|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Kto jest twoim ulubieńcem wśród zawodników? |
Jason |
|
0% |
[ 0 ] |
Nick |
|
0% |
[ 0 ] |
Janet |
|
8% |
[ 1 ] |
Walter |
|
8% |
[ 1 ] |
Grace |
|
0% |
[ 0 ] |
Becca |
|
0% |
[ 0 ] |
Rudy |
|
25% |
[ 3 ] |
Zandra |
|
0% |
[ 0 ] |
October |
|
16% |
[ 2 ] |
Xavier |
|
8% |
[ 1 ] |
Tanya |
|
0% |
[ 0 ] |
Brandon |
|
0% |
[ 0 ] |
Chewie |
|
25% |
[ 3 ] |
Kirby |
|
8% |
[ 1 ] |
Ben |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 12 |
|
Autor |
Wiadomość |
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:01, 04 Lis 2011 Temat postu: Survivor Fan Fic |
|
|
Pomyślałem o czymś czego tutaj nie znalazłem, a mianowicie o twórczości fan fiction. Jeżeli to zły dział czy coś to proszę o przeniesienie w odpowiedniejszy. Lubię pisać różnego rodzaju opowiadania, dlatego też postanowiłem stworzyć coś z tematyki Ryzykantów. Przyznaję, że przeniesienie klimatu Survivor "na papier" jest trudne, ale mam nadzieję, że nikogo nie zawiodę. Do rzeczy. Przedstawiam wam opowiadanie lub jak kto woli ff pt. Survivor: Philippines. I z czym to się je? Otóż jest to opowiadanie dotyczące gry Survivor oraz jej przebiegu. Na miejsce akcji wybrałem Filipiny, stworzyłem także 16 zawodników (opierałem się o twarze, a czasem role jakichś mniej rzucających się w oczy aktorów). Opowiadanie składa się z 14 epizodów i mam nadzieję, że zainteresuje ono kogokolwiek. A jeżeli tak to wszelkie słowa krytyki, sugestie, opinie będą mile widziane. Z racji wielu trudnych do opisu rzeczy jak na przykład wypowiedzi przed kamerą przedstawiam dwa wzoru:
IMIĘ (WIEK), zawód
Wypowiedź <- w taki sposób przedstawiane będą confy
Osoba oddająca głos:
(Głos) Uzasadnienie <- a w taki głosy oddane na radzie
Za wszelkie literówki, błędy przepraszam - sprawdzałem tekst, ale coś zawsze się trafi. Miłego przeglądania.
Survivor: Philippines Intro [link widoczny dla zalogowanych]
Spis epizodów:
1.Gdzie spotkało się 16 nieznajomych
2.Dyscyplina kluczem do sukcesu
3.Układy damsko-męskie
4.Plany ulegają zmianom
5.Siła ukrytego immunitetu
6.Wszyscy "uwielbiają" Grace
7.Wątpliwości
8.Deszczowy dzień
9.Kocha, lubi, planuje
10.Wojny dziewczyn
11.Prawda
12.Chaos
13.Daleka droga do domu
14.Epilog
Wspomnienia z Filipin
Sędzia 1
Sędzia 2
Sędzia 3
Sędzia 4
Sędzia 5
Sędzia 6
Sędzia 7
Zmiany / twisty:
Przemieszanie - dnia 10 nastąpiło losowane przemieszanie plemion.
Ukryty immunitet - po jednym immunitecie w każdym obozie.
Porwanie - plemię, które wygrało konkurs o nagrodę miało prawo "porwania" jednej osoby z przeciwnej grupy. Osoba ta otrzymywała wskazówkę do ukrytego immunitetu.
Survivor: Peru Intro [link widoczny dla zalogowanych]
Spis epizodów:
1.Witajcie w Peru
2.Sezon silnych kobiet
3.Ofiary są nieuniknione
4.Siostra to siostra
5.Zwycięzcy nie pamiętają błędów
6.Polowanie na czarownice
7.Najlepsza droga
8
9
10
11
12
13
14
Wspomnienia z Peru:
Zmiany / twisty:
Przemieszanie - dnia 13 nastąpiło przemieszanie plemion. Zawodnicy na przemian wybierali jedną osobę z przeciwnego plemienia do swojej grupy.
Wyspa wygnańców - zwycięzcy konkursu o nagrodę wskazują jedną osobę z pokonanego plemienia, która ma trafić na wyspę wygnanych, gdzie znajduje się ukryty immunitet.
Ukryty immunitet - znajduje się na wyspie wygnanych. Po wykorzystaniu go wracał na wyspę wygnanych.
Survivor: Japan
Spis epizodów:
W przyszłości...
Survivor: Polynesia
Spis epizodów:
W przyszłości...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Nie 11:27, 20 Kwi 2014, w całości zmieniany 55 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:02, 04 Lis 2011 Temat postu: Epizod 1 |
|
|
Epizod 1
Gdzie spotkało się 16 nieznajomych
Filipiny. Wyspiarskie państwo w Azji południowo-wschodniej otoczone oceanem Spokojnym. Archipelag filipiński składa się z ponad 7 tysięcy wysp, na których znajduje się około 10 tysięcy różnych roślin, zaś kryształowo czysta woda jest miejscem życia dla wielu stworzeń.
To będzie ich dom przez najbliższe 39 dni. Muszą się dostosować, albo zostaną wyeliminowani. W końcu, zostanie tylko jedna osoba, która wygra milion dolarów. Trzydzieści dziewięć dni, szesnaście osób, jeden zwycięzca.
To właśnie tutaj grupa szesnastu osób rozpoczęła przygodę swojego życia. Zostali podzieleni na dwa plemiona; występujące pod żółtą flagą, Motu, w których skład wchodzą: najmłodszy z uczestników Jason Matthews, agent firmy ubezpieczeniowej Nick Ferguson, pielęgniarka Janet Matherson, emerytowany pilot Walter Switch, gospodyni domowa Grace Mayhew, fryzjerka Becca Ramsey, pracownik stacji benzynowej Rudy Case i menadżer Zandra Holland oraz zielone plemię Tafiti, których reprezentują: October Dewitt studiująca historię sztuki, ratownik Xavier Blakey, nauczycielka Tanya London, pięcioboista Brandon Francis, informatyk Chewie Fong, fotomodelka Kirby Pierson, policjant Ben Epstein oraz właścicielka lombardu Ester Vernace.
Motu, dzień 1
Słońce znajdowało się wysoko na jasnoniebieskim niebie. W oddali słychać było szum fal, zaś w powietrzu unosił się zapach lasu znajdującego się u celu ich podróży. Na niewielkiej wysepce poza plażą i soczyście zieloną dżunglą znajdowało się jeszcze skaliste wybrzeże. Zbliżającą się do wyspy łódź witała żółty transparent z napisem Motu oraz pokaźnych rozmiarów skrzynia.
Ośmiu rozbitków wysiadło z łodzi. W powietrzu czuć było lekkie zdenerwowanie połączone z entuzjazmem. Do końca zostało jeszcze 39 dni - powtarzała sobie w myślach Zandra, wysoka brunetka w czarnej koszulce. Zdążyła przyjrzeć się już wszystkim. Dobrze wiedziała po co tutaj przybyła. Chciała wygrać.
JASON (18)
Udało się! Dotarliśmy na plażę. Nadal nie mogę uwierzyć, że się tutaj znalazłem.
Motu spokojnym krokiem ruszyli w stronę skrzyni. Ktoś coś mówił, ktoś inny przedstawiał się, a wszystko to działo się w ogólnie panującym rozgardiaszu. Janet ostrożnie spoglądała na młodsze od siebie kobiety. Były ładne i szeroko się uśmiechały. Zandra i Becca wydawały jej się agresywne i bardzo silne, a przynajmniej pierwsza z nich. Z drugiej strony spoglądała z niepokojem na Rudy'ego. Nie wyglądał na osobę, której można zaufać. W głównej mierze odstraszał ją jego tatuaż nachodzący na szyję oraz spojrzenie. O wiele cieplejsi wydali jej się starszy Walter i trzydziestokilkuletni mężczyzna, którego imienia nie mogła sobie przypomnieć.
- Co jest w tej skrzyni? - zapytała Grace, najstarsza z kobiet.
Nie musiała długo czekać za odpowiedzią. Pierwszą rzeczą jaką zrobili było otwarcie drewnianego pudła. W środku znajdowało się kilka rzeczy mających nieco ułatwić przeżycie następnych 39 dni na wysepce. Były to między innymi dwa garnki, krzemień, maczeta, mapa wyspy, liny oraz worek ryżu.
- To mapa naszej wyspy? - spytała czarnoskóra Becca, zaglądając przez ramię postawnemu mężczyźnie.
- Jest oznaczone miejsce z wodą - odparł Nick, wskazując na mapę. - Ktoś chce iść je zobaczyć?
- Ja! Ja! Ja! - wyrwała się podekscytowana Becca.
- Chcecie iść teraz po wodę? - przerwał mu Walter.
- Czemu nie? - zaśmiała się Grace. - Przy okazji obejrzymy wyspę.
- To może niech jedna, albo dwie osoby idą po wodę, a reszta niech zajmie się szykowaniem obozu - wyszedł z nieśmiałą inicjatywą Nick.
Zandra i Grace dotarły do oddalonej o kilkadziesiąt metrów punktu z wodą. Otoczony skałami i drzewami wodospad był doskonałym miejscem na chwilę odpoczynku. Nic więc dziwnego, że panie postanowiły pobyć tam dłuższą chwilę.
- Jestem trochę stremowana - przyznała Grace, wchodząc do wody.
- Czym?
- Nigdy nie byłam tak daleko od domu. To miejsce jest niesamowite.
ZANDRA (30)
Grace jest pierwszą osobą, z którą miałam okazję porozmawiać tutaj. Moje pierwsze wrażenie... Masakra. W dziesięć minut streściła mi połowę swojego życia. Nie wydaje mi się rozsądną osobą.
W międzyczasie, gdy Zandra i Grace wybrały się w poszukiwaniu wody pozostali zaczęli organizację przestrzeni. Niektórzy starali się pracować w ciszy jak Janet, która od razu wydała się osobą nie lubiącą zbyt wiele mówić i takie jak Becca, która nie umiała zamilknąć nawet na moment. Inni mający poczucie postrzegania przez innych bycia najsłabszym ogniwem jak Jason kręcili się próbując wywrzeć na wszystkich dobre wrażenie.
Tafiti, dzień 1
Do sąsiedniej wyspy dopłynęła zielona grupa. "Rozbitkowie" zeszli na brzeg uważnie rozglądając się po miejscu, w którym być może spędzą najbliższe 39 dni. Wyspa nie tak mocno różniła się od tej, na której zamieszkali Motu. Wizualnie wydawała się nieco większa, co było zasługą głównie szerokiej plaży.
CHEWIE (27)
Zaczynamy imprezę. Plan jest prosty. Przetrwać 39 dni i zgarnąć cały ten hajs. Od miliona dzieli mnie jedynie 15 osób. Będę kłamał, oszukiwał, zdradzał, ale pozbędę się każdego, kto stanie mi na drodze.
- Bardzo ładnie - przyznała Ester, grubsza kobieta o długich prostych włosach.
- Jesteśmy w domu - zażartowała April. - Nazywam się October - przywitała się, podając rękę każdemu z osobna: Ester, Kriby, Tanyi, Xavierowi, Chewiemu, Brandonowi.
- Ben - przedstawił się ostatni. - Zacznijmy działać - ogłosił. - Potrzebujemy wody, ognia i drewna. Kto czym będzie się zajmował? Ktoś potrafi rozpalać ognień?
- Mogę spróbować - stwierdziła Tanya.
- Nie ma czasu na próbowanie. Skoro nie, to ja tym się zajmę. Dziewczyny - skinął głową w stronę dwóch najmłodszych kobiet, October i Kirby - zbierzcie drewno, ale suche.
TANYA (42)
Jesteśmy jakieś dziesięć minut na wyspie, a ja już wiem, że nienawidzę Bena. Sposób w jaki zwraca się doi innych. Nie podoba mi się ten brak szacunku.
CHEWIE (27)
W naszym plemieniu poza mną są dwie starsze kobiety. October i Kirby, dwie gorące panienki żywcem wyrwane z rozkładówki Playboya, z tego co już się dowiedziałem, obie wolne. Brandon, Xavier, czyli typowa siła fizyczna i jest jeszcze Ben, który od razu zaczął wydawać każdemu polecenia.
- Ester, dobrze pamiętam? - zwrócił się do kobiety. - Ty i Tanya możecie zacząć zbierać duże liście. Będą potrzebne do zrobienia dachu.
- A ty co będziesz robił? - wyrwała się Tanya.
- Spokojnie, znajdę sobie zajęcie.
- W porządku - skinęła głową i odeszła za Ester.
Już po chwili Tafiti z niezwykłą energią zabrali się za budowę nowego domu. Bez problemów znaleźli materiały potrzebne do zbudowania schronu, zrobili miejsce do siedzenia i ognisko, które było zasługą Xaviera.
BEN (54)
Powinni mnie słuchać, bo to będzie lepsze dla nich samych. Jednak jeżeli wolą robić coś po swojemu, to proszę bardzo. Rozpalcie ogień, zbudujcie sobie jakiś dach albo siedźcie na plaży. Ja mam to gdzieś, ale idą chmury. Jak spadnie deszcz to nie chcę siedzieć pod gołym niebem.
Motu, dzień 1
Zbliżał się wieczór. Słońce powoli znikało za liną horyzontu. Pierwszy dzień na wyspie był dla nich bardzo męczący. Pomimo to Jason nie poszedł spać jak zrobili to Walter i Janet, którzy cały dzień dwoili się i troili, aby wszystko było tak jak trzeba. On też pracował, ale nie dlatego, aby wszystko funkcjonowało dobrze. Pracował, aby pokazać, że jest wartościowym członkiem grupy.
Becca odgarnęła włosy z twarzy, po czym przemówiła:
- Nie sądziłam, że będzie aż tak zimno.
- Przyzwyczajaj się - powiedział Nick, dorzucając do ognia drewno.
Grace ziewnęła przeciągając się, po czym stwierdziła:
- Pójdę już spać. Jutro pewnie będziemy mieli pierwszy konkurs, a więc powinniśmy być w pełni sił. Dobranoc - powiedziała, zbierając się z miejsca.
- Dobranoc - odpowiedział Jason.
- Bez przesady - mruknęła Zandra, gdy tylko Grace zniknęła z pola widzenia. - Aż tak wiele nie zrobiła, żeby być nie wiem jak zmęczona.
- Pierwszy dzień... - próbował usprawiedliwić ją Nick.
- Fajnie by było, gdyby nasza piątka trzymała się razem - rzuciła od tak sobie Zandra.
NICK (36)
Zandra rzuciła myśl o sojuszu. Nie jestem przekonany, czy nie jest to nazbyt szybka decyzja. Hej, nie jesteśmy tu nawet 24 godzin. Poza tym nie jestem pewien, czy chcę się bratać akurat z tymi ludźmi. Rudy i Becca są w porządku, ale Zandra wydaje się strasznie wykalkulowana, zaś Jason nie jest osobą, która może nam pomóc w wygrywaniu konkursów.
ZANDRA (30)
To jest gra, a moją strategią jest licytacja. Będę trzymała z tym, który zaoferuje mi więcej. Dziś najlepsza oferta to piątka Motu, ale jeżeli jutro ktoś da mi miejsce w finałowej trójce... Kochani, wybaczcie, ale mam was gdzieś.
Tafiti, Dzień 2
Z samego rana October, Kirby i Ester ruszyły wydeptaną ścieżką w głąb lasu. Na końcu ścieżki znajdowało się wielkie drzewo o rozłożystych gałęziach. Obok niego stała brązowa skrzynia. Kobiety bez wahania sięgnęły do środka. Wewnątrz znajdowała się zwinięta w rurkę, pożółkła kartka papieru.
- Pierwsza wiadomość - powiedziała tryumfalnie October, po czym zaczęła czytać:
"Zręcznie buduj drogę do wolności, ale uważaj... Zerwana droga oznacza powrót do domu".
- Konkurs o immunitet - stwierdził Brandon. - Będziemy musieli coś budować.
- Jakieś puzzle? - zaczęła zgadywać Tanya.
- Jakby co, jestem dobry w wszelkich łamigłówkach - odezwał się Chewie.
- Tak czy inaczej musimy pokazać im kto tu rządzi - oznajmił bojowo Ben.
Wszyscy byli pozytywnie nastawieni do walki o pierwszy immunitet. Jedynie Ester miała wątpliwości. Nie uprawiała żadnego sportu. Ostatnim i największym wysiłkiem jaki podjęła było zgłoszenie się do Survivor. Dlaczego? Bo chciała coś zmienić, udowodnić samej sobie, że pomimo słabej kondycji i wieku strać ją jeszcze na szaleństwo.
XAVIER (30)
Nasz pierwszy konkurs. W plemieniu panują bardzo dobre nastroje. Jesteśmy przygotowani i gotowi, aby wygrać.
ESTER (56)
Nie jestem najsprawniejszą fizycznie osobą, a więc obstawiam...Tfu... Obawiam się, że położymy zadanie przeze mnie.
Konkurs o immunitet
Na wyspie znajdującej się na zachód od Tafiti z zniecierpliwieniem czekał Jeff. Tuż za jego plecami znajdowały się dwie bramy oznaczone kolorami żółtym i zielonym, przez które przechodził łańcuch z trzema kłódkami. Tuż za nimi rozciągał się długa belka, na której wisiały cztery klucze. Po przeciwnej stronie znajdowały się chorągiewki z nazwami plemion.
Wkrótce pojawiły się obie grupy. Po raz pierwszy mogli przyjrzeć się swoim rywalom i ocenić swoje szanse na zwycięstwo w pierwszym konkursie, który miał być dla nich tak ważny. Nie tylko dlatego, że miał ustalić, które plemię będzie rozpoczynało od zwycięstwa, ale zadanie miało zdecydować o tym do kogo powędruje immunitet.
- Motu! Tafiti! Witajcie na pierwszym konkursie o immunitet - przywitał ich Jeff, wywołując na twarzach kilku osób spięte uśmiechy. - Janet - zwrócił się do wysokiej i chudej blondynki z plemienia żółtego. - Jak minęły wam pierwsze dwa dni?
- Całkiem spoko.
- Skoro tak to przejdźmy do interesów. To najcenniejsza rzecz w tej grze - powiedział Jeff, sięgając do worka leżącego pod jego nogami. Z torby wyciągnął drewnianą figurkę przedstawiającą morskiego bożka. - Immunitet. Mając go nie możecie zostać wyeliminowani - powiedział, podkreślając ostatnie słowo. - Aby go zdobyć musicie wygrać dzisiejszy konkurs. Zadanie składa się z dwóch etapów. Oba plemiona wybiorą po dwie osoby, które ścigają się na plażę do chorągiewek, gdzie będą czekać na nich kolejne dwie osoby. Będąc już tam zaczynają kopać w oznakowanym miejscu. Gdy wydobędą z ziemi worek z patykami przekazują go drugiej parze, a ci wracają do bramy, gdzie znajdują się pozostałe cztery osoby. Te cztery osoby za pomocą lin związują patyki, aby stworzyć jeden długi kij, który pozwoli im sięgnąć po klucze - po czym dodał: Żeby nie było tak prosto pary biorące udział w sztafecie będą ze sobą związane liną. Dam wam chwilę na opracowanie strategii.
Po chwili wszyscy czekali na swoich pozycjach.
- Z Motu pierwsza para Nick i Rudy, para druga Janet i Jason, przy bramie: Grace, Walter, Becca i Zandra. Tafiti: pierwsza para Xavier i Ben, druga: October i Brandon, zaś przy bramie: Ester, Tanya, Kirby i Chewie. O immunitet! Ryzykanci gotowi... Start!
Ruszyli. Biegli patrząc jedynie przed siebie. Chorągiewka przy której znajdowali się ich zmiennicy była coraz bliżej. Lina, którą byli złączeni uniemożliwiała biec Xavierowi tak szybko jak tego chciał. Ben był wolniejszy, a przez to obaj byli. Rudy i Nick dobiegli do chorągiewki jako pierwsi. W szaleńczym amoku zaczęli szukać patyków potrzebnych do następnego etapu zadania. Nie minęło kilka sekund, gdy przy drugiej chorągiewce znaleźli się Ben i Xavier.
- Mam! - zawołał Rudy i energicznie wcisnął patyki do ręki Jasona. Para z Motu ruszyła w powrotną drogę. Byli oni jednak znacznie wolniejsi niż ich poprzednicy. Przez moment mogło się wydawać, że Janet po prostu ciągnie za sobą swojego partnera. To była szansa dla Tafiti. Gdy tylko odkopali swoje patyki Brandon i October ruszyli w stronę bramy. Bez większego problemu udało im się wyprzedzić Beccę i Janet.
Tafiti zaczęli budować kij na tyle długi, aby móc nim sięgnąć klucze. Po chwili i Motu mogli przejść do zadania.
- Dalej... Dalej... Dalej... - powtarzał zniecierpliwiony Ben.
- Nie jest za długi? - spytała Zandra.
- Krótszy może nie sięgnąć - wyjaśnił Walter.
Grace zaczęła sięgać po pierwszy klucz. Robiła to bardzo niezręcznie i wolno. W międzyczasie Tanya złapała pierwszy klucz.
- Tafiti mogą otworzyć pierwszą kłódkę! - skomentował prowadzący konkurs.
W tym samym momencie Grace zdobyła pierwszy klucz dla Motu. Zdenerwowany Walter wyrwał kij kobiecie, który w tym samym momencie złamał się.
- Motu muszą jeszcze raz powiązać ze sobą patyki. Tafiti sięgają po drugi klucz! - oznajmił Jeff.
- Może ja spróbuję? - zaproponowała Zandra.
- Nie! Poradzę sobie! - krzyknął na nią Walter.
Sąsiednia brama otworzyła się.
- Tafiti wygrywają immunitet! - ogłosił uroczyście Jeff. - Jesteście bezpieczni. Motu, a my widzimy się jutro na radzie plemienia, gdzie wyeliminujecie pierwszą osobę. Do zobaczenia.
WALTER (64)
Nasze plemię poniosło klęskę. Patyki były źle związane, a Jason nie nadaje się do sztafety.
Motu, dzień 2
Późnym popołudniem Motu wrócili do swojego obozu. Myśl o tym, że będzie trzeba kogoś wyeliminować dochodziła powoli do świadomości każdego z nich. Gra się rozpoczęła. I wcale nie chodziło tutaj o wygrywanie konkursów i przeżycie na wyspie, ale o zapewnienie sobie kolejnych kilku dni tutaj.
Grace usiadła obok Jasona siedzącego na skałkach tuż przy wodospadzie.
- Na kogo głosujesz na mnie, czy Waltera? - spytał obojętnie.
- Na ciebie - odpowiedziała bez ogródek.
Chociaż domyślał się jej odpowiedzi, to nie spodziewał się takiej otwartości ze strony Grace.
- Chciałam ci powiedzieć, żebyś nie był jutro zaskoczony - odparła, przekonana, że osiemnastolatek doceni jej szczerość. - Nie mówię tego przez złośliwość czy żeby ci dopiec, ale... Chcę być wobec ciebie uczciwa.
- W porządku rozumiem - uciął temat.
GRACE (50)
Powiedziałam Jasonowi, co go czeka na jutrzejszej radzie plemienia. Uważam, ze powinien mentalnie przygotować się do odejścia. I w tym momencie mi będzie łatwiej oddać głos na niego.
Tafiti, dzień 3
W Tafiti zaczął się leniwy poranek. Ben, Brandon i Chewie leżeli w schronie i przyglądali się spacerującym po plaży Ester i Tanyi. Pozostała trójka wybrała się na przechadzkę do lasu. W plemieniu panował spokój od kiedy mieli ze sobą immunitet. Pozostawało im z niecierpliwością czekać na wyniki rady plemienia u Motu.
- Kogo wyrzucą? - spytał Chewie.
- Nie wiem - mruknął Brandon.
- Faceta czy babkę?
- Dzieciaka ze sztafety - oświadczył Ben.
Im nie robiło to wielkiej różnicy. Wiedzieli, że nie mam nic cenniejszego od statuetki, którą mieli w obozie. Nieświadomi mocy przedmiotu, który znajdował się ukryty na wyspie...
Motu, dzień 3
JASON (18)
Wczoraj przegraliśmy immunitet. W dużej mierze to była moja wina. Dzisiaj jest rada plemienia. I co tu dużo mówić? Jest duże prawdopodobieństwo, że odejdę. Ja nie chcę być pierwszy.
W obozie Motu panowała grobowa atmosfera. Rankiem, kiedy jeszcze było chłodno, Rudy jak zwykle zajął się rozpalaniem ognia. Naprzeciwko niego siedział przygnębiony Jason. Nie chciał jechać do domu. Nie jako pierwszy, ale nie miał pojęcia jak mógłby siebie uratować. Jak zacząć przekonywać pozostałych. Był zbyt nieśmiały, aby bronić się.
- Co nowego?- mruknął Rudy, widząc zamyślonego chłopaka.
- Zawaliłem wczoraj...
- E... - mruknął. - Mówi się trudno. Teraz już nic nie zrobisz.
- Jadę do domu - jęknął zły sam na siebie.
- Skąd wiesz?
- Rozmawiałem z Grace. Powiedziała mi, że zagłosuje na mnie.
- Powiedziała ci? - zmarszczył brwi Rudy, po czym dodał:
- Do rady może jeszcze wiele się wydarzyć - powiedział na koniec i odszedł od ogniska.
Początkowo nieśmiałe rozmowy o zbliżającej się radzie plemienia szybko stały się głównym tematem grupy. Zandra, Becca i Nick rozważali różne opcje. Eliminacja była problematyczna, bo osłabiała drużynę. Dlatego też trzeba było wybrać osobę, której odejście wyrządzi minimalne szkody.
- Jason... Grace... Walter... - wymieniła trzy imiona Zandra. - Które?
- Dlaczego Grace? - zdziwił się Nick.
- Nie lubię jej - stwierdziła Zandra. - To na kogo głosujemy? Na Jasona? - próbowała wycisnąć jakąkolwiek odpowiedź ze swoich rozmówców.
Powoli zaczynała drażnić się niezdecydowaniem swoich współplemienników. Ciągłe wałkowanie tematu zaczynało ją nudzić. Wreszcie wstała z miejsca i odeszła bez słowa.
ZANDRA (30)
Na dzisiejszą radę plemienia mamy trzy warianty: emeryci czyli Walter i Grace oraz Jason. Zwisa mi, które z nich będzie pierwsze.
BECCA (23)
Pierwsze głosowanie będzie jakąś masakrą. Wszyscy gadają między sobą o radzie. Oficjalnie są dwa typy: Walter i Jason. Podczas zadania Walter pokazał, że nie potrafi działać w grupie, Jasona mimo wszystko lubię. Póki co nie mam zamiaru z nikim dyskutować o moich głosach.
Gdy w obozie trwały debaty na temat pierwszej rady, Walter i Janet spędzali czas na skałkach, z których mieli widok na ocean. Mężczyzna głośno wzdychał. Nie bał się rady plemienia, bo nie przypuszczał, że może mieć większe kłopoty niż Jason. Nikt nie mógł mieć większych kłopotów od najmłodszego z ich grupy.
- Na kogo głosujesz? - zapytał Walter, aby przerwać milczenie.
Janet wzruszyła ramionami. Nie wiedziała, co dzieje się w plemieniu. Stała na uboczu nie rozumiejąc, że tuż za jej plecami zbiera się grupa ludzi, która być może w przyszłości pozbędzie się jej.
- Jeszcze nie wiem, a ty?
- Plemię powinno być silne, prawda?
- Ehe...
- W takim razie musimy zagłosować na Jasona. Osiemnaście lat, a jest słabszy fizycznie nawet od Grace.
- Może masz rację... - przyznała niechętnie, nadal nie mając pojęcia na kogo powędruje jej głos.
Tym bliżej było rady, tym bardziej niewiadome było głosowanie. Grace nie przejmowała się niczym, a przynajmniej takie wrażenie sprawiała. W przeciwieństwie do Jasona, który nieśmiało niczym zawstydzone złym uczynkiem dziecko próbował rozmawiać o pogodzie.
WALTER (64)
Im bliżej godziny zero tym bardziej się denerwuję. Pierwsze trzy dni tutaj były dla mnie trudne. Nie znam tych ludzi, a oni nie znają mnie. Mogą powiedzieć: "jesteś stary, więc musisz odejść". Dlatego też przed radą plemienia postanowiłem wyluzować się i być spokojnym.
Zandra spacerowała po plaży dla zabicia czasu. Po chwili dobiegł do niej Rudy. Kobieta spojrzała na niego, jakby czekając na jakiekolwiek słowo ze strony mężczyzny.
- Walter - wyszeptał. - Nie jest o wiele sprawniejszy od Jasona, a na tym etapie gry to chyba mało istotne czy do tysiąca dodasz jeden czy dwa. I tak daje kiepski wynik.
- Dla dalszych konkurencji to jest istotne - uśmiechnęła się.
- W porządku, ale spójrz na to z innej strony. Potrzebujemy zjednoczonego plemienia, a Walt nawet nie stara się grać w drużynie.
Rada plemienia
Osiem osób pojawiło się na wzgórzu, gdzie znajdowało się prowizoryczne zadaszenie. Miejsce przypominało opuszczoną świątynię. Na środku pomieszczenia znajdowało się ognisko stanowiące serce miejsca. Po lewej od niego znajdowały się dwie ławki, za którymi stało osiem pochodni. W linii prostej od ławki była długa ścieżka, która kończyła się przy stoliku, na którym znajdował się dzbanek, białe kartki papieru i flamaster. Na przeciwko znajdowała się druga ławka. Póki co pozostawała pusta, ale z czasem miała zapełniać się osobami, które będą opuszczały grę w kolejnych radach.
Gdy zjawili się Motu przemówił mistrz ceremonii:
- Weźcie pochodnie i zapalcie je. W tej grze ogień reprezentuje życie. Dopóki macie ogień jesteście w grze, gdy gaśnie wy razem z nim.
Gdy to uczynili przemówił:
- Za wami pierwsze dni życia na wyspie. Jak minęły, Becca?
- Całkiem nieźle - odparła trochę skwaszona. - Najgorsza jest noc. Nie mogę usnąć, bo przeszkadza mi szum fal i "łóżko" jest dość niewygodne.
- Ona się rozpycha całą noc - skomentował Jason.
- Nieprawda - zareagowała z uśmiechem. - Ja tylko... lubię mieć dużo miejsca.
- Nie wydajecie się być specjalnie przejęci radą plemienia i tym, że ktoś z was za moment odejdzie - zauważył Jeff. - Naprawdę nikt się nie obawia?
- Ja jestem przerażony- przyznał Jason.
- Zrobiłeś coś, aby odmienić swój los?
- Niewiele, bo co mogę zrobić? Jeżeli chcą głosować przeciwko mnie to nic tego nie zmieni, prawda?
Jeff wzruszył ramionami. Nie do końca zgadzał się z filozofią chłopaka, ale nie chcąc kontynuować wątku zmienił temat:
- Rudy, czy macie lidera?
- Może nie lider, ale mamy kogoś, kto potrafi organizować życie w obozie. Jestem Nickowi za to wdzięczny, bo ja nie odważyłbym się na jego miejscu wystąpić z szeregu i przyjąć takiej roli.
- Grace, jak z komunikacją w waszym plemieniu? Dogadujecie się?
- Tak! Jesteśmy zgraną grupą i dzisiejsze głosowanie będzie dla mnie bardzo przykre.
- Czas zagłosować - oznajmił Jeff. - Jason, ty pierwszy.
Chłopak wstał z ławki i udał się do ławy, gdzie czekała na niego biała kartka papieru. Bez namysłu napisał na niej imię Waltera.
Jason:
(WALTER) Wybacz.
Walter:
(JASON) Jesteś najsłabszym ogniwem.
Gdy ostatni głos został oddany, Jeff udał się po brązowy dzbanek, w którym znajdowała się pierwsza decyzja Motu. Wracając z z nim powiedział suchym i niemal mechanicznym głosem:
- Decyzja jest ostateczna. Osoba z największą ilością głosów musi natychmiast i opuścić radę plemienia. Pierwszy głos - powiedział, sięgając do dzbanka.
- Walter.
Zapadła krępująca cisza.
- Walter. Dwa głosy Walter.
- Jason. Dwa głosy Walter, jeden Jason.
- Walter. Trzy głosy Walter, jeden Jason.
- Grace. Trzy głosy Walter, jeden Jason i Grace.
- Jason. Trzy głosy Walter, dwa Jason i jeden Grace - powiedział, sięgając po siódmy głos.
- Pierwszą wyeliminowaną osobą z Survivor: Philippines jest Walter. Ostatni głos pozostanie tajemnicą. Walter, przynieś pochodnię - powiedział po chwili. - Walter, taka jest wola plemienia - dodał gasząc pochodnię.
Gdy pierwsza osoba odeszła mistrz ceremonii przemówił ponownie:
- Wynik głosowania wskazuje, że nie jesteście do końca zgraną grupą. Teraz możecie wracać do obozu.
Finałowe słowa Waltera:
To były wspaniałe trzy dni. Mogę tylko żałować, że byłem tam tak krótko. A pozostali? Powodzenia.
Oddane głosy:
Jason: Walter
Janet: Grace
Becca: Walter
Walter: Jason
Grace: Jason
Nick: Walter
Rudy: Walter
Zandra: Walter
Tytuł następnego epizodu: Dyscyplina kluczem do zwycięstwa
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Pią 12:15, 02 Lis 2012, w całości zmieniany 12 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roxy
sole survivor
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:10, 04 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
czy ta tabela glosowań pokazuje już jak odpadali? czy to tylko jest hmm przykład?
a i link w pierwsyzm poście nie działa xd
a tak w ogóle to fajnie to wygląda
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Pią 21:39, 04 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku (w nawiasie z całości gry):
Zandra - 3 (3)
Jason - 2 (2)
Chewie - 2 (2)
Nick - 1 (1)
Grace - 1 (1)
Becca - 1 (1)
Xavier - 1 (1)
Tanya - 1 (1)
Ben - 1 (1)
Ester -1 (1)
Janet - 0 (0)
Rudy - 0 (0)
October - 0 (0)
Brandon - 0 (0)
Kirby - 0 (0)
Walter - 2
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AussieRaf dnia Pią 21:40, 04 Lis 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sylvia
4 jury member
Dołączył: 06 Paź 2010
Posty: 458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:39, 04 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Tabelka mam nadzieje, że wierszami się zmieniać będzie ;p bo przecież nie może być tak, że całe plemię odpadnie po kolei xD tzn. może być ale czuję, że tu tak nie będzie xD
Ogólnie no ciekawie może być, ale troszkę mi wyobraźni brakuje i nie mogę sobie tych uczestników jakoś tak uzmysłowić/urzeczywistnić...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:23, 05 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Dzięki za komentarze.
Link z postu pierwszego naprawiony. Co do tabeli: kolejność jest przypadkowa. Będzie się zmieniała z kolejnymi rozdziałami.
Cytat: | ale troszkę mi wyobraźni brakuje i nie mogę sobie tych uczestników jakoś tak uzmysłowić/urzeczywistnić... | Postaram się jakoś to zmienić, być może zdjęciami.
Wkrótce wrzucę drugi epizod.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jack
Administrator
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3224
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 11:28, 06 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Fajny pomysł. Bardzo mi się podoba. I już wpadł mi do głowy kolejny pomysł (ale to po twoim Survivor: Filipiny). Robimy coś takiego, że co dzień ktoś inny daje opis odcinka i wybiera osobę która powinna odpaść. Piszę o tym jak toczy się gra itd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roxy
sole survivor
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:33, 06 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
o matko to byłby powrót do dzienniczków roksiowych ale nie bo pewnie jack kazałby mi na powaznie pisać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jack
Administrator
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3224
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:55, 07 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Dzienniczki Roxiowe nie były takie złe (oprócz masy błędów )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roxy
sole survivor
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:16, 07 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
te błędy to był specjalnie no! taki format z masą błędów ^^ xd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:43, 09 Lis 2011 Temat postu: Epizod 2 |
|
|
Epizod 2
Dyscyplina kluczem do sukcesu
Motu, noc 3
Po radzie plemienia Motu wrócili do obozu uboższy o jedną osobę. Było bardzo ciemno i zimno. Zdenerwowanie towarzyszące im od momentu pierwszej przegranej ulotniło się wraz z odejściem Waltera. Byli bezpieczni. Przynajmniej do następnej rady plemienia.
- Nie podobała mi się ta rada - oznajmiła Becca.
- Nie było źle - mruknęła Zandra, siadając przy ognisku.
- Myślicie, że było mu przykro, gdy Jeff gasił jego pochodnię? - pytała dociekliwa Becca.
- Z pewnością - przyznała Grace. - Przyznaję, że wasze głosy zaskoczyły mnie. Na przyszłość uprzedzajcie mnie o takich niespodziankach.
Nick i Jason jedynie spojrzeli po sobie. O ile dla osiemnastoletniego Jasona minął najgorszy czas, tak nad głową Grace zaczęły zbierać się czarne chmury. Do jej świadomości powoli docierało, że może być następna.
JANET (34)
Przed samą radą plemienia przyszedł do mnie Nick i powiedział mi, że wszyscy głosują na Walta. W przeciwieństwie do Grace wiedziałam o tym, że odejdzie Walter i głos na Jasona będzie swoistym atakiem na... nie wiem czy pozostała piątka ma jakiś sojusz, czy nie. W każdym razie głos na Jasa nie byłby najlepszym pomysłem. Mimo to nie chciałam głosować na Walta. Dlatego też głosowałam na Grace, bo jej i tak ten głos nie zaszkodziłby.
Tafiti, dzień 4
Ben Epstein poczuwał się do swoich obowiązków. Wiedział, że dyscyplina jest niezbędną rzeczą do utrzymania ładu i porządku. Ba! Uważał, że była ona kluczem do zwycięstwa jego plemienia. Jako człowiek tolerancyjny starał się zrozumieć, że pozostałym siedmiu osobom może być trudno dostosować się do trybu jego pracy. Dlatego też pierwsze trzy dni odpuszczał swojemu plemieniu i nie denerwował się z powodu braku ładu. Jednak dnia czwartego miał zamiar zacząć wymagać.
- Mogę poprosić wszystkich do siebie? - próbował zwołać członków Tafiti.
Gdy wokół niego zebrało się pięć innych osób Ben mógł zacząć mówić:
- Powinniśmy ustalić jakieś zasady. Na przykład: rzeczy powinny być na swoim miejscu. Jeżeli maczeta leży przy ognisku to tam powinna być zawsze odkładana.
- Przecież każdy odkłada rzeczy na miejsce - zauważyła Tanya.
- To dlaczego nie mogłem znaleźć maczety dzisiaj rano?
- Bo Xavier ją zabrał - zauważyła.
- Prawda - stwierdził Xavier. - Byłem po drzewo w lesie.
- Dobrze - uciął Ben. - Druga sprawa.
- Ale... - próbowała mu wejść w słowo Tanya.
- Nie przerywaj mi - uciszył ją Ben i mówił dalej: - Druga sprawa to dezorganizacja. Sam chciałem iść po drewno, ale okazuje się, że Xavier po nie poszedł bez mojej wiedzy.
- Proszę cię... - roześmiała mu się w twarz Tanya.
- Możecie wyluzować? - poprosił ich o to Xavier, który nie chciał stać się kością niezgody. On sam nie widział niczego złego w pójściu do lasu po drewno.
- Kluczem do zwycięstwa jest dyscyplina - ciągnął Ben.
- I co masz zamiar kogoś karcić za to, że położył maczetę w innym miejscu? - Tanya nie dawała za wygraną.
BRANDON (37)
Ben i Tanya ścierają się ze sobą od dnia pierwszego. Licytują się we wszystkim. Kto pójdzie po drewno, kto po wodę, kto będzie bardziej przydatny podczas zadania. Oboje mają ciągoty to bycia przywódcami plemienia, ale nie widzą, że ludzi zaczyna irytować ta ich batalia, o to kto ma rację.
TANYA (42)
Ben to troll! Mały, gruby, łysiejący, złośliwy troll, który myśli, że jest władcą wyspy! Jeszcze dwa dni i uduszę go gołymi rękoma.
- Dasz mi dokończyć? - warknął Ben.
Tanya na moment zamilkła na chwilę. Ben już chciał kontynuować swój monolog, gdy nagle spytał:
- Gdzie, do cholery, jest Ester?
Tymczasem Ester postanowiła wziąć urlop od spraw związanych z plemieniem. Położyła się na plaży i łapała promienie słońca.
ESTER (56)
Wierzę, że z życia należy czerpać garściami. Jeżeli jutro odejdę, to chcę wykorzystać dany mi czas jak najlepiej. Dodatkowa praca? Jesteśmy na bezludnej wyspie! To jak wakacje!
Motu, dzień 4
Skaliste wybrzeże było ulubionym miejscem Janet na spędzanie wolnego czasu. Gdy tylko kończyła "obozowe obowiązki" przychodziła tutaj, aby posiedzieć na skałach lub popływać. Od rana towarzyszył jej Rudy usiłujący złowić rybę. O ile sam brak odpowiedniego sprzętu wędkarskiego szło przeboleć, o tyle brak jakiegokolwiek doświadczenia w łowieniu już nieco utrudniał całą sprawę. Wszystko opierało się na znalezionej żyłce i przynęcie ze ślimaka.
RUDY (33)
Mieszkam praktycznie na pustyni, a ocean widzę tylko na zdjęciach w gazecie. Łowienie ryb to dla mnie póki co czysta abstrakcja, ale jeszcze trochę i się wprawię.
Zandra, Nick i Jason siedzieli przy ognisku, skąd mieli widok na cały obóz. Jason szurał nogą po piasku i spoglądał, gdzieś w dal. Nadal nie mógł uwierzyć, że wczorajsze głosowanie poszło po jego myśli.
- Jeżeli znowu pójdziemy na radę wyspy to głosujemy na Grace, tak? - spytała jedyna kobieta w tym towarzystwie.
- Tak - skinął głową Nick, spoglądając na nadchodzące z oddali Grace i Beccę. Niewysoka fryzjerka trzymała w dłoni jakiś przedmiot. Z daleka wyglądał on jak zwitek papieru. Z pewnością była to informacja o kolejnym konkursie.
NICK (36)
Trochę żałuję swojego wczorajszego głosu. Eliminując Walta automatycznie dokonałem wyboru sojuszników. Zamiast Jasona wolałbym Walta, a na miejsce Zandry - Janet. Ale co teraz mogę zrobić? Czas pokaże...
- Macie wiadomość? - spytał Jason, wychodząc kobietom na powitanie.
- Niby... - odparła Becca, pokazując mu przedmiot przypominający pal zrobiony we wzory.
Konkurs o nagrodę
Jeff jak zwykle z niecierpliwością oczekiwał na plaży na przybycie plemion. Tuż za jego plecami znajdowały się trzy słupy wbite w ziemie: wysokie, zdobione kwiecistym wzorem w kolorach odpowiednio dopasowanych do grup: żółtym i zielonym. Identyczne jak te, które otrzymały plemiona w formie wiadomości. Czasami o wiele lepiej niż list zawierający słowa było dać rozbitkom jakiś przedmiot, który pozwalał puścić wodze fantazji.
Pierwsi pojawili się Tafiti, gdy tylko zajęli miejsce na zielonej macie Jeff poprosił o wejście Motu.
- Tafiti - odezwał się do zielonej drużyny. - Spójrzcie na nowe Motu. Walter został wyeliminowany na ostatniej radzie plemienia.
Gdy żółci zajęli miejsce na macie, Jeff kontynuował:
- Przed wami pierwszy konkurs o nagrodę. Trzy osoby z każdego plemienia siadają przy słupach. Zadaniem dwóch osób z przeciwnej drużyny jest oderwanie osoby od słupa i przeciągnięcie jej po piasku za linię mety. Gdy to zrobią, wyrusza druga para. Pierwsze plemię, które przeciągnie trzy osoby wygrywa nagrodę. Chcecie wiedzieć, o co walczycie? - spytał, podchodząc do stolika okrytego granatowym materiałem. Szybkim ruchem ściągnął nakrycie i zaczął mówić: - Wędka, włócznia, sieci, przynęty, sprzęt do nurkowania: maska, fajka, płetwy. Po zadaniu odczytam także to - dodał Jeff, unosząc do góry kopertę. - Tafiti, jest was o jedną osobę więcej, a więc ktoś z was nie będzie brał udziału w zadaniu. Kto to będzie?
Chewie bez słowa zajął miejsce na "ławce rezerwowych". Pozostali ustawili się na pozycjach.
- W Motu przy słupach znajdują się: Becca, Zandra i Jason, zaś w parach mamy Janet i Nicka oraz Grace i Rudy'ego.. W Tafiti przy słupach bronić się będą: Ester, October i Xavier. Atakują: Kirby i Ben oraz Tanya i Brandon. Ryzykanci gotowi! Start!
Pierwsze pary rzuciły się na trzymających się z całych sił przy słupach zawodników. Zaczęli od tych, którzy wydawali im się najłatwiejszymi celami. Tak więc Janet i Nick zabrali się za odrywanie od słupa Ester. Kobieta nie była silna, ale miała inną cechę, która troszeczkę utrudniała zadanie atakującym - była pulchna. Nick z trudem oderwał Ester od słupa. Teraz wystarczyło przeciągnąć ją około dziesięciu metrów do linii mety, gdzie czekali na nich ich zmiennicy. Podobną filozofią kierowali się Kirby i Ben, wybierając na pierwszy cel Jasona. Chłopak, który przedwczoraj nie popisał się podczas zadania o immunitet, dziś był gotowy bronić się do końca. Oderwanie go od słupa było trudne, tym bardziej, że Kirby nie była najsilniejszą z osób. Podczas zadania Ben zaczął zastanawiać się, jaki sens mieć w grupie kogoś pokroju Kirby. Tymczasem Janet i Nick przeciągnęli Ester za linię mety i do akcji mogła wkroczyć druga para - Grace i Rudy. October broniła się z całych sił. Udało jej się trzymać słupa do momentu, aż Jason został oderwany od swojego. Potem jeszcze przez moment próbowała wyrwać się z uścisku atakujących i wrócić do słupa. Wiedziała, że nie ma szans w tym starciu, ale chciała dać czas swojej drużynie na przeciągnięcie chłopaka z przeciwnego plemienia. Ostatecznie obie pary trafiły na metę w prawie jednakowym czasie. Ruszyli ich zmiennicy.
- Motu prowadzą dwa do jednego - zawołał Jeff, nie odrywając wzroku od słupów.
Xavier był ostatnią osobą dzielącą Motu od zwycięstwa. Widząc zbliżających się w jego stronę Nicka i Janet przycisnął się do słupa z całej siły. Tymczasem Tanya i Brandon zaczęli pracować na Beccą. Dziewczyna broniła się zaledwie przez moment. Po oderwaniu jej od słupa przeciągnięcie po plaży do mety było już tylko czystą formalnością.
Xavier nie miał zamiaru odpuszczać. Był gotowy do walki. Nagle poczuł szybkie i zdecydowane szarpnięcie. Dziewczyna z Motu, Janet złapała go za ramię i niczym szmacianą lalkę odciągnęła od słupa. Mężczyzna próbował z nią walczyć, ale ona i Nick nie pozwolili mu na żaden ruch.
- Motu! Wygrywają nagrodę! - zawołał Jeff, w momencie, w którym noga Xaviera znalazła się za czarną linią mety.
Żółci wybuchnęli radością. Zieloni, jakby zawstydzeni porażką spoglądali w ziemię. Nikt nie patrzył na pozostałych w obawie, że może zostać obwiniony o porażkę. Jedynie Chewie, który nie brał udziału w konkursie spoglądał na Jeffa. Pamiętał o wiadomości, którą gospodarz miał ujawnić po zadaniu i czekał na nią ze zniecierpliwieniem.
XAVIER (30)
W Motu jest dziewczyna... Janet. Jest niewiarygodnie silna. Oderwała mnie od tego słupa bez najmniejszych kłopotów. Myślę, że może sprawić nam dużo problemów jeżeli chodzi o konkurencje.
- Motu, wasza nagroda - sprzęt do łowienia ryb - możecie ją zabrać - oznajmił Jeff. - Teraz, notatka, którą miałem ujawnić po zakończeniu konkursu - dodał, otwierając kopertę. - Zwycięskie plemię może porwać jedną osobę z przeciwnego obozu. Porwany będzie żył w drugim plemieniu do czasu następnego konkursu. Motu, kto to będzie?
Grupa przez moment szeptała między sobą, aż w końcu przemówił Nick:
- Wybieramy kobietę w zielonej sukience - powiedział, wskazując na Tanyę.
Tanya szybko dołączyła do plemienia żółtych. Zrobiła to nawet nie oglądając się na swoją grupę. Na drogę otrzymała od Jeffa zwiniętą w rulonik wiadomość z napisem na zewnętrznej stronie: "otwórz na osobności".
Motu, dzień 4
Motu wrócili do obozu ze sprzętem oraz gościem z przeciwnej drużyny. Mężczyźni w towarzystwie Janet od razu poszli wypróbować nowy sprzęt. Natomiast pozostałe kobiety postanowiły przywitać gościa w plemieniu. Tanya niespecjalnie się denerwowała. Od razu zajęła miejsce na prowizorycznej ławce zrobionej z kilku powiązanych ze sobą pali i zaczęła rozmawiać z dziewczynami.
TANYA (42)
Trochę zdziwiło mnie to, że wybrali właśnie mnie, ale to jak najbardziej pozytywne zdziwienie. Jeżeli mnie lubią, tym lepiej dla mnie po połączeniu.
BECCA (23)
O porwaniu Tanyi zadecydował ślepy los. Niewiele o nich wiemy, a więc trudno powiedzieć, czy to była dobra decyzja, czy zła.
- Opowiedz nam coś - zaproponowała Zandra. - Jak wam się żyje w Tafiti?
- Dobrze - odparła krótko.
- Jak wygląda u was źródło z wodą? My mamy wodospad - pochwaliła się Grace.
- Tak jak my - odparła podekscytowana Tanya. - Wasz jest daleko od obozu? - próbowała ściągnąć temat na bardziej dyplomatyczny.
- Nie... Musisz tylko... - zaczęła jej tłumaczyć Grace.
- Macie jakiegoś przywódcę? - weszła jej w zdanie Zandra, która w przeciwieństwie do swojej koleżanki z plemienia nie dawała się odwieść od tematu.
- Raczej nie... - powiedziała kręcąc głową.
- Raczej, czy na pewno? - dopytała się Zandra. Jednak tym razem jej pytanie brzmiało bardziej jak żart niż natarczywa próba uzyskania informacji.
TANYA (42)
Nie przepadam za Benem, ale póki co jestem z nim w grupie i nie mam zamiaru na nikogo kablować.
ZANDRA (30)
Obecność kogoś z Tafiti w naszym plemieniu może być dla nas ogromnym atutem. Przynajmniej taką miałam nadzieję, gdy Tanya wróciła z nami do obozu. Teraz uważam, ze jej obecność tutaj jest bezsensowna. Siedzi, pochłania nasz ryż i gada głupoty.
Tafiti, dzień 5
Spokojne fale rozmywały się o brzeg, a delikatny wiatr potrząsał koronami drzew. Słońce znajdowało się wysoko na niebie, a jego gorące promienie uderzały w złocisty piasek. Na filipińskich wysepkach zapowiadał się kolejny upalny dzień. Ester, Kirby i October zajęły się zbieraniem kokosów. Co jakiś czas Ester Vernace odrywała się od owej czynności, aby się rozciągnąć. Dla osoby prowadzącej siedzący tryb życia, tempo tropikalnej wyspy było momentami zbyt szybkie.
- Ciekawe, co robi teraz Tanya? - spytała October, próbując rozciąć maczetą kokos.
- Tęskni za Benem - odparła pani Vernace, aby po chwili zaśmiać się głośno. Jej głośny i chropowaty śmiech przypominał nico żabi rechot.
OCTOBER (23)
Wczoraj przegraliśmy konkurs o nagrodę. Sprzęt do łowienia rym mogę przeboleć, ale z przegraną wiązał się pewien haczyk. Zwycięzcy wybrali jedną osobę, która ma zamieszkać w ich obozie do następnego konkursu. To może być dzisiaj, albo jutro. Nie wiemy. W każdym razie to dużo czasu z tamtym plemieniem.
Brandon zatrzymał się na polanie przy skrzynce na wiadomości, gdzie już czekali na niego pozostali trzej mężczyźni z Tafiti. Wszyscy spoglądali pytająco na Chewiego, który to właśnie zainicjował ich spotkanie.
- Musimy ustalić pewne rzeczy - oznajmił najmłodszy z mężczyzn z Tafiti. - Przegraliśmy nagrodę, kiedyś pewnie przegramy immunitet i wtedy będziemy musieli kogoś wyeliminować. I myślę, że dobrze by było, gdybyśmy już teraz coś ustalili.
- Mówisz o sojuszu? - zapytał Brandon.
Chewie przytaknął, po czym kontynuował:
- Ufam wam i chcę, żebyśmy trzymali ze sobą do końca. Czterech facetów. Finałowa czwórka. Co wy na to?
- To bardzo dobry pomysł - poparł go Ben.
- W razie rady plemienia będziemy głosować na najsłabsze dziewczyny: Ester, Kirby, a potem Tanyę - postanowił Brandon.
- Nie - pokręcił głową Ben. - Pierwsza musi być Tanya.
Brandon przewrócił oczyma. Nie do końca zgadzał się z Benem i jego zamiarem pozbycia się Tanyi. O wiele lepsze dla plemienia byłoby pozbywanie się
BEN (54)
Tanya to chodząca katastrofa. Stara się podważać każde moje słowo. Dopóki ona jest w naszym plemieniu, nie możemy mówić o zgodności.
- Będziemy potrzebowali jeszcze jednego głosu - stwierdził Chewie.
- Nie ma problemu - odparł Xavier. - Kirby i October staną po naszej stronie.
Po rozmowie mężczyźni uścisnęli sobie dłonie i ruszyli z powrotem na plażę. Więcej nie mówili o swoim sojuszu. Późnym popołudniem Xavier jak miał już to w zwyczaju wybrał się na spacer z Kirby, gdzie opowiedział jej o osobie, którą powinni wyeliminować jako pierwszą. Oczywiście nie informując jej o detalach takich jak chociażby skład pierwszej czwórki.
XAVIER (30)
Postanowione. Mam sojusz z Benem, Brandonem i Chewiem. Rozbawiałem z Kir. Zgodziła się głosować z nami. I bardzo się z tego cieszę, bo jej głos jest nam bardzo potrzebny. Także zgodnie z naszym planem na pierwszej radzie wyeliminujemy Tanyę.
Motu, dzień 5
Tanya znalazła ustronne miejsce na plaży, gdzie wreszcie mogła odczytać notatkę, którą otrzymała wczoraj od Jeffa. Na pożółkłej kartce napisane było pochyłą czcionką:
"Jesteś w posiadaniu wskazówki do ukrytego immunitetu, najcenniejszej rzeczy w tej grze. Posiadając ukryty immunitet nie możesz zostać wyeliminowany z gry, ale możesz użyć go tylko jeden raz. Podpowiedź: Nie szukaj wysoko".
- Nie szukaj wysoko? - powtórzyła zawiedziona. Przez moment zastanawiała się nad słowami ze wskazówki, aby po chwili niedbale złożyć kartkę i schować ją pod bluzkę. Wolnym krokiem ruszyła do obozu.
TANYA (42)
Otrzymałam wskazówkę do ukrytego immunitetu. Jedyną rzeczą, której mogę być pewna jest to, że owy przedmiot istnieje i, że trzeba szukać go na ziemi. Ale gdzie? W Motu? Tafiti? W obozie? Dżungli? Plaży? Zacznę w obozie Motu...
Tanya wróciła do obozu Motu i od niechcenia zaczęła krążyć i zaglądać pod drzewa oraz kamienie. Wraz z upływającym czasem w kobiecie rosło poirytowanie. Początkowa subtelność zniknęła, ustępując zdenerwowaniu i energicznym ruchom. Leżący w szałasie Rudy przyglądał się jej z wyraźnym rozbawieniem.
- Szuka immunitetu - stwierdził, pukając w ramię Jasona, po czym zwrócił się do Tanyi: - Pomóc ci?
- Mi? - odpowiedziała zdziwiona. - Nie, już kończę.
Rudy uśmiechnął się.
- Jak sobie chcesz - odparł. Nie miał zamiaru jej przerywać, wolał dokończyć drzemkę.
Po chwili do szałasu wrócił również Nick. Mężczyzna odłożył złowione ryby z boku i usiadł obok swoich kolegów. Jego pytający wzrok utknął w Jasonie i Rudym.
- Szuka immunitetu - odpowiedział Jason.
- Poważnie? - zdziwił się Nick.
Do kolacji już wszyscy rozmawiali o istnieniu ukrytego immunitetu.
RUDY (33)
Tanya dostała od Jeffa wiadomość, którą miała zachować wyłącznie dla siebie. Wcześniej spekulowaliśmy na temat tej notatki, a dzisiejsze zachowanie Tanyi potwierdza, że była to wskazówka do ukrytego immunitetu. Zaproponowałem jej pomoc w szukaniu, ale ona prónuje nam wmówić, że żadnego immunitetu nie szuka. To było całkiem zabawne.
NICK (36)
Tanya szukała w naszym obozie ukrytego immunitetu. Samo szukanie nie przeszkadzało nikomu, tak bardzo jak jej zachowanie. Dbamy o porządek, a ona sobie przychodzi i nagle wszystko przerzuca do góry nogami. Nie mogę się doczekać, aż wróci do siebie.
Motu, dzień 6
Tanya i Grace wybrały się do skrzynki pocztowej, gdzie czekała na nie kolejna wiadomość. W drodze powrotnej do obozu gość z Tafiti zatrzymał się i zadał swojej towarzyszce ważne pytanie:
- Grace, czy mogę ci zaufać?
- Oczywiście - odparła bez większego zainteresowania.
- Mam wskazówkę na temat ukrytego immunitetu - powiedziała.
- O, Boże... - wyszeptała z autentycznym zaskoczeniem Grace, która była prawdopodobnie jedyną osobą, która nie miała pojęcia czego szukała Tanya.
- Podzielę się z tobą tą wskazówką, jeżeli pomożesz mi go szukać.
Grace tylko kiwała głową.
- Stwierdzenie: "Nie szukaj wysoko" jest ogólne, ale jestem pewna, że wygrany zespół wybierze znowu osobę, która otrzyma następną wskazówkę - mówiła dalej. - Jeżeli będzie to Tafiti, to dopilnuję, abyśmy porwali ciebie.
- Świetny plan - przyznała Grace.
GRACE (50)
Każda osoba jest dla mnie czystą kartką. Nie skreślam nikogo tylko dlatego, że jest z drugiego plemienia. Ufam Tanyi i ona może zaufać mnie.
Konkurs o immunitet
Na plaży znajdowała się wysoka platforma na środku, której stał drewniany stolik, zaś na falach oceanu wznosiło się dwanaście boi, po sześć dla każdego plemienia. Po chwili na plażę weszli Tafiti i Motu. Ci pierwsi nieśli ze sobą immunitet.
- Witajcie - przywitał ich z uśmiechem Jeff. - Najpierw formalności. Tafiti oddajcie immunitet, a ty Tanya, możesz wrócić do swojego plemienia.
Kobieta pożegnała się z Motu, aby po chwili znaleźć się z powrotem w zielonej drużynie. Jeff zaczął omawiać konkurs:
- Dzisiaj czeka was wyścig. Każde z plemion ma sześć punktów oznaczonych przez boje. Na dnie przy każdej z nich znajduje się zestaw desek. Jedna osoba nurkuje po deski i wraca z nimi na brzeg. Potem rusza następna osoba. Gdy macie już wszystkie sześć zestawów siódma osoba układa z nich stopnie prowadzące na platformę, gdzie czeka na was immunitet. Tafiti, jest was o jedną osobę za dużo, a więc musicie kogoś wykluczyć z tego zadania. Nie może to być Chewie.
- Ester - wskazał na kobietę Ben.
- W porządku - oznajmił prowadzący, przyglądając się przygotowanym do zadania uczestnikom. - Walczycie o immunitet! Ryzykanci gotowi, start!
Przy okrzykach i brawach jako pierwsi wyruszyli Nick i Xavier. Xavier nie miał problemów ze zdobyciem pierwszego zestawu desek. Woda była jego żywiołem i dopóki zadania odbywały się w oceanie wiedział, że nie będzie miał sobie równych. Nick miał o wiele większe problemy. Najpierw nie mógł dogonić Xaviera, a potem odczepić desek od linki. W tym samym czasie do wody ruszył Brandon. On również wykonał zadanie w bardzo szybkim tempie. Przewaga Tafiti wzrosła, gdy trzecia osoba z plemienia zielonych, October wyprzedziła drugą z Motu - Grace.
- October wraca z trzecim zestawem! Grace płynie z powrotem! - zawołał Jeff.
Do akcji ruszył Ben. Szybkim susem wskoczył do wody, aby po chwili znaleźć się przy swojej boi. Zaraz za nim do wody rzuciła się Janet.
- Ben nurkuje po czwarty zestaw, Janet próbuje nadrobić czas - wołał Jeff.
Xavier z niedowierzaniem spoglądał jak pielęgniarka z Indiany niszczy początkową przewagę o jaką zadbali on, Brandon i October. Ben i Janet wrócili prawie w tym samym czasie. Do wody ruszyli Rudy i Chewie. Ten pierwszy bez problemu zyskał prowadzenie w pojedynku z przedstawicielem Tafiti. Gdy tylko Rudy wrócił na plażę do wody wskoczyła Becca.
- Tafiti z pięcioma, Motu z czterema elementami - ogłosił Jeff w momencie, gdy wyczerpany Chewie wrócił z kolejnym zestawem. Tanya pobiegła po ostatni zestaw. Wbiegając do wody minęła Beccę taszczącą ze sobą piąty zestaw desek. Zandra ruszyła do wody po ostatni kawałek. Musiała tylko wyprzedzić Tanyę, która od dłuższej chwili siłowała się z przywiązanymi do dna stopniami. Ostatecznie obie kobiety wróciły niemal w tym samym czasie.
- Teraz wszystko zależy od was! - zawołał Jeff, spoglądając na Kirby i Jasona. - Immunitet dla grupy wygra najmłodsza dziewczyna z Tafiti, albo najmłodszy chłopak z Motu.
Zaczął się ostatni etap wyścigu. Rywalizująca w zadaniu para czuła na sobie spojrzenia pozostałych uczestników. Nikt nie chciał iść na radę plemienia. Kolejne stopnie uzupełniały drogę po immunitet. Niektóre z nich nie pasowały i wtedy trzeba było szukać innych elementów. Powoli widać było finisz wyścigu. Kirby położyła kolejny stopień. Nie pasował. Zmieniła go na inny - pasujący. Zostały jej zaledwie trzy stopnie. Obrzuciła szybkim spojrzeniem przeciwnika, aby zobaczyć jak wkłada on ostatni stopień i staje na szycie.
- Motu wygrywają immunitet! - zawołał Jeff.
JASON (18)
Tak! Pierwszy immunitet przegraliśmy z mojej winy, a dzisiaj wygraliśmy drugi dzięki mnie! Już nie jestem underdogiem!
- Motu, to dla was - powiedział Jeff, podając figurkę Jasonowi. - Tafiti, dla was nic nie mam poza spotkaniem ze mną. Do zobaczenia wieczorem.
Tafiti, dzień 6
Zieloni wrócili do obozu w komplecie. Po chwili większość, gdzieś się rozeszła. Na plaży pozostali jedynie Brandon, Ester i Tanya. Pani Chease usiadła przy ognisku i ze spokojem przyglądając się otwierającej kokosa Ester.
- Działo się coś jak mnie nie było?
Kobieta nie czuła się zbyt pewnie w swoim plemieniu. Ostatnie dwa dni spędziła w Motu. Do Tafiti wróciła tuż przed samą radą plemienia, co mogło uczynić z niej łatwy cel.
- Nie... Raczej niewiele - odmruknęła Ester.
- Ty nam lepiej opowiedz o Motu - niespodziewanie wtrącił się Brandon.
- Są w porządku - przyznała, nie wspominając ani słowem o istnieniu ukrytego immunitetu. - Nie było mnie tutaj trochę czasu - zmieniła temat - a za moment idziemy na radę plemienia. Chciałabym wiedzieć, co robimy? Na kogo chcecie głosować?
Brandon nie umiał kłamać. Nim dosięgnął go wzrok Tanyi, wstał z miejsca i odszedł od kobiet.
- Jeszcze nie wiem - przyznała Ester, siłując się z kokosem. - Poważnie, nie wiem...
Im bliżej rady, tym cięższa wydawała się atmosfera w Tafiti. Nikt nic nie mówił, a jedynie w wielkim zniecierpliwieniu wyczekiwał godziny zero. Niektórzy obawiali się, że to może być ich ostatni dzień na wyspie, a inni ze spokojem pakowali swoje rzeczy do plecaków. Pakował się każdy, bo nikt nie miał stu procentowej pewności, że jego imię nie pojawi się na kartkach z głosami.
CHEWIE (27)
Właśnie dlatego związałem sojusz. Od początku zdawałem sobie sprawę, że nie jestem najsilniejszą osobą tutaj, ale teraz mam silną pozycję w grupie i nie muszę o nic się martwić. Dzisiaj głosujemy na Tanyę i to pewniak. Mimo to nie chcę żadnych niespodzianek, a więc przed radą pogadam z October i Ester.
October, Chewie i Ester siedzieli w ciszy nad wodospadem. Do rady plemienia zostało jeszcze trochę czasu, aby przedyskutować pierwszą eliminację.
- To jest do bani - stwierdziła October. - Na kogo będziecie głosować?
- Na Tanyę - odparł chłopak. - Była dwa dni w Motu i w tej sytuacji nie możemy jej ufać do końca. Nie mamy pewności, że nie zawarła z tamtymi jakiegoś układu, który mógłby kosztować nas grę. Teraz chcę wiedzieć, czy jesteście ze mną?
- Okej - rzuciła z przekonaniem Ester.
October skinęła głową.
ESTER (56)
Dopóki to nie jestem ja, wszystko pasuje, a moje wakacje na Filipinach trwają.
OCTOBER (23)
Chewie to cwaniak. Nie mam pewności, że nas nie okłamuje. Panowie od wczoraj chodzą po lesie, gdy do nich podchodziłyśmy od razu milkli. Być może lepiej byłoby, gdyby kobiety głosowały przeciwko Benowi. Tyle że Chewie może mieć trochę racji z Tanyą i jej lojalnością.
Rada plemienia
Na wzgórze, gdzie trzy dni temu odbyła się rada plemienia Motu, przybyło plemię Tafiti. Mistrz ceremonii przywitał drużynę suchymi słowami:
- Niech każdy weźmie pochodnię i zapali ją. W tej grze ogień reprezentuje życie. Dopóki macie ogień jesteście w grze, gdy wasza pochodnia gaśnie, wy razem z nią.
Zawodnicy zapalili pochodnie, a następnie zasiedli na ławce. Wtedy Jeff przemówił ponownie:
- Zacznijmy od życia w obozie. Czy jest ciężej niż sobie to wyobrażaliście?
- W ogóle nie wyobrażałem sobie jak to będzie wyglądało - przyznał Xavier. - Nie jest łatwo, ale myślę, że na ten moment radzimy sobie całkiem nieźle.
- Moglibyśmy radzić sobie lepiej - odezwał się Ben.
- Co masz na myśli? - Jeff szybko podchwycił jego zdanie.
- Niektórym osobom brakuje dyscypliny. Aby działać skutecznie potrzebujemy jedności w działaniu i kogoś kto poniesie odpowiedzialność za grupę. Tylko tak będziemy odnosić zwycięstwa.
- Nie... - pokręciła głową Tanya. - Obowiązki to jedno, a bezmyślne słuchanie ciebie to drugie.
- Znowu się zaczyna... - westchnęła Ester.
Po chwili oboje zamilkli i Jeff mógł zmienić temat:
- Tanya spędziłaś trochę czasu w Motu. Jak minął ci ten czas?
- Bardzo miło. Motu to fajna, zgrana grupa.
- Chewie, czy pobyt Tanyi w przeciwnym plemieniu może być czymś negatywnym dla was?
- Tak - odparł krótko Azjata. - Nie oszukujmy się. Dziś mija sześć dni odkąd stanęliśmy pierwszy raz na wyspie. Z czego Tanya prawie połowę czasu spędziła z Motu.
- Zaraz się przekonamy jaki to miało wpływ na waszą dzisiejszą decyzję. Brandon, zaczynasz - oznajmił Jeff, wskazując mężczyźnie drogę do dzbanku z głosami.
Tanya
(BEN) Jesteś autorytarnym, niegrzecznym facetem.
Ben
(TANYA) Nie będzie spokoju dopóki ty będziesz w moim plemieniu.
Ostatnia głos oddała Kirby. Gdy wróciła na ławkę, Jeff poszedł po dzban z głosami.
- Decyzja jest ostateczna. Osoba z największą ilością głosów musi opuścić radę plemienia - wyjaśnił, wyciągając pierwszą kartkę. - Pierwszy głos... Tanya.
Kobieta skinęła głową.
- Następny Tanya. Dwa głosy Tanya.
- Tanya. Trzy głosy Tanya.
- Ben. Trzy głosy Tanya, jeden Ben.
- Tanya. Cztery głosy Tanya, jeden Ben.
- Drugą wyeliminowaną osobą z Survivor: Philippines jest Tanya - powiedział pokazując grupie piąty głos na kobietę. - Pozostałe głosy pozostaną tajemnicą. Tanya, przynieś swoją pochodnię - poprosił ją.
Kobieta opuściła radę wyspy pożegnana przez szary dym zgaszonej pochodni.
- Mam nadzieję, że po dzisiejszym głosowaniu uda wam się osiągnąć cel - jedność - powiedział Jeff. - Możecie wracać do obozu.
Finałowe słowa Tanyi:
Niczego nie żałuję. Nie jestem osobą, która daje sobą rządzić i to mogło być główną przyczyną, dla której oni głosowali na mnie.
Brandon: Tanya
Xavier: Tanya
Tanya: Ben
Ben: Tanya
Ester: Tanya
October: Tanya
Chewie: Tanya
Kirby: Tanya
Tytuł następnego epizodu: Układy damsko-męskie
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Śro 16:46, 09 Lis 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Śro 18:35, 09 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku:
Zandra - 1 (4)
Nick - 2 (3)
Xavier - 2 (3)
Ester - 2 (3)
Jason - 1 (3)
Chewie - 1 (3)
Rudy - 2 (2)
October - 2 (2)
Grace - 1 (2)
Becca - 1 (2)
Ben - 1 (2)
Janet - 1 (1)
Brandon - 1 (1)
Kirby - 0 (0)
Tanya - 4 (5)
Walter - 2
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AussieRaf dnia Wto 8:05, 29 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:57, 18 Lis 2011 Temat postu: Epizod 3 |
|
|
W poście 1 macie całą 16. - uprzedzając pytania kolejność losowa. Sugestie? Pytania?
Epizod 3
Układy damsko-męskie
Tafiti, dzień 7
Po wczorajszej eliminacji obóz Tafiti wrócił do swojego wcześniejszego życia. Poza odejściem Tanyi wszystko inne wydawało się być niezmienne. Brandon rozpalał ogień, Ester siedziała na piasku łapiąc promienie słońca, zaś Ben spoglądał na kobietę nieprzychylnym wzrokiem. W obozie brakowało jedynie Xaviera i Kirby, ale jakoś nikt się tym nie przejmował, tym bardziej, że zbliżała się pora śniadania. Jedynie October próbowała odnaleźć wzrokiem spacerujących po piaszczystym wybrzeżu przyjaciół. W myślach próbowała nakreślić jakiś plan działania. Pierwotnie myślała o sojuszu kobiet przeciwko mężczyzną. Jednak Ester i Kirby jako niezbyt silne dziewczyny nie mogłyby zapewniać Tafiti zwycięstw w konkursach.
- Mamy ogień - ogłosił tryumfalnie Brandon, spoglądając na szary dym, który powoli unosił się znad paleniska.
- To ja pójdę po wodę - oznajmiła nagle October, spoglądając znacząco na Chewiego.
Mężczyzna leniwie podniósł się z miejsca i ruszył za nią. Niespecjalnie miał ochotę na wycieczkę do dżungli, ale pchała go ciekawość.
BRANDON (37)
W Tafiti wszystko działa jak należy. Wczoraj pozbyliśmy się Tanyi, teraz w planie jest Ester, a jeżeli znowu przegramy to będziemy wybierać pomiędzy October, a Kirby.
OCTOBER (23)
Wiem o tym, że panowie trzymają się razem. Za moment ja i Kirby będziemy miały kłopoty. Dlatego muszę temu jakoś zapobiec.
Gdy Xavier skończył mówić Kirby głośno się roześmiała, przykuwając tym samym spojrzenia będących w pobliżu szałasu współplemienników. Xavier i Kirby lubili spędzać czas ze sobą i wszyscy na wyspie o tym wiedzieli. Większości to nie przeszkadzało, bo plemię powinno się lubić, ufać sobie i co ważniejsze być ze sobą jednoczone. Jednak były osoby, które uważały, że sympatia, zaufanie i zjednoczenie nie powinno przekraczać pewnych granic w grze. Ester od dłuższej chwili spoglądała na "parę", aż w końcu zwróciła się do siedzącego obok niej Bena:
- Zakochana para - zakpiła. - Zauważyłeś, że spędzają ze sobą bardzo dużo czasu? Myślisz, że coś knują?
Ben jedynie wzruszył ramionami.
KIRBY (21)
Bardzo lubię Xaviera. Mamy podobne poczucie humoru, bardzo dobrze się rozumiemy i nigdy nie nudzę się w jego towarzystwie. Chyba mogę powiedzieć, że jest w moim typie.
ESTER(56)
Cieszę się, że Kirby i Xavier tak dobrze się dogadują. To romantyczne... Wiecie... Poznać się na bezludnej wyspie. Oczywiście nie licząc ekipy survivalowej, a więc prawie bezludnej. No właśnie. Nie można zapominać, ze gramy o milion i taka para stanowi duże zagrożenie.
W międzyczasie October i Chewie dotarli do wodospadu, który był swego rodzaju punktem transakcji i wszelkiego rodzaju umów. Dziewczyna zaczęła napełniać garnek z wodą, zaś chłopak usiadł obok niej i bacznie przyglądał się czynności.
- Nie podoba mi się to, co dzieje się w naszym plemieniu - zaczęła zdecydowanym głosem October. - Wczoraj mówiłeś, że musimy sobie ufać. Skoro tak, to ja chcę zaufać tobie. Co powiesz na sojusz ze mną i Kirby? Z trzema głosami i głosem Ester moglibyśmy pozbyć się Bena. Nie musisz decydować się teraz, ale poważnie się zastanów z kim chcesz trzymać.
Chewie przez moment milczał jak skała, jakby analizując całą sytuację.
- Zgoda - odparł. - Ty, ja i Kirby trzymamy sztamę.
- Serio? - zapytała nie dowierzając.
- Jasne.
- Dzięki - westchnęła October, przytulając chłopaka.
CHEWIE (27)
Na układ z October zgodziłem się wyłącznie ze względu na strategię. Według planu następna ma odejść Ester. Wtedy zostanie czterech facetów oraz dwie dziewczyny. Wiem, że Xavier jest blisko z Kirby i jeżeli przeskoczyłby na stronę kobiet mielibyśmy remis. Dlatego na wszelki wypadek, gdyby przyszło mu do głowy porzucenie mnie, Bena i Brandona, ja będę już trzymał z dziewczynami i wtedy do odstrzału będą Brandon i Ben.
Motu, dzień 7
Motu przywitał chłodny poranek. W zasadzie do chłodu przyzwyczaili się już wszyscy. Zimno, które nadchodziło wraz z nastaniem nocy odchodziło, kiedy tylko zza chmur wyłaniało się słońce. Grace wstała wcześniej niż zwykle. Bezszelestnie opuściła szałas. Raz jeszcze tylko spojrzała na śpiących w środku współplemienników, po czym ruszyła wzdłuż plaży. Szła wolno, rozglądając się to w stronę obozowiska, to na dżunglę. Miała zamiar tak spacerować dopóki nie znajdzie jakiejkolwiek wskazówki, oznaczenia, czegokolwiek, co wskazywałoby na kryjówkę immunitetu.
GRACE (50)
Tanya zdradziła mi wskazówkę do ukrytego immunitetu. Obdarzyła mnie wielkim zaufaniem i nie chcę jej zawieść. Muszę go znaleźć, ale na razie wiem, tyle że nie jest on w obozie.
W międzyczasie Motu zaczęło budzić się do życia. Jason i Becca poszli po wodę, gdy pozostała czwórka zajęła się przygotowaniem śniadania. Rudy rozpalił ogień, zaś kobiety przyniosły owoce, które rosły nieopodal obozowiska. Na patelnię poszło to, co zwykle: ryż oraz kokos.
- Widzieliście Grace? - spytał zdziwiony jej nieobecnością Nick.
Janet jedynie pokręciła głową.
- Rano jej już nie było - odparł Rudy, nakładając na prowizoryczne talerze z liści porcje.
- Macie czym się przejmować - prychnęła Zandra. - Ta kobieta żyje w swoim świecie.
NICK (36)
Grace jest dziwna. Czasami zachowuje się, jakby na siłę chciała być częścią plemienia. I wtedy biega za każdym, opowiada jakieś historie ze swojego życia, we wszystkim chce uczestniczyć, a innym razem ma dni takie jak ten: bez słowa znika i pojawia się po kilku godzinach.
Po bezowocnej wędrówce Grace postanowiła wrócić do obozu.
Przy okazji sprawdzę, czy nie dostaliśmy żadnej wiadomości - postanowiła. Droga do drzewa, przy którym znajdowała się skrzynka na listy ścinała się ze ścieżką prowadzącą do wodospadu. Kobieta sięgnęła do skrzynki, z której wyciągnęła jedynie talerzyk, na którym napisano pogodne: "smacznego". Na samą myśl o konkurencji poczuła w ustach niesmak. Na ścieżce prowadzącej od wodospadu pojawili się Jason i Becca.
- Cześć Grace - przywitała się z uśmiechem Becca.
- Gdzie się podziewałaś przez cały poranek? - zaczął Jason.
- Em... Chciałam przejść się - odparła nienaturalnie. - Po drodze pomyślałam, ze sprawdzę skrzynkę na listy.
- Już się baliśmy, że może gdzieś się zgubiłaś - stwierdziła Becca.
- Nie - mruknęła, po czym dodała pokazując talerz: - Zobaczcie. Nasze następne zadanie.
Becca skwasiła się. Ona, podobnie jak Grace miała własne wyobrażenie survivalowej kuchni. Nawet nie łudziła się, że zadanie może dotyczyć czegoś innego, a sama wiadomość być jedynie zapowiedzią smacznej nagrody.
Grace, Becca i Jason ruszyli w końcu w stronę obozu. Przed samym wyjściem z dżungli Grace zatrzymała swoich towarzyszy i powiedziała:
- Zdradzę wam tajemnicę, ale musicie to zachować wyłącznie dla siebie - zabrzmiała całkiem poważnie. - Tanya otrzymała od Jeffa wskazówkę prowadzącą do ukrytego immunitetu. Przed swoim powrotem do Tafiti zdradziła mi jej treść: "Nie szukaj wysoko".
Becca i Jason słuchali, a od czasu do czasu spoglądali na siebie w porozumieniu.
- Potrzebujemy więcej wskazówek - stwierdziła Becca.
- Tak! Jeżeli wygramy konkurs porwiemy Tanyę, jeżeli wygrają Tafiti to wtedy Tanya zadba o to, abym to ja odwiedziła ich obóz - Grace bez cienia zawahania zdradzała swój "misterny plan", nawet nie przypuszczając, że jej sojuszniczka z zielonego plemienia wczoraj opuściła grę.
Po uzgodnieniach cała trójka wróciła na śniadanie do obozu.
BECCA (23)
Wszyscy dobrze wiedzieli czego szukała Tanya w naszym obozie. Jedyne czego nie byliśmy pewni, to, to czy udało jej się znaleźć ukryty immunitet. Z tego co mówi Grace, nie.
Konkurs o nagrodę
Jako pierwsze na plaży konkursów pojawiło się plemię Motu. Jeff jak to miał już w swoim zwyczaju przywitał ich ciepłym słowem, po czym poprosił o wejście Tafiti. Pierwsze spojrzenie na plemię po radzie wyspy wywołało ogromne zdziwienie Grace. Wszystko stało się jasne - na wczorajszej radzie plemienia wyeliminowano Tanyę.
- Mam nadzieję, że jesteście gotowi na dzisiejszy konkurs - zaczął Jeff.
- Umieramy z głodu - zakpił Brandon.
Ktoś z przeciwnej grupy roześmiał.
- Menu, które dzisiaj wam zaoferuję z pewnością nie należy do ulubionych dań żadnego z was - powiedział na "zachętę". Jednak z żadnej twarzy nie zniknął uśmiech. Zawodnicy przygotowywali się na ten konkurs od rana. Oba plemiona doświadczyły już po jednej porażce i żadne nie chciało przegrywać ponownie.
- Do stołu będą podchodziły dwie osoby: jedna z Motu i jedna z Tafiti. Dostaną one ode mnie pewną rzecz do zjedzenia. Osoba, która skończy pierwsza zdobywa punkt dla swojej drużyny. Plemię z czterema punktami wygrywa. Chcecie wiedzieć o co walczycie?
- Tak - rozbrzmiało.
- Plandeka - rzucił hasło Jeff. - Jesteście tu już siedem dni, a więc wiecie, że pogoda na Filipinach jest bardzo zmienna. Nie ważne jak dobry macie szałas. Plandeka pomoże wam go zabezpieczyć przed deszczem i wiatrem. Jeśli jesteście gotowi, zapraszam pierwszą parę - oznajmił z czarującym uśmiechem.
Jako pierwsi do stołu podeszli Janet i Xavier. Pielęgniarka jak zwykle była skupiona i starała się nie poznać po sobie, że zadanie obrzydza ją chociażby w najmniejszym stopniu, zaś jej przeciwnik wydawał się nie być przejęty. Chłopak zawsze podchodził do zadań ze spokojem. Uścisnęli sobie ręce, a międzyczasie Jeff podał im talerze, na których leżał owad.
- Suszona cykada - oznajmił Probst. - Smacznego.
Janet spojrzała na stół z niesmakiem. Niechętnie podniosła stworzonko i odgryzła kawałek. Xavier nie miał zamiaru dać się jej pokonać po raz drugi. W pamięci miał jeszcze przedostatni konkurs, w którym przegrał z Janet.
- Raz się żyje - oznajmił, połykając przystawkę w całości.
- Xavier zdobywa punkt dla Tafitii - ogłosił sędzia.
Dziewczyny z plemienia zielonych zaczęły głośno klaskać.
- On jest nienormalny! - zaczął śmiać się Chewie. W ramach uznania przybił piątkę zdobywcy punktu.
Do kolejnej rundy ruszyły Kirby i Grace. Na kobiety postrzegane jako słabsze ogniwa grup czekała macka ośmiornicy. Długa, bladoróżowa, oślizgła macka.
- Dasz radę, Kirb - dopingowała ją October.
Kobiety zaczęły zadanie. Trudno było mówić o prowadzeniu w tym zadaniu, gdyż obu zjedzenie ramienia ośmiornicy sprawiało ogromne trudności. Ostatecznie Grace skończyła jako pierwsza, zaś Kirby niemal od razu wypluła pogryzioną mackę.
Kolejną rywalizującą ze sobą parą byli Chewie i Becca.
- Dobra Jeffrey - zaczął odważnie Chewie. - Podawaj specjalność zakładu.
- Proszę bardzo - odparł, kładąc przed nim talerz z rybimi oczami.
Becca spojrzała na danie z niesmakiem. Cztery pary rybich oczów spoglądały na nią, jakby chcąc wzbudzić niej wyrzuty sumienia. Chewie zgarnął wszystko z talerza i zaczął przeżuwać. Nie myślał o smaku i zapach. Chciał po prostu wszystko połknąć. Becca włożyła do ust jedno po czym szybko wypluła.
- Nie! - podniosła głos, jak to zwykła robić.
- Wszystko w porządku? - spytał Jeff.
- Nie! Nie jest w porządku. To jest paskudne! Gdybym miała opisać jak smakują rybie oczy to właśnie tak bym to określiła! - histeryzowała, wzbudzając śmiech w szeregach Tafiti.
Tymczasem Motu nie było do śmiechu, tym bardziej, że Chewie zdobył drugi punkt dla swojej drużyny. Do kolejnego pojedynku stanęli Nick i October. Ich zadaniem było zjeść suszonego motyla. Lider Motu wydawał się być pewny siebie. Przedstawicielka Tafiti również nie obawiała się konkurencji. Oboje wystartowali bardzo szybko. Był to najszybszy i najbardziej zacięty z dotychczasowych pojedynków.
- October, punkt! - ogłosił Jeff. - Tafiti trzy, Motu z jednym punktem. Motu jeżeli chcecie wygrać musicie zdobyć ten punkt - poinformował ich prowadzący.
Do kolejnego pojedynku ruszyli Rudy i Ester. Tym razem Jeff postawił na stole dwie wysokie szklanki z zawiesistą substancją.
- Zmielona małża - powiedział. - Zaczynajcie.
- Do dna - wzniósł toast Rudy i zaczął pić.
Ester powąchała z niesmakiem i spróbowała.
- Nie wiem jak mam to ruszyć?
- Normalnie! - krzyknął na nią Ben. - Przechyl szklankę i nie przerywaj!
Kobieta zaczęła pić bardzo powoli, gdy tylko Rudy zrobił sobie moment przerwy. Nie była nawet w połowie, gdy Rudy odłożył pustą szklankę na stół.
- Smakowało? - zaśmiała się Becca.
- Ta, moja mama robiła takie samo - odparł, siadając na miejsce.
Przedostatnią rywalizującą parę stanowili Ben i Zandra. Jeff postawił na stole kolejne dwa talerze.
- Wygląda jak kurczak - stwierdził siedzący na ławce Jason.
- Zapewniam ciebie i was, że to nie jest kurczak - oznajmił Jeff. - To pieczona jaszczurka. Zaczynajcie.
Ben łapczywie rzucił się na swoją porcję. Zandra zaczęła znacznie wolniej. Pochylała się nad talerzem, a na jej twarzy malował się grymas. Nie potrafiła przełknąć mdłego dania. Walczyła do momentu, aż Jeff nie ogłosił:
- Ben zdobywa punkt! Tafiti wygrywają nagrodę!
Wtedy wypluła.
- Przepraszam - jęknęła, wracając do grupy. - Nie mogłam tego przełknąć.
- W porządku - poklepała ją po ramieniu Becca. Dobrze rozumiała, że zjedzenie czegoś paskudnego nie należy do najprostszych czynności.
JASON (18)
Przyznam, że odetchnąłem z ulgą, gdy Zandra przegrała. Gdyby zremisowała, to do mnie należałoby ostatnia runda i przegralibyśmy przeze mnie, bo nawet za milion nie włożyłbym tych paskudztw do ust.
- Tafiti, wygraliście - oznajmił Jeff. - Nagroda jest wasza. Teraz musicie zdecydować, kto z Motu dołączy do waszego obozu.
Zieloni przez moment zastanawiali się, po czym głos zabrał Ben:
- Wybieramy Zandrę.
Dziewczyna pożegnała się ze swoim plemieniem, a następnie zabrała od Jeffa wiadomość zwiniętą w rulonik, który był opisany słowami: "Otwórz na osobności". Dziewczyna ruszyła ścieżką prowadzącą do obozu Tafiti, zaś żółci musieli wrócić do domu z pustymi rękoma.
GRACE (50)
Jestem niemile zaskoczona. Osoba, z którą miał połączyć mnie sojusz została wyeliminowana przez Tafiti. Znowu jestem w punkcie zero i nie bardzo wiem, jak mam z niego ruszyć.
Tafiti, dzień 7
Plemię zielonych wróciło do obozu nie tylko z plandeką i dobrym nastrojem, ale także z gościem z Motu. Ben, Xavier i Brandon od razu zajęli się montowaniem dodatkowego zadaszenia, młodsze dziewczyny poszły popływać, a Ester i Chewie oprowadzili Zandrę po obozie. Trzydziestolatka niechętnie zgodziła się na spacer po plaży. Przyszła do gry z założeniem bycia twardą, oschłą i nieprzyjemną. Wiedziała, że jedynie silne kobiety mają szansę zostawić po sobie ślad w grze. O ile w Motu wiedzieli, że jest ona pyskata i odważna, tak na Tafiti wolała zostawić wrażenie miłej i grzecznej. Gdy tyko pozbyła się Ester i Chewiego otworzyła wiadomość od Jeffa i od razu wczytała się w treść:
"Jesteś w posiadaniu wskazówki do ukrytego immunitetu, najcenniejszej rzeczy w tej grze".
- Tak! Wiedziałam!
"Posiadając ukryty immunitet nie możesz zostać wyeliminowany z gry, ale możesz użyć go tylko jeden raz. Podpowiedź pierwsza: Nie szukaj wysoko. Podpowiedź druga: Nie trać czasu na przeszukiwanie obozu".
ZANDRA (30)
Jestem wściekła za to, że wybrali właśnie mnie. Przegraliśmy zadanie, po części z mojej winy i teraz nie mam szansy tego sprostować, bo jestem uziemiona w Tafiti. Jedynym plusem jest to, że dostałam wskazówkę do ukrytego immunitetu.
Motu, dzień 7
Przegrane konkursy w Ryzykantach można podzielić na dwa rodzaje. Takie, po których chcesz o nich dyskutować i śmiejesz się z dziwnych wpadek. Są to najczęściej walki o nagrody, w których wygrana nie jest tak ważna. Drugim rodzajem są przegrane, po których wracasz do obozu i jesteś zły na siebie lub innych - te porażki dotyczyły przeważnie konkursów o immunitet. Można było obyć się bez nagrody, ale nie bez rzeczy, która utrzymuje cię w grze. Na całe szczęście dla Motu, dzisiaj doświadczyli oni porażki pierwszego typu. Jedynie Nick był niezadowolony z porażki. Chociaż nic nie mówił widać było, że zżera go złość. Janet i Grace prawie od razu po powrocie do obozu wybrały się na ryby. Przy szałasie zostali jedynie Becca w towarzystwie trzech mężczyzn.
- Nadal nie wiem jak to zrobiłeś... - pokręciła głową Afroamerykanka. - Ja z ledwością mogłam włożyć do świństwo do ust, a ty wypiłeś całą szklankę tego... - próbowała nazwać napój. - Co to właściwie było.
- Zmiksowana małża - odparł Rudy. - Po prostu nie wąchaj tego tylko pij.
- To zadanie było obrzydliwe - stwierdził Jason.
- A mówi to jedyna osoba, której się poszczęściło i nie musiała jeść żadnego świństwa - zaśmiał się Rudy.
Becca zabrała swój kostium i ruszyła w stronę oceanu.
- Dzisiaj rano ja i Becca spotkaliśmy Grace - zaczął Jason. - Tanya zdradziła jej wskazówkę do ukrytego immunitetu, a ona powiedziała nam.
- Żartujesz... - pierwszy raz od powrotu z twarzy Nicka zniknęła złość.
- Nie, dziś rano powiedziała mi i Becce, żeby nie szukać immunitety wysoko, czy coś w tym stylu.
- Mam nadzieję, że Zandra dostanie jakąś konkretniejszą wskazówkę - stwierdził Rudy.
RUDY (33)
Na miejscu Grace nie mówiłbym nikomu o wskazówce do ukrytego immunitetu. Ona nie dość, że zdradza coś tak ważnego, to na dodatek osobie, której kilka dni wcześniej mówi: "na radzie wyspy będę głosowała na ciebie".
Tafiti, dzień 8
Zandra starała się spać jak najdłużej. Wiedziała, że do swoich będzie mogła wrócić dopiero przed kolejnym konkursem. Miała ogromną nadzieję, że walka o kolejny immunitet nastąpi dzisiaj, a nie jutro. Pomimo wskazówki jaką dostała nie mogła poszukać skarbu, bo co chwila ktoś ją obserwował lub zagadywał, a nie chciała robić z siebie "idiotki" jak wcześniej Tanya.
ZANDRA (30)
Od wczoraj jestem w Tafiti i przynajmniej mam już jakiś zarys tych ludzi. Ben jest upierdliwy. Brandon chce wyglądać na największego twardziela na wyspie, ale nim nie jest...Xavier jest największym rywalem. Chewie to mądry chłopak, udaje kretyna, ale nie zdziwiłabym się, gdyby to on tutaj rozdawał karty. Ester to równa babka. Kirby i October to typy cheerleaderek. Ładne i słodkie. Kompletnie mi obojętne. Dzisiaj to rywale, ale w przyszłości być może moi sojusznicy.
W końcu za namową Chewiego, Zandra postanowiła udać się nad wodospad. Usiedli na brzegu i przez moment rozmawiali o niczym.
- Co było w wiadomości od Jeffa? - spytał Chewie.
- Wskazówka do ukrytego immunitetu - odparła.
Wiedziała, że nie ma sensu zdradzać chłopakowi treści wskazówki. Chewie nie miał zamiaru na siłę wydobywać z Zandry dokładniejszych informacji. Wolał zdobyć jej zaufanie i zaczekać, aż sama mu powie coś więcej.
- Pozostali nie wiedzą, że istnieje jakiś ukryty immunitet. Tanya nic nie powiedziała - oznajmił. - Na ten moment jestem jedyną osobą z Tafiti, która o tym wie. Oczywiście dzięki tobie - dodał. - Co powiesz na małe porozumienie międzyplemienne? - zaśmiał się.
- Mów dalej...
- Po połączeniu plemion moglibyśmy działać razem - kontynuował. - Jestem szczery, mam tu sojuszników, ale nie wiem co stanie się jutro. Ty też nie wiesz... Dlatego powinniśmy połączyć siły. Co ty na to?
Zandra zgodziła się od niechcenia. W rzeczywistości nie traktowała umowy z Chewiem zbyt poważnie. Do ich następnego spotkania mogło nie dojść tak prędko.
CHEWIE (27)
Jeżeli po połączeniu moje plemię będzie w mniejszości to zawsze będę mógł spróbować zwrócić się z pomocą do Zandry.
Gdy Chewie układał sobie plany na następne dni pobytu w grze, w innej części wyspy również układały się pewne sprawy. Xavier, Kirby i October znajdowali się w zupełnie innej części wyspy. Młodsza z dziewczyn leżała, opierając głowę o siedzącego obok chłopaka. Jej ręka kurczowo ściskała rękę chłopaka. Druga z dziewczyn przyglądała im się od czasu do czasu wtrącając jakieś zdanie.
OCTOBER (23)
Miłość wisi w powietrzu... Wyglądają jak para z obrazka. Bardzo lubię Xaviera, a Kirby jest dla mnie jak młodsza siostra. I to jest fajne, że dwie osoby może połączyć tu jakaś bliższa relacja.
XAVIER (30)
Nie zapominam o grze i o moim sojuszu z chłopakami. Mam trzydzieści lat i jestem jeszcze młody, a więc to nic dziwnego, że bardziej wolę spędzać czas z dziewczynami i Chewiem, niż starszą częścią plemienia.
Motu, dzień 8
Janet wróciła do obozu z kolejną wiadomością. Podekscytowana konkursem jak nigdy wcześniej zaczęła czytać treść listu:
"Ten kto opanuje żywioł ognia wywiesi flagę zwycięzców, a przegrani pochodnię gasić będą na następnej radzie plemienia."
Na moment zapadła cisza.
JASON (18)
Jestem prawdopodobnie jedyną osobą na wyspie, która nie ma pojęcia o rozpalaniu ognia. Kilka razy widziałem jak to robił Rudy, Nick, nawet Grace, ale ja nie wiedziałbym jak za to się zabrać. Brakuje mi determinacji.
- Jak wyglądamy z rozpalaniem ognia? - spytał Nick.
Nikt nie kwapił się z odpowiedzią. Przywódca Motu wiedział, że poza nim ogień potrafią rozpalać Janet i Rudy. Co do pozostałej trójki nie miał takiej pewności.
- Ja potrafię! - zgłosiła się z uśmiechem Grace.
- Becca? Jason? - pytał dalej.
- Ja nie - przyznał się Jason.
JANET (34)
Otrzymaliśmy wiadomość o kolejnym konkursie. To będzie coś związanego z rozpalaniem ognia. Tym razem w grę wchodzi immunitet, a więc nie możemy pozwolić sobie na przegraną. Dlatego Nick postanowił nauczyć Jasona rozpalać ogień.
Zaczęła się nauka. Jason zebrał trochę materiałów i usiadł przez zagaszonym paleniskiem. Nic zaraz obok instruując chłopaka w jaki sposób rozpalać ogień. Pozostali z zainteresowaniem przyglądali się scence. rozpalania ognia.
- Nie... - pokręcił głową Nick. - Tak nie rozpalisz ognia.
Jason odłożył krzemień i głęboko westchnął.
- Wiesz co? Skończmy - mruknął Nick. - Wydaje mi się, że z tego nic nie będzie. Szkoda marnować energię na zabawę.
NICK (36)
Jeżeli każde z nas będzie musiało rozpalić ogień indywidualnie to leżymy.
RUDY (33)
Niby to ja zebrałem nas do kupy, ale to Nick objął rolę przywódcy. Nie znam się na szefowaniu, ale to chyba powinno polegać na podbudowywaniu ludzi, a nie dołowaniu innych i przy okazji siebie.
Konkurs o immunitet
Tym razem na plaży znajdowały się dwie szare platformy, wokoło których porozrzucane były: chrust, sucha trawa. Nad platformom przechodziły trzy liny zawieszone na różnych wysokościach. Znad platform ciągnęły się, aż do wysokiej drewnianej ściany, do której przymocowana była flaga plemienia.
Na arenie pojawiły się Motu i Tafiti.
- Na początek, Zandra możesz wrócić do Motu - oznajmił Jeff.
Dziewczyna pożegnała się z Tafiti i z wielką ulgą wróciła do swojego plemienia ściskając na przywitanie Beccę. W międzyczasie Jeff odebrał od Motu immunitet.
- Immunitet jest znowu do zdobycia - powiedział, otwierając tym samym konkurs. - Dzisiejsze zadanie w dużej mierze będzie dotyczyło waszej umiejętności przetrwania. Bez ognia nie jesteście w stanie funkcjonować na wyspie. Zadanie jest proste. Macie rozpalić ogień na tyle duży, aby przepalić wszystkie trzy liny. Liny zwolnią blokady, które kolejno będą uwalniały fragmenty waszej flagi. Gdy rozwiniecie wszystkie trzy wygrywacie immunitet. Jeżeli wszystko jest jasne, zaczynamy.
Po chwili drużyny ustawiły się na podeście.
- Walczycie o immunitet. Ryzykanci gotowi... Start! - zawołał Jeff.
Oba plemiona rzuciły się do zbierania drewna porozrzucanego na plaży.
- Gdy uznacie, że macie wystarczająco dużo materiałów zacznijcie rozpalać ogień - komentował gospodarz.
Jako pierwsi ogień zaczęli rozpalać Tafiti. Po chwili za rozpalanie ognia zabrali się również Motu. Jeff krążył wokoło obu stanowisk i niczym ekspert sprawdzał postęp w konkurencji.
- Uważajcie na wiatr - przestrzegł plemiona. - Myślcie o tym, jak ochronić ogień od wiatru.
Motu zaczęli osłaniać ogień przed wiatrem własnymi ciałami, gdy w tym samym czasie Ben próbował pobudzić ogień do życia.
- Gra idzie o bardzo wysoką stawkę - mówił Jeff. - Nikt nie chce iść na radę plemienia.
- Mamy... Mamy... - powtarzał Nick, próbując utrzymać ogień.
Mały płomyczek zaczął leniwie przeradzać się w potężny płomień. Widząc przewagę konkurencji Tafiti zaczęli walczyć o iskrę nerwowo i szybko.
- Mogę spróbować? - spytał Xavier.
- Poradzę sobie! - odkrzyknął mu Ben, niezdarnie próbując wykrzesać iskrę, która zbliży ich do zwycięstwa.
- Motu przepalają drugą linę i przechodzą do trzeciego stanowiska! - ogłosił Jeff.
Ben przestał skupiać się na zadaniu. Pozbawionym nadziei spojrzeniem obdarowywał zyskujące coraz większą przewagę Motu. Nawet nie zauważył kiedy Brandon wyrwał mu z ręki krzemień i sam zaczął walczyć o ogień. W tym samym czasie na ścianie rozwinęła się żółta flaga Motu.
- Motu, wygrywają immunitet! - ogłosił Jeff. - Immunitet wraca do was - powiedział, podając figurkę Janet, a następnie zwrócił się do plemienia zielonych: - Tafiti, dla was niestety nic nie mam poza jutrzejszym spotkaniem ze mną.
Tafiti, dzień 9
Dzień dziewiąty był najchłodniejszym z dotychczasowych. Słońce chowało się za szarymi chmurami. Do południa padało, przez co zwykle gorący i złocisty piasek na plaży stał się zimny i ciemny. Gdyby nie plandeka zakrywająca szałas byłoby znacznie gorzej. Drugi przegrany konkurs o immunitet nie wróżył plemieniu świetlanej przyszłości.
ESTER (56)
Jestem na wylocie. Moją jedyną szansą na ocalenie jest przekonanie pozostałych, że Kirby może stanowić dla nas zagrożenie.
Ester nie miała zamiaru próżnować. W głowie rysował jej się plan, który wystarczyło zrealizować. Na razie była pewna jednego - będzie walczyła o przetrwanie, jak nigdy wcześniej. Kobieta udała się na skały, gdzie rozmawiali Ben, Brandon i Chewie.
- Co robimy dzisiaj? - zapytała, nie oczekując szczerej odpowiedzi.
- Właśnie się nad tym zastanawiamy - próbował ją zbyć Ben.
- Dużo myślałam o dzisiejszym głosowaniu i wydaje mi się, że najrozsądniejszym posunięciem będzie eliminacja Kirby - oświadczyła. - Jest słaba, leniwa, a Xavier poświęca jej bardzo dużo uwagi.
- Trochę masz racji - zgodził się Chewie.
- Przez nią Xavier będzie jeszcze większym zagrożeniem dla nas, bo nie wierzę, że ona nie będzie głosowała tak jak on tego będzie chciał. Nasze cztery głosy wystarczą, aby jej się pozbyć - po tych słowach zostawiła mężczyzn, aby przemyśleli sytuację.
BEN (54)
Ester uważa, że bliskość Xaviera i Kirby może stanowić zagrożenie dla pozostałych. Ja się tym nie martwię, bo mężczyźni z Tafiti trzymają razem. Jedyne, co mnie nie pokoi to fakt, że Kirby odciąga Xaviera od jego obowiązków. W tej chwili mógłby zająć się czymś pożytecznym zamiast zbierać z nią muszelki.
ESTER (56)
Potrzebujemy Xaviera. Dlatego o jego eliminacji nie może być mowy. Musimy tylko osłabić jego pozycję, a że przy okazji ja zostanę dłużej...
Gdy tylko Ester wróciła do szałasu, Chewie udał się na spotkanie z October i Kirby. Cała trójka ukucnęła pod drzewem. Chewie jeszcze przez moment zastanawiał się jak powiedzieć dziewczynom o planie Ester. Nie robił tego ze względu na lojalność, ale nie chciał, aby Xavier i October odwrócili się od niego.
- Jest pewna sprawa - wyszeptał w obawie, że ktoś może go usłyszeć. - Nie głosujemy dzisiaj na Bena.
- Dlaczego? - zaniepokoiła się October.
- Ester chce się pozbyć Kirby - wyjaśnił.
Kirby nic nie powiedziała. Zagryzła jedynie wargi i skierowała wzrok w ziemię, aby nikt nie widział jak jej wielkie, błękitne oczy szklą się.
- Skąd jej się to wzięło? - zapytała studentka sztuki.
- Ester uważa, że ty i Xavier możecie stanowić zagrożenie, bo jesteście parą, czy coś w ten deseń - zaczął wyjaśniać. - Normalnie nie zawracałbym sobie tym głowy, ale rozmawiała ze mną, Benem i Brandonem.
- Przecież nic złego nie robimy - zabrała wreszcie głos sama zainteresowana.
- Wiemy - ucięła krótko October. - Czyli dzisiaj będziemy głosować na Ester. My dwie pogadamy z Xavierem, a ty dopilnuj, aby Ben i Brandon nie głosowali na Kirb.
- Jasne.
KIRBY (21)
Nie myślałam, że moja przyjaźń z Xavierem może być odbierana w taki sposób. Nie chcę jeszcze wracać do domu.
Rada plemienia
Siedem osób powróciło na wzgórze, gdzie dokładnie trzy dni temu pozbyli się pierwszej osoby. Tafiti zajęli miejsca naprzeciwko Jeffa.
- Witam was ponownie na radzie plemienia. Wiem, że nie chcecie tutaj być - przywitał ich mistrz ceremonii. - Jesteście tu już dziewięć dni. To sporo czasu, aby zawiązać jakieś relacje. Są jakieś przyjaźnie?
- Jasne - wyrwał się z odpowiedzą Chewie. - Uwielbiam moją grupę. Dobrze się dogadujemy i jestem przekonany, że kilka z więzi pozostanie nawet po programie.
- Na przykład?
- Ci dwoje - Ester wskazała palcem na Xaviera i Kirby. - Mają wspólny język, jeżeli się domyślasz o czym mówię...
Brandon zaczął się śmiać.
- Rozumiem - przytaknął jej Jeff z ledwością powstrzymując się od podobnej do Brandona reakcji.
- Nad interpretujesz pewne sytuacje - oświadczył Xavier. - Ester usilnie robi z nas parę, aby tylko wmówić pozostałym, że jesteśmy zagrożeniem dla plemienia i należy nas się pozbyć.
- A nie jest tak? - prychnęła. - Za moment ci ludzie się i zauważą, że ty i Kirby jesteście w finale. Nie mam nic przeciwko temu. Kirby wiesz, że cię uwielbiam...
- Wiem.
- Ale to gra i trzeba myśleć racjonalnie.
- Ben, czy ty widzisz jakieś zagrożenie ze strony osób, które tworzą parę? - zapytał Jeff.
- Nie grzeje mnie to, ani nie ziębi. Dopóki ona nie będzie odciągała Xaviera od jego obowiązków to nie.
- Wracając do obowiązków - zaczął Jeff. Na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech. - Należy do nich rozpalanie ognia, czyli konkurs, który wyłożyliście.
- Rozpalaniem ognia zajęła się niewłaściwa osoba - przyznał Brandon. - Ja w obozie pilnuję ogniska i to ja powinienem zająć się tym zadaniem.
- W takim razie dlaczego to Ben rozpalał ogień w konkursie o immunitet?
Brandon pokręcił głową. Nie potrafił znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
- Chodzi o charakter Bena - spróbowała odpowiedzieć October. - On lubi kontrolować sytuację. Niezależnie czy chodzi o obóz czy zadania. Zdanie Bena musi być na wierzchu.
- Nieprawda, ale niech jej będzie - machnął ręką Ben.
- Przed głosowaniem mam jeszcze tylko jedno pytanie - zaczął Jeff. - Kto z was dzisiaj czuje się zagrożonym? Jeżeli tak to teraz macie ostatnią szansę na obronę.
Kirby i Ester podniosły ręce.
- W zasadzie wszystko co mogłam powiedziałam i zrobiłam w obozie. Reszta zależy od nich - stwierdziła Ester.
- Nie wiem... Nie chcę jeszcze wracać do domu - jęknęła pod nosem druga z kobiet.
- Mieliśmy już dwa porwania, co oznacza, że istnieje szansa, że ktoś jest już w posiadaniu ukrytego immunitetu. Jeżeli więc ktoś będzie chciał nim zagrać zrobi to po oddaniu głosów. A teraz przejdźmy do głosowania. Ester, ty pierwsza.
Ester
(KIRBY) Głosuję na ciebie z ciężkim sercem, ale albo ty, albo ja.
Xavier
(ESTER) Jesteś najsłabszym ogniwem.
Gdy Chewie oddał ostatni z głosów Jeff ogłosił:
- Pójdę po głosy.
Gdy wrócił dodał równie mechanicznym tonem, co przed momentem:
- Jeżeli ktoś ma ukryty immunitet i chce nim zagrać należy to zrobić teraz.
Cisza.
- W takim razie przejdźmy do liczenia głosów - powiedział sięgając po pierwszą kartkę.
- Ester.
- Ester. Dwa głosy Ester.
- Trzy głosy Ester.
- Kirby. Trzy głosy Ester, jeden głos Kirby.
- Trzecią wyeliminowaną osobą z Survivor: Philippines jest Ester - powiedział, pokazując czwarty głos oddany na kobietę. - Pozostałe głosy pozostaną tajemnicą. Ester, przynieś swoją pochodnię.
Kobieta z uśmiechem podeszła z pochodnią, a mistrz ceremonii z równie serdecznym uśmiechem zgasił ogień mówiąc: "Taka jest wola plemienia". Gdy kobieta opuściła plemię Jeff dodał:
- Czy podjęliście dobrą decyzję czas pokaże, a teraz wracajcie do obozu.
Finałowe słowa Ester:
To był niezapomniany urlop. Byłam osobą pozytywną, radosną i mam nadzieję, że taką zapamiętają mnie Tafiti.
Ester: Kirby
Xavier: Ester
Ben: Ester
Brandon: Ester
October: Ester
Kirby: Ester
Chewie: Ester
Następny epizod: Plany ulegają zmianom
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Sob 0:01, 19 Lis 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Sob 7:56, 19 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku:
Zandra - 2 (6)
Nick - 2 (5)
Jason - 2 (5)
Chewie - 2 (5)
Rudy - 2 (4)
October - 2 (4)
Grace - 2 (4)
Xavier - 1 (4)
Becca - 1 (3)
Ben - 1 (3)
Kirby - 2 (2)
Janet - 1 (2)
Brandon - 1 (2)
Ester - 3 (6)
Tanya - 5
Walter - 2
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AussieRaf dnia Wto 8:08, 29 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciriefan
Administrator
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 3873
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:24, 22 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Jeśli chodzi o sugestie to np. na początku każdego posta mogłoby być podsumowanie ważnych wydarzeń z poprzednich odcinków typu "previously on survivor" i jakieś przedstawienie postaci, bo jak się czyta to się nie pamięta już co dokładnie było i trzeba wracać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|