowały się kobiety roztaczał się widok na cały obóz. Panie rozpoczęły dyskusję na temat wczorajszego konkursu, aby następnie przejść do analizowania każdego członka plemienia.
CAROLINE (32), dietetyk
To już czwarty dzień, a więc pomyślałam, że to dobry moment na stworzenie jakiegoś sojuszu. Najpierw wróciłam się z tym do Gabrielle, bo ludzie słuchają jej i tak jakoś się zaczęło...
Gabrielle kiwała głową, a od czasu do czasu gestykulowała dorzucając swoje pomysły i rozwiązania. Gdy tylko się "wczuła" w rolę sojuszniczki nie dawała dojść do słowa Caroline. Wkrótce do dziewczyn dosiadł się Trey. Chociaż nie dyskutował z dziewczynami to uważnie przysłuchiwał się i kiwał głową ze zrozumieniem.
- Zrobimy tak... - podsumowała wreszcie Caroline. - Powiem o naszym planie Ronniemu, a ty - wskazała na Treya - pogadasz z Mickeyem.
- Spoko.
- A ja? - przypomniała o sobie Gabrielle.
- Nie musisz z nikim. Jesteśmy ugadani.
GABRIELLE (29), gimnastyczka
Sojusz naszej piątki był dla mnie czymś oczywistym. Paul z ledwością znosi te temperatury, a więc jest nieprzydatny. Danni nie ufam, a Lia jest jedną wielką niewiadomą. Czyli sojusz Tanty muszą tworzyć wszyscy pozostali i dobrze.
W innej części obozu znajdował się Mickey wraz siostrami. Chłopak leżał w szałasie, Lia rozczesywała włosy palcami, a Danni z niepokojem przyglądała się trójce siedzącej pod drzewem.
- Oni coś knują - westchnęła.
- Kto? - spytała Lia.
- Gab, Caroline i Trey. Gadają o nas.
- Wyluzuj - uspokoił ją Mickey.
MICKEY (18), kelner
Danni jest przewrażliwiona. Dostaliśmy niezwykłą szansę na doświadczenie w życiu czegoś unikalnego, a ona o tym zapomina i zamiast bawić się wszędzie widzi kłopoty.
DANNI (24), tancerka
Cały czas szukam ukrytego immunitetu, ale jestem na 80% pewna, że jest on na wyspie wygnańców, bo po coś ten twist jest, a nie chce mi się wierzyć, że na wygnaniu znajdują się wyłącznie wskazówki.
Konkurs o nagrodę
Obie grupy pojawiły się na ukrytej w lesie polanie, gdzie już czekał na nie Jeff. Zaraz za nim znajdowały się dwie równoważnie oraz trzy stoły z układankami. Gospodarz kolejno zaprosił plemiona:
- Tanta, witajcie!
Gdy ósemka niebieskich zajęła miejsca na macie Jeff zawołał:
- Qhora, zapraszam. Tanta przyjrzyjcie się nowemu składowi Qhora. Jenny została wyeliminowana na ostatniej radzie wyspy. A teraz niech dołączy do nich jeszcze Darice, która powraca z wyspy wygnańców.
Darice wbiegła z uśmiechem i z wielkim entuzjazmem rzuciła się na ramiona grupie.
- Przejdźmy do dzisiejszego konkursu - przerwał przywitanie Jeff. - Sześć osób zepnie się sznurem w trzy dwuosobowe zespoły. Kolejno każda z par przejdzie przez równoważnię do jednego ze stołów, gdzie będzie musiała ułożyć puzzle. Gdy zrobi to poprawnie zabiera ze stołu klucz i wraca na start. Wtedy rusza kolejna para. Gdy macie trzy klucze zabiera je siódma osoba, która otworzy nimi trzy zamki, które uwolnią flagę plemienia. Pierwsze plemię, którego flaga zostanie zawieszona wygra nagrodę. Jesteście ciekawi o co gracie?
- Jasne.
Probst postawił przed grupą kosz.
- Przynęty, haczyki, sieci, żyłki - wymienił. - W rzece jest mnóstwo ryb, a z tym z pewnością będzie wam o wiele łatwiej je łowić. Tanta, jest was o jedną osobę więcej, a więc ktoś z was nie będzie brał udziału w zadaniu. Kto to będzie?
- Ronnie - wskazali na górnika.
Mężczyzna przytaknął i zajął miejsce na ławce, z której mógł przyglądać się całemu konkursowi. Po chwili zawodnicy dobrali się w pary i gotowi oczekiwali na start.
- W Tanta pierwszą parę stanowią Paul i Trey. W Qhora są to Melanie i Matthew. Ryzykanci, gotowi, start!
Obie grupy rzuciły się na równoważnię. Paul i Trey poradzili sobie dość dobrze z przejściem. Melanie i Matthew początkowo mieli kłopoty z utrzymaniem równowagi. Mimo wszystko przeszli. Oba duety zajęły się pierwszą układanką. Były to trzy linie, które trzeba było uzupełnić odpowiedniej długości elementami.
- Kolejność układanek jest ustawiona poziomem ich trudności - zawołał Jeff. - W pierwszej, jeśli jakiś element nie pasuje to znaczy, że zrobiliście błąd wcześniej.
Paul ułożył. Trey złapał klucz i obaj ruszyli na start, gdzie mieli przekazać "pałeczkę" następnej parze.
- Ułóż tak - komentował Matthew.
- Wiem, co robię - mruknęła dziewczyna i nie przerywając układała kolejne elementy.
- Melanie i Matthew mają kłopoty - oznajmił Jeff.
Pozostali zieloni z zniecierpliwieniem przyglądali się jak Gabrielle i Lia ruszają przez równoważnię do drugiej układanki.
- Jest! - zawołała Melanie, zabierając ze stołu klucz.
- Qhora ukończyli pierwszą układankę! - ogłosił Jeff. - Lia i Gabrielle pracują nad drugą.
Drugi zestaw puzzli składał się z czterech elementów, z których należało ułożyć piramidę. David i Alex przeszli przez równoważnię błyskawicznie i równie prędko zajęli się układaniem. Niestety Tanta nadal prowadziła. Gdy zieloni kończyli układanie trzecia para z Tanty - Mickey i Danni ruszali z układaniem ostatniego zestawu.
- Qhora nadal macie szansę! Trzeci zestaw jest najtrudniejszy! - mówił Jeff. - Musicie ułożyć logo Survivor: Peru przesuwając kolejno elementy.
Danni i Mickey zaczęli układać trzeci zestaw. Liz i Mark dobiegli do trzeciego stolika i również rozpoczęli pracę nad układanką. Powoli, ale skutecznie zieloni nadrabiali czas.
- Danni i Mickey nie mają pomysłu jak poprawnie ułożyć puzzle! To ogromna szansa dla Qhora - komentował Jeff.
Mark i Liz skończyli puzzle jako pierwsi. Jakby zdopingowani utratą przewagi Danni i Mickey dokończyli układanie swoich i ruszyli tuż za parą z Qhora.
- Będzie bardzo blisko! - zawołał Jeff.
Mark podał ostatni z kluczy Darcie, zaś Danni wręczyła klucz Caroline. Obie kobiety zabrały się za otwieranie kłódek. Darcie zrobiła to minimalnie szybciej.
- Qhora wygrywają nagrodę! - ogłosił Jeff.
W plemieniu zielonych wybuchła radość.
- To wasza nagroda - powiedział Probst, podając Melanie kosz. - Jeszcze jedna sprawa... Qhora, wyślijcie jedną osobę z przegranego plemienia na wyspę wygnańców.
Zieloni zaczęli się naradzać, a w końcu głos zabrał Alex:
- Danni.
- Danni, idziesz na wyspę wygnańców - oznajmił Jeff.
Młodsza z sióstr bliźniaczek zarzuciła na ramię swoją torbę i ruszyła drogą prowadzącą na wyspę.
- Ej, słodka - zatrzymała ją Darice. - Na tej wyspie zawieruszyłam swoją koszulkę, więc jak ci wpadnie w ręce to podrzuć mi ją na następny konkurs.
Danni przez moment wpatrywała się w kobietę ze zdziwieniem, po czym odparła:
- Dobra...
Wszyscy byli zszokowani bezpośredniością Darice i tym jak spróbowała nawiązać kontakt z kimś z przeciwnej grupy. Plemiona nie utrzymywały ze sobą kontaktu. Kojarzyli imiona przeciwników, ale nikt nie odważył się na wymianę zdań z nimi. Darice nie widziała w tym problemu.
- Tanta nie mam już nic dla was. Możecie wracać.
RONNIE (34), górnik
Dobrze jest wygrywać, ale przegrana nie boli jeśli nie musimy iść na radę plemienia, a więc podeszliśmy do tego konkursu zupełnie na luzie.
Wyspa Wygnańców, dzień 4
DANNI (24), tancerka
Wysłanie mnie na wyspę wygnańców było najlepszym prezentem jaki tamci mogli mi sprawić. Znajdę tutaj albo wskazówki, albo immunitet. Nie ma innej opcji.
Zaraz po przybyciu na wyspę wygnanych Danni odczytała wskazówkę zapisaną na drzwiach chatki. Treść wskazówki brzmiała jak uprzednio: " Gdy spojrzysz na zachód zobaczysz moją rękę".
- To nie może być, aż tak proste - pokręciła głową.
Podejrzliwa spojrzała raz jeszcze na wskazówkę, a potem na gałąź, której ułożenie przypominało rękę wskazującą na zachód. Drogowskaz pokazywał sąsiednie drzewo. Danni podeszła do niego i z dziupli wyjęła kolejną notatkę. Wskazówka numer dwa mówiła: "I wodę i drzewa z miejsca tego widać, a gdy spojrzysz za siebie zauważysz słońce na niebie." Dziewczyna nie miała pomysłu. Wyspa wygnańców znajdowała się w dżungli, a więc możliwość, że chodzi o plażę była znikoma. Wtedy udała się obok studni, wokół której znajdował się W dole widziała wodę, wokoło były drzewa. Dziewczyna obeszła studnię i wtedy właśnie zauważyła wzór ozdabiający studnię: słońce. Ukryty immunitet znajdował się tuż przed jej oczyma. Na obudowie studzienki znajdował się przyozdobiony kolorowymi piórami wisiorek oraz notatka.
- O mój... Nie! - zaczęła piszczeć. -"Gratulacje! Od teraz jesteś posiadaczem ukrytego immunitetu. Pamiętaj, że możesz go użyć tylko podczas jednej rady plemienia i w ten sposób ochronić się przed eliminacją z gry.
DANNI (24), tancerka
O mój Boże! Kocham tę grę! Gabi i reszta jej świty będzie mogła mnie ucałować w tyłek z tym. Od teraz ja kontroluję grę.
Qhora, dzień 4
Qhora wrócili do obozu w bardzo dobrych nastrojach. Po pierwszej przegranej zwycięstwo w drugim konkursie było dla nich bardzo ważne.
MELANIE (23), barmanka
Nasza nagroda jest super. Teraz musimy zmotywować się do ciężkiej pracy i jak najszybciej zapomnieć o kulawym początku. Dzisiaj udowodniliśmy, że mamy zadatki na dobre plemię, które potrafi współpracować i trzymać się razem, ale przed nami jeszcze wiele pracy.
- Z kim mam się przespać, żeby dostać obiad? - zaczęła żartobliwie Darice.
- Mamy ryż - poczęstował ją Alex.
- Jak było na wyspie? - spytał Mark.
- Do dupy - powiedziała jak czuła. - Jest szałas, ale kilka metrów nad ziemią, studnia z brudną wodą i tyle. W nocy modliłam się, żeby nie padało.
DARICE (39), agent mieszkaniowy
Nie powiem im o wskazówce! Nie jestem głupia! Na razie muszę popracować nad jakimś sojuszem, pokłamać i dyskretnie poszukać idola.
Gdy tylko w obozie zrobiło się ciszej, a w szałasie zostały tylko Melanie i Darice rozpoczęła się bardzo cicha rozmowa:
- Dlaczego wyeliminowaliście Jenny, a nie dupka Matthewa?
- Nie wiem - wyszeptała. - Matt zrobił awanturę i całą winą za przegraną w konkursie obarczył Jenny.
- Co za palant! - ryknęła oburzona Darice. - Mówiąc szczerze... Zanim wysłali mnie na wyspę wygnanych chciałam założyć sojusz z tobą, Alexem i właśnie Jenny. Myślę, że to byłby genialny skład na finałową czwórkę - mówiła.
Qhora, dzień 5
O świcie David i Matthew wybrali się na połów ryb. Mark i Alex siedzieli nad rzeką przyglądając się panom na łodzi. Wkrótce dołączyła d nich Melanie, której udało się wreszcie zgubić Darice. Z niewiadomych powodów kobieta pilnowała jej na każdym kroku. Sama Darice nie miała czasu na tworzenie sojuszy. Jej zadaniem na dzisiejszy dzień było odnalezienie ukrytego immunitetu. Wiedząc, że większość wybyła z obozu zaczęła przeczesywać wysokie trawy w poszukiwaniu immunitetu. Zajęta nie zauważyła przyglądającej jej się Liz.
- Darice, co robisz? - przerwała jej wreszcie.
Widok klęczącej w trawie Darice był dość dziwny dla Liz.
- Em... Jestem za potrzebą - odparła Afroamerykanka.
- W takim razie jak skończysz to chodź do nas nad rzekę. Matt i David na pewno coś złowili - odparła, zostawiając Darice w spokoju.
DARICE (39), agent mieszkaniowy
Szukałam immunitetu, a więc nie skłamałam. Najważniejszą potrzebą najsłabszego ogniwa, jakim jestem ja, jest znalezienie ukrytego immunitetu.
LIZ (32), scenograf
Darice jest cudowna. Ma charakter, jest duszą towarzystwa, ale jest nie jest przydatna. Leni się i kompletnie nie ma pojęcia co dzieje się w obozie.
Tanta, dzień 5
Dzień w Tanta rozpoczął się dużo później, niż w Qhora. Przegrana w konkursie nie robiła na grupie większego wrażenia. Jedynie Trey przez jakiś czas złościł się na Danni i Mickeygo za wolne układanie puzzli. Szybko jednak zapomniał o tym. Caroline, Gabrielle, Trey, Mickey i Ronnie siedzieli przy ognisku, gdzie dziewczyny wyjaśniały im plan dotyczący sojuszu.
- Pierwsza rada i leci Danni - oświadczyła Gabrielle. - Potem Paul i Lia - dodała. - Zgadzacie się?
Ronnie skinął głową. Było mu to obojętne, dopóki sam nie znajdował się na zagrożonej pozycji.
- Mickey, a ty? - szturchnęła go Caroline.
Chłopak bez przekonania kiwnął głową i szybko odszedł.
- To jest nasz obóz! I tylko nasza piątka w nim zostanie.
TREY (26), DJ radiowy
Kobiety prowadzą bardzo agresywną grę i to widać. Nie zdziwię się, jeśli ten sezon wygra jakaś silna dziewczyna.
Konkurs o immunitet
- Tanta, zapraszam! Qhora, wejdźcie! - zawołał Probst.
Oba plemiona pojawiły się na polanie ukrytej między wysokimi drzewami, gdzie znajdował się Jeff.
- Teraz Danni powróci z wyspy wygnańców - dodał.
Po chwili do Tanta dołączyła młodsza z bliźniaczek. Nie czekając, aż Darice znowu do niej zagada, podała jej bluzkę, którą ta ostatnio zostawiła na wyspie, po czym z uśmiechem zajęła miejsce na niebieskiej macie.
Tuż za gospodarzem programu znajdowało się pole zapełnione błotem. Na środku błotnistego boiska znajdowała się czerwona linia dzieląca je na dwie części. Obok pola leżała długa lina, do której końców przymocowane było po siedem pasów.
- Na początek - zaczął Jeff. - Trey, oddaj immunitet.
Chłopak w dredach z pełną powagą podał figurkę gospodarzowi.
- Immunitet jest znowu do zdobycia - ogłosił Jeff. - Zostaniecie przypięci do tej liny. Waszym zadaniem będzie przeciągnąć przeciwne plemię za czerwoną linię. To zadanie ma określony czas. Jeśli po 5 minutach nie będziemy mieli zwycięzcy przejdziemy do indywidualnych pojedynków - postanowił. - Tanta, jest was o jedną osobę więcej. Kto nie będzie brał udziału w zadaniu?
- Ja - ogłosił Paul, zajmując miejsce na plaży.
Pozostali przypięli się do liny.
- Gracie o immunitet! Ryzykanci, gotowi... Start! - zawołał sędzia.
Równo z początkiem zadania z nieba lunął deszcz. Qhora i Tanta zaczęły ciągnąć w przeciwnych kierunkach. Początkowo zdawało się, że przewagę zyskują niebiescy, ale przewaga szybko zatarła się.
- Mocniej! - krzyczał ktoś z Qhory.
Drużyny jakby się nie przesuwały. Tylko na ich twarzach widać było wysiłek jaki odczuwali. Nie tylko nogi grzęzły w błocie, ale kolana, ręce, a wkrótce cali zawodnicy leżeli w lepkiej, brązowej mazi. Czas jakby stał w miejscu, a przewaga niebieskich zaczęła być widoczna. Gdy tylko pierwszą osobę z Qhora opuściły siły, Tanta zaczęła przesuwać się do przodu.
- Tanta, zyskuje sporą przewagę! - zawołał Jeff.
Ronnie i Mickey zaczęli ciągnąć niebieskich, a zaraz za nimi także zielonych. Gdy tylko pierwsza osoba z Qhora znalazła się za czerwoną linią Probst zawołał:
- Tanta wygrywają immunitet!
Wśród niebieskich zapanowała radość.
- Tanta, immunitet wraca do was. Qhora, nie mam dla was nic poza spotkaniem ze mną dziś wieczorem.
Tanta, dzień 6
Niebiescy ponownie wrócili do obozu z immunitetem. Ronnie postanowił wykorzystać ulewę i zmyć z siebie błoto. Danni zajęła miejsce w szałasie i z uśmiechem spytała:
- Co się działo jak mnie nie było?
- Niewiele - odparł jej Trey.
- Jestem głodna. Wyobraźcie sobie, że na tej wyspie nie było nic poza wodą - relacjonowała.
- Nie jadłaś nic? - zmartwiła się Caroline.
- Znaczy... Jakieś tam owoce leżały na ziemi - wyjaśniła.
Najcenniejszym owocem, który jednak znalazła był ukryty immunitet. Mimo że ufała swojej siostrze i Micky'emu na razie postanowiła milczeć.
Qhora, dzień 6
Całą drogę do obozu zielonych padało. Dopiero, gdy wkroczyli do swojego domu zza chmur wyszło popołudniowe słońce. Pierwsze co rzuciło im się w oczy to przewrócone pranie, które rano pozostawiła Mel.
- Pięknie - skomentowała dziewczyna, zbierając z ziemi przemoczone ubrania. - Po prostu masakra.
Nie było czasu rozpamiętywać prania, czy przegranej w konkursie. Należało zastanowić się, kto będzie musiał odejść. Kto zasłużył na odejście, czy uniwersalnie pytając, kto nie będzie przydatny w dalszej grze?
Liz w towarzystwie czterech panów wybrała się nad rzekę.
- Na kogo będziemy głosować? - spytał Matthew.
- Ja będę głosować na Darice - odparł David.
Alex milczał. Jeszcze wczoraj słyszał o możliwości zawarcia ścisłego sojuszu z Darice i Melanie, a dziś jedna z nich miała odpaść. Sytuacja nie podobała mu się, ale nie dawał tego po sobie poznać.
- Tak - pokiwała głową Liz. - Bardzo lubię Darice. Jej osobowość bardzo dużo wnosi do plemienia, ale... Nie widzę jej w zadaniach wymagających siły.
ALEX (24), sanitariusz
Jeśli Darice w jakikolwiek sposób pomoże mi przesunąć się w tej grze do przodu to na dzisiejszej radzie plemienia staję po jej stronie.
Po powrocie z lasu Alex od razu udał się na rozmowę z pozostałymi dwiema dziewczynami.
- A więc dzisiaj musimy przekonać grupę, że Matthew to wrzut na tyłku i należy go chirurgicznie usunąć - powiedziała Darice.
- Niezupełnie - pokręcił głową Alex. - Dzisiaj chcą głosować na ciebie.
- Co? - burknęła. - Od kogo to wyszło?
- Od Davida i Liz.
- Liz?! - złościła się. - Już ja sobie z nią pogadam! - powiedziała, odchodząc.
Nie trzeba było wiele czekać, aby doszło do konfrontacji Liz i Darice. O dziwo najstarsza z kobiet Qhory była bardzo spokojna.
- Słyszałam, że chcesz na mnie głosować - mówiła ze smutkiem Darice.
- Darice... - jęknęła Liz. - Ja... Wiesz, że bardzo cię lubię, ale musimy myśleć o sile grupy, a nie o sympatii. Głosuję zgodnie z sumieniem.
- Wiem. W porządku. Ja też zagłosuję z głosem sumienia - odparła Darice, w myślach powtarzając sobie: "niedoczekanie twoje".
Przed samą radą Darice udała się do Marka, który zdążył spakować wszystkie rzeczy na radę plemienia. Kobieta zdawała sobie sprawę, że osoby pokroju nauczyciela chemii ze szkoły średniej są potrzebne w tej grze, bo dają potrzebne głosy.
- Głosuj dzisiaj na Liz - wyszeptała mu do ucha Darice.
- Liz? Dlaczego?
- Musimy mieć silny sojusz oparty na szczerości, a nie na kłamstwie. Widziałam wczoraj Liz jak szukała czegoś. Mogę się mylić, ale to mógł być immunitet, a więc to dobry moment na jej blindside.
MARK (31), nauczyciel
Wszystko, co mówi Darice jest dosyć pokrętne. Nie ufam jej, bo widzę jak stara się manipulować każdym. Mogę robić zgadzać się na jej pomysły dopóki nie zamydli mi oczu.
Rada plemienia
Grupa pojawiła się w świątyni oświetlonej pochodniami. Na środku czekał na nich Jeff. Gdy tylko siódemka Qhory rozsiadła się na ławce mistrz ceremonii rozpoczął:
- Dlaczego zjawiliście się tu po raz drugi?
- Jesteśmy słabsi od tamtych - stwierdził Matthew.
- Nie spodziewałem się, aż takiej szczerości - stwierdził Probst. - Czy taka postawa nie przeszkadza wam?
- Na pewno - zgodził się Alex. - Jeśli przegrywamy to powinniśmy dbać chociażby dobrą energię. Narzekanie nie pomoże, ale taki jest Matthew...
- I to nie zupełnie tak, że jesteśmy słabsi od tamtego plemienia - wtrąciła Melanie. - Oba konkursy, które przegraliśmy były konkursami wymagającymi sporej siły, ale zadanie z puzzlami poszło nam bardzo dobrze.
- Mark, jesteś nauczycielem. Powiedz, jak motywujesz swoich uczniów do osiągania lepszych wyników?
- Przede wszystkim chwalę ich - odparł. - Motywacja popycha każdego do większego zaangażowania.
- Być może to dobra metoda? - spytał Jeff, spoglądając na Davida.
- Co mam ci powiedzieć? Tak, to dobry sposób. Chyba.
- Darice, zostałaś wysłana na wyspę wygnańców na samym początku gry i tym samym spędziłaś mniej czasu ze swoim plemieniem. Czy to może mieć wpływ na dzisiejsze głosowanie?
- Tak. Liz powiedziała mi, że głosuje dzisiaj na mnie!
- Nie mogłam jej okłamywać. Bardzo polubiłam Darice i musiałam być z nią szczera.
- W porządku - przerwał Jeff. - Zaczynamy głosowanie. Mark, ty pierwszy.
Mężczyzna wstał z miejsca i udał się do urny z głosami. Bez chwili zastanowienia zaczął pisać. Po oddaniu głosu i powrocie na miejsce kolejne osoby szły do urny.
Darice:
(LIZ): I co, cwaniaro? Myślałaś, że ograsz królową tej gry?! Spadaj!
David oddał ostatni głos. Gdy powrócił na miejsce Jeff oznajmił:
- Pójdę po głosy.
Siódemka Qhory w napięciu spoglądała na powracającego z urną mistrza ceremonii. Niektórzy wymieniali się nieufnymi spojrzeniami, a inni jak wryci przypatrywali się Probstowi, który wreszcie przemówił:
- Jeśli ktoś chce użyć ukrytego immunitetu niech zrobi to teraz.
Cisza.
- Decyzja jest ostateczna. Osoba z największą ilością głosów musi odejść. Pierwszy głos Liz.
- Darice. Jeden głos Liz, jeden Darice.
- Darice. Dwa głosy Darice.
Kobieta ze złością spojrzała na pozostałych.
- Liz. Mamy remis: dwa głosy Liz, dwa Darice.
- Piąty głos: Liz.
Wtedy Liz zaczynała pojmować na czym polega ta gra.
- Drugą wyeliminowaną osobą z Survivor: Peru zostaje Liz - powiedział Jeff, ujawniając czwarty głos na Liz. - Liz, przynieś pochodnię.
Gdy kobieta podeszła mistrz ceremonii gasząc ogień powiedział:
- Taka jest wola plemienia.
Gdy wyeliminowana z gry odpadła Jeff podsumował radę:
- Liz nie spodziewała się, że dzisiaj odejdzie. To znaczy, że każde z was może spotkać taki sam los. Wracajcie do obozu.
Mark: Liz
Matthew: Liz
Liz: Darice
Melanie: Liz
Darice: Liz
Alex: Liz
David: Darice
Ostatnie słowa Liz:
Nie spodziewałam się tego... W każdym razie cieszę się, że mogłam być tu, uczestniczyć w Survivor chociaż sześć dni. Dziękuję.
___________________
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Zapraszam do komentowania, oddawania głosów w ankiecie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Pon 22:21, 14 Sty 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Pią 20:15, 28 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku: (w nawiasie z całego sezonu)
Danni - 3 (4)
Darice - 2 (4)
Alex - 1 (4)
David - 1 (3)
Gabrielle - 1 (3)
Melanie - 2 (2)
Caroline - 1 (2)
Mark - 1 (2)
Ronnie - 1 (2)
Mickey - 1 (1)
Trey - 1 (1)
Lia - 0 (1)
Matthew - 0 (1)
Paul - 0 (1)
Liz - 1 (2)
Jenny - 2
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:17, 15 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
16 osób dotarło do Peru, gdzie zostali podzieleni na plemiona Tanta i Qhora. Niebieska Tanta uznała, że należy pozbyć się sióstr. Tymczasem Danni wróciła z wyspy wygnanych z ukrytym immunitetem. Qhora miała problem ze współpracą. Za klęski zielonych obwiniano Darice, której udało się skierować całą uwagę na Liz. Ostatecznie Liz wyeliminowano. 14 pozostało w grze. Kto odejdzie dzisiaj?
Intro
3.Ofiary są nieuniknione
Qhora, noc 6
Zieloni powrócili z rady plemienia po zmroku. W kompletnej ciszy i ciemności jedynie ogień dawał znaki życia. Podekscytowana Darice szeptała do Melanie.
- Udało się - przyznała młodsza z kobiet.
- Wiesz, kto na mnie głosował poza Liz? - spytała.
- David - odparła Mel.
Tuż obok nich przy ognisku rozsiedli się mężczyźni.
- To była rada - westchnął Matthew.
- Nie chcę na kolejną radę - stwierdził Mark.
- Liz... Nie spodziewałem się - przyznał David.
DARICE (39), agent mieszkaniowy
Sytuacja przedstawia się tak: ja, Mel i Alex jesteśmy alfami tej grupy, a David jest w dupie tego plemienia i dzisiaj to potwierdził, głosując z Liz przeciwko mnie. Jeśli znowu przegramy on jedzie do domu.
Qhora, dzień 7
MATTHEW (45), bankowiec
Wczoraj straciliśmy drugą osobę, ale nie jestem szczególnie zaniepokojony. Odeszła osoba, która nie budziła mojego zaufania. Nadal trzymamy się mojego planu eliminowania najgorszych.
Dzień rozpoczął się nieco ospale. Tak jak po poprzedniej radzie wszystko zdawało się wracać do swojego rytmu. Darice kręciła się po obozie i z nadzieją szukała ukrytego immunitetu, David postanowił zebrać drewno na ognisko. Chociaż mieli go wystarczająco dużo mężczyzna nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu bez jakiegoś konkretnego zajęcia, zaś Melanie, Alex, Mark i Matthew siedzieli przy ognisku rozmawiając o swoich życiach pozostawionych poza grą.
- Skończyłam kurs i postanowiłam zostać barmanką - odparła Mel.
- Podobno barmani są jak psycholodzy - stwierdził Alex. - Muszą znać każdego klienta na wylot.
- Jeśli to prawda to powiedz, co jest z Davidem - Matthew wszedł komuś w zdanie jak to zwykł robić.
- Obraził się za nas za wczorajsze głosowanie? - spytał Alex.
Mark wzruszył ramionami. Farmer był dla niego zagadką.
MARK (31), nauczyciel
David nie chce, albo nie potrafi zintegrować się z grupą. Szkoda, bo jego wkład w obóz jest nieoceniony, ale przekreśla wszystko zachowując się jak odludek.
Mark zszedł w dół do lasu, gdzie znajdował się David. Ku jego zaskoczeniu ten chętnie rozpoczął z nim rozmowę.
- Co to było wczoraj?
- Chodzi ci o Liz?
- Tak - wyszeptał. - Dlaczego ona?
- Podobno - zaznaczył Mark - nie wiem... Liz szukała ukrytego immunitetu.
- A dlaczego nie powiedziałeś mi, ze plany się zmieniły? - pytał David z lekkim wyrzutem.
- Bo sam dowiedziałem się na ostatnią chwilę - wyjaśnił. - Przyszła do mnie Darice i powiedziała, że jednak wszyscy głosują na Liz. Myślałem, że wiesz.
- Nie wiedziałem.
- Dobra... - westchnął. - Od teraz będę cię zawsze uprzedzał o wszystkim - obiecał Mark.
DAVID (43), farmer
Na ten moment jestem w punkcie zerowym w bardzo dalekiej drodze donikąd. Muszę się uspokoić i zdecydować, co robić dalej...
Tanta, dzień 7
Większość Tanty siedziała w szałasie i spoglądała na puste garnki. W przeciwieństwie do Qhora nie mieli sprzętu wędkarskiego, a więc ich menu było zawężone do ryżu. Mimo to atmosfera jaka tam panowała była daleką od załamania, czy bezsilności. Trey uderzał w garnki patykiem wybijając jakiś rytm.
- Rozpoczyna się audycja "Godzina Zero" wprost z głuszy w Survivor: Peru - zaczął nawijać. - Dzisiaj bawimy się wspólnie z Tantą, która głoduje, bo nikt nie potrafi łowić ryb.
TREY (26), DJ radiowy
Jesteśmy już tu siedem dni. Jasne, że jest fajnie, ale dłuży mi się. Siedzę na walizkach, jeżdżę po kraju, robię materiały o różnych ludziach, gram na imprezach. Nie jestem przyzwyczajony do jednego konkretnego miejsca czy człowieka. Dlatego staram się jakoś urozmaicać czas mojej grupie. Chociażby taką audycją radiową.
- Przypomniałeś mi Trey... Umieram z głodu... - jęknęła w pewnym momencie Caroline.
- Myślicie, że dzisiaj odbędzie się jakiś konkurs? - spytał Paul.
- Raczej nie - odparła.
- Moglibyśmy wygrać coś dobrego do jedzenia - stwierdziła Lia.
- Ciekawe kogo Qhora wyrzucili wczoraj... - zmieniła temat Danni.
- Obstawiam Darice - rzuciła pośpiesznie Caroline.
CAROLINE (32), dietetyk
Po pierwszej radzie plemienia trudno jest cokolwiek powiedzieć o naszym przeciwniku, ale po drugiej powinniśmy mieć już jakiś obraz Qhory. Wyeliminują najsłabsze ogniwo? Kogoś z poza ścisłej ekipy? Jestem bardzo ciekawa, kto u nich rozdaje karty.
Po chwili do siedzącej grupki dołączył Ronnie. Mężczyzna spojrzał na nich, po czym delikatnie, a jednak zdecydowanie zapytał:
- Ruszacie się dzisiaj z tego szałasu, czy nie?
- Ja na pewno nie - stwierdziła Gabrielle.
- Moglibyśmy zabrać się za jakąś pracę - zaproponował Ronnie.
- Jestem z tobą brachu - odparł Trey i leniwie podniósł się z legowiska.
RONNIE (34), górnik
Dzień siódmy. Podobno dnia siódmego się odpoczywa, ale my postanowiliśmy zagospodarować ten dzień jak najlepiej. Każdy czymś się zajął. Wczoraj w nocy mieliśmy ulewę i dzisiaj trzeba doprowadzić obóz do porządku.
Gabrielle, chociaż uważała się za przywódczynię niebieskich, nie przepadała za pracami w obozie. Większość dnia spędzała na wylegiwaniu się w szałasie. Była zdania, że praca w obozie należy od "słabych" osób, "silni" zaś powinni zbierać siły na konkursy. Nikt nie uskarżał się na jej poglądy, bo dla świętego spokoju Gabrielle ruszała się od czasu do czasu pomagając w zbieraniu drewna. Tym razem jednak postanowiła dać sobie spokój z pracą w oczekiwaniu na kolejny konkurs.
GABRIELLE (29), gimnastyczka
Jest tu dużo osób, a zajęć mało. Lepiej jeżeli kilkoro z nas zajmie się pracą, a wtedy będzie to bardziej skoordynowane, niż gdyby cztery osoby chodziły w kółko i zbierały drewno. Jak to mawiają, gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Tu też nie ma, ale wiecie...
Lia, Mickey i Paul zbierali drewno, zaś Trey próbował łowić ryby, ale bez sprzętu do łowienia jaki przegrali nie było to proste. Do zbierających drewno dołączyła Danni. Niepostrzeżenie zabrała swoją siostrę na bok.
- Mam go... - wyszeptała, nie przejmując się stojącym nieopodal Paulem.
- Co?
- Mam immunitet - powtórzyła.
- Kiedy go znalazłaś?
- Na wyspie wygnańców, ale o tym cisza...
- Po... Pokażesz?
Danni wyjęła z kieszeni spodni przedmiot.
- Niezbyt ładny - skomentowała.
Danni już chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język i schowała przedmiot do kieszeni.
- Z nim zawojujemy grę - odparła szeptem.
- Powiesz o nim Micky'emu?
- Jeszcze nie wiem, co zrobię...
DANNI (24), tancerka
Powiedziałam mojej siostrze o immunitecie, bo nie znam bardziej dyskretnej osoby od niej. Nawet jeżeli nie jest ona najlepszym graczemto wiem, że mogę na niej polegać. Teraz tylko muszę pomyśleć, w jaki sposób najlepiej będzie go wykorzystać.
Tanta, dzień 8
Przed południem Trey, Ronnie i Caroline wrócili do szałasu. Znudzeni wraz z Paulem rzucali do garnka małe kamyki. Było to, czymś w rodzaju rozrywki przypominającym poniekąd grę w pchełki. Każdy w Tancie przynajmniej raz od przybycia tutaj grał w to. Wkrótce do trójki dołączyła Danni.
- Cześć - zaczęła. - Mam do was ważną sprawę. Chciałabym, aby wszyscy zebrali się w obozie.
Na jej prośbę do grupy dołączyli Gabrielle, Mickey i Lia.
- Jak wiecie byłam na wyspie wygnańców. I chcę być z wami fair, dlatego chciałabym powiedzieć, co odkryłam na wygnaniu - mówiła. - W szałasie znajdowała się wskazówka do ukrytego immunitetu. Według niej, immunitet znajduje się gdzieś w okolicy obozu. Sama jeszcze nie znalazłam go. Mówię wam o tym, bo chcę, aby każdy miał równe szanse w grze - wyjaśniła.
RONNIE (34), górnik
Danni pogrąża się. Na jej miejscu nigdy nie powiedziałabym o wskazówce znalezionej na wyspie wygnańców, tym bardziej, jeżeli jest ona pierwsza do odstrzału.
- Doceniamy twoją szczerość - przyznał Trey.
- Jesteś wielka - przyznała niechętnie Gabrielle, a Mickey przytulił dziewczynę.
Oczywiście nikt z Tanty poza Lią nie wiedział, że immunitet został ukryty na wyspie wygnańców, a nie w obozie, ani tego, że został odnaleziony przez Danni.
DANNI (24), tancerka
Powiedziałam częściową prawdę. I to tylko z tego względu, że chcę zdobyć zaufanie tych ludzi. Jeśli przegramy konkurs to ktoś z Tanty pójdzie na wyspę i tak się dowie o wskazówkach. Lepiej, aby ta osoba myślała, że jestem z nią szczera.
Nim Danni i Lia zorientowały się Tanta wyruszyła w głąb lasu w poszukiwaniu ukrytego immunitetu. Szukali nad rzeką, pod kamieniami, drzewami i w obozie.
LIA (24), bibliotekarka
To było całkiem zabawne. Wszyscy przetrząsają obóz w poszukiwaniu ukrytego immunitetu. Oczywiście każdy robił to "niepostrzeżenie". Nawet Gabrielle od razu zabrała się za zbieranie drewna, czy czegoś tam.
Konkurs o nagrodę
Oba plemiona przybyły na polanę, gdzie rozgrywały się wszystkie dotychczasowe konkursy. Poza Jeffem na polanie znajdowała się ogromnych rozmiarów piłka oraz czerwone linie wyznaczające granice boiska. Pierwsze weszło plemię Tanta liczące nadal osiem osób. Zwarci i gotowi stanęli na niebieskiej macie.
- Qhora, wejdźcie - zaprosił drugą grupę Jeff.
Zieloni zajęli miejsce na przeciwnej macie.
- Tanta, spójrzcie na nowe Qhora. Podczas ostatniej rady wyeliminowana została Liz.
Tanta spojrzeli po sobie. Wydawało im się, że tym razem zieloni wyeliminują spośród siebie najsłabsze ogniwo, a nie osobę, która jak się zdawało radzi sobie podczas zadań.
- Wasze dzisiejsze zadanie będzie składać się z serii pojedynków - rozpoczął Jeff. - Każde plemię wystawi do pojedynku dwie osoby, które staną po przeciwnych stronach gigantycznej kuli. Na mój znak obie pary zaczną pchać kulę. Waszym celem jest wypchnięcie jej za linię przeciwników - wyjaśnił. - Plemię, które zdobędzie pierwsze dwa punkty wygrywa. Chcecie wiedzieć, o co gracie? - spytał.
- Tak! - odparli zawodnicy.
Prowadzący położył przed sobą koszyk wypełniony warzywami i owocami.
- Jeżeli już wam zbrzydło jedzenie ryżu to nta nagroda z pewnością wam się przyda. Jabłka, banany, pomidory, papryka, sałata...
- Piękne - jęknęła Lia.
- Jeśli jednak chcecie... - dodał Probst. - Możecie zamienić tą nagrodę na coś bardziej użytecznego jak plandeka, która ochroni was przed deszczem - stwierdził, po czym dodał: - Ponadto zwycięzcy mają przywilej wysłania jednej osoby z przegranych na wyspę wygnańców. To zadanie wymaga tej samej liczby mężczyzn i kobiet. Tanta, musicie posadzić na ławkę dwie kobiety. Kto to będzie?
- Siostry - odpowiedzieli zgodnie Ronnie i Mickey.
- W porządku. Dam wam chwilę na przygotowanie i za moment rozpoczynamy.
Pierwsze pary wyszły na boisko.
- Zaczynamy pojedynki mężczyzn. Qhora reprezentują Alex i David, zaś Tanta Mickey i Paul. Gracie o nagrodę! Ryzykanci, gotowi... Start!
Kula zaczęła przesuwać się.
- David i Alex zyskują niewielką przewagę! - zawołał Probst.
Postawny farmer z pomocą sanitariusza pchnęli kulę z całej siły. Panowie z Tanta nie mieli szans. Mickey szybko odskoczył, Paul nie zdążył. Kula przejechała mu po stopie.
- Au! - wrzasnął Paul.
Pomimo bólu najstarszy z mężczyzn wstał. Gdy tylko udało mu się wygramolić spod kuli i wstać na równe nogi zobaczył jak David i Alex wypychają piłkę za czerwoną linię.
- Qhora zdobywają punkt! - ogłosił Jeff.
David i Alex wrócili do zielonych witani oklaskami. Mickey i trochę utykający Paul wrócili do swojej grupy ze skruszonymi minami.
- Zawaliliśmy - mruknął Mickey.
- W porządku - odparł Ronnie. - Nic ci nie jest? - zwrócił się od razu do Paula.
- Nie.
- Następna runda - ogłosił Jeff. - Teraz dwie kobiety.
Na pole walki weszły ostatnie dwie dziewczyny z Qhora: Melanie i Darice oraz przedstawicielki Tanta: Gabrielle i Caroline.
- Walczyć będą Mel i Darice oraz Gabrielle i Caroline - powiedział. - Rozpoczynajcie!
Kobiety zaczęły pchać kulę w kierunku czerwonej linii. Gabi i Caroline zaczęły powoli, ale sukcesywnie przepychać kulę w stronę linii. Mel próbowała odeprzeć atak, ale na marne. Odnosiła wrażenie, że Darice nie pomaga jej wcale, a jedynie krzyczy i wyzywa przeciwniczki z przeciwnej drużyny.
- Mel i Darice nie panują nad kulą! - komentował Jeff.
- A!!! - skrzeczała Darice. - Ratunku!
W końcu przerażona perspektywą zmiażdżenia przez kulę Darice zdecydowała się odpuścić. Caroline i Gabrielle bez trudu pokonały osamotnioną na placu boju Mel.
- Tanta zdobywają punkt! - krzyknął prowadzący - i tym samym doprowadzają do remisu. Przed nami ostatni pojedynek. Dwóch mężczyzn.
- Cholera! - wrzasnęła Mel. - Darice!
- Co? I tak byśmy przegrały tę rundę! - wrzasnęła. - Przynajmniej kula cię nie przygniotła!
- Trzecia, decydująca runda - ogłosił Probst. - Tym razem do pojedynku staną Matthew i Mark z Qhora przeciwko Trey'owi i Ronnie'mu z Tanta. Ryzykanci, walczycie o ostatni punkt! Start!
Na samym początku niewielką przewagę zyskali niebiescy, co tylko zmobilizowało oba zespoły do głośniejszego dopingu. Niestety przewaga Tanta jedynie się powiększała.
- Mark i Matthew nie radzą sobie - pokreślił Jeff.
W końcu zieloni musieli ulegnąć. Kula przetoczyła się za czerwoną linię.
- Tanta zdobywa drugi punkt i wygrywa nagrodę! - zawołał sędzia.
Uradowani niebiescy rzucili się na Ronniego i Trey'a.
- Tanta, wasza nagroda to kosz z owocami i warzywami - oznajmił Jeff. - Czy chcecie go zamienić na plandekę?
- Tak - odparła Gabrielle, po czym odebrała od prowadzącego szary materiał.
- Tanta, pozostaje jeszcze jedna kwestia - zmienił temat. - Kogo z Qhora wysyłacie na wyspę wygnańców?
- Alex - rzucił hasło Mickey.
Alex narzucił na ramię torbę i bez słowa ruszył w kierunku wyspy wygnańców.
- Qhora, nie mam dla was nic. Wracajcie do obozu - powiedział chłodno Jeff.
Qhora, dzień 8
MELANIE (23), barmanka
Alex został wysłany na wyspę wygnańców i do obozu wróciliśmy w piątkę. Wtedy uświadomiłam sobie, że jeżeli nie wygramy jutrzejszego konkursu, to właśnie tylu pozostanie nas w grze. Jeszcze nie panikuję, ale jestem tego bliska.
Qhora powrócili do swojego obozu po przegranym konkursie. Mark i Melanie usiedli w szałasie, Matthew zaczął rozpakowywać swój plecak, Darcie przypatrywała się pozostałym bez słowa, a David zaczął rozpalać ogień.
- To nie była łatwa konkurencja - stwierdził Matthew, jakby usprawiedliwiając swoją winę.
- Nie była! - przytaknęła mu Darice. - Zgadzam się, ale gorzej nie będzie.
- Musimy skupić się przed kolejnym konkursem - dodał Matthew, który poczuł się swobodniej bez Alexa.
- Cholera! - warknął David, nie mogąc rozpalić ognia. - Na tym wietrze nie mogę rozpalić ognia.
- To zostaw - mruknęła Darice.
- Najlepiej - mruknął. - Nic nie będziemy mieli. Ognia, wody, bo po co nam?
- Wyluzuj - poradził mu Matthew.
Farmer bez słowa usiadł w szałasie tuż obok Mel i spoglądał na wypalone ognisko.
DAVID (43), farmer
Nie obchodzi mnie z kim trzyma Darice. Tu chodzi wyłącznie o bycie praktycznym. Ona nie pracuje w obozie, nie jest przydatna w zadaniach. Kompletne nic! Najgorsze jest to, że będą odpadały przydatne osoby, a ona będzie śmiała im się w twarz!
Wkrótce potem ogień zapłonął dzięki Melanie i Markowi, którzy mimo wiatru wzniecili iskrę bez zbędnych nerwów.
Wyspa wygnańców, dzień 8
Alex dotarł na wyspę wygnańców, gdzie znalazł wskazówkę dotyczącą ukrytego immunitetu. Niestety pomimo szczerych chęci i determinacji nie udało mu się odnaleźć przedmiotu, którego tak pożądał. Był jednak przekonany, że nie pomylił się i bez błędnie zlokalizował kryjówkę. Po prostu ktoś go uprzedził. Ze spokojem wrócił do szałasu i tam postanowił odpoczywać do jutra, aby podczas kolejnego konkursu dać z siebie wszystko.
ALEX (24), sanitariusz
Nie znalazłem ukrytego immunitetu, ale jestem przekonany, że był on na wyspie wygnańców. Problem w tym, że ktoś musiał już go znaleźć. Mimo wszystko mam nadzieję, że to nie Darice.
Tanta, dzień 8
Ósemka rozbitków z niebieskiego plemienia wróciła do obozu w doskonałych nastrojach. Cała ósemka zaczęła rozkładać plandekę nad szałasem. Niestety jeszcze tego samego dnia pojawiły się nowe kłopoty. Po tym jak Paul wpadł pod kulę jego cała kostka spuchła. Mężczyzna z grymasem na twarzy ściągnął skarpetkę, aby obejrzeć swoją nogę.
PAUL (64), przedsiębiorca
Gdy wróciliśmy do obozu zauważyłem, że moja kostka jest napuchnięta. Podczas konkursu, kiedy kula przejechała mi po nodze i to chyba od tego... Jak pech to pech, bo dopiero co przyzwyczaiłem się do tutejszego klimatu, a teraz mam kłopot z kostką. Nie mogę o tym powiedzieć pozostałym, bo rzucą się na mnie jak piranie.
- Boli? - spytała Lia.
- Nie, ale jest czerwona - odparł.
- Może to skręcenie? - pytała dalej.
- Chyba nie... Pewnie to zwykłe otarcie - ukrócił temat grzecznie.
LIA (24), bibliotekarka
Otarcie? I dlatego jest taka napuchnięta? Nie wierzę, że to, go nie boli. Autentycznie sprawiał wrażenie, jakby cierpiał i nie chciał się do tego przyznać.
Konkurs o immunitet, dzień 9
Jeff oczekiwał na oba zespoły na polanie, gdzie rozgrywały się wszystkie konkursy. Tuż za nim znajdowały się dwa stanowiska przeznaczone dla graczy: ogromny kawał mięsa nabity na metalowe ostrze, kosz oraz równoważnia.
- Tanta, Qhora, wejdźcie! - zaprosił graczy.
Gdy tylko ci ustawili się na swoich matach Probst dodał:
- Jeszcze Alex, który powraca z wyspy wygnańców.
Chłopak stanął na macie zielonych wywołując tym samym uśmiech na twarzy Melanie.
- Najpierw - zaczął gospodarz. - Oddajcie immunitet.
Ronnie podał statuetkę prowadzącemu, który rozpoczął:
- Immunitet znowu jest do zdobycia. Dziś, aby go otrzymać będziecie musieli przenieść jak najwięcej kawałków mięsa do koszyka. Będziecie mieli związane ręce, a więc jedynym sposobem na przenoszenie będą wasze usta. Plemię, które przeniesie większą ilość mięsa w ciągu pięciu minut będzie bezpieczne kolejne trzy dni - wyjaśnił.
Uczestnicy kiwali głowami. Większość z nich z apetytem spoglądała na kawał mięsa z rożna.
- Tanta, macie dwie osoby więcej. Kto usiądzie? - zapytał. - Zaznaczam, że nie mogą to być te same osoby, co ostatnio.
- Ja i Trey - odparła Gabrielle.
Gdy tylko usiedli Probst ogłosił:
- Gracie o immunitet! Ryzykanci, gotowi... Start!
Tanta i Qhora rzucili się na kawał mięsa odgryzając jak największe kawałki.
- Pracujcie! Tanta, spróbujcie utrzymać immunitet w swoim plemieniu! Qhora, nie chcecie iść na radę plemienia po raz trzeci! - dopingował ich Jeff.
Grupy pracowały bardzo sprawnie. Pomimo głodu nikt nawet nie myślał o jedzeniu. Każdy przenosił kawałki mięsa do koszyka. Każdy, nawet najdrobniejszy kawałek mógł być przeważającym.
- Spróbujcie ustalić jaka strategia jest najlepsza! - krzyczał prowadzący. - Lia, przenosi bardzo małe kawałki, ale robi to znacznie częściej!Alex przenosi duże kawałki, ale robi to rzadziej.
- Obrzydlistwo - skomentowała zadanie siedząca na ławce Gabrielle.
Paul, ze względu na swoją nogę przenosił kawałki dużo wolniej. Nie umknęło to uwadze Jeffa:
- Paul, zwalnia... Ostatnie 30 sekund! Przyśpieszajcie na finiszu!
Melanie ugryzła wielki kawał mięsa i z pomocą kilku szarpnięć oderwała spory płat, który przeniosła do kosza.
- Mel, bardzo dobrze - pochwalił ją Jeff. - Zadanie jest skończone! - ogłosił.
Nie czekając, aż zawodnicy odsapną położył kosz Tanty z jednej strony, a z drugiej Qhory, po czym puścił. Cięższy z koszy poszybował w dół, tym samym wskazując zwycięzcę. Jedno z plemion zaczęło krzyczeć z radości.
- Qhora, wygrywa immunitet! - ogłosił sędzia. - Po czym przekazał figurkę osobie, która jego zdaniem najbardziej się przysłużyła zwycięstwu.
Melanie przyjęła figurkę.
- Qhora, pierwszy raz od dziewięciu dni nie spotkamy się na radzie plemienia. Nie będzie wam przykro z powodu braku spotkania ze mną?
- Przeżyjemy jakoś... - zażartował Alex.
- W takim razie świętujcie. Tanta, dla was nic nie mam poza spotkaniem ze mną dziś wieczorem.
Qhora, dzień 9
Członkowie Qhora z dumą wnieśli immunitet do swojego obozu. Matthew odstawił pod ścianę flagę, a Melanie ustawiła tuż obok niej drewnianego bożka gwarantującego im ochronę przez kolejne trzy dni.
- Postawimy go przed szałasem i ubierzemy w zielone barwy, żeby wiedział, że zawsze ma do nas wracać - stwierdziła Melanie.
- Udało nam się! Świetna robota, ludzie - pochwalił zespół Matthew.
MARK (31), nauczyciel
Najlepszą wiadomością dnia jest to, że nie musimy po raz trzeci iść na radę plemienia. Dziś udowodniliśmy, że gramy jak zespół. Wierzę, że pomału odbudujemy kiepski początek.
Gdy pozostali świętowali Alex postanowił przejść się na spacer po dżungli z Darice. Kobieta wiedziała, że nie chodzi wyłącznie o spacer, świętowanie. Od powrotu z wyspy wygnańców Alex wydawał się bardziej skupiony.
- O czym chciałeś pogadać? - zapytała, zatrzymując się przy wysokim drzewie.
- Na wyspie wygnańców znalazłem wskazówkę do ukrytego immunitetu - narzucił temat, licząc, że Darice przyzna się, że również znalazła wskazówkę.
- Tak? Ja też ją znalazłam - odparła niechętnie.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- Chciałam to zostawić dla siebie do momentu, aż znajdę immunitet, ale nie mam pojęcia, gdzie może być. Przeszukałam obóz.
- Nie jest w obozie. Chodzi o wyspę wygnańców.
- Znalazłeś?! - podniosła głos.
- Nie.
To znaczy byłem w miejscu, w którym został ukryty, ale nie znalazłem go. Skoro ty go nie masz...
- Danni - odpowiedziała sobie.
DARICE (39), agent mieszkaniowy
Jeśli ta cholerna "siostra-ksero" zwinęła mi immunitet sprzed nosa to jej następnym razem ręce połamię!!!
ALEX (24), sanitariusz
Nie czuję się pewnie wiedząc, że immunitet jest w czyimś posiadaniu, a tym bardziej, jeśli ta osoba nie należy do mojego sojuszu. Czas pokaże co dalej...
Tanta, dzień 9
MICKEY (18), kelner
To zdecydowanie nie był nasz dzień. Przegraliśmy immunitet i teraz pójdziemy na radę plemienia.
Tanta powróciła do obozu po raz pierwszy bez immunitetu. Każde z ósemki graczy nie dawało po sobie poznać, że boi się rady plemienia. Sojusz, który założyły Caroline i Gabrielle czuł się pewnie, Paul bał się, że pozostali wyeliminują go jako najsłabsze ogniwo, Lia wydawała nie przejmować się niczym. Jedynie Danni krążyła po obozie niespokojnie. W kieszeni miała ukryty immunitet, ale i to nie dawało jej pełnej kontroli nad grą. Tymczasem Gabrielle, Caroline i Ronnie spotkali się nad rzeką, gdzie nikt nie miał im przeszkadzać.
- Jak typujecie? - zaczął Ronnie.
- Danni - mruknęła krótko Gabrielle. - Zgadzacie się?
- Ja myślałem raczej o Paulu - odparł mężczyzna. - Musimy patrzeć na konkursy. Danni może znacznie więcej niż on.
- Tak, w dodatku Danni może mieć ukryty immunitet - dodała Caroline.
- Szczerze powiedziawszy nawet nie wierzę w ten jej ukryty immunitet - odparł. Ronnie
- To jak? Dzielimy głosy? - pytała Gabrielle.
RONNIE (34), górnik
Im bliżej rady tym więcej mamy pomysłów, opcji, wyborów. Nie chciałbym źle zadecydować na swojej pierwszej radzie, bo wiem, że każda błędna decyzja może nas wiele kosztować .
Lia, Mickey i Trey siedzieli w szałasie, gdzie przez większość czasu niewiele mówili. W końcu jednak głos zabrał Mickey:
- Do bani z tą radą.
- Co zrobicie? - zapytała Lia.
- Ja będę głosował na Paula - odparł Trey. - A ty Mickey?
- Nie wiem. Robię to, co wy dwoje.
TREY (26), DJ radiowy
Mam sojusz piątki, ale mam gdzieś jak bardzo pozostali są przekonani, że Danni i Lia to zagrożenie. Paul jest słaby i nie stać nas na balast w postaci jego nogi. Musimy trzymać silną drużynę.
Niespokojna udała się najpierw na rozmowę z Paulem.
- Jak noga? - zapytała.
- Lepiej - odparł niechętnie.
- Słuchaj... Wiem, że tamci chcą wyrzucić mnie i Lię, ale jak to już zrobią to w końcu przyjdzie kolej na ciebie. Moglibyśmy założyć jakiś sojusz.
PAUL(64), przedsiębiorca
Rozumiem obawy grupy względem Danni. Ona chce wszystko i wszystkich kontrolować. Ja staram się zachowywać spokój przed radą, a ona naprawdę bardzo się boi.
Rozbitkowie byli spakowani i gotowi na wyjście na radę plemienia. Mimo zdenerwowania każde z nich starało się zachować dobrą minę do złej gry.
CAROLINE (32), dietetyk
To trudna decyzja. Z jednej strony mamy Paula, który jest słaby, a dłuższy pobyt tutaj może mu zaszkodzić, a z drugiej jest Danni posiadająca agresywną taktykę.
Rada plemienia
Tanta dotarli do miejsca, gdzie przez ostatnie sześć dni Qhora wyeliminowała z gry Jenny i Liz. Zanim jeszcze zajęli miejsca przywitał ich Jeff Probst słowami:
- Niech każde z was weźmie pochodnię ze swoim imieniem i zapali ją. Ogień w tej grze symbolizuje życie, gdy gaśnie wy wraz z nim - wyjaśnił.
Gdy tylko osiem pochodni rozbłysło Jeff zaczął od przywitania:
- Witajcie na swojej pierwszej radzie plemienia. Lia, jak ci minęło te dziewięć dni w Peru?
- Jestem pod ogromnym wrażeniem - odparła z uśmiechem. - Nigdy nie spodziewałam się, że wezmę udział w takiej przygodzie.
- Ale rada plemienia to chyba najnieprzyjemniejszy element tej wyprawy - przypomniał.
- Zdecydowanie - przytaknął Trey. - Na radzie plemienia mogą dziać się szalone rzeczy.
- Na przykład jakie?
- Ktoś może wyskoczyć z ukrytym immunitetem - rzuciła Gabrielle.
Za nim Jeff zapytał Danni zabrała głos:
- Ona mówi o mnie. Na wyspie wygnańców znalazłam wskazówkę prowadzącą do ukrytego immunitetu. Powiedziałam o niej wszystkim, aby pokazać, że jesteśmy jednym zespołem.
- Czyli Danni dała wam wskazówkę, ale w zamian tego chce zaufania... - skomentował mistrz ceremonii.
- Coś za coś - zażartowała Caroline. - Uważam, że nie powiedziałaby, gdyby nie fakt, że już go znalazła.
- To poważny zarzut, Ronnie. Zgodzisz się?
- To gra i wszystkie chwyty są dozwolone i nie zdziwiłbym się, gdyby immunitet został przedstawiony. Chociaż trudno znaleźć punkt odniesienia na podstawie mało wyrazistej wskazówki.
- Widzę przed sobą grupę szczęśliwych osób! - stwierdził Jeff. - Rada plemienia, ukryty immunitet, a co tam... Czy jest coś z czym sobie nie radzicie?
- Mi Peru od początku daje w kość - przyznał się Paul. - Nie jestem przyzwyczajony do takiej duchoty, ale powoli mój organizm przyzwyczaja się.
- Dzisiejsze zadanie było straszne - pokiwał głową Mickey.
- Ktoś odniósł jakieś obrażenia?
- Ja rozcięłam sobie wargę - przyznała się Lia.
- Paul, a ty? Podczas zadania bardzo spowalniałeś.
- Podczas poprzedniego konkursu kula przejechała mi po nodze - przyznał się. - I dzisiaj moja noga trochę napuchła, ale do jutra powinno mi przejść.
- Nie boisz się, że to może być poważniejsze obrażenie?
- Wiesz, co? Gdybym się bał, to nigdy nie zgłosiłbym się do Ryzykantów. Survivor to było moje marzenie, a marzenia realizuje się za wszelką cenę.
- W porządku - zakończył Jeff. - Przejdźmy do głosowania. Paul, ty zaczynasz.
Najstarszy członek Tanta oddał swój głos i wrócił na miejsce. Po nim do urny chodziły kolejne osoby.
Ronnie
(???): Musimy głosować mądrze. Taka jest decyzja naszego sojuszu.
Gdy Danni wróciła na miejsce Jeff udał się po dzbanek z głosami. Ze spokojem postawił go na stole przed sobą i powiedział:
- Jeśli ktoś jest w posiadaniu ukrytego immunitetu i chce go użyć, niech zrobi to teraz.
Wszyscy spojrzeli na Danni. Ta jednak nie zareagowała.
- Decyzja jest ostateczna. Osoba z największą ilością głosów musi odejść - zaznaczył. - Pierwszy głos...
- Paul.
Starszy mężczyzna skinął głową.
- Paul. Dwa głosy Paul.
- Danni.
- Paul. Trzy głosy Paul, jeden głos Danni.
- Paul - powtórzył, pokazując kolejny głos. - Trzecią wyeliminowaną osobą z Survivor: Peru jest Paul -oznajmił, pokazując piąty głos. - Tyle wystarczy, pozostałe głosy pozostaną tajemnicą - wyjaśnił Jeff, po czym zwrócił się do Paula: - Paul, podejdź z pochodnią.
Mężczyzna wstał z ławki i podszedł do mistrza ceremonii, który bezlitośnie zgasił pierwszą pochodnię u niebieskich.
- Właśnie wyeliminowaliście pierwszą osobę. Udowodniliście, że jesteście zgodni i wiecie, jak chcecie działać. Wracajcie do obozu.
Paul: Danni
Gabrielle: Paul
Trey: Paul
Mickey: Paul
Lia: Paul
Caroline: Paul
Ronnie: Paul
Danni: Paul
Finałowe słowa Paula:
Dążyłem do tego, aby być w Survivor. Nie był to długi czas, ale dokonałem tego. Udowodniłem wszystkim ludziom w moim wieku, że warto dążyć do celu, bo w końcu udaje się go spełnić.
_______________________________________________
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
________________________________________________
Dziękuję AussieRaf za liczenie conf, to bardzo pomogło przy budowie tego epizodu.
Tradycyjnie zapraszam do czytania, oceniania, a także głosowania w sondzie - wszystkiego co pomaga mi budować ff.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Pią 12:22, 12 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Wto 19:18, 16 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku: (w nawiasie z całego sezonu)
Danni - 2 (6)
Darice - 2 (6)
Alex - 2 (6)
Ronnie - 3 (5)
David - 2 (5)
Caroline - 2 (4)
Mark - 2 (4)
Gabrielle - 1 (4)
Trey - 2 (3)
Lia - 2 (3)
Melanie - 1 (3)
Mickey - 1 (2)
Matthew - 1 (2)
Paul - 2 (3)
Liz - 2
Jenny - 2
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:45, 26 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
W Qhora karty rozdaje sojusz dwóch ostatnich dziewczyn oraz Alexa. Na kolejny cel wybrali sobie Davida, którego frustracja przegranymi oraz brak integracji daje się we znaki całej grupie. Jednak zwycięstwo w konkursie o immunitet plemienny ratuje głowę Davida. Sojusz pięciu w Tanta postanawia pozbyć się jednej z bliźniaczek. Eliminacja Danni staje pod znakiem zapytania, gdy okazuje się, że podczas konkursu Paul odniósł kontuzję, zaś sama Danni może być w posiadaniu ukrytego immunitetu. Ostatecznie grupa podejmuje decyzję o eliminacji Paula jako najsłabszego ogniwa. Trzynastu zostało. Kto zostanie wyeliminowany dzisiaj?
4.Siostra to siostra
Tanta, dzień 10
TREY (26), DJ radiowy
Jesteśmy po pierwszej radzie plemienia. Obyło się bez niespodzianek. Odpadł Paul. Dzisiaj mamy nowy dzień i zobaczymy co przyniesie.
Przez bezchmurne niebo od czasu do czasu przetaczała się szara chmura. Od rana było wietrznie, ale bardzo gorąco. Przyzwyczajeni do takiego stanu rzeczy rozbitkowie nawet nie reagowali. W szałasie siedziały jedynie Lia, Caroline i Gabrielle. W pewnym momencie starsza z bliźniaczek wstała z miejsca i ruszyła w stronę dżungli. Gdy tylko zniknęła Gabrielle zaczęła:
- Jak znowu pójdziemy na radę plemienia to musimy którąś z nich wyeliminować.
- Tak - odparła jej dla spokoju Caroline.
- Danni czy Lię? - pytała dalej.
- Nie wiem... Obojętnie - mruknęła.
- Powinniśmy się zdecydować jak najszybciej - nalegała.
GABRIELLE (29), gimnastyczka
Danni upiekło się wczoraj, ale to był pierwszy i ostatni raz. Dopóki mamy silny sojusz naszej piątki te dwie słodkie blondyneczki nie mają czego tutaj szukać!
Jeszcze tego samego dnia Gabrielle spała w szałasie tuż obok Trey'a. Zbudzona uderzeniem wiatru w ścianę szałasu, szybko podniosła się do pozycji leżącej i zapytała:
- Gdzie jest Danni?
Trey tylko się uśmiechnął, a wyrwana ze snu Gabrielle położyła się z powrotem. Jej paranoja na punkcie bliźniaczek powoli stawała się obiektem żartów. Nawet Danni od czasu do czasu nazywała Gabrielle "swoją fanką". Pozostali traktowali to z przymrużeniem oka.
CAROLINE (32), dietetyk
Eh, Gabrielle... Momentami przeraża mnie. Nie ma dla niej tematu, który nie kończyłby się na bliźniaczkach. Mówimy o pogodzie, a ona zmienia temat na Danni, mówimy o ryżu, ona o Lii. Nie wiem, czy ma jakąś obsesję na ich punkcie, czy co?
W międzyczasie Danni i Mickey udali się nad rzekę. Trudno było zdefiniować ich relację. Chłopak należał do sojuszu pięciu, a przynajmniej tak uważała Tanta, której głównym celem była eliminacja Danni, ale on sam nie ukrywał, że lubi dziewczynę i spędzał prawie każdą wolną chwilę właśnie z nią.
- Gabi, Carol, Trey i Ronnie chcą się pozbyć mnie - zaczęła dziewczyna.
- Wiem...
- Myślę, że to nie jest fair. Zasługuję na pobyt tutaj jak każdy bez jakiegoś ciągłego oglądania się za siebie, czy ktoś przypadkiem nie chce wbić mi noża w plecy.
- Masz rację - przytakiwał.
- W takim razie pomóż mi.
- Danni... - jęknął. - Nie stoję po żadnej. Nie chcę, żeby przeze mnie były jakieś kwasy.
DANNI (24), tancerka
Mickey nie ma pojęcia o grze. Myśli, że wszyscy są przyjaźnie nastawieni i szczerze poklepują go po plecach. I przecież "nikt nie myśli o wygranej". O ile w wypadku Lii ta naiwność to niewiedza na temat Survivora, tak u niego może być to gra. Zaryzykowałam i wtajemniczyłam go, a co się stanie dalej pokaże czas...
Qhora, dzień 10
MELANIE (23), barmanka
Dzień po dniu uczymy się życia ze sobą. Przyzwyczajamy się do siebie, zaczynamy się lubić lub nienawidzić. Staram się być w grupie osobą, której każdy może zaufać, w której każda osoba znajdzie wsparcie.
- Jak spałaś? - spytał Alex.
Melanie rozciągnęła się w szałasie z uśmiechem na twarzy.
- A wiesz, że znacznie lepiej niż przez ostatnie dziewięć dni? - przyznała. - Jest całkiem przyjemnie, gdy nie musimy chodzić na rady plemienia.
- Też tak uważam - zgodził się. - Pójdziesz ze mną potem nad rzekę?
- Po co?
- Tak sobie - wzruszył ramionami. - Może na mieście będzie jakaś impreza i akurat się załapiemy?
Dziewczyna wstała z szałasu i zaśmiała się. David i Darice od dłuższej chwili siedzieli przy ognisku, przysłuchując się ich rozmowie, ale żadne z nich się nie wtrącało. Pozycja mężczyzny w grupie nie należała do pewnych i w obawie o pogorszenie jej milczał. Darice jadła ryż i wydawało się, że nie zwracała uwagi na swoich sojuszników. Gdy tylko Alex i roześmiana Melanie ruszyli do lasu kobieta mruknęła niby do siebie, niby do Davida:
- To my nie mamy poczucia humoru, czy po prostu Melanie bawi każdy idiotyzm?
DAVID (43), farmer
Melanie jest jedyną osobą, która śmieje się z dowcipów Alexa, a więc pewnie temu Alex tak ją lubi. Tyle.
ALEX (24), sanitariusz
Ufam Melanie. Jest z pewnością moją najwierniejszą sojuszniczką zaraz obok Darice, ale tu nie chodzi wyłącznie o grę. Budujemy jakąś relację. Lubimy się, ale na tym etapie gry to nie ma większego znaczenia.
Zaraz po śniadaniu Mark i Darice wybrali się do skrzynki pocztowej. Stamtąd przynieśli kartkę zwiniętą w rulonik.
- Ludzie! Ludzie! Ludzie! - zaczęła drzeć się. - Mamy wiadomość!
- Konkurs? - spytał Matthew.
Mark zaczął czytać:
"- Łatwo jest stać w bezruchu. Gdy jednak belka się poruszy równie łatwo możesz upaść na ziemię. Plemię, które turniej wygra na ucztę się wybierze. Przegrani porażkę uczczą na wyspie wygnanych".
- Jedzenie! - zapiszczała Melanie. - Musimy wygrać.
- Będzie coś związanego z balansem - zasugerował Matthew.
Konkurs o nagrodę
Na polanie znajdował się niewielki basen wypełniony do połowy wodą. Przez jego środek przechodziła gruba kłoda ozdobiona w niebieskie i zielone linie. Tuż obok stał Jeff, otwierając kolejny dzień zmagań zawołał:
- Qhora, wejdźcie! Tanta, zapraszam! - po czym szybko zwrócił się do zielonego plemienia: - Qhora, spójrzcie na nowe Tanta. Paul został wyeliminowany na wczorajszej radzie plemienia.
Zieloni przyjrzeli się grupie niebieskich bez większych emocji.
- Dzisiaj gracie o nagrodę - ogłosił Probst. - Stoczycie serię pojedynków. Dwie osoby, po jednej z każdego plemienia wejdą na kłodę. Waszym zadaniem będzie utrzymać się jak najdłużej. Jeśli dotkniecie kłody ręką będzie to równoznaczne ze spadnięciem z niej. Osoba, która dłużej się utrzyma zdobywa punkt dla plemienia. Plemię, które pierwsze zdobędzie cztery punkty wygrywa nagrodę - wyjaśnił. - Zwycięzcy wybiorą się nad rzekę, gdzie przygotowaliśmy im grill. Będą steki, świeże pieczywo i zimne napoje. Ponadto zwycięzcy mają prawo do wysłania na wyspę wygnanych jednej osoby z przegranego plemienia.
Większość zawodników z radością wypisaną na twarzy wpatrywała się w Jeffa opowiadającego o nagrodzie.
- Zaczynajmy! - ogłosił sędzia.
Po chwili zawodnicy byli przygotowani do konkursu. Na belkę weszła pierwsza para: Darice z Qhora i Danni z Tanta. Pojedynek nie trwał długo, jak się tego spodziewała większość. Szczupła i zwinna Danni bez kłopotu balansowała na przesuwającym się palu. Darice niemal od razu wpadła do wody z piskiem.
- Jeden do zera dla Tanta - ogłosił Jeff. - Następni.
Na kłodę weszli Ronnie oraz David, którzy przez przeciwne plemiona byli postrzegani za najmocniejszych rywali w Survivor. Panowie zaczęli spokojnie balansować.
- Zapowiada nam się dobry pojedynek - zaznaczył Jeff.
Po chwili walki jednak to Ronnie wpadł do basenu.
- David zdobywa punkt dla Qhora!
Do kolejnego pojedynku stanęli Gabrielle i Mark. Pomimo świetnej pracy Gabrielle i początkowych kłopotach Marka z utrzymaniem się w pozycji stojącej ostatecznie to kobieta pierwsza wpadła do basenu. Przewaga punktowa Qhora wzrosła, gdy tylko Melanie udało się pokonać Lię.
- Jesteśmy, aż tak beznadziejni, czy tylko mi się tak wydaje? - spytała ironicznie Caroline.
Danni jedynie pokręciła głową.
- Qhora prowadzi trzy do jednego - ogłosił Jeff. - Tanta muszą wygrać następny pojedynek, jeśli chcą utrzymać się w grze!
Do piątego pojedynku mięli stanąć Alex i Mickey. Ku zaskoczeniu wszystkich był to najbardziej wyrównany ze wszystkich pojedynków. W końcu obaj stracili równowagę i runęli w dół do basenu. Mimo wszystko to Alex uderzył o taflę wody jako pierwszy.
- Mickey zdobywa punkt dla Tanta! - zawołał Jeff. - Qhora dalej prowadzi jednym punktem.
Do szóstego pojedynku stanęli Mattheworaz Trey.
- To może być zwycięski pojedynek dla Qhora - zaczął Jeff.
Trey i Matthew rozpoczęli pojedynek. Z każdą chwilą utrzymanie balansu na kłodzie było trudniejsze. W pewnym momencie obaj zawodnicy zaczęli zsuwać się z kłody. Matthew spadając, zdołał się jeszcze odbić wyskakując w powietrze. Trey wpadł do wody jako pierwszy.
- Qhora zdobywa czwarty punkt i wygrywa nagrodę! - zawołał Jeff.
Matthew wyszedł się z basenu i dołączył do zielonego plemienia, które nie posiadało się z radości.
- Qhora, przed wami miłe popołudnie, ale jeszcze jedna sprawa. Kogo z Tanta wysyłacie na wyspę wygnanych?
Po krótkiej naradzie głos zabrał Matthew:
- Mickey.
Osiemnastolatek zarzucił na ramię swoją torbę i po krótkim pożegnaniu ze swoim plemieniem ruszył w kierunku wyspy wygnańców.
Wyspa wygnańców, dzień 10
MICKEY (18), kelner
Nie jestem zły na Qhora za to, że wysłali mnie na wygnanie. Jestem tu już 10 dni i czuję lekkie zmęczenie ludźmi i gierkami jakie prowadzą. Pobyt w odosobnieniu dobrze mi zrobi.
Mickey ułożył się w szałasie i zasnął. Nie miał zamiaru skupiać się na grze, ani nawet na poszukiwaniu ukrytego immunitetu. Wolał zregenerować siły i tylko od czasu do czasu spoglądał na ścianę, do której przytwierdzona była wskazówka, o której wspominała im Danni.
Qhora, dzień 10
MATTHEW (45), bankier
Zdobycie decydującego punktu w konkursie zrobiło ze mnie bohatera dnia. Od teraz możecie mówić mi "bohater dnia", "król Peru". Jest mi to obojętne!
Od razu po konkursie plemię zielonych wybrało się nad rzekę, gdzie już czekał na nich długi, drewniany stół zastawiony jedzeniem. Obok znajdowała się niewielka lodóweczka z napojami oraz grill gotowy do rozpalenia. Qhora zaczęła świętować swoje zwycięstwo.
- Ludzie! - zaczęła krzyczeć Darice. - Zasłużyliśmy! Mówię wam! To - wskazała na całą grupę - to jest ostatnia szóstka finalistów Survivor: Peru. Mówię wam, że tu jest zwycięzca. Musimy być silni i zjednoczeni.
DARICE (39), agent mieszkaniowy
Mimo że wszyscy się cieszą i fetują, ja nie zapominam po co tu jestem. Bawię się tymi wszystkimi ludźmi, a oni wierzą mi jak im mówię, że wszystkich lubię i jesteśmy jedną wielką rodziną. Ha! Marionetki!
- Za Qhorę - poparł ją niespodziewanie Matthew.
Przy wesołych rozmowach i uczcie czas mijał bardzo szybko. Gdy tylko słońce zaczęło opadać za chmury Qhora opuścili miejsce nad rzeką i wyruszyli w stronę swojego obozu.
DAVID (43), farmer
Nagroda to czysta rewelacja. Była ładna pogoda i dobre żarcie.Pierwszy raz od przyjazdu tutaj czuję się jak część tej grupy,a nie wyrzutek.
Tanta, dzień 11
Z samego rana Lia i Caroline wybrały się nad rzekę po wodę. Caroline napełniła kanister, po czym zarzuciła go na plecy. Kobiety wolnymi krokami ruszyły w stronę obozu.
- Wiesz jaki jest układ sił na ten moment? - Caroline zapytała bardziej z ciekawości.
- Wiem. Wy kontra ja i Danni - odparła.
- Mam nadzieję, że nie masz tego nikomu za złe.
- Na początku byłam wkurzona, ale taką specyfikę ma ta gra, prawda?
- Racja. Mogę ci coś doradzić?
- Słucham.
- Wszyscy tutaj postrzegają was za podgrupę i pewnie słusznie. Lepiej byłoby, gdybyś odcięła się od Danni.
- A mogłabyś nam pomóc?
- Nie mam takiego wpływu na grupę jak Gabi. Szczerze powiedziawszy wolałabym, abyś ty była w naszym sojuszu zamiast Gabi. Obiecuję, że wstawię się za tobą. Możemy być... - szukała odpowiedniego słowa - jak siostry. Będziemy trzymać się razem jak tylko długo się da. Zgoda?
- Spoko. Jak siostry - powtórzyła.
LIA (24), bibliotekarka
Zawarłam sojusz z Caroline. I w taki właśnie sposób zaczęłam swoją grę w Survivor. Nie wiem, co przyniesie jutro, ale chcę móc ufać Caroline jak siostrze. W końcu siostra to siostra.
CAROLINE (32), dietetyk
Intuicja podpowiada mi, że powinnam zawrzeć sojusz z Lią. Mimo że jest dosyć nieśmiałą osobą, jak na standardy tej gry, to jest inteligentna i silna. Jeśli ten sojusz wypali to jestem w doskonałej pozycji.
Zamyślony Trey siedział w szałasie i przypatrywał się Ronniemu, który rozcinał maczetą mniejsze gałęzie.
- Żal mi Mickey'a - zaczął Trey. - Jako jedna z dwóch osób nie dał ciała w konkursie i jeszcze musiał iść na wyspę wygnańców.
- Chcesz się z nim zamienić? - spytał Ronnie.
- Nie - mruknął.
- Niektórzy mogli się bardziej postarać - przyznała Gabrielle. - Danni walczyła z najsłabszą osobą od tamtych, a skoro uważa się za wysportowaną to powinna...
- A!!!
Wrzask Rona zerwał na nogi cały obóz. Na ziemi leżała maczeta, mężczyzna zaś chodził wkoło z uniesioną w górę ręką. Po dłoni spływała strużka krwi.
RONNIE (41), górnik
Usłyszałem głos Gabrielle i w tym samym momencie poczułem jak maczeta przesuwa mi się po dłoni. To nic wielkiego. Po prostu muszę bardziej uważać.
- Skaleczyłeś się! - jęknął Trey.
- Pokaż - zainteresowała się Gabrielle.
- Nic takiego - stwierdził, przemywając rękę wodą.
TREY (26), DJ. radiowy
Koleś jest jak superman, albo chociaż rambo, ale skoro mówi, że wszystko jest w porządku. To mój kumpel, ale nie jestem jego niańką. Sam wie, czy to, co zrobił jest poważne, czy nie.
Qhora, dzień 11
Gdy w Tanta ból przeplatał się z narodzinami nowego sojuszu w Qhora małymi krokami miały nadejść ogromne zmiany. Z samego rana Mark poprosił Alexa o rozmowę. Panowie wybrali się nad rzekę, gdzie był jedynie David próbujący złowić ryby na obiad. Nauczyciel i sanitariusz usiedli pod drzewem w pewnej odległości od wędkarza i zaczęli rozmowę.
- Darice mówiła, że jeśli pójdziemy na radę to powinniśmy wyeliminować Davida, bo nie jest w naszym sojuszu - zarysował sytuację Mark. - To prawda?
- Raczej - wyrwało mu się. - Ale ty nie masz o czego się obawiać. Ty, ja i dziewczyny trzymamy się razem.
- Darice? - zmienił temat Mark. - Ufasz jej?
- Tak, a ty nie?
- Ufam, ale boję się, że jeśli będziemy przedkładać Darice nad siłę to źle na tym wyjdziemy.
Alex nic nie odpowiedział.
MARK (31), nauczyciel
Trzeba być zaangażowanym w grę, ale nie trzeba rozpychać się łokciami, zwłaszcza jeśli inni to robią za ciebie.
- O czym gadacie? - podszedł do nich niespodziewanie David.
- O Darice - Mark ubiegł odpowiedzią Alexa.
- Powinna odejść już dawno - westchnął David, siadając obok.
- Dobra - mruknął Alex. - Jeśli pójdziemy na radę plemienia to głosuję z wami przeciwko Darice.
ALEX (24), sanitariusz
Prawdą jest, że Darice jest częścią mojego sojuszu, ale prawdą jest też to, że jest najsłabszym ogniwem i nie powiedziała mi o wskazówce z wyspy wygnańców. Być może sama już gdzieś wynalazła immunitet i dobrym pomysłem byłoby wyeliminować ją kiedy najmniej się tego spodziewa.
DAVID (43), farmer
To jakiś obłęd. Wczoraj byłem na zagrożonej pozycji, a teraz widzę jakieś światełko w tunelu. Nie mogę się wychylać. Muszę podążać za "młodymi" i mieć nadzieję, że sytuacja nie odwróci się na moją niekorzyść ponownie.
Konkurs o immunitet
Qhora i Tanta przybyły nad rzekę, gdzie czekał na nich Jeff. Gdy oba plemiona zajęły miejsca Probst powiedział:
- Mickey, wraca z wyspy wygnańców.
Chłopak z uśmiechem na twarzy dołączył do niebieskiego plemienia.
- Ron - zwrócił się do niego prowadzący. - Co ci się stało w rękę?
- Powinienem bardziej uważać przy używaniu maczety - oznajmił z uśmiechem i lekkim zakłopotaniem jednocześnie.
- Qhora, oddajcie immunitet - powiedział Jeff.
Melanie wyłoniła się zza pleców mężczyzn z drewnianym bożkiem. Przed podaniem go Jeffowi ucałowała statuetkę mówiąc:
- To na szczęście, żeby szybko wrócił do nas.
- Immunitet znowu jest do zdobycia - ogłosił prowadzący. - Dzisiaj czeka was prawdziwa sztafeta. Jedna osoba pobiegnie przez dżunglę do miejsca oznaczonego flagą. Odczepi od niej klucz i wróci z nim na start, gdzie w klatce będą czekały dwie zamknięte osoby. W między czasie będą one musiały rozwiązać liny, które mocują do ścian dwa wiosła. Gdy biegacz otworzy im klatkę dwie uwięzione osoby podają wiosła kolejnym dwóm osobą, które płyną łodzią na środek rzeki. Stamtąd transportują cztery pudła na brzeg. Ostatnia osoba musi ułożyć z kolorowych pudeł wieżę, ale na żadnej ze ścian wieży nie może powtarzać się kolor. Plemię, które pierwsze ukończy zadanie wraca do obozu z immunitetem. Do tego konkursu jest potrzebne sześć osób, a więc Tanta, kto usiądzie na ławce tym razem?
- Ja - zgłosiła się Danni.
Po chwili na linii startu ustawili się Gabrielle i Matthew.
- Gracie o immunitet. Ryzykanci gotowi, start! - zawołał Jeff.
Para rzuciła się w kierunku wejścia do lasu. Gabrielle nie miała trudności z wyprzedzeniem Matthewa i odpięciem klucza od flagi. W międzyczasie zamknięci w klatkach Darice i Melanie oraz Trey i Lia rozpoczęli rozplątywanie supłów, które przytwierdzały do ścian klatki wiosła. Gabrielle nadbiegła z kluczami, gdy Trey i Lia kończyli rozwiązywanie supłów. Darice i Melanie czekały z wiosłami przy wyjściu z klatki na Matthewa.
- Trey i Lia muszą teraz podać wiosła kolejnej parze - komentował Jeff. - Qhora czekają już tylko za uwolnieniem z klatki!
- Dalej Matt - przekrzykiwały się dziewczyny z zielonego plemienia.
Po chwili pojawił się drugi biegacz. Oba zespoły podały wiosła w niemal równym czasie kolejnym osobom; Tanta - Ronniemu i Mickey'emu, a Qhora - Davidowi i Alexowi. Zawodnicy ruszyli z wiosłami do łódek. Alex i David okazali się minimalnie szybsi i jako pierwsi dotarli do skrzynek.
- Ronnie i Mickey zostają w tyle! - wołał Jeff. - To ogromna szansa dla Qhora! Zdobędziecie dziś immunitet i nikt z was nie jedzie do domu!
David i Alex zdążyli dopłynąć do brzegu z pudełkami i przekazać je Markowi, gdy Ron i Mickey rozpoczęli drogę powrotną do brzegu.
- Szybciej, panowie! - krzyczała zniecierpliwiona Caroline.
Mark rozpoczął rozpakowywanie puzzli z worków.
- Są cztery pudełka - oznajmił Jeff. - Każda ze ścian jest w innym kolorze. Trzeba ułożyć je w wieżę, ale tak, aby na każdej ze ścian wieży znajdowały się cztery różne kolory.
Nauczyciel zabrał się za układanie, kiedy Ronnie i Mickey podali puzzle Caroline.
- Dalej, Mark! - kibicowała mu Melanie. - Przywieź do domu nagrodę!
Mężczyzna ułożył wieżę w momencie, kiedy jego przeciwniczka postawiła pierwsze pudełko.
- Mam! - zawołał.
Probst podszedł i obejrzał dokładnie całą konstrukcję w poszukiwaniu powtarzających się kolorów, po czym zawołał:
- Qhora zdobywają immunitet!
Zieloni zaczęli wiwatować. Dzięki tej wygranej na powrót przywrócili proporcję w obu zespołach. Od jutra i w Tancie i w Qhorze będzie po sześć osób.
- Qhora, immunitet jest wasz - ogłosił oficjalnie Jeff, podając go Markowi. - Tanta, dla was nic nie mam poza spotkaniem ze mną dziś wieczorem.
Oba plemiona oddaliły się.
Qhora, dzień 12
MELANIE (23), barmanka
Bez względu na to, jaka jest moja obecna pozycja w grupie ten immunitet był dla nas jak zbawienie. Dzięki niemu udało nam się zrównoważyć siły z Tanta i to było naszym priorytetem od jakichś sześciu dni. Dzisiaj nie idziemy na radę plemienia. Świętujemy!
Chociaż żadna pochodnia z Qhora nie miała zgasnąć na radzie plemienia to w grupie można było dostrzec małe przetasowania sił. Gdy tylko Darice ucięła sobie poobiednią drzemkę, Alex i Melanie wyruszyli na spacer. Chłopak chciał jej powiedzieć o rozmowie z mężczyznami i ich planie pozbycia się Darice.
- To jest pewne?
- Tak i chciałbym wiedzieć, co o tym myślisz.
- Jestem z tobą - odparła.
Tanta, dzień 12
DANNI (23), tancerka
Wróciliśmy do obozu bez immunitetu, a więc będziemy musieli wyeliminować kolejną osobę. Zagłosują na mnie, albo na moją siostrę. Na szczęście mam ukryty immunitet i z pewnością użyję go na dzisiejszej radzie. Jedyny kłopot, to jak nim zagrać, aby ocalić siebie i Lię?
Grupa rozsiadła się przy ognisku i rozpoczęła przygotowania do kolacji.
- Powiem wam, że niewiele brakowało - stwierdziła Caroline. - Przegraliśmy o głowę.
- Łódź wszystko schrzaniła - odparła Gabrielle. - Po moim biegu mieliśmy sporą przewagę. Mickey i Ronnie wiosłowali za wolno.
- Nie uważam, że to moja wina - odezwał się Ronnie. - Dałem z siebie wszystko, ale fakt momentami, jako grupa nie dawaliśmy dzisiaj rady.
MICKEY (18), kelner
Gabrielle i Ronnie to moi sojusznicy, ale strasznie zadzierają nosa. Powoli zaczyna mnie drażnić, że wszystkie zasługi przypisują sobie, a niepowodzenia reszcie.
Zaraz gdy tylko Danni i Lia zniknęły z zasięgu wzroku Gabrielle zapytała pozostałych:
- Danni, czy Lia?
- Danni może mieć ukryty immunitet - stwierdził Trey.
- W takim razie podzielmy głosy - zaproponowała Gabrielle.
- Zgoda - przytaknęła Caroline.
- Tylko żeby nie było, że ktoś sie wyłamie - zaznaczyła Gabrielle, spoglądając na Mickey'a.
GABRIELLE (29), gimnastyczka
Ja i Mickey głosujemy na Lię. Caroline, Ronnie i Trey na Danni. Bliźniaczki na kogo chcą. Danni użyje ukryty immunitet i mamy remis pomiędzy Lią, a jakąś inną osobą. W dogrywce nasza piątka głosuje na Lię i koniec! Idealny plan.
Jeszcze przed radą Caroline postanowiła porozmawiać z Lią. Wiedziała, że szanse "siostrzanego" sojuszu pomiędzy nimi malały do zera, ale mimo to chciała rozwiać wszystkie swoje wątpliwości.
- Co robimy? - zapytała Lia.
- Powiedz mi... - zaczęła Caroline. - Czy twoja siostra ma ukryty immunitet?
- Nie wiem - skłamała.- Nie powiedziała mi.
- W takim razie - westchnęła. - Głosuj na Danni i ratuj siebie. Starałam się jakoś ci pomóc, ale musisz zagłosować na Danni jeśli chcesz zostać w grze.
LIA (23), bibliotekarka
Wiem, że dzisiaj moja pochodnia może dzisiaj zgasnąć, ale nie martwię się tym. Dla mojej siostry ta gra jest dużo ważniejsza, niż dla mnie. Jeśli dzisiaj odejdę, ale Danni uda się przetrwać to nie będę tego żałowała.
Tymczasem w innej części obozu Danni po raz ostatni próbowała wpłynąć na Mickey'a. Chłopak słuchał i kiwał głową, ale sam niewiele mówił. Rozumiał, że będzie musiał zadecydować, a jego głos miał przechylić szalę, na którąś ze stron.
Rada plemienia
Zaraz po zmroku świątynię rozświetliło siedem pochodni. Niebiescy rozsiedli się na ławce naprzeciwko mistrza ceremonii.
- Po raz drugi trafiliście na radę plemienia - zaczął Jeff. - Powiedzcie mi, co się dzieje?
- Przegraliśmy immunitet. Zdarza się - odparł ze spokojem Trey.
- I mówisz o tym z takim spokojem? Ktoś z was zaraz odejdzie - przypomniał.
- Trey źle się wyraził - przyznała Caroline. - Chodzi mu o to, że sytuacja powróciła do tej z początku gry. Nie jest nas mniej, niż tamtych i jeszcze wszystko jest do nadrobienia.
- Czyli nie ma powodów do paniki?
- Nie wszyscy muszą się martwić o swój los - rzuciła Gabrielle.
- W takim razie, kto musi się bać?
Rękę podniosły siostry.
- Lia i Danni - mruknął prowadzący. - Ronnie, czy dziewczyny powinny się bać o swój los, czy może to niepotrzebna panika?
- Eliminujemy osoby, które nie są nam przydatne i w tym momencie są to... Lia i Danni.
- Lia, zgadzasz się?
- Jeśli przez "przydatność" Ronnie rozumie pracę w obozie, dawanie z siebie wszystkiego podczas konkursów, motywowanie grupy to nie zgadzam się, bo ja i Danni pomagamy bardzo dużo, w zadaniach dajemy z siebie 110%.
- Od dnia pierwszego grupa chce się nas pozbyć i tylko dlatego, że jesteśmy siostrami - oznajmiła Danni.
- Tylko? - mruknęła Gabrielle. - Pokrewieństwo daje wam ogromną przewagę!
- Jeff - Danni zwróciła się do prowadzącego. - Jestem fanką tej gry i boli mnie to, że chcą mnie wyeliminować bez powodu. Jest tu moja siostra, ale co w tym złego?
- Nie widzisz?! - zirytowała się Gabrielle. - Na całe szczęście dzisiaj to się skończy!
- Caroline, jak wielką przewagą może być czyjeś pokrewieństwo?
- Rodzeństwo pozostanie sobie lojalne bez względu na grę, ale nie jest powiedziane, że taka lojalność musi działać na niekorzyść grupy.
- Dzisiaj na radzie usłyszeliśmy sporo - podsumował Jeff. - Przejdźmy teraz do głosowania. Danni, ty zaczynasz.
Danni:
(GABRIELLE): To twoja wina, że wszyscy się na nas uwzięli. Miejmy nadzieję, że Mickey jednak zagłosuje z nami i dzisiaj odpadniesz.
Gabrielle:
(LIA): Twoja siostra może zagrać dzisiaj immunitetem, a więc padło na ciebie.
Gdy ostatnia osoba wróciła na miejsce Jeff oznajmił:
- Pójdę po głosy.
Po chwili mistrz ceremonii powrócił i z niemal grobową miną ogłosił:
- Jeśli ktoś ma ukryty immunitet i chce nim zagrać niech zrobi to teraz.
Danni wstała z miejsca i oznajmiła:
- Ja!
Trey i Ronnie uśmiechnęli się do siebie. Było tak jak przewidzieli. Młodsza z sióstr użyła ukrytego immunitetu.
- Zasady ukrytego immunitetu mówią, że wszystkie głosy na osobę, która go użyje zostaną anulowane, a grę opuści druga osoba z największą ilością głosów. Teraz odczytam głosy - ogłosił.
- Pierwszy głos: Danni. Nie liczy się.
- Danni. Nie liczy się.
- Lia. Jeden głos Lia.
Danni złapała siostrę za rękę, jakby chcąc dodać jej otuchy.
- Lia. Dwa głosy Lia - powiedział, pokazując kartkę z niechlujnie zapisanym imieniem.
- Gabrielle. Jeden głos Gabrielle - powiedział i sięgnął po szósty głos:
- Mamy remis. Dwa głosy Gabrielle i dwa głosy Lia. Jeden głos został. Jeśli ten głos jest na Danni, albo na kogoś innego, niż Lia lub Gabi mamy remis. Po tych słowach sięgnął po ostatni głos i wyrecytował pokazując plemieniu siódmy głos:
- Czwartą wyeliminowaną osobą z "Survivor: Peru" jest Gabrielle.
Kobieta spojrzała na grupę z niemałym zaskoczeniem.
- Gabrielle, podejdź z pochodnią - poprosił mistrz ceremonii. - Taka jest wola plmienia - oznajmił, gasząc ogień.
Zaskoczona kobieta odeszła. Trey pokręcił głową. Wydawał się być równie zaskoczony, co wyeliminowana przed momentem Gabrielle. Danni jedynie uśmiechnęła się do Mickeya, który nadal nie wydawał się przekonany, co do słuszności swojej decyzji.
- Mam dla wszystkich dobrą wiadomość - ogłosił Jeff. - Ukryty immunitet wraca na wyspę wygnańców i tym razem być może pomoże komuś się uratować. Wracajcie do obozu.
Tanta opuścili świątynię w milczeniu. Część nie mogła uwierzyć w wynik głosowania, inni nie mogli doczekać się powrotu do obozu i zmian jakie nastąpią po odejściu Gabrielle.
Danni: Gabrielle
Trey: Danni
Mickey: Gabrielle
Lia: Gabrielle
Caroline: Danni
Ronnie: Lia
Gabrielle: Lia
Finałowe słowa Gabrielle:
Odejście w najmniej oczekiwanym przez ciebie momencie jest wyjątkowo nieprzyjemne. Nie brałam pod uwagę tego, że ktoś może przeskoczyć, ale cóż... Przejechałam się na zaufaniu. Dzięki.
______________________
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Zapraszam do komentowania
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Pią 12:22, 12 Kwi 2013, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Pon 21:14, 26 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku: (w nawiasie z całego sezonu)
David - 3 (8)
Danni - 2 (8)
Alex - 2 (8)
Darice - 1 (7)
Caroline - 2 (6)
Ronnie - 1 (6)
Trey - 2 (5)
Lia - 2 (5)
Melanie - 2 (5)
Mark - 1 (5)
Mickey - 2 (4)
Matthew - 1 (3)
Gabrielle - 2 (6)
Paul - 3
Liz - 2
Jenny - 2
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AussieRaf dnia Pon 21:14, 26 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:50, 14 Sty 2013 Temat postu: Epizod 5 |
|
|
Dwa plemiona Tanta i Qhora rozpoczęły rywalizację w Peru. Początkowo Tanta okazała się być silniejsza zmuszając Qhora, aby dwukrotnie udali się na radę plemienia. Jednak szybko okazało się, że Tanta nie jest zgrana. Pięcioosobowy sojusz wypowiada wojnę siostrom Lii i Danni. Przed samą radą plemienia Danni przekonuje Mickey'a, aby pomógł im zostać w grze. Z dodatkowym głosem i ukrytym immunitetem w kieszeni bliźniaczki pozbywają się przywódczyni sojuszu Gabrielle. 12 graczy pozostało. Kto odejdzie dzisiaj? [link widoczny dla zalogowanych]
Epizod 5
Zwycięzcy nie pamiętają błędów
Tanta, noc 12
Sześć osób powróciło z rady plemienia, na której ku zaskoczeniu większości została wyeliminowana Gabrielle.
- To była rada - westchnęła Danni.
- Wyszło na wasze - odparł Ronnie - ustawiając pochodnie pod drzewem.
Danni już nic nie powiedziała. Bez słowa odeszła na bok do Micky'ego i Lii i zaczęła szeptać z entuzjazmem:
- Udało się nam!
- Ta... - mruknął chłopak.
- Dzięki tobie - Danni podkreśliła rolę Micky'ego.
DANNI (24), tancerka
Stało się niemożliwe! Udało nam się pozyskać głos Mickey'a i zrównoważyłyśmy siły. Teraz wszystko będzie układało się po naszej myśli. To znaczy po mojej.
Tanta, dzień 13
CAROLINE (31), dietetyk
Wczorajsza rada przebiegła według najgorszego z możliwych scenariuszy. Mickey uległ Danni i zmienił stronę. Nie martwię się tym, aż tak bardzo, bo zawarłam umowę z Lią, co w najgorszej pozycji stawia Rona i Treya.
MICKEY (18), kelner
Zdecydowałem się zmienić swój głos, bo szczerze wierzyłem, że ta decyzja będzie lepsza dla grupy. Gabrielle nie pracowała w obozie tak ciężko jak bliźniaczki, nie dawała z siebie wszystkiego w zadaniach. To nie byłoby fair, gdyby zaszła dalej niż one. Lubię Gabi i to, że przyłożyłem się do jej odejścia boli mnie.
Trey podszedł do Mickeya z rękoma założonymi na ramiona i zaczął:
- Może dzisiaj w spokoju wyjaśnisz mi co to było wczoraj? - próbował być spokojny, ale jego głos szedł w górę.
Panowie odeszli kilka metrów od szałasu, gdzie spoglądały na nich ciekawskie oczy pozostałych zawodników.
- Ja... Głosowałem na Gabrielle - powiedział to, co było oczywiste.
- To wiem. Ale po jaką cholerę?
- Uważam, że Danni zasłużyła na to, żeby zostać.
- Ku... Chyba sobie żarty robisz? Mieliśmy umowę!
- Nigdy nie dałem nikomu żadnego słowa - bronił się.
Po chwili do rozmawiających mężczyzn podszedł Ronnie, którego temat również dotyczył.
TREY (26), DJ radiowy
Nie obchodzą mnie jego zasady moralne. Jesteśmy w grze, w której liczy się lojalność, a on był przeciwko naszej czwórce! Chrzanię takie coś!
- Ron, a co ty sądzisz? - zapytał Trey.
- Też myślałem, że trzymamy się razem, ale to twoja decyzja.
- Jego, ale schrzanił po całości!
- Nie chcę się z wami kłócić. Stało się. Mickey zagłosował z bliźniaczkami i po herbacie.
Mickey już nic nie odpowiedział. Trey był zbyt wściekły i zmęczony, aby rozmawiać dalej. Odszedł na bok zostawiając pozostałą dwójkę.
Qhora, dzień 13
Mark, Melanie i Matthew siedzieli w obozie próbując grać w karty, za które służyły im liście. Gra nie należała do porywających, a wręcz przeciwnie. Mark wreszcie rzucił karty i ogłosił:
- Przegrałem.
- Gramy jeszcze raz? - zapytał Matthew.
- Nie chce mi się - odparł i wstał.
Matthew spojrzał na Melanie. Dziewczyna również nie zdradzała chęci dalszej gry.
MATTHEW (45), bankier
To nie jest tak, że cały dzień ciężko pracujemy za to bywa, że nudzimy się. Ktoś wpadł na pomysł, żeby spróbować grać w karty z liści. Pomysł nietrafiony. Najpierw graliśmy z Darice, ale ona oszukiwała, potem Markowi nie chciał grać i zostałem sam z Melanie, z którą nie mam i nie chcę mieć kontaktu.
Niespodziewanie nadszedł Alex. W ręce trzymał pogniecioną kartkę oraz kopertę.
- Mam coś! - zawołał.
Pozostali zebrali się, aby wysłuchać treści wiadomości. Gdy tylko cała szóstka zebrała się w obozie Alex zaczął czytać:
- "Szykujcie się na święto. Los często płata figle, a wasze wybory mogą wam przynieść laur zwycięstwa. Przed pojawieniem się na plaży pojedynków wybierzcie jedną osobę, która waszym zdaniem potrafi podejmować decyzje".
- Wybieramy Alexa? - zaczęła Melanie.
- Nie mnie - pokręcił głową. - Mark, może ty? To pewnie będzie jakieś zadanie logiczne...
Mark wzruszył ramionami. Nie chciał brać zbyt wielkiej odpowiedzialności za ewentualną porażkę w konkursie, ale postawiony pod ścianą musiał przytaknąć.
- Nie! Ja chcę! - uniosła się Darice. - Jestem świetna w te klocki.
- Na pewno? - spytał Matthew.
- Tak! Na pewno! - warknęła.
Jeszcze tego samego dnia oba plemiona pojawiły się na polane, na której dochodziło do walk. Jako pierwszych Jeff zaprosił zdobywców ostatniego immunitetu. Gdy Qhora zajęli miejsca na macie, na polane weszli niebiescy.
- Qhora, przyjrzyjcie się nowemu Tanta. Gabrielle została wyeliminowana na wczorajszej radzie plemienia - poinformował pokrótce Probst. - Dziś rano w wiadomości otrzymaliście informację, aby wybrać spośród siebie jedną osobę. - Qhora, kogo wybraliście?
- Mnie! - wyrwała się Darice.
- Tanta?
Trey podniósł rękę.
Na prośbę Jeffa wybrani reprezentancie plemion wyszli na przód.
- W porządku. Rzućcie swoje chusty. Wybierzemy nowe plemiona - ogłosił Jeff.
Wśród zawodników zapanował zamęt. Głosy, szepty i nerwowe spojrzenia mieszały się ze sobą. Przemieszanie po dwunastu dniach, gdy każdy zajmował już jakąś pozycję w hierarchii zmieniało całą grę. W międzyczasie Jeff podał Trey'owi i Darice chusty w kolorach ich oryginalnych plemion.
- Zasada jest taka - zaczął prowadzący. - Wasi reprezentanci wybiorą po jednej osobie z przeciwnego plemienia. Ta, wybiera kolejną i tak dalej... Darice zaczynasz.
- Strzał totalny, ale wybieram młodego - machnęła ręką na Micky'ego.
- Pierwszy wybór - powiedział Jeff, spoglądając na osiemnastolatka stającego obok Darice. Trey, teraz ty. Wybierz kogoś z Qhora.
- Alex.
- Mickey, kogo z Qhory wybierzesz?
Chłopak spojrzał na osoby, z którymi dotychczas rywalizował.
- David.
Alex postanowił wybrać Danni, zaś David wybrał Caroline do nowego Qhora. Nowe plemiona powoli nabierały kształtu.
- Danni, zostali ci jeszcze Matthew, Melanie i Mark.
- Nie chcę być jedyną dziewczyną w Tanta, a więc Mel.
Tym samym wybór Caroline zmniejszył się do dwóch osób, z których ta zdecydowała się na Marka.
- Melanie, kogo wybierasz?
- Ronnie - zadecydowała.
Niewybrani zostali jedynie Matthew i Lia. Siłą rzeczy druga z sióstr bliźniaczek zasiliła nowe Qhora, zaś bankier trafił do niebieskiej drużyny.
- Gra zmieniła się - ogłosił Probst. - Wracajcie do obozów i poznajcie się.
Tanta, dzień 13
MELANIE (23), barmanka
Moje wrażenia ogólne? Mamy idealny skład. Myślę, że do Tanta trafił każdy, kogo potrzebowaliśmy. Możemy świętować i cieszyć się swoim towarzystwem. Pewnie to nie potrwa długo, ale na dziś dzień jest świetnie.
Tanta wrócili do nowego obozu. Rozgardiasz z powodu przemieszania trwał jeszcze kilka chwil. Alex, Matthew i Melanie próbowali się rozgościć w nowym miejscu.
- Fajnie, że wreszcie możemy was poznać! - przyznała Melanie, ściskając się z Danni.
- My też się cieszymy - odparła dziewczyna.
Po chwili gratulacji i rozmów Ronnie wprowadził nowych w życie obozowe.
RONNIE (42), górnik
Początkowo miałem spore obawy w związku z tym twistem, ale teraz widzę plusy. Nowa grupa, nowa siła, udało nam się pozbyć Micky'ego i Lii. Mamy spore szanse na stworzenie zgranej ekipy.
Qhora, dzień 13
LIA (23), bibliotekarka
Bardzo się bałam się, że nadejdzie moment, kiedy ja i Danni zostaniemy rozdzielone. I stało się! Mam nadzieję, że jestem wystarczająco zaradna i jakoś sobie poradzę bez Danni. To byłoby coś. [i/]
- Witajcie w nowym domu - przywitał ich oficjalnie Mark.
Caroline, Lia i Mickey rozłożyli swoje rzeczy w szałasie i w ten sposób rozpoczęli swoje "nowe życie" w grze.
- Dzięki - odparła Lia. - Mam nadzieję, że będziemy dobrym zespołem.
- Też mam taką nadzieję - przyznała Caroline. - Jeśli macie coś do zrobienia: zbieranie drewna, noszenie wody, gotowanie obiadów. Wystarczy powiedzieć. Ja piszę się na każdą pracę poza łowieniem ryb.
- Łowieniem ryb ja się zajmuję - wtrącił się David.
- To dobrze, bo u nas talent do łowienia ryb miał tylko Ronnie - przyznała Lia.
MARK (31), nauczyciel
[i]Starałem się serdecznie przywitać ludzi z Tanta w naszym plemieniu. Taka zmiana nie jest łatwa dla żadnego z nas, ale od teraz to będzie nasz wspólny dom. Mam nadzieję, że stworzymy zgraną grupę.
CAROLINE (32), dietetyk
Qhora starają się być dla nas bardzo mili, ale i tak czuję się jak intruz. Na dzień dobry starałam się pokazać im, że chcę być w zielonych, mogę ciężko pracować i być po ich stronie.
- Podoba wam się nasz obóz? - zagadnął Mark.
Caroline rozejrzała się z uśmiechem, jakby zmuszała się do powiedzenia: "tak, podoba".
- Wiesz, co? Obóz Tanty był większy - pokiwała głową. - Ale ten też jest fajny.
- Bo w tym obozie żyją sami minimaliści typu Matthewa! - krzyknęła Darice.
- Który to? - zapytała Lia.
- Nieważne - machnęła ręką. - Nie mówmy o nielubianych.
Do południa każdy zajął się sobą.
DAVID (43), farmer
To był naprawdę nudny dzień. Wiadomość ożywiła atmosferę, bo nic tak nie zaostrza apetytu na dalszą walkę jak przywiezienie do domu jakiejś fajnej nagrody.
Qhora, dzień 14
LIA (24), bibliotekarka
Pierwsza noc w Qhora była nieco dziwna. Jeszcze wczoraj spałam pomiędzy Danni, a Caroline, a dzisiaj budzę się przy zupełnie nowych osobach. Największą sympatią darzę Marka. Oboje pracujemy w szkole. Od razu złapaliśmy wspólny język. Davida podziwiam za jego pracowitość. W Tanta nie było osoby tak zaangażowanej w obóz jak on. Darcie jest zabawna. To co mówi, jak mówi, jej gesty.
O świcie nowa Qhora zajęła się obowiązkami. Lia i Mark dokładali drewno do ognia, a Caroline składała ubrania. Po chwili większość opuściła obozowisko. Jedynie Darcie leżała w szałasie. Mickey przez spoglądał na kobietę, aż nie podszedł do niego David.
- Co jest? - spytał farmer.
- Darice mówi, że źle się czuje - oznajmił.
- Mam migrenę. Pewnie znowu ciśnienie skacze - mruczała, nakrywając się kocem.
David machnął ręką. Wiedział, że Darice miała problem ze wstawaniem o wczesnych porach.
- Lepiej chodź - mruknął po chwili namysłu. - Złowimy jakąś rybę.
Obaj mężczyźni oddalili się zostawiając śpiącą kobietę w szałasie.
DAVID (43), farmer
Najbardziej cieszę się, że jestem w jednej grupie z Markiem. Reszta poza Darice to nowe twarze i nie wiem jacy są. Czas pokaże, czy są znośni, pracowici, przydatni... /i]
Gdy tylko David i Mickey odeszli Darice podniosła się i uważnie rozejrzała. W obozie nie było żywego ducha. Kobieta przysunęła do siebie pierwszy lepszy plecak i zaczęła przeglądać jego zawartość.
DARICE (39), agent mieszkaniowy
[i]Gdy tamte patałachy poszły sobie gdzieś zrobiłam to, co zrobiłaby każda dobra gospodyni - przeszukałam ich rzeczy. Żadne z nich nie miało immunitetu, albo nikt go nie znalazł, albo jest w Tanta. Zaczynam tracić nadzieję.
Po południu Mark i Caroline wybrali się nad rzekę. Mężczyzna nabierał wody do dzbanków, zaś kobieta podawała mu kolejne naczynia.
- Pogadamy o strategii? - spytała Caroline.
- Słucham - zaśmiał się Mark.
- Nie rozmawiałam jeszcze z nikim z was o strategii. Ty jesteś pierwszy - zaznaczyła. - Myślę, że jesteśmy słabszą grupą - przyznała. - Nie chciałabym odpaść na radzie plemienia tylko dlatego, że jestem w słabej fizycznie grupie.
- Rozumiem - kiwał głową.
- Jeśli pójdziemy na radę plemienia najlepiej byłoby pozbyć się Darice. Mówię z sensem?
- Tak - przytaknął mimowolnie.
- Nie wiem, czy ty i David będziecie chcieli się jej pozbyć. Jeśli tak to rozumiem to w 100% i wtedy zostanie opcja 3 na 3. Jeśli tak się stanie to nie głosujcie przynajmniej na mnie, zgoda?
- Uzgodnię to z Davidem - odparł. - Nie mogę sam podejmować takich decyzji.
- Spoko, rozumiem.
CAROLINE (32), dietetyk
Tu nawet nie chodzi o utrzymanie naszej trójki przy życiu, ale o mądrą decyzję. Darice jest jak piąte koło u wozu. Nie pracuje, nie jest przydatna w zadaniach, jest głośna. Mam nadzieję, że Mark i David też tak to widzą.
Tanta, dzień 14
U niebieskich poranek mijał burzliwie. Danni i Ronnie siedzieli w szałasie i spoglądali na Melanie rozpalającą ogień. Naprzeciwko nich siedział Matthew. W pewnym momencie bankier odezwał się:
- Źle to robisz.
Melanie podniosła głowę i obdarowała mężczyznę chłodnym spojrzeniem.
- Nie rozpalisz w ten sposób - powtórzył.
- Nie komentuj, dobrze? - poprosiła.
- Nie komentuje, tylko chcę ci pomóc.
- To rozpal to za mnie, a jak nie to pozwól mi to zrobić samej.
MATTHEW (45), bankier
Śmieszne! Nie zostałem wybrany przed Markiem i Melanie? Uważam, że jestem o wiele bardziej wartościowy niż kelnerka z baru ze striptizem lub nauczyciel na półetatu.
RONNIE (42), górnik
Każdy ma jakąś historię. W Tanta była to walka z bliźniaczkami, a w Qhora są ich konflikty. To dobrze, bo Tanta nie może stracić numerów. Jeśli tamta trójka kłóci się to dla nas lepiej.
Po południu Trey i Danni wybrali się na spacer po dżungli. Od początku gry nie rozmawiali ze sobą zbyt często. Jednak sytuacja wymuszona połączeniem zadecydowała za nich.
- Słuchaj - zaczął Trey. - Między nami bywało różnie, ale powinniśmy trzymać się razem.
- Spoko - odparła, zagryzając jabłko.
- Mam nadzieję, że nie chcesz przeskoczyć do tamtej trójki.
- Nie - odpowiadała krótko.
- Jakby co... Jesteś ze mną i Ronem?
- Ehe...
- Dobra, super.
DANNI (23), tancerka
Ta gra jest bardziej skomplikowana, niż to się wydaje Trey'owi. Jasne, że głosowanie z Qhora przeciwko Tanta w tym momencie byłoby samobójstwem strategicznym. Co nie zmienia faktu, że mam odmienną strategię od Trey'a i wkrótce naszej drogi się rozejdą.
Konkurs o nagrodę i immunitet, dzień 15
Plemiona w nowych składach dotarły na polanę, gdzie odbywały się wszystkie pojedynki. Jak zwykle na miejscu czekał na nich Jeff. Tuż za nim znajdowała się wysoka konstrukcja przypominająca trzepak, mnóstwo piłek oraz dwa wielkie kosze, do których przywiązana była lina.
- Witajcie! - przywitał plemiona.
Zawodnicy odpowiedzieli z entuzjazmem.
- Przejdźmy do interesów. Qhora, oddajcie immunitet - powiedział gospodarz, odbierając statuetkę z rąk Darice. - Dzisiaj walczycie nie tylko o immunitet, ale i o nagrodę - powiedział, pokazując graczom nagrodę dla zwycięzców. - Po dwóch tygodniach z pewnością marzycie o kocach i poduszkach. One z pewnością pomogą wam wprowadzić trochę komfortu do waszych obozów.
W obu grupach dało się słychać westchnienie.
- Wasze dzisiejsze wyzwanie. Cztery osoby z plemiona będą trzymały linę, podtrzymującą kosz nad ziemią. Dwie pozostałe osoby będą wrzucały piłki do kosza przeciwnego plemienia. Z czasem kosze staną się ciężkie, aż w końcu będą zbyt ciężkie, aby je trzymać. Plemię, które dłużej utrzyma swój kosz wygra nagrodę i immunitet - wyjaśnił. - Tym razem przegrani poza spotkaniem ze mną będą mogli wysłać jedną osobę z wygranej drużyny na wyspę wygnańców.
Po chwili zawodnicy zajęli swoje pozycje. Sędzia przemówił:
- W Tanta rzucać będą Alex i Trey. Kosz trzymają Matthew, Danni, Melanie i Ronnie. W Qhora rzucać będą Mickey i Lia, zaś kosz trzymają Caroline, Darice, David i Mark. Gracie o nagrodę i immunitet! Ryzykanci, gotowi... Start!
Obie pary zaczęły rzucać piłki do kosza przeciwników. Każde z nich starało się oddać jak najwięcej rzutów, aby któryś w końcu trafił do kosza. Osoby trzymające linę krzyczały dopingując swoich. Pierwsza piłka znalazła się w zielonym koszu po rzucie Trey'a. Po jego rzucie pozostali zaczęli trafiać.
- Alex i Trey na razie wrzucili więcej piłek do kosza Qhora! - komentował Jeff. - Nie walczycie jednak na ilość. Ważna jest wasza wola walki i to jak długo dacie radę utrzymać kosz!
Kosze napełniały się bardzo szybko, a w miarę jak się zapełniały, stawały się cięższe. Ku zaskoczeniu wszystkich Melanie puściła linę. Kosz opuścił się kilka centymetrów w dół.
- Ała... - jęknęła, spoglądając na czerwone ręce.
- Melanie puściła linę! U niebieskich kosz od teraz trzymają tylko trzy osoby! To szansa dla zielonego plemienia!
Alex i Trey wrzucali kolejne piłki, a kosz Qhory stawał się coraz cięższy.
- Lia wrzuca kolejną piłkę do kosza Tanty! Mickey pudłuje! - komentował Jeff.
Nagle na ziemię runął jeden z koszy. Z wnętrza wypadły piłki. To był koniec konkurencji.
- Qhora tracą kosz! Tanta wygrywają nagrodę i immunitet!
Wśród niebieskich zapanowała radość. Danni odebrała figurkę od Jeffa, a Ronnie i Matthew zabrali poduszki i koce.
- Qhora, możecie wybrać jedną osobę ze zwycięskiego plemienia, która zostanie wygnana. Kto to będzie?
- Alex - wskazał David.
Chłopak zarzucił na ramię torbę i bez słowa udał się na wyspę wygnańców. Pozostali wrócili do swoich obozów.
Tanta, dzień 15
MELANIE (23), barmanka
Dziękować Bogu! Wygraliśmy i nie idziemy na radę plemienia! Gdybyśmy przegrali ten konkurs czułabym się temu winna. Na szczęście wszyscy cieszą się nagrodą i nikt nie pamięta, kto pierwszy puścił linę. Z resztą zwycięzcy nie pamiętają błędów.
Tanta wrócili do domu w doskonałych humorach. Immunitet powędrował na stół, z którego miał widok na cały obóz. Grupa zaś zaczęła testować drugą część nagrody. Koce i poduszki wszystkim poprawiły humor.
- Połóżcie się! - poprosił Matthew, rozkładając się na kocu.
Danni i Ron leżeli podpierając się łokciami.
- Leżymy! - odpowiedział mu wreszcie Roonie.
- Tak jakbyście spali w łóżku - poprosił ponownie. - Poczujcie tę wygodę.
- W łóżku robi się coś innego poza snem - skomentowała Danni.
Melanie zaśmiała się, a zaraz po niej pozostali. Jedynie Matthew kręcił głową udając, że niewybredny żart bardziej go irytuje, niż bawi.
Wyspa wygnańców, dzień 15
Alex dotarł na wyspę wygnanych przed deszczem. Ukryty immunitet wrócił na wyspę wygnańców po tym jak użyła go Danni. Chłopak odczytał podpowiedź i zaczął starannie przeczesywać szałas i jego okolicę w poszukiwaniu naszyjnika. Nie przeszkadzał mu deszcz, ani chłód. Zależało mu na odnalezieniu ukrytego immunitetu bardziej niż wcześniej. Spod niewielkiej sterty kamieni leżących obok studni wygrzebał ukryty immunitet.
- Tak! - zawołał. - I co powiecie teraz?!
ALEX (24), sanitariusz
Dokonałem tego! Znalazłem ukryty immunitet, a to oznacza kolejne trzy dni bez stresu. Teraz mogę usiąść i czekać.
Qhora, dzień 15
Qhora nie mieli powodów do świętowania jak Alex lub ciesząca się nagrodą Tanta. Tego samego dnia mieli udać się na radę plemienia i wyeliminować spośród siebie jedną osobę. Caroline, Mickey i Lia wybrali się nad rzekę, gdzie mogli wszystko ustalić.
- Próbowałam przekonać ich, żeby głosowali na Darice. Jeśli tego nie zrobią to prawdopodobnie głosy pójdą na ciebie Lia - dodała po chwili Caroline.
Blondynka westchnęła.
- Wtedy będzie, albo losowanie, albo dogrywka - kontynuowała Caroline. - Głosujemy na Darice, bo ją będzie najłatwiej pokonać. Zgoda?
Lia przytaknęła, Mickey patrzył w niebo.
- Mickey? Zgoda?
- Możecie nawet głosować na mnie - odparł.
- O czym ty mówisz? - zdziwiła się Lia.
- Nie chce mi się być już tu. Jeśli to wam pomoże to głosujcie na mnie.
CAROLINE (32), dietetyk
Jestem nim naprawdę zdegustowana. Nie rezygnujesz w trakcie meczu, bo tu chodzi nie tylko o ciebie, ale o całą drużynę! Ta rezygnacja może kosztować mnie i Lię naprawdę wiele.
MICKEY (18), kelner
Wszystko co dzieje się w tej grze idzie w jakimś dziwnym kierunku. Nie panuję nad tym i nie chcę uczestniczyć w tym. Coraz bardziej dojrzewam do decyzji o rezygnacji z gry.
Zaraz po rozmowie z dziewczynami Mickey zwołał zebranie całego Qhora. Pojawili się wszyscy poza Caroline, która nie była zainteresowana ponownym słuchaniem wywodów Micky'ego.
- Chciałbym was o coś prosić - zaczął. - Rozważam odejście z gry. Jeśli chcecie możecie na mnie zagłosować. Jeśli nie to jutro sam zrezygnuję.
- Coś się stało? - zapytał pierwszy Mark.
- Nie. Po prostu mam dość. To były wspaniałe wakacje, ale chcę już wrócić do normalności.
- Teraz jestem w szoku! - krzyknęła Darice. - Z resztą jak sobie chcesz!
Po tych słowach odszedł zostawiając pozostałą czwórkę w szałasie.
- On mówił serio? - zapytał Mark.
Lia wzruszyła ramionami:
- Przedtem to samo powiedział mi i Caroline. Jeśli chce odejść to proszę.
DARICE (39), agent mieszkaniowy
Trzeba być skończonym kretynem, aby zrezygnować. Wypluwaj sobie flaki przez dwa tygodnie z tymi ludźmi i zrezygnuj, bo masz dość! Jaki niewypał z tego dzieciaka. Współczuję. Ale cóż... Skoro chce niech idzie.
Chwilę później trójka z oryginalnej Qhora została sama w szałasie.
- Wierzycie mu? - spytała Darice.
- Raczej - mruknął David.
- Mam nadzieję, że on sobie nie robi z nas jaj i przypadkiem nie jest w posiadaniu immunitetu - dodała kobieta.
- To co robimy? - zapytał David.
- Do rady mamy jeszcze trochę czasu - stwierdził Mark, przewracając się na bok.
MARK (31), nauczyciel
Nie znam powodów decyzji Mickey'a. Jeśli jednak są prawdziwe to nam pozostaje je uszanować i życzyć mu powodzenia.
Rada plemienia
Sześć osób z nowego Qhora weszło do świątyni. Dla wszystkich z wyjątkiem Darice miała to być trzecia rada plemienia. Na wprost nich ławek, na których zajęli miejsca stał Jeff Probst. Gdy uczestnicy gry rozsiedli się na drewnianej ławce mistrz ceremonii rozpoczął:
- Jaka była wasza pierwsza myśl, gdy dowiedzieliście się o przemieszaniu?
- O jasna cholera, Probst! - zawołała Darice.
- Darice ma rację - przyznała Caroline. - Najpierw było zaskoczenie, a potem myśli typu: "co dalej"?
- Mark, jak przyjęliście nowych do plemienia?
- Przyjęliśmy ich bardzo ciepło. Pokazaliśmy im obóz, dużo rozmawialiśmy. Staraliśmy się z nimi lepiej poznać.
- Caroline, jaki jest Mark?
- Jest bardzo serdeczną osobą - odpowiedziała krótko.
- Lia, trzy osoby z Tanta, w tym twoja siostra, są teraz po przeciwnej stronie barykady - rzucił kolejną myśl Jeff. - Czy trudno jest z nimi rywalizować?
- Byłam zaniepokojona, gdy ja trafiłam do Tanta, a Danni do Qhora. Z pewnością będzie ciężej rywalizować z Tanta i to nie tylko ze względu, że są naszym byłym plemieniem, ale też dlatego, że są fizycznie silniejsi niż my. Przynajmniej tak to odczuwam.
- David, gdybyś miał możliwość wymiany kogoś na osobę z Tanta, kto to był?
- Alex za Darice.
- Dzięki! Też bardzo cię lubię! - warknęła Darice. - I bym cię zamieniła na każdego. Może za wyjątkiem Matta!
- Caroline - przerwał im Probst, zwracając się do kobiety siedzącej między nimi. - A ty? Kogo byś zamieniła?
- Po dzisiejszym dniu jestem w 100% pewna, że byłby to Mickey - odpowiedziała.
- Jest na mnie zła, bo poprosiłem ich dzisiaj, aby głosowali na mnie - wyjaśnił.
- Skąd ta prośba? - zdziwił się.
- Chcę odejść.
- Tak, rozumiem, ale dlaczego?
- Mam dość - odparł. - Ta gra już mnie nie bawi.
- Dokładnie - zaczęła kiwać głową Caroline. - Zachowuje się tak od eliminacji Gabrielle.
- To nie ma nic wspólnego - odburknął. - Z resztą to moja decyzja. Proszę, uszanuj ją.
- Tak, twoja i szanuję ją. Czego nie szanuję to poddawanie się.
Zapadła cisza, po której głos zabrał mistrz ceremonii:
- Przejdźmy do głosowania. Mickey, ty pierwszy.
Chłopak wstał z ławki i szybkim krokiem ruszył do urny z głosami. Szybko nabazgrał imię i wrócił na ławkę. Zaraz za nim szły kolejne osoby.
Caroline
(MICKEY): Nie dorosłeś do tej gry.
Gdy na miejsce wróciła Lia, mistrz ceremonii udał się po urnę z głosami.
- Decyzja jest ostateczna. Osoba z największą ilością głosów musi odejść. Pierwszy głos - wyrecytował sięgając po kartkę:
- Darice.
- Drugi głos: Mickey.
- Jeden głos Darice, jeden głos Mickey - powiedział, pokazując trzeci. - Mickey.
- Mickey. Trzy głos Mickey, jeden głos Darice.
Mistrz ceremonii sięgnął po kolejny głos. Spojrzał na kartkę i ogłosił:
- Piątą wyeliminowaną osobą z Survivor: Peru jest Mickey. Przynieś pochodnię.
Chłopak wstał z ławki z uśmiechem i podszedł do Jeffa, który zgasił jego pochodnię oznajmiając przy tym chłodno: "taka jest wola plemienia". Mickey raz jeszcze spojrzał na swoje plemię i z uśmiechem dodał na pożegnanie:
- Powodzenia.
Gdy opuścił świątynię Probst podsumował:
- Niektórym brakuje serca do gry. Jeśli wam go nie zabraknie możecie dokonać wszystkiego. Wracajcie do obozu.
Mickey: Darice
Darice: Mickey
Caroline: Mickey
Mark: Mickey
David: Mickey
Lia: Mickey
Finałowe słowa Mickey'a:
Survivor przerósł moje oczekiwania. Ostatnie dni dały mi nieźle popalić. Cieszę się, że to doświadczenie jest już za mną.
____________________________________
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Pią 12:23, 12 Kwi 2013, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Czw 15:04, 17 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku: (w nawiasie z całego sezonu)
Caroline - 4 (10)
David - 2 (10)
Danni - 2 (10)
Darice - 2 (9)
Alex - 1 (9)
Ronnie - 2 (8)
Lia - 2 (7)
Melanie - 2 (7)
Mark - 2 (7)
Trey - 1 (6)
Matthew - 2 (5)
Mickey - 2 (6)
Gabrielle - 6
Paul - 3
Liz - 2
Jenny - 2
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AussieRaf dnia Czw 15:04, 17 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:43, 12 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Po 12 dniach w Peru, i Qhora i Tanta straciły po dwie osoby. W wyniku twistu lojalni sojusznicy musieli stanąć pod dwóch różnych stronach barykady. Melanie, Alex i Matthew trafili do Tanta, zaś Lia, Caroline i Mickey zasilili nowe Qhora. Po konkursie o nagrodę i immunitet nowa Tanta okazała się silniejsza. Jedynym przywilejem przegranych było wysłanie Alexa na wyspę wygnanych, na której ten znalazł ukryty immunitet. Caroline postanowiła przekonać Marka i Davida, że najlepszym posunięciem jest eliminacja Darice. Niestety jej plany pokrzyżował Mickey, który zdecydował się odejść z gry. Jedenastu zostało. Kto odejdzie dzisiaj? [link widoczny dla zalogowanych]
Epizod 6
Polowanie na czarownice
Tanta, dzień 16
RONNIE (42), górnik
Czwarty dzień życia w nowym Tanta i zarazem szesnasty dzień gry. Wczorajsza wygrana była słodko - gorzka. Cieszę się, że nasze plemię nie poszło na radę i tym samym mamy kolejne trzy dni w grze, ale szkoda mi części Tanty, która znalazła się w przegranym plemieniu.
Bladym świtem w Peru przestało padać. Zmieniająca się pogoda nie robiła na nikim wrażenia. Życie w tym plemieniu toczyło się swoim wolnym rytmem, który był niewzburzony dzięki immunitetowi, stojącemu dumnie w centrum obozu. W grupie brakowało jedynie Alexa, który decyzją zielonych został wysłany na wyspę wygnanych. Danni, Trey i Ronnie, których stosunki przez ostatnie trzy dni uległy znacznej poprawie siedzieli w szałasie. Melanie gotowała ryż, zaś Matthew przerzucał jakiej rzeczy ze swojej torby.
- Nie dokładaj tylko drewna - rzucił Matthew. - Padało. Jest mokre.
- Wiem - odpowiedziała zirytowana Melanie wrzucając owy kawałek do ognia.
- Mówiłem, żebyś nie dorzucała.
Melanie nic nie odpowiedziała.
- Jak myślicie, kto odpadł wczoraj u Qhora? - rzuciła temat Danni.
- Nie chcę cię martwić, ale wydaje mi się, że twoja przyjaciółeczka Darice odpadła - odezwał się Matthew.
Melanie spojrzała na mężczyznę, ale nic nie odpowiedziała. Szybko schowała się do szałasu, gdzie siedzieli już pozostali niebiescy.
MELANIE (23), barmanka
Nie mogę znieść tego człowieka! Matthew okazuje mi brak szacunku na każdym kroku, bo on jest wielki pan bankier, a ja barmanka znikąd. Nie mogę się doczekać na powrót Alexa z wysypy wygnanych, bo z nim już nie wyrabiam.
MATTHEW (45), bankier
Nigdy nie ukrywałem, że nie lubię kobiet w naszym plemieniu, a Darice była tego doskonałym przykładem i mam nadzieję, że dzisiaj już jej nie zobaczę.
Qhora, dzień 16
MARK (31), nauczyciel
Mickey chciał odejść, bo miał już dość tego miejsca. Staram się go zrozumieć i nie mam o to do niego pretensji. Może jeszcze nie teraz, ale za jakiś czas on sam pożałuje, że się poddał. Moja żona zawsze powtarza, że niewolno zawracać z drogi. Nawet jeśli nie masz chęci. Musisz iść do przodu. Pewnie, droga zawsze jest ciężka, ale jaką czujesz satysfakcję, gdy ją pokonasz.
Dzisiejszy dzień w Qhora zdominowała wczorajsza rada plemienia i eliminacja Micky'ego, na którą tak bardzo nalegał. O ile starzy członkowie Qhora mogli czuć się w miarę bezpiecznie, tak nowi wyczuwali zbliżający się koniec. Caroline nerwowo przyglądała się obozowisku. Darice leżała w szałasie i rozmawiała o jakichś głupotach z Lią, co chwila przy tym głośno się rechocząc. Mark robił pranie, zaś David znosił drewno z lasu. Nie mogąc znaleźć sobie miejsca Caroline udała się do skrzynki pocztowej, aby sprawdzić, czy otrzymali wiadomość o kolejnym konkursie. Jej sytuacja w zielonej grupie była na tyle niepewna, że całą noc myślała o połączeniu, kolejnym przemieszaniu, albo zesłaniu na wyspie wygnanych, gdzie mogłaby znaleźć ukryty immunitet.
CAROLINE (32), dietetyk
To była już druga rada, na której samolubna decyzja Mickey'a stawia mnie w niewygodnej pozycji. Teraz ja i Lia jesteśmy w grupie z trójką z Qhora. Coś czuję, że to będzie jakieś polowanie na czarownice.
DARICE (39), agent mieszkaniowy
I stało się! Mickey odpadł! Stara Qhora ma przewagę, a te dwie wieśniary mogą spierdzielać na drzewo! Są tu zupełnie niepotrzebne!
Pani dietetyk z Sioux City w stanie Iowa wróciła do obozu z kartką zwiniętą, tradycyjnie już, w rulonik. Widok dziewczyny z lisem przyciągnął uwagę pozostałych. Gdy wszyscy przybyli do szałasu Caroline odczytała wiadomość, aby na jej końcu wykrzesać z siebie jeszcze trochę entuzjazmu:
- Dzisiaj musi nam się udać!
- Uda! - poparł ją David.
Podekscytowaniu ruszyli na konkurs o nagrodę.
Konkurs o nagrodę
Jeff Probst czekał na oba plemiona na łące. Tuż za nim znajdowały się dwie belki, na których ustawiono kilkanaście bloczków w kolorach niebieskim i zielonym. Na jego znak na polanę weszli Tanta. Gdy zajęli swoje miejsce na macie gospodarz poprosił ich rywali:
- Qhora, zapraszam. Tanta, przyjrzyjcie się nowemu Qhora. Mickey został wyeliminowany na ostatniej radzie plemienia.
Wśród niebieskich zapanowało zamieszanie. Jednak szybko ucichło, gdy do grupy dołączył Alex. Chłopak z uśmiechem przywitał "swoich", rzucając przy tym, szybkie spojrzenie na grupę zieloną.
- Dzisiaj gracie o nagrodę - ogłosił Jeff. - Każde z was kolejno ruszy do dżungli, gdzie z oznaczonych flagami miejsc wykopie woreczki z piaskiem. Mając je wracacie na start. Uwaga za jednym razem możecie odkopać maksymalnie trzy worki. Gdy skolekcjonujecie wszystkie dziesięć worków jedna osoba zacznie nimi rzucać w bloczki ustawione na belce. Plemię, które jako pierwsze strąci wszystkie bloki wygra nagrodę. Chcecie wiedzieć o co gracie?
Plemiona entuzjastycznie przyklasnęły.
- Jutro helikopter zabierze was na wzgórze, gdzie będzie czekała na was uczta przygotowana przez mieszkańców pobliskiej wioski. Ponadto zwycięzcy wyślą jedną osobę z przegranego plemienia na wyspę wygnańców.
Po tych słowach Jeff, tradycyjnie już, dał zawodnikom moment na omówienie strategii i zajęcie odpowiednich pozycji.
- Tanta jest was o jedną osobę więcej. Kto z was nie weźmie udziału w tej konkurencji?
Melanie podniosła rękę i szybko uciekła na ławkę tuż za gospodarzem gry. Pozostali zajęli miejsca na starcie.
- Gracie o nagrodę! - ogłosił. - Ryzykanci gotowi... Start!
David i Alex pomknęli wyznaczonym szlakiem do lasu. Na miejscu oznaczonym flagą zaczęli odkopywać pierwsze woreczki z piaskiem. David niemal od razu znalazł dwa, Alex jeden. Nie chcąc tracić czasu nie szukał następnego i pognał w drogę powrotną za Davidem.
- Qhora dwa worki, Tanta jeden! Na trasę ruszają Danni i Caroline!
Największym atrybutem Danni była jej szybkość. Mimo że Caroline była jedną z silniejszych kobiet to miała problem z dotrzymaniem kroku przeciwniczce. Danni bardzo szybko odnalazła trzy woreczki i wróciła na linę startu. Następny ruszył Ronnie, w międzyczasie wróciła Caroline.
- Qhora cztery worki! Tanta sześć!
Kolejni ruszyli Darice oraz Trey. Chłopak w ekspresowym tempie przyniósł dwa woreczki, zaś Darice znacznie wolniej od niego dowlekła do mety jeden worek. Lia rzuciła się do lasu. Tanta ponownie wysłała Ronniego.
- Ronnie dla Tanty musi przynieść jeszcze dwa worki! Qhora brakuje jeszcze pięciu woreczków!
Lia wróciła z kolejnymi dwoma, a Ronnie z ostatnimi dwoma woreczkami. David rzucił się do dżungli.
- Matthew dla Tanta może zacząć strącać bloczki! Jeśli Qhora jeszcze myśli o wygranej David musi przynieść tym razem wszystkie trzy woreczki z piaskiem.
Matthew zaczął rzucać workami z piaskiem w niebieskie bloczki. Te spadały jeden za drugim, tym samym oddalając szanse na wygraną Qhora. David wrócił z ostatnimi trzema workami. Mark zabrał się za strącanie zielonych bloczków.
- Mark ma mnóstwo czasu do nadrobienia. Matthew musi strącić jeszcze trzy bloczki! - komentował sędzia.
Z kolejnym rzutem Matthewa szanse na zwycięstwo Qhora odpłynęły.
- Tanta wygrywają nagrodę! - ogłosił Probst.
Wśród niebieskich wybuchła radość, a wśród zielonych rozczarowanie.
- Tak!!! - wrzasnął Trey. - Jesteśmy niepokonani!
- Zamknij się, kretynie... - burknęła pod nosem Darice.
Ten w odpowiedzi pokazał kobiecie środkowy palec. Darice chciała już coś odpowiedzieć, ale przerwał jej Jeff:
- Tanta, jutro czeka was miła nagroda, ale teraz wskażcie mi osobę, którą wysyłacie na wsypę wygnanych.
- Caroline - powiedzieli zgodnie niebiescy.
Kobieta zabrała swoje rzeczy i ruszyła wąską ścieżką w stronę wyspy wygnanych. Pozostała czwórka Qhora wróciła do obozu.
ALEX (24), sanitariusz
Podczas mojego ostatniego pobytu na wyspie znalazłem ukryty immunitet, a więc było mi wszystko jedno kogo wyślemy tam teraz.
Tanta, dzień 17
DANNI (24), tancerka
Spałam kiedy obudził mnie straszny hałas. Zerwałam się na równe nogi. Wszyscy biegali, a ja zastanawiałam się, o co chodzi. I nagle oświeciło mnie! Dzisiaj lecimy na piknik! Byłam gotowa w przeciągu sekundy
- Zbieramy się! - zaczął alarmować wszystkich Ronnie.
Na polanie za obozem niebieskich czekał już helikopter. Grupa bardzo szybko spakowała się i ruszyła w kierunku śmigłowca. Nawet lot nad Peru wydawał się wystarczającą nagrodą dla grupy. Nikt z nich poza Alexem nigdy nie leciał tego typu maszyną.
RONNIE (42), górnik
Najlepszy dzień jak dotąd. Nigdy nie leciałem helikopterem i muszę przyznać, że miałem lekkiego stracha, ale co się dziwić? Większość życia spędzam pod ziemią. Dzisiejsza wyprawa uzmysłowiła mi, że... to jest to! To jest przygoda mojego życia. Muszę czerpać z niej ile mogę, bo nie wiem jak długo jeszcze potrwa.[i]
MATTHEW (45), bankier
[i]Osadnicy, gospodarze przywitali nas niczym bohaterów. W zasadzie to byliśmy bohaterami... Pokonaliśmy Qhora, którzy są teraz w beznadziejnej pozycji.
Helikopter wylądował na wzgórzu. Gdy tylko zwycięzcy opuścili maszynę otoczyła ich chmara mieszkańców osady. Pośpiesznie zabrali ich do wielkiego stołu zastawionego jedzeniem i napojami.
- To się nazywa życie! - zawołał Trey.
Tanta rozsiedli się wokoło stołu, a Ronnie wzniósł toast za zwycięstwo niebieskich. Potem jeszcze długo ucztowali, śmiali się, rozmawiali i oglądali wesołe występy ich gospodarzy. Przyjęcie trwało do późnego popołudnia. W późnych godzinach popołudniowych pilot śmigłowca dał znak do odlotu. Plemię pożegnało się z mieszkańcami wioski. Zaczynało chmurzyć się, gdy Tanta zostali odstawieni z powrotem do obozu. Jednak nawet zbliżający się deszcz nie potrafił popsuć nastrojów panujących w drużynie.
MELANIE (23), barmanka
Ludzie, którzy nas ugościli byli niezwykle sympatyczni. Bardzo żałowałam, że już musimy się rozstać i wrócić tutaj.
Wyspa wygnańców, Dzień 17
Caroline była na wyspie wygnańców od wczoraj. Przez dzień zdążyła zaznajomić się z miejscem. Rozpaliła ogień (czego obawiała się najbardziej) i przyniosła wodę z niewielkiej studzienki znajdującej się w pobliżu szałasu.
CAROLINE (32), dietetyk
Jestem tu od wczoraj. Przeczytałam wskazówkę do ukrytego immunitetu, przeszukałam wszystko i nic nie znalazłam. Wychodzi na to, że ktoś go zabrał. Nie był to z pewnością Mickey, a więc zostaje Alex. Postanowiłam, że resztę czasu na wygnaniu będę odpoczywać. Muszę mieć sił, aby dać z siebie 110% na konkursie o immunitet.
Qhora, dzień 17
W Qhora panowały zupełnie inne nastroje. David wybrał się na ryby. Każdy poranek w Peru spędzał w ten sam sposób. Czasem dołączał do niego Mark, ale były to sporadyczne wizyty. David nie był duszą towarzystwa, ale pozostali zdążyli przywyknąć do jego samotniczego trybu życia.
DAVID (43), farmer
Odkąd nas przemieszali nie wygraliśmy jeszcze niczego. Od kiedy Caroline jest na wyspie wygnanych w obozie są tylko cztery osoby... Skakałbym ze szczęścia, gdyby ta czwórka była tutaj dnia 37, ale nie 17...
Tymczasem Darice i Mark siedzieli w szałasie obok śpiącej Lii. Od rana dziewczyna uskarżała się na ból brzucha, co bardzo zaniepokoiło jej współplemieńców.
- Chcesz wody? - zapytał Mark.
- Nie... - odparła, nie otwierając oczu.
MARK (31), nauczyciel
Lię traktuję jak młodszą siostrę. Martwię się o nią. Najgorsze jest to, że tutaj wszystko może mieć wpływ na jej złe samopoczucie: brak snu, jedzenia, pogoda.
- Odwodniła się na bank - komentowała Darice.
- Boli cię coś?
- Głowa.
- Nie pękaj dziewczyno - ryknęła Darice. - Ogarnij się, bo musimy skopać jeszcze kilka tyłków.
Po południu stan Lii poprawił się i na całe szczęście obyło się bez wizyty lekarskiej. Dziewczyna wstała z szałasu i odzyskała uśmiech.
LIA (23), bibliotekarka
Jeszcze rano myślałam, że to mój ostatni dzień tutaj i zaraz zabiorą mnie stąd na noszach. Teraz czuję się znacznie lepiej. Może jeszcze nie w 100% dobrze, ale czuję jak wracają mi siły.
Konkurs o immunitet, dzień 18
Na polanie czekał już Jeff. Tuż za nim znajdowały się dwa stoły, po których ciągnęły się ściany, przejścia, korytarzyki, zaś na samym środku znajdował się wlot będący metą. Do każdego z rogów stołu przymocowana była lina, za której pomocą możliwe było przesuwanie stołu w jakąś stronę. Nad urządzeniami znajdowało się wysokie krzesełko, z którego widać było całą planszę przygotowaną do zadania.
Po chwili na polanę weszli Tanta i Qhora, do których zdążyła dołączyć Caroline. Wtedy też głos zabrał Jeff:
- Tanta, oddajcie immunitet.
Danni podała figurkę bożka prowadzącemu. Gdy ta znalazła się na stoliku Jeff kontynuował:
- Dzisiaj gracie o immunitet, a oto wasze zadanie... Cztery osoby z każdego plemienia będą pociągały za sznurki taki sposób, aby kula znajdującą się na platformie dotarła do wlotu. Piąta osoba będzie je instruowała. Raz w ciągu całej rozgrywki możecie zmienić osobę wydającą polecenia. Plemię, które jako pierwsze przeprowadzi przez platformę trzy kule wygra immunitet i będzie bezpieczne następne trzy dni.
Po chwili oba plemiona zajęły miejsca. Jako, że Tanta liczyła sobie sześć osób Danni usiadła na ławce.
- W Tanta wołaczem został Alex, w Qhora prowadzić będzie Caroline. Gracie o immunitet! Ryzykanci gotowi... Start!
Piłki znalazły się na platformach.
- Melanie, Ron! Do siebie - zaczął Alex.
Niesforna piłka poleciała w kierunku ściany.
- David ze spokojem - mówiła Caroline. - Bardzo lekko do siebie, a potem Mark i Darice.
- Najpierw musicie wyczuć plansze - komentował Jeff.
- Teraz jak? - pytał Trey.
- Matthew na lewo - gubił się w poleceniach Alex. - Nie... Melanie...
- Zastąpić cię? - spytała wreszcie Melanie.
- Nie!
- Tanta mają spore problemy z komunikacją. To szansa dla Qhora! - mówił gospodarz.
Pierwsza piłka trafiła do wlotu.
- Qhora, prowadzą!
Tymczasem Alex dał się zastąpić Melanie, która radziła sobie nieco lepiej na stanowisku. Dziewczynie udało się doprowadzić pierwszą kulę w momencie, gdy Caroline dokonała tego z drugą.
- Qhora, nadal prowadzą.
- Zastąp mnie - poprosiła Caroline, której głos zaczął słabnąć.
Na stanowisku wołacza pojawiła się Lia. Z równym spokojem co jej poprzedniczka, aczkolwiek nieco cichszym głosem zaczęła prowadzić kulę po planszy. W pewnym momencie zrównała się z kulą Tanty. Niebiescy zaczęli przyśpieszać. Jednak ich wszystkie wysiłki poszły na marne, gdy trzecia kula z Qhory trafiła do dziury.
- Qhora, wygrywają immunitet! - ogłosił Jeff.
Zieloni zaczęli skakać ze szczęścia i gratulować sobie wzajemnie. Probst sięgnął po figurkę.
- Kto go bierze!
- Ja! Ja! - wydarła się Darice.
- Tanta, dla was nie mam nic poza wieczornym spotkaniem ze mną. Do zobaczenia!
MELANIE (23), barmanka
A było już tak dobrze... I znowu rada plemienia. Byłam już na radzie trzy razy i o ile na wcześniejszych nie byłam zdenerwowana, bo wiedziałam co się stanie tak dzisiaj szykuje się totalne szaleństwo.
Qhora, dzień 18
LIA (24), bibliotekarka
To wielki dzień dla naszego plemienia. Nie mogliśmy wygrać immunitetu w lepszym momencie. Qhora jest zdecydowanie lepszym zespołem od Tatnty i dzisiaj mieliśmy szansę na udowodnienie tego. W zadaniu pokazaliśmy swoje mocne strony jakimi była komunikacja i zaufanie.
Zieloni wrócili do obozu z bożkiem nietykalności. Podekscytowani zwycięstwem nadal opowiadali o konkursie i o swoich rolach w nim, które pomogły w wygranej immunitetu.
- Byliśmy świetni! Wszyscy! - przyznała Caroline.
- A widzieliście miny tamtych? - śmiała się Darice.
- Nie mogli uwierzyć, że przegrali - dodał Mark.
- Powiem wam coś - stwierdziła Caroline. - Chciałabym, aby wygrał ktoś z tej grupy! - oświadczyła poważnie. - Myślę, że nasza piątka może tu stać dnia 36. Co myślicie?
- Trzymamy się razem! - dodał David.
DAVID (43), farmer
Caroline rzuciła myśl o sojuszu naszej piątki. Od początku widziałem wiele układów. Jedne łamały się niemal od razu, inne wytrzymywały nieco dłużej. Mam nadzieję, że wreszcie trafiłem na ten właściwy. Z właściwymi ludźmi.
CAROLINE (32), dietetyk
Powoli zaczynam widzieć światełko w tunelu. Wierzę, że z tymi osobami mam duże szanse na dojście do końca.
Tanta, dzień 18
Niebieskie plemię wróciło do obozu bez nietykalności, co oznaczało radę i eliminację. Świadomi tego oraz upływającego czasu zaczęli rozmowy i nieśmiałe próby przeciągnięcia na swoją stronę jeszcze3 jednej osoby, gdyż jak przeczuwali na dzisiejszej radzie może dojść do remisu i dogrywki.
MATTHEW (45), bankier
Są różne typy na dziś wieczór. Melanie dała dupy po całości. Alex nie radził sobie lepiej, ale z oczywistych względów na nich głosować nie będę. Myślę, że dobrym typem do eliminacji byłaby Danni. Jej siostra jest w Qhora i nie wiem czy dobrym pomysłem byłoby ich ponowne zjednanie po połączeniu.
Jedynie Alex mający w kieszeni ukryty immunitet mógł czuć się bezpieczny. Mimo to nie miał zamiaru czekać bezczynnie na radę. Nie patyczkując się usiadł obok Danni w szałasie zupełnie ignorując obecność Trey'a zapytał:
- Możemy pogadać w cztery oczy?
- Nie! Nie możecie! - odpowiedział mu Trey.
- Nie mówiłem do ciebie.
- Ale wiem czego chcesz od niej! - zjeżył się Trey.
ALEX (24), sanitariusz
Trey żyje w odrealnionym świecie. Udaje, że chodzi mu o lojalność, uczciwość, a tak naprawdę boi się, że straci kontrolę nad grą. Zupełnie jakby kiedykolwiek miał nad nią kontrolę.
- Spokojnie, Trey - wkroczyła do akcji Danni. - Poradzę sobie.
- Nie gadaj z nim - zakazał jej Trey.
Zirytowany Alex wstał z miejsca i odszedł zostawiając pozostałą dwójkę w obozie.
DANNI (24), tancerka
Potrafię podejmować rozsądne decyzje. To, że Alex będzie próbował mnie przekonać, żebym głosowała z nimi nie znaczy, że zaraz oleję swoich sojuszników. Więcej zaufania, Trey...
Jeszcze tego samego popołudnia Danni, Ronnie i Trey wybrali się nad rzekę, aby móc w spokoju porozmawiać o nadchodzącej radzie plemienia.
- To co robimy? Alex, Matt czy Melanie? - spytał Ronnie. - W ogóle... Danni, jesteś z nami, tak? - wolał się upewnić. Nie zapominał o tym, że jeszcze kilka dni temu oryginalna Tanta była przeciwko bliźniaczkom i stąd były jego obawy względem jednej z sióstr.
- Jeśli będą trzy głosy na trzy to będzie dogrywka i rozpalanie ognia - mówiła Danni. - Najgorsza w rozpalaniu ognia jest Mel. Każde z nas pokonałoby ją.
- Alex?
- Był na wyspie wygnanych. Może mieć immunitet - odparła Danni. - Co gorsza może go oddać Melanie.
DANNI (24), tancerka
To okropna łamigłówka. Głosowanie na Alexa jest ryzykiem, bo może mieć ukryty immunitet. Melanie wydaje się najprostszym celem, ale ona i Alex są blisko. Jeśli poda jej immunitet to koniec. Zostaje Matthew, który nie jest tak związany z tamtą dwójką...
RONNIE (42), górnik
Niby wszystko jest ustawione, ale potrzebujemy jeszcze jednej osoby. Trey jest zbyt porywczy i niekiedy brakuje mu argumentów na wymianę zdań, a więc wszelkie rozmowy lepiej, aby zostawił mnie i Danni.
Zaraz po spotkaniu nad rzeką Ronnie i Trey dołączyli do Melanie, która śpieszyła do obozu. Na ich widok dziewczyna zagadała z uśmiechem:
- Gotowi na radę?
- Nie tak jak Alex i ty - odparł Ron. - Alex ma immunitet, nie? - spróbował się podpytać.
- Nie wiem... Nie powiedział mi.
- Będzie remis i potem dogrywka - stwierdził Ron. - Moglibyśmy mieć układ. My dwaj i ty.
- A Danni?
- Danni jest z nami, bo tak wyszło, ale ty miałabyś naszą ochronę po połączeniu.
- Nie wiem... Musiałabym się zastanowić - odparła na odczepne.
MELANIE (23), barmanka
Te wszystkie obietnice Rona i Trey'a traktuję z dużym dystansem. Mówia, bo nie chcą doprowadzić do sytuacji remisowej. Chociaż muszę przyznać, że głosowanie na Matthewa to ogromna pokusa.
Rada plemienia
Tanta zjawili się w świątyni z nastaniem wieczora. Jedyne światło dawały pochodnie, które umieszczone zostały za ławkami. Naprzeciw grupy stał Jeff, który uroczyście rozpoczął radę pytaniem:
- Ostatnio dużo rzeczy się wydarzyło. Minęło sześć dni od przemieszania. Melanie, jak upłynęło te sześć dni?
- Bardzo szybko. Przede wszystkim przemieszanie okazało się dla nas wielkim zaskoczeniem, ale powoli wczuwamy się w rytm tego miejsca i uczymy się zgrania.
- Alex, kręci głową.
- Możemy dobrze współgrać na zadaniach, czy w obozie, ale nadal jesteśmy dwoma plemionami.
- Masz na myśli coś konkretnego?
- Tak - pokiwał głową Alex. - Chciałem dzisiaj pogadać z Danni i spotkałem się z surowym zakazem ze strony Trey'a.
- Nie obracaj kota ogonem - odparł Trey. - Nie chciałeś z nią pogadać, a namówić, żeby głosowała przeciwko mnie.
- Trey, ale na tym polega gra - uświadomił go Jeff.
- Nie! Przed konkursem całą szóstka mówiła: "jesteśmy grupą", "jesteśmy grupą". Jeśli przegramy to zostawimy to ślepemu losowi. Niech będzie dogrywka i rozpalanie ognia, zaś po przegranej konkursu Alex zaczął podburzać przeciwko nam Danni!
- Danni, co o tym sądzisz?
- Myślę, że sympatia do kogoś nie powinna być problemem. Mogę lubić Matta, Mel i Alexa. Mogę z nimi gadać częściej niż z Trey'em, ale to nie znaczy, że wiążę z nimi plan gry.
- I w ten sposób przeszliśmy do głosowania. Danni, zaczynasz.
Dziewczyna wstała z miejsca i ze stoickim spokojem oddała głos.
Alex
(TREY): Nie lubię hipokrytów.
Gdy Ronnie wrócił na miejsce, mistrz ceremonii przyniósł urnę z głosami. Niczym w transie powiedział:
- Jeśli ktoś ma ukryty immunitet i chce go użyć niech zrobi to teraz.
Alex przez chwilę walczył ze sobą. Nie chciał zużyć ukrytego immunitetu bez potrzeby. Jednak gorsza była świadomość, że mógłby odpaść z naszyjnikiem w kieszeni jak Ben z Survivor: Philippines. W końcu wstał z ławki i podał go Probstowi.
- Wszystkie głosy przeciwko Alexowi zostaną anulowane. Decyzja jest ostateczna osoba z największą ilością głosów opuści plemię.
Po tych słowach odczytał pierwszy głos:
- Trey.
- Trey. Dwa głosy Trey.
- Matthew - przeczytał kolejny.
- Trey. Trzy głos Trey, jeden Matthew. Dwa głosy zostały.
- Matthew - wyjął piąty głos. - Trzy głosy Trey. Dwa głosy Matthew. Jeden został.
Jeff wreszcie sięgnął po ostatni głos:
- Remis - powiedział, pokazując plemieniu szósty głos z imieniem: "Matt". - Zagłosujecie jeszcze raz. Trey i Matt nie będą głosowali. Możecie oddawać głosy jedynie na Matta lub Trey'a. W przypadku dalszego remisu będziecie losować - dodał, pokazując grupie woreczek z kamykami. - Z racji, że Alex zagrał ukrytym immunitetem nie będzie musiał losować.
Po tych informacjach grupa zaczęła ponownie głosować:
Danni
(MATTHEW): Teraz musimy iść w zaparte.
Gdy Danni, Melanie, Alex i Ronnie oddali swoje głosy ponownie Jeff przyniósł dzban z głosami i powiedział:
- Decyzja jest ostateczna. Osoba z najwyższą ilością głosów opuści plemię. Pierwszy głos:
- Matthew.
- Trey.
- Matthew. Dwa głosy Matthew, jeden głos Trey. Jeden głos został.
- Szóstą wyeliminowaną osobą z Survivor: Peru jest Matthew.
Zaskoczony Matthew spojrzał na równie zdziwionego eliminacją Alexa, po czym wstał z miejsca i ruszył z pochodnią w stronę mistrza ceremonii.
- Matthew, taka jest wola plemienia - powiedział.
Bankier opuścił świątynię zostawiając w niej pięć osób.
- Dzisiaj mówiliście, że relacje pomiędzy wami nie wpływają na wasz plan gry, a może jednak jest inaczej? - zapytał na zakończenie Jeff.
Danni: Matthew
Matthew: Trey
Melanie: Trey
Alex: Trey
Trey: Matthew
Ronnie: Matthew
Dogrywka
Danni: Matthew
Melanie: Matthew
Alex: Trey
Ronnie: Matthew
Ostatnie słowa Matthewa:
Nie spodziewałem się, ale na tym to polega, prawda? Nie mam sobie nic do zarzucenia. Prowadziłem bardzo dobrą grę. Mogę być z siebie dumny.
_____________________________
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Pią 12:23, 12 Kwi 2013, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 8:30, 16 Kwi 2013 Temat postu: Epizod 7 |
|
|
Poprzednio w Survivor Peru... Po radzie plemienia w Qhora Caroline i Lia były w poważnych tarapatach. Jednak dzięki współpracy Qhora wygrywają immunitet. Sukces sprawia, że plemię zdecydowało zawiązać pakt i iść razem do końca. Tymczasem w Tanta... Trey zarzucił Alexowi kłamstwo. Alex w obawie przed eliminacją postanowił skorzystać z ukrytego immunitetu. Jak się okazało była to błędna decyzja. Na domiar złego Melanie postanowiła głosować z oryginalną Tantą, pozbywając się sojusznika Matta. Dziesięciu zostało. Kto odejdzie dzisiaj? [link widoczny dla zalogowanych]
Epizod 7
Najlepsza droga
Tanta, noc 18
Jak Qhora trzy noce wcześniej, tak i Tanta powrócili w pomniejszonym składzie. Alex usiadł w szałasie tuż obok Danni, Ron i Melanie zajęli się odkładaniem pochodni na miejsce, a Trey rozpalaniem ognia.
- Mam nadzieję, że nie masz pretensji o to głosowanie - zaczął Ronnie.
- Nie - odparł Alex, który jeszcze był w lekkim szoku spowodowanym wynikiem rady. - W końcu nie ja odpadłem - zaśmiał się nerwowo. - Takie życie. Raz na wozie raz pod wozem.
- Mel, dzięki za zmianę głosu - wtrącił się Trey.
- Spoko.
MELANIE (23), barmanka
Nie czuję się winna odejścia Matta. Gdyby doszło do losowania to zapewne ja wylosowałabym czarny kamyk. Alex użył immunitetu i tak czy siak byłby bezpieczny. Poza tym wiedziałam na kogo tamci będą głosowali. Gdyby Alex nie był samolubem i powiedział mi o immunitecie to mógłby go spożytkować w lepszy sposób.
Przed pójściem spać Alex i Melanie wybrali się na mały spacer wokoło obozu, aby pomówić.
- Trochę mnie zdziwiłaś. Dlaczego zmieniłaś głos?
- Wiesz, że nie lubię Matthewa i ryzykowanie, aby go ochraniać nie było moim priorytetem.
- Wystawiasz mnie?
- Wiesz, że nie - mruknęła. - Po prostu nie chciałam losować.
- W porządku - dał za wygraną.
ALEX (24), sanitariusz
Mam nadzieję, że jutro połączą nas, bo inaczej moja kolejna rada plemienia może okazać się ostatnią.
Qhora, dzień 19
Był to zwyczajny dzień w plemieniu zielonych. Caroline i Mark siedzieli przy ognisku. Darice leżała w szałasie i spod kurtki, która służyła jej za koc przyglądała się całemu obozowisku. Po chwili z lasu wyłonili się Lia i David. Pierwsze, co rzuciło się w oczy grupy to kartka, którą ściskała w dłoni Lia.
- Zadanie? - zapytał Mark.
- Dzisiaj świętujemy! - ogłosiła rozpromieniona Lia.
- A!!! - odwrzasnęła Darice. - Połączenie?!
Lia zaczęła czytać z uśmiechem:
- "Już czas wyruszyć w podróż. Spakuj się i pozostaw przeszłość za plecami. Czeka na ciebie uczta, nowy dom i nowi współplemieńcy!"
- Przyjęcie w nowym domu... - powtórzył Mark.
- Czyli nas łączą? - spytał David.
- Jest mapa - stwierdziła Lia, pokazując dołączoną do wiadomości kartę.
- Nie wierzę! - wrzasnęła Darice. - Przetrwaliśmy do połączenia!
DAVID (43), farmer
Cieszę się, że zaczyna się rozgrywka indywidualna. Podczas zmagań plemiennych nie odpowiadałem wyłącznie za siebie, ale za całą grupę i to była ogromna presja. Teraz jeśli nawalę będę mógł mieć pretensje wyłącznie do siebie. Nikogo nie pociągnę za sobą. Tyle.
Qhora, Tanta, dzień 19
Jeszcze przed południem łodzie Tanta i Qhora nadpłynęły z dwóch różnych stron w miejsce oznaczone na mapie. Podekscytowani uczestnicy już z daleka krzyczeli do siebie, wymieniając się pozdrowieniami. Gdy tylko łódki dopłynęły do brzegu dziesiątka rozbitków zaczęła witać się.
- Cześć! - wołała Darice. - Dobrze was znowu widzieć!
- Teraz wszyscy jesteśmy razem - odparł Ronnie, podając Davidowi rękę na powitanie.
- Dokładnie - odwzajemnił uścisk.
LIA (24), bibliotekarka
Nareszcie mogłam przywitać się z siostrą. Ostatnie sześć dni bez niej były niezwykle długie i żmudne, ale siostry Hillenbard znowu są razem i to jest nasza prawdziwa siła.
- Patrzcie co znalazłam! - zapiszczała Melanie.
Pod drzewem znajdował się duży wiklinowy koszyk. Zawartość przykrywał szary koc, do którego przypięta była kartka z napisem: "Miłej zabawy". Kilka osób zabrało się za rozpakowywanie niespodzianki. W koszu było pieczywo, warzywa, owoce, naleśniki, napoje, nowe buffy w czerwonym kolorze oraz farby, którymi nowo powstałe plemię miało ozdobić flagę plemienia. Zaczęło się świętowanie połączenia.
- Za naszą dziesiątkę - wzniosła toast Caroline.
- Zdrowie!
- Jak nazwiemy nowe plemię? - rzuciła pytanie Lia.
- Nieważne - mruknęła Darice. - Najpierw impreza. Interesy potem.
- L'laqta - rzucił hasło Alex. - Może być?
- Nawet fajne - zgodził się Trey.
TREY (26), dj radiowy
Ktoś zadecydował, że nazwiemy się... Lakuta... Laka.. L'laqta. Nie mam pojęcia jak to się wymawia, ale zdrówko za nowe plemię!
CAROLINE (32), dietetyk
Ring! Runda trzecia rozpoczęta. Przede mną wiele pracy. Muszę się zorientować co jest pomiędzy Danni, a chłopakami, kim są Alex i Melanie i... najważniejsze, która opcja będzie dla mnie najlepsza?
W taki właśnie sposób dnia 19 powstało plemię L'laqta. Gdy piknik dobiegł końca zawodnicy zabrali się za "interesy", które wcześniej wspomniała Darice. Lia i Melanie ozdabiały flagę nowej grupy. Tymczasem Ronnie, Trey, David i Alex zabrali się za budowanie nowego szałasu. Od czasu do czasu w pracę wtrącała się któraś z dziewczyn. Pozostali sprzątali po pikniku.
DARICE (39), agent mieszkaniowy
Połączyli nas. Mamy nowych ludzi. Nowych, irytujących mnie ludzi. Trey i ten jego śmiech "hehehe". Zupełnie jak upośledzony. Ron to nudziarz. A Danni? Lia mi wystarczy. Nie potrzeba tu dwóch kserówek. Jedyny plus, że wrócili moi ludzie: Alex i Mel.
W panującym rozgardiaszu nietrudno było wymknąć się na prywatną rozmowę z byłym współplemieńcem lub rywalem. Większość zawodników zdawała sobie sprawę, że im szybciej zaczną rozmawiać o planach, tym większe możliwości przed nimi. Nikt nie chciał odpaść jako pierwsza osoba po połączeniu.
Caroline, Lia, Alex i Mark udali po wodę. Mieli tylko chwilę, aby porozmawiać. Zatrzymali się przed samym zejściem do rzeki i tam zaczęli szeptać między sobą:
- Jak to widzicie? - spytała Caroline.
Alex westchnął i spojrzał na Marka. Ten uśmiechnął się, jakby mówiąc: "spokojnie, można im zaufać".
- Możemy coś pomyśleć - wydukał wreszcie. - Nasza czwórka plus Melanie.
- To mało - stwierdził Mark. - Może jeszcze David?
- Darice - rzuciła Lia - zamiast Davida.
- Jeśli interesuje was układ to jestem w pełni otwarta - oznajmiła Caroline. - To niewygodne, aby iść na remis pięć do pięciu. Chciałabym to załatwić tu i teraz.
- To mamy umowę, tak?
- Tak.
CAROLINE (32), dietetyk
Dokładnie nie wiem jak będzie wyglądał ostatecznie nasz sojusz, ale nie wyobrażałam sobie, aby nie zagadać do Alexa. Nawet jeśli nie będę z nim miała żadnych paktów to chcę, aby on miał świadomość tego, że gram strategicznie i zasługuję na jego głos w przyszłości.
MARK (31), nauczyciel
Prawdziwa impreza z okazji połączenia zaczęła się wieczorem. Wcześniej byliśmy zajęci jedzeniem, tworzeniem obozu. Dopiero teraz mogliśmy się zrelaksować, odpocząć i pogadać swobodnie. Cieszę się, że dotrwałem do połączenia, bo byłem bardzo ciekawy osób z drugiego plemienia. Teraz mam szanse je poznać.
Gdy słońce zaszło rozbitkowie zasiedli do ogniska w nowo wybudowanym szałasie. Ktoś rzucił pytanie: "dlaczego zdecydowałeś sie zgłosić do Survivor"? Niektórzy mówili, że dla przygody, chęci rywalizacji, a inni obracali pytanie w żart, jakby bojąc się, że ich odpowiedź może być źle odebrana.
- Pracuję w kopalni - zaczął swoją odpowiedź Ronnie. - Pewien górnik z przeciwnej zmiany zatruł się tlenkiem węgla. Wtedy pomyślałem sobie, że nie chcę, aby w moim przypadku też tak było. Codziennie schodzę w dół i zastanawiam się, czy to nie jest właśnie ten raz, kiedy coś mi się przytrafi - mówił. - Wtedy postanowiłem sobie, że spróbuję przeżyć coś fajnego. I padło na Survivor.
Pozostali słuchali w milczeniu, jakby nie wiedząc co odpowiedzieć. Wkrótce potem L'laqta zasnęło.
RONNIE (42), górnik
Nie wiem jak długo jeszcze mój romans z Peru potrwa, ale zdaję sobie sprawę, że pewnie zostało mniej, niż więcej czasu. Fajnie byłoby wygrać, ale jeśli nie to będę cieszył się każdym dniem tutaj.
L'laqta, dzień 20
Było bardzo gorąco. Na niebie nie było, ani jednej chmury. Dlatego też większość plemienia nie ruszała się z szałasu. Z niecierpliwością czekali na ochłodzenie, albo wiadomość o kolejnym konkursie. Gdy nieco się ochłodziło David i Ronnie wybrali się nad rzekę na ryby. W końcu w szałasie zostały tylko trzy osoby: Caroline, Darice i Alex.
- Jak myślicie, kto wygra immunitet? - zaczął Alex.
- David jest silny - stwierdziła Caroline.
- Ja pierdziele! - ryknęła Darice. - Będą jaja jak wygram ja, Mel, albo Lia.
Po tych słowach się zaśmiała.
- Ważne, żeby immunitet obracał się w obrębie naszej piątki... My, Lia i Mark - mówił chłopak.
- Miałeś ukryty? - zagadała wreszcie Caroline.
Alex nie chciał na odpowiadać na pytanie.
- Tak, ale już go wykorzystałem.
- Na siebie?
- Tak, ale Ron, Trey i Danni głosowali na Matta, a nie na mnie. Potem jeszcze Melanie zmieniła swój głos i bam.
DARICE (39), agent mieszkaniowy
Jedna sprawa, że Alex mi ufa. Druga, że Caroline mi ufa. Nie podoba mi się, że ta dwójka rozmawia ze sobą. Idealny układ to ja, Mel, Alex. Caroline mam w dupie i tak ma pozostać.
Konkurs o immunitet
Tuż przed południem dziesiątka rozbitków zaopatrzona w nową flagę wyruszyła nad rzekę, gdzie czekała ich pierwsza walka o indywidualny immunitet. Na miejscu czekał na nich Jeff. Za plecami prowadzącego znajdowało się pole walki - dziesięć wysokich słupów wyrastających z wody.
- Witajcie! - zawołał Jeff. - Od tego momentu gra się zmienia - powiedział. - Dlatego też zmienia się immunitet - dodał, odbierając od Marka statuetkę. - Teraz walczycie o to.
Po tych słowach uniósł w górę naszyjnik: sznur ozdobiony kamieniami, które łączyły się z okrągłym medalionem.
- To symbol nietykalności. Jeśli jesteście w jego posiadaniu nie możecie zostać wyeliminowani z gry. Teraz wasze zadanie. Każde z was stanie na jednym z tych pali. Osoba, która wytrzyma najdłużej wygra immunitet.
Po chwili każda z osób zajęła miejsce na palu, a wtedy Jeff oficjalnie rozpoczął konkurs. Czas mijał, a uczestnicy stali. Niektórzy rozmawiali, wymieniali się spostrzeżeniami, uśmiechami. Po trzydziestu minutach głos zabrał gospodarz:
- Gdyby ktoś miał ochotę mam ze sobą talerz ciastek i szklankę coli.
- Co?! Jak to?! - wydarła się Darice.
- Jeśli poddasz zadanie dostaniesz ciastka i colę - odparł. - To długi i gorący dzień.
- Nie! To prawdopodobnie jedyne zadanie jakie mam szansę wygrać - stwierdziła z całą powagą Darice.
Mark zaśmiał się.
- Mnie kuszą te ciastka - przyznała Melanie.
- Mel, nie rób sobie jaj! - warknęła Darice.
- Jeśli czujecie się bezpieczni możecie zjeść - wtrącił się Jeff.
- Skoczę jak ty skoczysz ze mną - odezwała się Mel.
- A co? Niańki potrzebujesz? - odmruknęła Darice.
- Nie, ale głupio tak samej.
- Dobra!
Darice i Melanie zrezygnowały z immunitetu za talerz ciastek. Pozostali walczyli dalej. Gdy minęła godzina prowadzący wyszedł z kolejną propozycją. Dla osób, które odpuściłyby zadanie był przygotowany stek i frytki.
- Zapraszam! - powiedział, próbując zachęcić walczącą o immunitet ósemkę.
Tym razem do wody zeskoczyły Caroline i Lia.
- Kurwa! Probst! Nie mogłeś wcześniej?! Ja zapycham się suchymi ciastkami, a te będą jadły rybę?! - warknęła Darice.
Lia i Caroline jedynie uśmiechnęły się do siebie.
- O immunitet nadal walczą wszyscy mężczyźni oraz Danni! - zawołał po kolejnych trzydziestu minutach Jeff. - Tym razem zapraszam na pizze! Kto ma ochotę musi zrezygnować teraz!
Trey, Alex i Ron zeskoczyli. Na palach stali już tylko Danni, David i Mark.
Po następnych trzydziestu minutach i zaoferowaniu udek z kurczaka Mark postanowił zeskoczyć.
- Świetnie ci poszło, Mark! - zawołała entuzjastycznie Lia.
Na polu bitwy zostali wyłącznie Danni i David. Tymczasem prowadzący zaproponował talerz spaghetti, które dla obojga rozbitków było ogromną pokusą.
- Bardzo potrzebujesz tego immunitetu? - zapytał David.
- Skoro już tyle tutaj stoję - odparła markotnie.
- Dobra! To nie przedłużajmy. Immunitet jest twój - powiedział i zeskoczył, nie czekając na odpowiedź Danni.
- Danni wygrywa pierwszy indywidualny immunitet! - ogłosił Jeff.
David otrzymał nagrodę w postaci spaghetti, zaś Danni zawiesiła na szyi symbol nietykalności, który gwarantował jej miejsce w dalszej rozgrywce.
DANNI (24), tancerka
Wiedziałam, że mogę stać na tej kładce nawet do wieczora. To zadanie było banalne, ale gdy Jeff zaczął kusić nas jedzeniem niemal od razu chciałam zeskoczyć. Jednak chęć posiadania pierwszego indywidualnego immunitetu okazała się silniejsza.
L'laqta, dzień 20
MARK (31), nauczyciel
Zwykle, gdy przegrywasz konkurs wracasz do obozu w podłym nastroju, a tym razem nie było przegranych. Jeśli ktoś nie chciał walczyć o immunitet mógł wybrać jedzenie. Myślę, że mógłbym wytrzymać jeszcze dłużej, bo dzień wcześniej jedliśmy i to całkiem nieźle, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Immunitet ostatecznie wygrała Danni.
Po powrocie do obozu z konkursu w grupie panował dobry nastrój. Danni zawiesiła swój naszyjnik na haczyku, obok manierki z wodą.
- Gratulacje Danni - powiedział Trey.
- Byłam w szoku, że udało mi się tak długo wytrzymać - przyznała. - Chyba z trzy, albo cztery razy myślałam o tym, aby skoczyć.
- Uprzedziłem cię - zaśmiał się David.
- Danni, idziesz nad rzekę? - spytała Caroline.
Dziewczyna bez słowa podążyła za nią. Dziewczyny zatrzymały się nad brzegiem rzeki. Jeszcze moment posiedziały w milczeniu, czekając na pojawienie się pozostałych członków dawnej Tanty. Obrady rozpoczęły się, gdy cała piątka znalazła się nad rzeką.
TREY (26), dj radiowy
Jutrzejsza rada plemienia będzie niezwykle ważna. Wierzę, że zadecyduje o dalszym losie gry. Na szczęście mam zaufanych ludzi: Caroline, bliźniaczki, Rona i Mel.
- Jeszcze raz gratuluję immunitetu - powiedział Trey.
- Dobrze, że immunitet ma ktoś z niebieskich - stwierdził Ronnie.
- Jutro mamy radę plemienia i dobrze byłoby coś ugadać przed nią - kontynuował Trey. - Jakie macie opcje?
- David - wyszeptała Danni. - Jest silnym konkurentem. Zgadzasz się, Caroline?
Kobieta po chwili milczenia odparła:
- Tak... Jasne.
- Mamy jeszcze Melanie po swojej stronie, a więc remisu nie będzie - dodał na koniec Trey. - Wykurzymy stąd zielonych jedno po drugim.
CAROLINE (32), dietetyk
Dzisiaj miałam pierwszą rozmowę z moimi dawnymi kompanami. Było... Dziwnie. To chyba najlepsze określenie. Z Ronem miałam zawsze dobry kontakt, a teraz? Jedyne o czym rozmawialiśmy to strategia. Przed przemieszaniem mogliśmy gadać o wszystkim. To dobry dowód na to, że powinniśmy zakończyć naszą współpracę.
L'laqta, dzień 21
Całe L'laqta było na nogach od bladego świtu. Nawet Darice, która lubiła wylegiwać się do południa nie spała i ochoczo porządkowała obóz. Każdy zdawał sobie sprawę z tego, że pierwsza rada po połączeniu jest niezwykle ważna i być może zadecyduje o tym, kto zwycięży.
MARK (31), nauczyciel
Wszystko zmienia się bardzo szybko. Na ten moment istnieją, aż trzy sojusze, które roszczą sobie prawo do bycia tym najważniejszym. Mamy Qhorę z przed przemieszania, Qhorę po przemieszaniu oraz grupę ja, Alex, Darice, Carol i Lia, a to dopiero trzy dni. Trzeba uważać, aby się w tym nie pogubić i wybrać najlepszą drogę.
Dawna Qhora zrobiła spotkanie na skraju polany, gdzie mogli porozmawiać o dzisiejszym głosowaniu.
- Jak dobrze pójdzie to dzisiaj nie będzie żadnego remisu - stwierdził Alex.
- I bardzo dobrze! Remisy szkodzą mi na urodę - warknęła Darice. - Kto jedzie do domu?
- Proponuję Trey'a - rzucił myśl Alex.
- Trey? - zdziwiła się Melanie. - A nie lepiej Ronnie?
- Trey będzie beznadziejnym sędzią - wyjaśnił Alex.
- Ja byłbym za Ronem - odezwał się Mark.
- Popieram - przytaknęła Darice. - Trey będzie dupowatym sędzią, ale niczego nie wymyśli, a Ron na tyle ile go poznałam jest cwany i może jeszcze coś tam zdziałać.
- To postanowione? Ronnie? - wolał upewnić się David.
Pozostali przytaknęli.
- Tu jest zwycięzca! - powiedział Alex. - Niby wszystko może się wydarzyć, ale wygra ktoś z Qhora! Ktoś z nas!
ALEX (24), sanitariusz
Rozmawialiśmy o eliminacjach. Osobiście wolałbym pozbyć się Trey'a. Tym bardziej, że już od następnej rady każda osoba będzie zostawała jurorem. Trey z pewnością nie zagłosuje na mnie w finale. Z drugiej strony Mark i Darice mają rację, że o wiele większym zagrożeniem dla nas będzie Ron.
DAVID (43), farmer
Padło na Rona. Szkoda, że będziemy na niego głosować i przez to nie zajmie chociażby miejsca na ławie sędziów. To trochę tak jakby brać udział w wyścigu i zająć miejsce tuż za podium. Ale takie są zasady. Ktoś musi przegrać. Tyle.
Im bliżej wieczora, tym sytuacja stawała się bardziej nieznośna. Na drodze nad rzekę Lia i Danni zaczepiły Melanie.
- Hej... Gadałaś z Trey'em? - spytała Danni.
- Teraz nie... - odpowiedziała zaniepokojona.
- Trey mówił, że będziesz głosowała z nami.
Melanie zaprzeczyła:
- Przykro mi, ale nie. Jestem z Qhora. Głosujemy na Rona, albo Trey'a. Jeszcze do końca nie wiadomo - odpowiedziała. - A wy?
- Chłopacy mówili o Davidzie. Myślałam, że trzymasz się z nami skoro i tak ostatnio głosowaliśmy razem - mówiła nieśmiało Danni.
Wtedy Melanie przypomniała sobie o "obietnicy" jaką złożyli jej Trey i Ronnie w zamian za ostatnie głosowanie.
- Muszę ci o tym powiedzieć, ale niech to pozostanie między nami. Ron i Trey przed ostatnią radą powiedzieli mi, że jeśli zagłosuję na Matta będę mogła dołączyć do Tanta. Spytałam, a Danni?
A oni na to, i tak jej się będziemy musieli pozbyć.
Danni zrobiła wielkie oczy, ale nic nie odpowiedziała. Sojusz, w który wierzyła rozsypał się jak domek z kart.
- Dobra... Dzięki za informację.
Gdy dziewczyny rozstały się, bliźniaczki ruszyły nad rzekę, rozmawiając:
- Wydaje mi się, że w tej sytuacji możemy jedynie zaufać Caroline - oznajmiła Lia.
DANNI (24), tancerka
Dupki! Poważnie! Przez chwile myślałam, ze przemieszanie nas jakoś zjednoczyło z Tantą. Myliłam się. Ja i Lia zawsze dla nich będziemy ogonem.
Słońce zachodziło. Dziesiątka rozbitków spakowała się. Każde z nich zabrało ze sobą pochodnię i plecaki. Jedynie Danni czuła się bezpiecznie z naszyjnikiem nietykalności i zostawiła swoje rzeczy w szałasie.
RONNIE (42), górnik
Do tej pory byłem na trzech radach plemienia i na dwóch z nich zagrano ukrytym immunitetem. Po ostatniej eliminacji naszyjnik wrócił na wyspę i od tamtego czasu nikt tam nie był, a więc jak na ironię pierwsza rada po połączeniu będzie najbezpieczniejszą radą, bo nikt nie zagra ukrytym.
Rada plemienia
Dziesięć osób przybyło do świątyni, gdzie miała się odbyć siódma rada plemienia. Rozbitkowie, jak nakazywał rytuał, ustawili zapalone pochodnie ze swoimi imionami pod ścianą, a następnie usiedli na ławkach znajdujących się naprzeciw mistrze ceremonii, od którego oddzielał ich jedynie płomień ogniska.
- Witajcie na radzie plemienia - zaczął oficjalnie Jeff. - Pierwszy raz spotykamy się tutaj w takim składzie. Melanie, jak wiele zmieniło się od ostatniej rady plemienia?
- Bardzo wiele - odparła. - Mimo że sześć dni spędziłam w Tanta to odczułam ogromną ulgę, kiedy doszło do połączenia i mogłam przywitać się ze starą Qhorą, poznać dziewczyny. Nowy początek.
- Trey, Melanie powiedziała właśnie, że woli Qhora od Tanta.
- Nie dziwię jej się - odparł. - Na początku zostaliśmy przydzieleni do plemion i większą sympatią darzymy osoby, które były z nami od początku, niż te, które doszły.
- David, a jak wygląda życie obozowe?
- Na razie nie ma żadnych konfliktów, jeśli o to pytasz. Nowy obóz stworzyliśmy bardzo szybko. Pewnie dlatego, że mamy już praktykę i było trochę rąk do pracy.
- Wszyscy pomagali?
- Chciałbym w to wierzyć. Znaczy... Ja robiłem swoje, inni raczej też wywiązywali się z obowiązków.
- Raczej? Kto nie pracował?
- On ma mnie na myśli! - zawołała Darice.
David tylko się uśmiechnął.
- Leniłaś się?
- Nie... Coś tam robiłam.
- Konkurs o immunitet - Jeff podjął następny wątek - pokazał, kto może czuć się bezpieczny. Caroline, ty zrezygnowałaś bardzo wcześnie z walki, bo jako trzecia.
- Walka o immunitety, których będę potrzebowała zacznie się, miejmy nadzieję, dopiero za jakiś czas - wyjaśniła Caroline. - Dzisiaj ten naszyjnik nie był mi tak bardzo potrzebny.
- Ale ktoś odpadnie - stał przy swoim Jeff. - Komuś był potrzebny.
- Nie ja - odparła pewnie.
- Danni, ty nie zrezygnowałaś. Czułaś, że dzisiaj możesz odpaść?
- Nie. Mam podobne odczucia, co Caroline, ale ktoś musiał wygrać immunitet. Poza tym to miłe uczucie, gdy coś wygrywasz.
- Kto w takim razie czuje się dzisiaj zagrożony? - zapytał ponownie mistrz ceremonii.
Ręce podnieśli kolejno Alex, Trey i Ronnie.
- Alex, dlaczego ty?
- Trey jest na mnie cięty.
Trey tylko się uśmiechnął.
- Ronnie, a ty?
- Po połączeniu zwykle największymi celami są osoby silne - odparł. - Wierzę, że to mogę być ja.
- W porządku. Danni, dla formalności zapytam, czy chcesz komuś oddać immunitet?
Dziewczyna pokręciła głową.
- W takim razie przejdźmy do głosowania. Lia, zaczynasz.
Starsza z sióstr rozpoczęła głosowanie. Była pewna na kogo chce oddać głos i miała nadzieję, że plan jej sojuszu powiedzie się. Ostatnia swój głos oddała Danni. Gdy wróciła na miejsce Jeff przyniósł urnę i oznajmił:
- Jeśli ktoś ma ukryty immunitet i chce go użyć niech zrobi to teraz.
Po ostatniej radzie plemienia u Tanta immunitet wrócił na wyspę wygnańców, a więc pytanie było jedynie formalnością.
- Decyzja jest ostateczna. Osoba z największą liczbą głosów musi opuścić plemię - ogłosił i sięgnął po pierwszy głos:
- Ronnie.
Mężczyzna przytaknął.
- Ronnie.
- Ronnie, trzy głosy Ron.
- David. Trzy głosy Ronnie, jeden głos David.
- David.
- Ronnie. Cztery głosy Ronnie, dwa głosy David.
- Ronnie. Pięć głosów Ronnie, dwa głosy David.
Jeff sięgnął po ósmy głos:
- Siódmą wyeliminowaną osobą z Survivor: Peru jest Ronnie.
Mężczyzna wstał, klepiąc po ramieniu zszokowanego wynikiem rady Trey'a.
- Ronnie, taka jest wola plemienia - powiedział Jeff i zgasił kolejną pochodnię. Gdy Ron opuścił świątynię, mistrz ceremonii powiedział:
- Wynik dzisiejszego głosowania pokazał, że jesteście zgodni, ale to indywidualna gra i w końcu ktoś będzie musiał się wyłamać, a to zawsze szansa, dla tych, którzy są w mniejszości - powiedział.
Po tych słowach dziewiątka rozbitków wróciła do obozu.
Finałowe słowa Ronniego:
To była niesamowita podróż. Jestem wdzięczny za możliwość przeżycia tej przygody. I życzę powodzenia reszcie.
Lia: Ronnie
Alex: Ronnie
Trey: David
Melanie: Ronnie
Ronnie: David
Darice: Ronnie
David: Ronnie
Caroline: Ronnie
Mark: Ronnie
Danni: Ronnie
______________________
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Nie 17:01, 12 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|