|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Kto jest twoim ulubieńcem wśród zawodników? |
Jason |
|
0% |
[ 0 ] |
Nick |
|
0% |
[ 0 ] |
Janet |
|
8% |
[ 1 ] |
Walter |
|
8% |
[ 1 ] |
Grace |
|
0% |
[ 0 ] |
Becca |
|
0% |
[ 0 ] |
Rudy |
|
25% |
[ 3 ] |
Zandra |
|
0% |
[ 0 ] |
October |
|
16% |
[ 2 ] |
Xavier |
|
8% |
[ 1 ] |
Tanya |
|
0% |
[ 0 ] |
Brandon |
|
0% |
[ 0 ] |
Chewie |
|
25% |
[ 3 ] |
Kirby |
|
8% |
[ 1 ] |
Ben |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 12 |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 20:43, 22 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Mnie osobiście nie interesują takie opowiadania, ale jestem pełen podziwu twórczości kolegi. PS. Wolałem Cirie od Edny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:50, 24 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jeśli chodzi o sugestie to np. na początku każdego posta mogłoby być podsumowanie ważnych wydarzeń z poprzednich odcinków typu "previously on survivor" i | ok, da się załatwić
Cytat: | jakieś przedstawienie postaci, bo jak się czyta to się nie pamięta już co dokładnie było i trzeba wracać | W sensie jakichś danych tzn. imię, nazwisko, wiek, zawód, miejsce zamieszkania czy inaczej?
Cytat: | Wolałem Cirie od Edny. | Edna jest fajna
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciriefan
Administrator
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 3873
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:05, 24 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Jeśli chodzi o zawód i wiek to można podawać przy konfach, wtedy jakoś się samo zapamięta
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:53, 28 Lis 2011 Temat postu: Epizod 4 |
|
|
Przez kolejne dni zacieśniają się więzy pomiędzy rozbitkami. Pięcioosobowy sojusz Motu postanawia wspólnymi siłami odszukać ukryty immunitet. October w obawie przed eliminacją swoją i Kirby decyduje się na umowę z Chewiem. Zacieśniająca się więź pomiędzy Kirby i Xavierem staje się powodem dyskusji. Ostatecznie sojusz Tafiti pozostaje sobie wierny i eliminuje Ester.
[link widoczny dla zalogowanych]
Epizod 4
Plany ulegają zmianom
Motu, dzień 10
Plemię Motu nie musiało się niczym martwić. Do tej pory wygrali trzy z pięciu konkursów z czego dwa dotyczyły immunitetu. Pięcioosobowy sojusz żółtych miał mocne fundamenty, które utrzymywały jego poszczególne części. Pozostałe dwie kobiety będące poza układem musiały się same zatroszczyć o swój dłuższy pobyt w Motu. Janet nie denerwowała się. Miała świadomość, że źle rozpoczęła grę, ale co teraz mogła zrobić? Nie była osobą na tyle otwartą, aby wkręcić się do sojuszu piątki. Wiedziała, że dopóki pracuje w obozie, daje z siebie wszystko podczas konkursów, nawet będąc uważaną za outsiderkę, ma prawo być tutaj i nie czuć się zagrożoną.
JANET (34)
Na ten moment daję z siebie maksimum. To jakbym mówiła pozostałym: "potrzebujecie mnie".
Była jeszcze Grace. Jej status w grupie było znacznie trudniej określić. O ile Janet ciężko pracowała i starała się nie wchodzić nikomu w drogę, tak Grace robiła wszystko, aby o jej obecności w plemieniu było głośno. Zawsze oferowała swoją pomoc lub niezdarnie zagadywała innych. Nikt nie miał złudzeń, że zostanie ona wyeliminowana jeżeli tylko Motu będą musieli iść na radę plemienia. Sama Grace była trudna do rozszyfrowania. Nikt nie wiedział czy za uroczą twarzą pięćdziesięciolatki kryje się zwykła naiwność, uczciwość i sympatia do innych, czy może niezrozumiała strategia. Kobieta bardzo głęboko wierzyła w to, że pozostałych nie łączy żaden sojusz, że uda jej się odnaleźć ukryty immunitet i co najważniejsze, że ma po swojej stronie Beccę i Jasona.
Tym razem do skrzynki na listy udali się Rudy i Zandra. Sięgając po wiadomość, mężczyzna spojrzał badawczo na swoją towarzyszkę i zapytał:
- Dostałaś wskazówkę?
Skinęła głową.
- "Nie szukaj wysoko i nie trać czasu na przeszukiwanie obozu".
- Potrzebujemy czegoś dokładniejszego - stwierdził, kiwając głową. - Czy masz w Tafiti kogoś, kogo możemy porwać i ewentualnie podzieliłby się z nami wskazówką?
Zandra spojrzała w niebo. Jedyną osobą był Chewie, ale nie miała pewności, że podzieli się z nią wskazówką, tym bardziej, że ona sama nie chciała tego zrobić.
- Nie... - pokręciła głową.
- Jest jeszcze opcja, abyśmy nie starali się wygrać dzisiejszego konkursu.
- Chcesz celowo podłożyć zadanie?
- Nie, ale jeśli to jest sposób na zdobycie kolejnej wskazówki...
- Sama nie wiem - mruknęła. - Musimy pogadać z Nickiem.
RUDY (33)
Dotychczasowe wskazówki mówią nam bardzo mało. Wiemy, że immunitet znajduje się poza obozem. Jak dotąd przeszukałem teren wokoło obozu. Bez rezultatu. Nie szukałem jeszcze w pobliżu wodospadu, na plaży i większej części dżungli. Gdybyśmy przegrali konkurs o nagrodę, Tafiti musieliby zabrać do siebie jedną osobę z Motu, co wiązałoby się z kolejną wskazówką...
Tafiti, dzień 10
OCTOBER (23)
Dzień dziesiąty. Wczoraj odeszła Ester. Skłamałabym mówiąc, że jestem zadowolona z takiego obrotu spraw, bo mężczyźni mają sojusz. Xavier unika tego tematu, ale nikt mi nie wmówi, że nie mają sojuszu. Co prawda rozmawiałam z Chewiem i on zgodził się trzymać naszą stronę, ale czy faktycznie to zrobi? Przekonamy się, jeżeli znowu przegramy immunitet. Oby nie...
October i Kirby wyszły z dżungli z wiadomością dotyczącą kolejnego konkursu. Młodsza z dziewczyn rozejrzała się po plaży w poszukiwaniu pozostałej części plemienia, po czym głośno zawołała:
- Panowie, mamy wiadomość!
Gdy mężczyźni zebrali się w szałasie, October rozwinęła brudnozieloną kartkę papieru i odczytała na głos:
"Czas mija, a gra postępuje. Przetrwasz czy odejdziesz? Oto jest pytanie. Kto tym razem z grą się rozstanie?"
- Immunitet - rzucił hasło Ben.
- Kolejny? - zdziwił się Brandon.
Jako pierwsi na plaży, na której zwykle zawodnicy toczyli boje, pojawili się zwycięzcy ostatniego konkursu, Motu. Gdy żółte plemię zajęło miejsce na swojej macie, Jeff poprosił o wejście zielonych.
- Spójrzcie na nowe Tafiti - zwrócił się do Motu. - Ester została wyeliminowana na ostatniej radzie plemienia.
Brak kobiety nie zrobił większego wrażenia na Motu. Gdy oba plemiona były gotowe, Probst kontynuował swoją mowę:
- Zaczniemy dzisiaj od losowania. W tym worku znajduje się trzynaście kamieni - powiedział, pokazując szary worek. - Każde z was losuje jeden. Wylosowany kamyk trzymacie w zaciśniętej pięści. Pokazujecie go dopiero na mój znak. Wszystko jasne?
Kolejne osoby ze spokojem sięgały do worka wyciągając z niego drobny kamyczek, który jak się domyślali miał losować kolejność.
- Wystawcie ręce i pokażcie kamienie - poinstruował ich gospodarz.
Trzynaście dłoni otworzyło się w niemal identycznym momencie. Na każdej znajdował się kamień zielony lub żółty. Kirby spojrzała na swój. Drobny kamyk miał kolor bladożółty. Zupełnie jak flaga przeciwnego plemienia. Zaniepokojona szybko spojrzała na kamień, który znajdował się w dłoni October - był soczyście zielony.
- Właśnie wylosowaliście nowe plemiona - oznajmił Jeff.
Cała trzynastka spojrzała na prowadzącego ze zdziwieniem. Niektórzy nie kryli zmartwienia, a inni wręcz przeciwnie ukrywali "swój nowy kłopot" za pustym uśmiechem.
- Od teraz do Motu należą: Grace, Becca, Nick, Kirby, Ben, Xavieri Chewie. Nowe Tafiti reprezentować będą: October, Brandon, Janet, Zandra, Rudy i Jason. Ilość osób w plamieniach nie uległa zmianie. Zmieniły się jedynie składy - dodał Jeff, wyjaśniając przewagę w Motu. - Ta zamiana z pewnością wpłynie na grę. Teraz musicie odkryć, czy zmiany podziałają na waszą korzyść czy nie.
Dawni współplemiennicy pożegnali się i odeszli w różne strony. Od teraz gra miała się zmienić. Nikt, kto wcześniej czuł się bezpieczny nie był taki teraz. Przetasowanie wymogło na każdym zmianę planów.
BECCA (23)
O. Mój. Boże. Tyle. Przychodzę z Motu, a wracam z Tafiti. Katastrofa!
Motu, dzień 10
Grace, Becca i Nick szli przodem, jakby prowadząc czwórkę z Tafiti do swojego obozu. W atmosferze dało się wyczuć napiętą atmosferę. Przeprowadzka do plemienia dotychczasowych przeciwników zmieniała wszystko. Plany, zamiary i intencje musiały się zmienić. "Goście" nie musieli się niczego obawiać. Zagrożeni byli "gospodarze", którzy po losowaniu byli w mniejszości.
KIRBY (21)
Po losowaniu ja, Xavier, Chewie i Ben trafiliśmy do Motu. Mamy przewagę, a więc nie mamy czego się obawiać. W o wiele gorszej sytuacji są October i Brandon. Mogę jedynie mieć nadzieję, że October jakoś przetrwa do połączenia.
Po powrocie do obozu Nick zajął się zwyczajnymi czynnościami. Wyglądał jakby udawał, że nic się nie zmieniło. Jednak w jego głowie powstawały setki możliwych scenariusz. Tafiti będą eliminować Motu. Zaczną od największych zagrożeń, czy pozbędą się najsłabszych ogniw? Być może uda się nakłonić kogoś z Tafiti, aby głosował wraz z nimi?
- I jak wam się podoba wasz nowy obóz? - zapytała Becca, jakby chcąc przywitać czwórkę z Tafiti.
- Ładny - pokiwał głową Xavier.
- Lepszy niż wasz stary? - próbowała podpytać ich Grace.
- Macie ładniejszą plażę - stwierdził Chewie. - Ale mniejszy szałas.
- W takim razie... Witajcie - przywitała ich oficjalnie Grace. - Dla nas wszystkich to dziwna sytuacja, ale od teraz będziemy stanowić jedną drużynę. Teraz jesteście Motu i my was przyjmujemy bardzo serdecznie!
BEN (54)
Przywitali nas bardzo miło, co nie zmienia faktu, że pozbędziemy się ich jednego po drugim. Tafiti będzie trzymało się razem, a ich trójka wpadła w poważne tarapaty.
Tafiti, dzień 10
Dla części Motu przeniesionej do plemienia zielonych sytuacja była o wiele korzystniejsza. Nawet Janet, która do tej pory czuła się poza grupą odetchnęła z ulgą. Ich czwórka mogła dojść do połączenia bez żadnych obaw. Brendan i October nie mieli zamiaru poddawać się nawet w obliczu takiej przewagi. Od wejścia do obozu starali się poznać dawne Motu. Byli mili i grzeczni, a przy tym starali się zrobić wszystko, aby wkupić się w łaski żółtych. Gdy czwórka Motu rozpakowywać się w nowym domu, Brandon zaciągnął October nad wodospad.
- Niewesoło, co? - zaczął z lekkim zdenerwowaniem w głosie.
- To jeszcze nie tragedia - odparła, próbując nie panikować. - Zachowujmy się normalnie i po prostu uważajmy.
- Musimy trzymać się razem - oznajmił.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Brandon był jej obojętny. Przez pierwsze dziewięć dni pobytu na Filipinach rozmawiała z nim jakieś trzy razy i tylko z własnej inicjatywy. On nie czuł potrzeby nawiązywania kontaktu z October, a wręcz przeciwnie cały czas unikał i jej i Kirby. Teraz czując osuwający się pod stopami grunt stwierdził: "musimy trzymać się razem". Dziewczyna nie miała jednak zamiaru narażać się większej grupie, tylko po to, aby chronić Brandona.
OCTOBER (23)
Nie znam tej czwórki i nie wiem czego mogę się po nich spodziewać. Czuję się trochę, jakbym wpadła z deszczu pod rynnę. Brandon chce, abyśmy "trzymali się razem". Nic z tego. Jeżeli oni będą chcieli się go pozbyć niech radzi sobie sam. Jeżeli padnie na mnie to wiem, że nic nie zmieni ich decyzji.
Po rozmowie para z oryginalnego Tafiti wróciła do obozu, gdzie czekała na nich pozostała czwórka. Jedyną rzeczą jaka rzuciła się w oczy October była niezauważana przez nikogo Janet.
Motu, dzień 11
BECCA (23)
Witajcie w piekle. Mamy cztery nowe osoby. Kirby i Xavier są w porządku. Chewie to typ nieśmiałego kujona, który przez całą szkołę średnią myślał o tym, jak umówić się z cheerleaderką. Jest jeszcze Ben, który od razu ogłosił się królem i panem. Nie masz niczego do roboty? On ci wynajdzie jakieś zadanie. Nawet jeżeli to będzie liczenie ziarenek piasku na plaży.
Dzień w Motu rozpoczął się wcześniej niż zwykle. Nie było mowy o "wyluzowanym poranku" jak Becca zwykła nazywać czas od przebudzenia do śniadania. Ben niemal od razu znalazł zajęcie dla każdego. Nick, który był do tej pory nieformalnym przywódcą musiał pogodzić się ze zmianą. Nawet nie wspominał o tym, że był wcześniejszym liderem Motu. To, że Ben i pozostali zieloni postrzegali za przywódcę Rudy'ego było mu nawet na rękę.
BEN (54)
Są pozytywne i negatywne skutki przejścia do Motu. Pozytywne to na przykład sprzęt do łowienia ryb, który wygrali, a teraz jest nasz. Z negatywnych będzie to przeciekający dach. W Tafiti mieliśmy plandekę, a tu mają jedynie dziury przez, które wpada deszcz. Dzisiaj zajmiemy się poprawą szałasu.
Taki więc Ben rozpoczął porządkowanie Motu. Pozostali chcąc czy nie chcąc musieli mu w tym pomóc. Ben zaczął dyrygować grupą w najlepsze:
- Kirby, Becca przynieście więcej takich liści - mówił jak do małych dzieci.
- Nick, to jest za krótkie - pouczał. - Chewie, trzymaj maczetę prosto, bo się przetniesz!
- Grace, stań z boku i nie przeszkadzaj - złościł się.
NICK (36)
Przydałby mi się ukryty immunitet. Teraz moją jedyną strategią jest pracować ciężko i jak najszybciej rozgryźć Tafiti. Muszę być pewien, że nie będę następny.
Nick i Xavier przechadzali się plażą. Prowadzili normalną, przyjacielską pogawędkę. Mówili o Filipinach, ale także o domu, rodzinie i przyjaciołach.
- Zdaję sobie sprawę, że moja pozycja nie jest teraz najlepsza - przyznał Nick. - Chciałbym to jakoś zmienić.
Xavier tylko kiwał głową. Dla niego sytuacja była bardzo jasna.
- Nic waszym kosztem - dodał. - Ty, Chewie i Kirby jesteście w porządku, ale Ben...
- Jest wkurzający - przyznał z uśmiechem Xavier.
- Wszystkim byłoby łatwiej bez niego.
XAVIER (30)
Nick ma trochę racji. Ben potrafi być dokuczliwy i zalazł za skórę każdej osobie z dawnego Tafiti. Tylko... Czy to dostateczny powód, aby robić przeskok?
Tafiti, dzień 11
JASON (18)
Wczorajsze przemieszanie plemion było dziwne. Wróciliśmy do nieswojego obozu, rozmawialiśmy z nowymi, a dzisiaj idziemy na konkurs, w którym będziemy walczyć przeciwko swoim przyjaciołom. October i Brandon wydają się być mili. Wydają, bo nie miałem okazji lepiej ich poznać.
Cała szóstka nowego Tafiti stała przed szałasem. Brandon trzymał w ręku wiadomość oraz kawałek sznurka wijący się wokół kluczyka. Przed odczytaniem treści listu każde z rozbitków uważnie przyjrzało się przedmiotowi dołączonemu do korespondencji.
- Będziemy musieli zdobyć jakieś klucze - pokiwał głową Jason.
- Dobra, czytam - oznajmił Brandon:
"Sztafeta z kilku elementów się składa. Niech szybkość, siła, wiedza i równowaga na nagrodę się składa. Ten kto pierwszy metę ujrzy ".
RUDY (32)
Kolejny konkurs o nagrodę. Wcześniej myśleliśmy nad podłożeniem zadania i tym samym zyskaniu kolejnej wskazówki do immunitetu. Sytuacja się troszeczkę zmieniła, bo jeżeli teraz przegramy tamte plemię najprawdopodobniej porwie do siebie October, albo Brandona, a więc niczego nie zyskamy dając im wygraną.
Konkurs o nagrodę
Tego dnia plemiona Motu i Tafiti spotykały się po raz pierwszy po przemieszaniu. Na twarzach większości z uczestników nie było widać skupienia, a nic nieznaczące uśmiechy wywołane widokiem twarzy osób, z którymi spędzili tutaj większość czasu.
- Dzień dobry - przywitał ich standardowo Jeff.
Nie mogąc się powstrzymać zapytał:
- Jak nowe plemiona?
- Dobrze - pokiwał głową Chewie. To była jedyna odpowiedź jaką można było dać na forum grupy.
- W takim razie przejdźmy do zadania - oznajmił gospodarz spoglądając do wody.
Gdzieś w oddali znajdowały się dwie tratwy z flagami: żółtą i zieloną.
- Na mój znak jedna osoba z plemienia płynie do tratwy. Na fladze znajdują się dwie litery. Zapamiętujecie je i wracacie na brzeg, gdzie przekazujecie litery drugiej i trzeciej osobie, które mają za zadanie przenieść sześć pali pod równoważnię - powiedział, spoglądając na zestaw sześciu grubych i niewysokich pali. - Tam ustawiacie je je w kolejności od najniższego. Na trzech z sześciu pali znajdziecie kolejne trzy litery. Wszystkie pięć przekazujecie czwartej osobie, która ma za zadanie pokonać równoważnię - mówił dalej. - Po drodze znajduje ona kolejne dwie litery, aby na końcu przekazać wszystkie seidem liter ostatnim dwóm osobom, z których te muszą ułożyć słowo. Plemię, które pierwsze ułoży słowo wygra nagrodę - wyjaśnił. - Chcecie wiedzieć o co gracie?
- Jasne!
Probst odkrył nagrodę ukrytą pod białą narzutą.
- Poduszki, koce, hamak. Wszystko za czym musieliście się bardzo stęsknić. Plus: zwycięzcy porywają jedną osobę. Motu, jest to konkurencja dla sześciu osób, a więc jedna osoba nie może w niej brać udziału. Kto to będzie?
- Becca - odpowiedzieli zgodnie.
Po chwili grupy były gotowe. Sztafetę rozpoczynali Janet oraz Xavier.
- Ryzykanci gotowi, start! - wystartował ich Jeff.
Xavier i Janet wbiegli do wody. Chłopak był nieco szybszy, ale nie ze względu na swój zawód, ale chęć pokonania przeciwniczki. Rywalizacja z Janet sprawiała mu ogromną satysfakcję, a nawet najdrobniejsza przewaga w zadaniu sprawiała mu radość. Dotarł do tratwy minimalnie szybciej.
- A.L. - odczytał litery zapisane na fladze, po czym zaczął płynąć z powrotem.
Docierając do brzegu zyskał sporą przewagę nad pielęgniarką.
- A.L - rzucił hasło.
W tym samym momencie Nick i Ben zaczęli przenosić pod równoważnię pale.
Na brzeg dotarła Janet. Po przekazaniu pierwszych liter Brandon i Rudy zajęli się palami.
- Najpierw litery - oznajmił Brandon.
- U.P.E - Rudy odczytał litery.
Ciężkie pale przysporzyły obu parom ogromnych kłopotów. Ostatecznie Ben i Nick wywiązali się ze swojej części zadania nieco szybciej niż dwójka z Tafiti. Na równoważnię wdrapała się Kirby. Szła ostrożnie powtarzając w pamięci litery, które podała jej poprzednia para, a przy okazji znajdując dwie ostatnie litery hasła. W między czasie na równoważni dogoniła ją October. Szła znacznie pewniej. Przyjaciółki z Tafiti, a teraz także rywali zeskoczyły z równoważni, gdzie czekali Jason i Zandra z Tafiti oraz Grace i Chewie z nowego Motu.
- A.L.U.P.E.P.G - wyrecytowała Kirby, a zaraz po niej October.
Ostatni etap wyścigu miał rozegrać się przy tablicy z podpowiedzią.
- Owoc występujący na Filipinach - przeczytał Jason. - Jakiś pomysł?
- Apple... Coś takiego - zaczęła główkować Zandra.
- Wiem! - zawołał podekscytowany Chewie i szybko zapisał na tablicy hasło.
- Mamy! - zgłosiła się Grace.
Jeff podszedł do tablicy i odczytał rozwiązanie:
- "Guapple". Motu wygrywają!
W drużynie żółtych wybuchła radość.
GRACE (50)
Zwycięstwo w tym konkursie pomogło mi uwierzyć, że nasze nowe plemię nie jest słabe. Możemy wygrywać!
- Motu, pozostaje jeszcze jedna sprawa - przerwał im Jeff. - Wybierzcie jedną osobę z Tafiti, która będzie z wami do następnego konkursu.
- Brandon - powiedzieli rawie równocześnie Chewie i Xavier.
Mężczyzna dołączył do grupy.
BRANDON (37)
Normalnie nie miałbym nic przeciwko porwaniu, ale teraz, gdy moja pozycja w nowym plemieniu nie jest najlepsza... Każdy dzień z tymi ludźmi jest ważny.
Motu, dzień 11
Brandon wrócił z konkursu w towarzystwie Motu. Nie do końca podobała mu się ta zamiana. Mimo że znowu był ze swoimi sojusznikami to nie czuł się najlepiej myśląc o tym, że w końcu będzie musiał wrócić do Tafiti, gdzie czekają na niego, z którymi nic go nie łączy. Swoją jedyną szansę widział w Benie, w którym upatrywał sobie najwierniejszego sojusznika. Spacerując mogli chwilę porozmawiać.
- Jak nowi? - zaczął Brandon.
- Są w porządku - przyznał Ben. - Co teraz się dzieje w Tafiti?
- Sam wiesz... Mają przewagę - mruknął, otwierając wskazówkę, którą po zadaniu wręczył mu Jeff. - Posłuchaj tego:
"Jesteś w posiadaniu wskazówki do ukrytego immunitetu, najcenniejszej rzeczy w tej grze. Posiadając ukryty immunitet nie możesz zostać wyeliminowany z gry, ale możesz użyć go tylko jeden raz. Podpowiedź pierwsza: Nie szukaj wysoko. Podpowiedź druga: Nie trać czasu na przeszukiwanie obozu. Podpowiedź trzecia: U dołu ściany".
- To już coś - stwierdził Ben. - Wiesz jak zrobimy? Nie pokazuj nikomu więcej tej wskazówki. Ja zacznę szukać tutaj, a ty w Tafiti.
- Zgoda.
BEN (54)
Jeżeli uda mi się znaleźć ukryty immunitet to prowadzę. Mam nadzieję, że przede mną nie zgarnął go ktoś z Motu.
Chewie od dawna planował znaleźć ukryty immunitet. Tajemnicze notatki dla porwanych nie dawały mu spokoju nawet na moment. Niestety jak do tej pory nie udało mu się otrzymać żadnej z podpowiedzi. Powoli zaczynał tracić nadzieję. Przybycie Brandona na nowo wzbudziło jego chęci znalezienia immunitetu.
- To jak? Podzielisz się z nami wskazówką? - spytał śmiało Chewie.
Brandon spojrzał na siedzących przy ognisku Grace, Kirby i Xaviera, po czym odparł zmieszany:
- Wolałbym sam znaleźć ten immunitet.
- Daj spokój - zaśmiał się Chewie. - Pomożemy ci.
- Poradzę sobie - odparł bardziej zdecydowany.
CHEWIE (27)
Pieprz się Brandon! Ja stworzyłem czwórkę Tafiti, dbałem o nasze interesy, a ty teraz nie chcesz się ze mną podzielić wskazówką? W takim razie mam cię gdzieś! Mam nadzieję, że Motu pozbędą się ciebie jak najszybciej!
Tafiti, dzień 12
Janet ułożyła się do snu na ciepłym piasku. To był jej dwunasty dzień na Filipinach, ale jeszcze ani razu nie korzystała z uroków tego miejsca. Kątem oka spoglądała na kręcących się po plaży Jasona i October. Zandra siedziała w szałasie, a ona nieco spokojniejsza o swój los postanowiła odpocząć. Po chwili do dziewczyny dołączył Rudy. Mężczyzna usiadł na piasku obok i po chwili milczenia powiedział:
- Pogadamy chwilę?
- Słucham cię.
JANET (34)
Tęsknię za domem. Moim mężem i córeczką. Gdy przybyłam tutaj zaczęłam się zastanawiać, co ja właściwie robię". Jestem pielęgniarką, a nie robinsonem, ale dziś już jestem oswojona z tym miejscem.
Patrząc na prawie dwa tygodnie wstecz wiedziała, że głównym błędem jaki poczyniła był brak otwartości. Od samego początku starała się być osobą spokojną i nierzucającą się w oczy. To mogło skutkować, ale tylko do czasu. Gdy pięć osób z Motu związało sojusz, a ona i Grace znalazły się poza nim było pewnym, że wkrótce nadejdzie jej czas. Onieśmielona nie mówiła o strategii. Na ten moment osobą, z którą jej relacje układały się najlepiej był Rudy. Być może dlatego tak bardzo lubiła z nim rozmawiać, bo nigdy nie mówili o strategii, a o codzienności, zadaniach oraz domach, od których są tak daleko, a być może chodziło o niewielką różnicę wieku jaka ich dzieliła? Przez ostatnie dwa dni Janet stała się bardziej otwarta i chętniej przebywała w grupie. Przemieszanie drużyn sprawiło, że nieco zbliżyła się do swojego oryginalnego plemienia.
- Chciałbym prosić cię o przysługę - zaczął. - Wiesz, że mamy sytuację cztery do dwóch - nazwał przewagę żółtych nad zielonymi. - Musimy ją utrzymać.
- Rozumiem.
- Gdyby Brandon, albo October przyszli do ciebie i próbowali przekonać, abyś głosowała z nimi... Odmów im. Ty, ja, Jason, Zandra i Nick możemy dotrzeć do pierwszej piątki, co ty na to?
- Nie ma sprawy - zgodziła się.
RUDY (32)
Od dnia pierwszego Janet bardzo się zmieniła. Na początku była zamknięta w swojej muszli. Pobyt tutaj bardzo jej służy.
Konkurs o immunitet
Na arenie pojedynków ponownie pojawiły się dwa plemiona. Na środku plaży ustawione były dwa podesty. Wokoło nich porozrzucano podłużne elementy w kolorach żółtym i zielonym z wymalowanymi nań kwiecistymi wzorami, wielkością przypominające kule do kręgli. Po chwili na plaży pojawili się Motu i Tafiti.
- Na początek oddajcie immunitet - Jeff zwrócił się do Motu. - A ty Brandon, możesz wrócić do swojego plemienia.
Po chwili Jeff przeszedł do zadania:
- Immunitet jest znowu do zdobycia. Jedna osoba będzie przewodnikiem, zaś pozostali będą mieli zasłonięte oczy. Przewodnik poprowadzi was przez plac. Celem "niewidomych" jest znalezienie dziesięciu elementów posągu. Musicie je podnieść i przynieść pod wieżę, na której znajduje się przewodnik. Gdy macie wszystkie pięć, zdejmujecie opaski i wspólnie układacie figurkę. Gdy posążek znajdzie się na wieżyczce wygrywacie kolejne trzy dni pobytu na Filipinach. Zrozumiano?
Plemiona potwierdziły.
- Motu, jedna osoba od was musi usiąść na ławce. Kto to będzie?
Grupa wskazała Grace.
- Przewodnikiem w Motu będzie Kirby, a w Tafiti Zandra. Ryzykanci gotowi, walczycie o immunitet!
Ruszyli. Kobiety stojące na podestach zaczęły wzajemnie przekrzykiwać się.
- Walczycie o immunitet. Żadne z plemion nie chce znaleźć się na radzie - mówił Jeff, ale tym razem jego słowa nie robiły żadnego wrażenia.
O wiele ważniejsze były polecenia wydawane przez dziewczyny na podestach. Od razu można było zauważyć przewagę Tafiti w zadaniu. Głos Kirby zaczął chrypnąć z czasem, co utrudniało komunikację z pozostałymi. Zandra instruowała każdą z osób kolejno. Jej donośny, ale spokojny głos przybliżał zielonych do wygranej.
- Tafiti mają już siedem fragmenty statuetki, Motu pięć - przypomniał Jeff. - Nie poddawajcie się! Macie jeszcze szansę.
Po chwili October wróciła z ósmym elementem, a Xavier z szóstym. Im bliżej końca tym sytuacja stawała się bardziej wyrównana. Zieloni prowadzili jednym elementem, gdy mogli wreszcie ściągnąć opaski i zacząć układać figurę. Po chwili również ich przeciwnicy mogli zacząć układać.
- Tafiti robią duże postępy, Motu mają problemy z dopasowaniem części - komentował Jeff.
- Mamy! - rozległo się wśród zielonych.
Jeff podszedł i z uwagą przyjrzał się poskładanej statuetce.
- Tafiti wygrywają immunitet! - ogłosił, przekazując figurkę w ręce Jasona. - Motu, dla was nic nie mam poza jutrzejszym spotkaniem ze mną.
NICK (36)
To była najgorsza z możliwych przegranych. Do ostatniego momentu wierzyłem, że "nasi" położą zadanie, aby uratować mnie, Beccę i Grace. Nie stało się tak, a więc szykujemy się na radę plemienia.
Motu, dzień 12
Nick i Becca usiedli w szałasie, gdzie mogli spokojnie porozmawiać o dzisiejszej radzie wyspy.
- Co robimy? - zapytała fryzjerka, która nadal uznawała Nicka za przywódcę sojuszu Motu.
- Nie mamy wiele opcji - pokręcił głową. - Muszę spróbować przekonać Xaviera do tego, że Ben jest zbędny w plemieniu.
- Uda ci się?
- Nie wiem - mruknął. - Niby nie podoba mu się zachowanie Bena. Jeżeli nie dam rady to pozostaje nam głosowanie na Grace. Być może będą woleli pozbyć się jej zamiast nas?
Po kilku chwilach do pary dołączyła Grace.
- Gotowi na dzisiejszą radę? Na kogo głosujemy? - wolała się upewnić, aby nie dać plamy tak jak za pierwszym razem. Pięćdziesięciolatka zdawała sobie sprawę z tego, że jej pierwsze samowolne głosowanie sprawiło, że oddaliła się od Motu. Po przemieszaniu drużyn czuła, że jej szanse na szczerą i solidarną grę odrodziły się niczym Feniks z popiołu.
- Spróbujemy na Bena - odparła Becca.
BECCA (23)
Jeżeli oni przyjmą strategię najsłabszego ogniwa to pozbędą się Grace, jeżeli będą chcieli osłabić dawne Motu to do odejścia musi szykować się Nick. Pozostaje mi liczyć, że uda mi się przejść przez radę plemienia niezauważoną.
Nick i Xavier spacerowali plażą. W gruncie rzeczy zdążyli polubić się przez ostatnie trzy dni i żałowali, że nie byli ze sobą w jednym plemieniu od samego początku. Nick zwykle narzekał na obecność w swoim sojuszu Zandry i Jasona. Xavier był jego ideałem sojusznika: wyważony, inteligentny i spokojny.
- Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę o eliminacji Bena? - zaczął Nick.
- Tak.
- I co? Myślałeś o tym?
Xavier skwasił się.
- To nie jest najlepszy pomysł. Ben jest nam potrzebny w zadaniach. Prawdopodobnie zagłosujemy na Beccę, albo Grace.
- Wytrzymasz z Benem jeszcze ileś tam dni? Nie jest przydatny. Rozumiem, że możesz mieć obawy przed tym, że cię wykiwam. Mi zależy tylko na sobie i Becce. Po Benie możemy zająć się Grace. Tylko dzisiaj musi odejść Ben, bo inaczej na następnej radzie już go się nie pozbędziemy - wyjaśnił.
- Zastanowię się. Tyle mogę ci obiecać.
XAVIER (30)
Nie chodzi mi o brak zaufania dla Nicka, ale na tym etapie gry chodzi o lojalność. Jej brak można tłumaczyć tylko swoją złą pozycją, a póki co moja pozycja nie jest zagrożona.
Z upływem czasu wątpliwości Xaviera narastały. W końcu mężczyzna postanowił podzielić się nimi z Kirby i Chewiem.
- I wtedy Nick poddał pomysł, aby zagłosować na Bena.
- Ale odmówiłeś - wolał się upewnić Chewie.
- Powiedziałem, że pomyślę o tym.
- Nie! - warknął Chewie. - Nie rób nam tego! Musimy zachować przewagę liczebną.
- Następna byłaby Grace. Nikt z naszej trójki - Xavier bezskutecznie próbował wyjaśnić.
- Jasne! Przypadkowo zrobiłoby się trzy na trzy - pokiwał głową Azjata. - Jeżeli dacie mi szansę to zaprowadzę naszą trójkę naprawdę daleko, ale pozwólcie mi decydować o przebiegu głosowań.
CHEWIE (27)
Jeszcze rano chcieliśmy pozbyć się Grace, ale po tym co powiedział mi Xavier priorytetem staje się Nick. Jest zbyt cwany, aby dawać mu szansę na dalsze mieszanie. Dotąd obawiałem się, że Nick może mieć ukryty immunitet, ale skoro tak bardzo zależy mu na przewadze w głosowaniu to najwidoczniej nie ma go i trzeba to wykorzystać.
Rada plemienia
Z nadejściem nocy na wzgórzu ukrytym pod zadaszeniem pojawili się Motu. się Tafiti. Na miejscu czekał na nich mistrz ceremonii. Witał ich z szyderczym uśmiechem, jakby nie mogąc doczekać się chwili, w której zgasi kolejną pochodnię. Chociaż z żółtym plemieniem widział się dopiero drugi raz na radzie to z poszczególnymi osobami widział się już po raz trzeci. Po przemieszaniu drużyn Ben, Xavier, Chewie i Kirby mieli ten smutny zaszczyt odbyć swoją trzecią z rzędu radę plemienia.
- Kirby, jaka była twoja reakcja na przemieszanie plemion? - rzucił pierwsze pytanie.
- Byłam w szoku - powiedziała, uśmiechając się. - Żadne z nas nie było przygotowane na zmianę miejsca zamieszkania.
- Becca, a dla ciebie? Kolor plemienia nie zmienił się, a jedynie członkowie.
- Przeraziłam się widząc jak trzy bardzo silne osoby odchodzą z naszej grupy, ale potem dostrzegłam plusy tej sytuacji: nowe twarze, nowa energia...
- Czy nie obawiacie się, że te cztery osoby będą trzymały się razem, Grace?
- Gdy tylko dotarliśmy do obozu po przemieszaniu powiedzieliśmy sobie, że od tej pory działamy jako zespół.
- Czyli głosowanie będzie raczej zgodne - wolał się upewnić Jeff.
- Tak - skinęła głową. - Nasze głosy muszą przełożyć się na lepsze działanie plemienia - wyjaśniła.
Jej odpowiedź wywołała uśmiech na twarzach osób z dawnego Tafiti.
- To nieprawda - oznajmił Nick. - Oni nadal są zieloni, a my żółci.
- Czyli oryginalne Motu będzie dzisiaj zagrożone odejściem? - zapytał Jeff.
- Tak - odparł krótko.
- Starałeś się to w jakiś sposób zmienić?
- Rozmawiałem z nimi. Uczciwie przedstawiłem sytuację, ale nie wiem czy to coś da.
- Przekonamy się za moment. Chewie, zaczynasz głosowanie - polecił mu Jeff.
Chewie:
(NICK) Prawdopodobnie jesteś jednym z mocniejszych zawodników. Nie mogę pozwolić sobie na to, abyś przejął kontrolę nad grą. Bywaj!
Nick:
(BEN) Mam nadzieję, że to wystarczy.
Becca:
(BEN) Powodzenia.
Gdy Becca wróciła na miejsce, a tymczasem Jeff ruszył po urnę z głosami. Po chwili był już z powrotem i z niemal mechanicznym tonem wypowiedział formułkę:
- Jeżeli ktoś ma ukryty immunitet i chce nim zagrać, należy to zrobić teraz.
Cisza.
- W takim przejdźmy do odczytania głosów. Decyzja jest ostateczna. Osoba z największą ilością głosów musi odejść. Pierwszy głos - powiedział sięgając do dzbanka po kartkę.
- Nick.
- Nick. Dwa głosy Nick.
- Ben.
- Nick. Trzy głosy Nick, jeden głos Ben.
- Ben dwa głosy, trzy głosy Nick. Dwa głosy zostały - powiedział zwalniając tempo.
- Czwartą wyeliminowaną osobą z Survivor: Philippines jest Nick - powiedział, pokazując szósty z siedmiu głosów. - Ostatni głos pozostanie tajemnicą. Nick, przynieś pochodnię - powiedział po chwili. - Nick, taka jest wola plemienia.
Po tych słowach pochodnia Nicka zgasła. Gdy tylko opuścił świątynię, Jeff powiedział:
- Mówiliście dzisiaj o jedności, ale wasze głosy pokazują coś zupełnie innego. Wracajcie do obozu.
Finałowe słowa Nicka:
Poszło mi całkiem nieźle. Oczywiście dwanaście dni to bardzo mało, ale tym razem wszystko okazało się być kwestią szczęścia, a tego mi zabrakło.
Chewie:Nick
Ben: Nick
Nick: Ben
Kirby: Nick
Grace: Ben
Xavier: Nick
Becca: Ben
Tytuł następnego epizodu: Siła ukrytego immunitetu
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Pon 16:55, 28 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Pon 18:24, 28 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku:
Rudy - 3 (7)
Chewie - 2 (7)
Becca - 3 (6)
Ben - 3 (6)
October - 2 (6)
Xavier - 2 (6)
Jason - 1 (6)
Zandra - 0 (6)
Grace - 1 (5)
Janet - 2 (4)
Kirby - 1 (3)
Brandon - 1 (3)
Nick - 2 (7)
Ester - 6
Tanya - 5
Walter - 2
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AussieRaf dnia Wto 8:10, 29 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:37, 10 Gru 2011 Temat postu: Epizod 5 |
|
|
Po 9 dniach pobytu na Filipinach nastąpił zwrot akcji: zostały złożone nowe plemiona. Do Tafiti dołączyli Zandra, Janet, Rudy i Jason. W nowym Motu pojawili się Kirby, Xavier, Chewie i Ben. Zarówno October i Brandon jak Nick, Becca i Grace przeliczyli swoje szanse. Nick postanowił przesunąć na swoją stronę Xaviera. Tymczasem Brandon otrzymuje kolejną wskazówkę. Po konkursie o immunitet na radę wyspy wybierają się Motu. Sojusz starego Tafiti pozostaje lojalny sobie eliminując Nicka będącego dotychczasowym przywódcą Motu. [link widoczny dla zalogowanych]
5.Siła ukrytego immunitetu
Motu, noc 12
Po radzie plemienia Motu wrócili do obozu ubożsi o jedną osobę, ale nie byli zmartwieni. Formalni członkowie dawnego Tafiti pierwszy raz wracali z rady w bardzo dobrych nastrojach. Chewie żartował, przytaczając najlepsze wypowiedzi z rady plemienia. Pozostali dwaj panowie zajęli się ogniskiem, Kirby zaś usiadła obok i słuchała od czasu do czasu uśmiechając się. Jedynie Becca i Grace nie miały niczego do powiedzenia. Młodsza z kobiet w napięciu przysłuchiwała się rozmową, a starsza jakby udając, że nic się nie stało próbowała włączyć się do pogaduszek.
- Chcę wam powiedzieć, drogie panie, że nie jestem na was zły - Ben zwrócił się do Beccy i Grace. - Głosowałyście razem z Nickiem na mnie - podkreślił. - Zapomnijmy o tym. On miał fatalny wpływ na jedność w zespole i dlatego musiał odejść.
Grace tylko się uśmiechnęła.
- Idę spać - mruknęła Becca, wstając od ogniska.
XAVIER (30), ratownik
Wróciliśmy z rady plemienia w dobrych nastrojach. Przynajmniej część z nas... Nie żałuję swojej decyzji. Nick był jednym z większych zagrożeń. Zgodnie z planem następne w kolejce są Grace i Becca.
Tafiti, dzień 13
Silny wiatr uderzył w flagę Tafiti. Zielony kawałek materiału podniósł się na moment pod wpływem uderzenia. Od rana było chłodno. Wczorajszej nocy trochę padało, dlatego też Tafiti cieszyli się, że nie musieli iść na radę plemienia. Dziś mogli jedynie siedzieć w szałasie i rozmawiać o wczorajszych eliminacjach w ich dawnym plemieniu.
- Obstawiamy kogo się pozbyli? - zaproponował Jason.
- Grace - odezwała się Janet.
- Tamta czwórka będzie pewnie trzymała się razem - stwierdziła Zandra.
- Też mi się tak wydaje - zgodziła się z nią October.
Istnienie dawnych podziałów nie napawało jej optymizmem. Pomimo że dobrze odnajdowała się w nowej grupie to była pewna, że dawni żółci będą głosowali przeciwko zielonym. Głównym problemem było przeciwko komu? Jej czy Brandonowi? Na ten moment była przekonana, że Motu spróbują pozbyć się Brandona, który nawet nie starał się ukryć swojego niezadowolenia po przemieszaniu.
OCTOBER (23), studentka
Cztery dni temu nastąpiło przemieszanie plemion. Coraz lepiej poznaję ludzi z Motu. Zandra jest kimś w rodzaju przywódcy. Jest silną kobietą i z pewnością będzie bardzo wymagającą rywalką. Być może moją największą. Janet jest od niej różna o jakieś sto osiemdziesiąt stopni. Jest zamknięta w sobie. Jason przypomina mi trochę młodszego brata, za którym tęsknię. I Rudy, z którym po prostu świetnie się dogaduję.
- Myślisz, że pozbyli się Grace? - mruknął Rudy.
- Jest słaba - odpowiedział Jason. - Wątpię żeby pozbywali się Beccy, albo Nicka.
- Ewentualnie Becca - dopowiedziała Zandra.
Brandon milczał. Zamyślony spoglądał w ziemię i próbował wykalkulować sposób na zmianę swojego losu. Potrzebował poparcia October, którego z resztą był pewny oraz jednej osoby z dawnego Motu. Rozważał Janet, która wydawała mu się najbardziej oddaloną od oryginalnej grupy osobą.
JASON (18), student
Po południu odbędzie się kolejny konkurs. Wtedy dowiemy się, kogo wyeliminowali tamci. Obstawiamy, że Grace. Jednak cały czas nie mogę pozbyć się złego przeczucia, że padło na Beccę.
Motu, dzień 13
Nowy dzień w Motu był jak nowa szansa dla dwóch kobiet, które nie chciały pójść na dno jak Nick. Becca nie ukrywała, że odejście Nicka było dla niej smutne. Mimo wszystko nie miała zamiaru się poddać. Po chwilowych dąsach zabrała się za walkę "o siebie". Była pogodna, rozmowna i miła dla wszystkich. Wiedziała, że tym bardziej powiąże się z zielonymi, tym trudniej im będzie ją wyrzucić. Ben przypatrywał się dziewczynie z rosnącym niepokojem. Przez moment wydawało mu się, że Becca zastępuje "młodym" October, ale szybko odegrał od siebie czarne myśli.
- Idę po wodę - powiedział do Grace.
Kobieta z uśmiechem skinęła głową i wróciła do rozcinania kokosa.
Grace nie mogła dłużej łudzić się, że w nowym plemieniu nie ma podziału. Był, a co gorsza ona znajdowała się w mniejszości. Jednak w przeciwieństwie do młodszej koleżanki wybrała spokojniejszą metodę na przetrwanie. Postanowiła być użyteczna.
GRACE (50), gospodyni domowa
Muszę pokazać, że zasługuję na to, aby zostać w grze. Będę pracowała bardzo ciężko, ciężej niż ktokolwiek inny tutaj.
Ben wyruszył po wodę. Inaczej niż zwykle rozglądał się po okolicy szukając miejsca, o którym mówiły wskazówki. Początkowo szukał w pobliżu grot, ale szybko zrezygnował stwierdzając, że nie chodzi o ścianę groty.
BEN (54), policjant
Jeżeli immunitet byłby ukryty w grocie już dawno bym go znalazł.
Po głowie chodził mu jeszcze niewysoki klif. Bardzo zależało mu na znalezieniu immunitetu przed następnym zadaniem. Wiedział, że jest jedyną osobą w Motu, która jest w posiadaniu wskazówki mówiącej o ścianie.
Zanurzył pojemnik w wodzie i uniósł wzrok do góry. Przez moment wpatrywał się w wodospad. Wtedy go olśniło.
- Ściana wody - mruknął pod nosem.
Raz jeszcze rozejrzał się, czy na pewno jest sam, po czym podszedł do wodospadu. Nieco nieśmiałym ruchem włożył rękę pod spadającą z góry wodę. Przesuwając dłoń po "ścianie" natknął się na coś. Energicznym ruchem oderwał od ściany przedmiot zawinięty w kawałek szarego materiału.
- Jest - wyszeptał z uśmiechem. - Nie wierzę... Mam go! - dodał, chowając immunitet do kieszeni spodni.
BEN (54)
To może być moja przepustka po milion .Jeżeli wszystko dobrze pójdzie to użyję go dnia trzydziestego szóstego.
Konkurs o nagrodę
Na plaży pojedynków pierwsi dotarli Tafiti. Byli w bardzo dobrych nastrojach. Na pytania o samopoczucie odpowiadali z uśmiechami nie schodzącymi z twarzy. O ile dawni żółci byli przekonani, że nowe Motu pozbyło się Grace, która była im obojętna, tak dwójka starych zielonych wiedziała, że nie odszedł nikt z ich grupy. Jeff odwzajemnił uśmiech, po czym rzucił hasło, na które Tafiti czekali od rana:
- Motu, zapraszam.
Na plażę weszło plemię żółtych.
- Tafiti, przyjrzyjcie się nowemu Motu. Wczoraj został wyeliminowany Nick - oznajmił, tym samym wywołując niezadowolenie w szeregach Tafiti.
- Cholera... - mruknęła pod nosem Zandra.
Rudy i Jason spojrzeli po sobie. Eliminacja najsilniejszego przedstawiciela żółtych była jak wyzwanie do pojedynku. Teraz mieli jeszcze większą świadomość tego, że należy pozbywać się
Jedynie Brandon uśmiechnął się do swoich sojuszników z przeciwnego plemienia.
- Przejdźmy do dzisiejszego konkursu - zaczął Jeff.
Uwaga zgromadzonych skupiła się na wysokiej konstrukcji zrobionej z pali. Na ziemi obok niej leżały liny i deski.
- Macie dziesięć minut, aby za pomocą lin i desek stworzyć szczelną barykadę. Po tym czasie trzy osoby będą przerzucały przez barykady swoich przeciwników owoce. Zadaniem trzech pozostałych osób jest złapanie owoców i umieszczenie ich w koszyku - wyjaśnił ogólne zasady. - Owoc, który rozbije się, nie przeleci przez blokadę lub nie zostanie złapany nie może być odłożony do koszyka - uprzedził. - Wygrywa plemię, które po dziesięciu minutach będzie miało cięższy koszyk. Nagroda na pewno wam się spodoba - dodał. - Zwycięzcy polecą helikopterem na wyspę Panay, gdzie będzie czekał na nich obiad przygotowany przez mieszkańców wyspy. Ponadto będziecie mogli zabrać do obozu koszyk z owocami, które udało wam się złapać. I tradycyjnie już - westchnął - zwycięzcy zabiorą do siebie jedną osobę. Zaczynamy.
Grupy zabrały się za budowę barykad. Nim się spostrzegli pierwsze dziesięć minut zadania minęło. Deski nie potrafiły zakryć wszystkich dziur, a widoczne "wyrwy" w barykadach stanowiły jedyną i najważniejszą drogę przerzutu owoców.
- W Motu przerzucają: Grace, Kirby i Ben, a w Tafiti owoce będą rzucać: October, Zandra i Brandon. Od tego momentu macie dziesięć minut na przerzucenie i złapanie jak największej ilości owoców - powiedział.
"Przerzucacze" zaczęli miotać owocami. Początkowo większość z bananów, ananasów i pomarańczy uderzała w deski barykady zatrzymując się na nich lub odbijając się niczym piłka od ściany. Dopiero po jakimś czasie Benowi udało się przerzucić pierwszy owoc przez ścianę. Po nim zaczęli następni. Zadanie nie było skomplikowane. Wystarczyło jedynie znaleźć drogę, którą owoce mogą w miarę bezpiecznie przebyć. Chewie, Xavier i Becca odbierali owoce błyskawicznie. Panowie dwoili się i troili, aby złapać ich jak najwięcej. W pewnym momencie nastąpiło czołowe zderzenie zakończone bolesnym upadkiem na ziemię. Chewie cofając się do tyłu nie zauważył stojącego za nim Xaviera i po prostu wbiegł na niego. Obaj efektownie runęli na ziemię.
- Chewie i Xavier wpadają na siebie - skomentował to Jeff.
- Boże... Nic wam nie jest? - spytała z uśmiechem Becca.
- Spoko - mruknął oszołomiony Chewie.
Panowie szybko pozbierali się. W Tafiti kolekcjonowanie owoców szło nieco mozolniej. Co drugi owoc zahaczał o barykadę.
Po dziesięciu minutach zadanie zostało zakończone. Twarze Tafiti mówiły jedno: "przegraliśmy". Różnica w koszach była widoczna gołym okiem". Ważenie nie pozostawiło najmniejszych wątpliwości. Motu wygrali nagrodę. Ich radość przerwał głos Jeffa:
- Za moment helikopter zabierze was na wyspę Panya. Wybierzcie jedną osobę z Tafiti, która do was dołączy.
Brandon uśmiechnął się. Był głodny, zmęczony towarzystwem żółtych, a na dodatek chciał zdobyć kolejną wskazówkę do ukrytego immunitetu. Ku jego zdziwieniu Motu nie wskazali go jak ostatnim razem. Grupa zaczęła dyskutować o wyborze, jakby nie był on czymś oczywistym.
- Jason - odezwał się wreszcie Ben.
BEN (54), policjant
To była decyzja czysto strategiczna. Brandon z kolejną wskazówką na pewno domyśliłby się, gdzie jest immunitet, a właściwie gdzie był, bo teraz jest w moim posiadaniu. Gdyby Brandon dowiedział się, że mam immunitet na pewno by go chciał. Nie mogłem też ryzykować i pozwolić na porwanie October, bo Brandon mógł ją wtajemniczyć w szczegóły ostatniej wizyty u nas.
Nieco zdziwiony osiemnastolatek przeszedł do drugiego plemienia. Wszyscy spodziewali się, że Motu wybiorą Brandona, albo October. Nawet osoby z Motu nie rozumiały decyzji o wyborze Jasona, który jak do tej pory wydawał się być im obojętny. Nikt jednak nie miał ochoty kłócić się z Benem. Sam policjant również nie miał zamiaru ustąpić.
- Dziękuję - powiedział z uśmiechem Jason. Jednak na wyrazie jego twarzy nadal było widoczne zakłopotanie i zdziwienie. Bez słowa przyjął od Jeffa wiadomość, którą od razu wsunął do kieszeni spodni.
CHEWIE (27), informatyk
Ben jest uparty jak osioł. Koniecznie chciał, abyśmy zabrali Jasona. Proszę bardzo... Brandon wkurzył tym, że nie chciał pokazać nam wskazówki. W takim razie nie mam zamiaru pomagać mu w zdobyciu następnej.
BRANDON (37), pięcioboista
Co do...?! Umowa z Benem była prosta: Tafiti przegrywają, a on pilnuje, abym to ja został porwany. Motu przegrywają, porywamy Bena. Zaczynam zastanawiać się, czy nadal jestem w zielonych.
Motu, dzień 13
Helikopter wylądował na niewielkiej, soczyście zielonej polanie. Na linii horyzontu ścinały się ze sobą wysokie góry porośnięte bujną roślinnością i błękitne niebo. Bliżej znajdowało się zadaszenie, pod którym był stół zastawiony jedzeniem. Z maszyny wysiadła siódemka gości. Zwycięzców przywitało trzech filipińczyków pełniących role gospodarzy na przyjęciu. Zaprowadzili oni grupę do stołu. Gdy goście wygodnie się rozsiadli "obsługa" zniknęła z pierwszego planu. Potem pojawiali się sporadycznie donosząc jedzenie i uzupełniając dzbanki napojami.
GRACE (50), gospodyni domowa
Stół aż uginał się od jedzenia: pieczywo, mięso, sałatki, owoce, ciasta, soki, wino. To najfajniejsza nagroda jaką Motu kiedykolwiek udało się zdobyć.
- Toast za dzisiejszą wygraną! - ogłosił Xavier, podnosząc do góry szklankę.
Jason uśmiechnął się niemrawo i wzniósł toast, ale z pewnością nie życząc plemieniu zwycięstw.
Jedzenie znikało ze stołu w ekspresowym tempie. Puste talerze niemal natychmiast ustępowały miejsca kolejnym, wypełnionym po brzegi jedzeniem. To był ich pierwszy tak duży, a zarazem smaczny posiłek. W grze, gdzie zmęczenie, głód i zimno nasilają się z każdą kolejną dobą było ważnym, aby pokonać choćby jedno z trzech utrudnień.
Zaraz po obiedzie większość grupy rozeszła się. Xavier i Kirby leżeli na zielonej trawie i jak zwykle szeptali do siebie. Grace, Chewie i Ben debatowali głośno o urokach wysepki. Każdy potrzebował chwili, aby odetchnąć od gry, a okazje takie jak dzisiejszy piknik były ku temu świetną okazją.
KIRBY (21), fotomodelka
To było bardzo przyjemne popołudnie. Chyba pierwszy raz w ciągu tych trzynastu dni mogliśmy na moment zapomnieć o rywalizacji.
Becca i Jason spacerowali po polanie. Chłopak z niepokojem spoglądał na swoją towarzyszkę. Jeszcze kilka dni temu rozmawiali o wszystkim, a dzisiaj znaleźli dla siebie krótką chwilę po pikniku.
- Wszystko w porządku u ciebie? - zapytał.
- Tak.
- Jesteś na mnie o coś zła?
- Nie.
- Ale gadać ze mną nie chcesz - nie dawał za wygraną.
- Jason... - mruknęła zniecierpliwiona. - Po prostu...
BECCA (23), fryzjerka
Jason nie rozumie zasad tej gry i tego, że teraz jesteśmy po dwóch stronach barykady. Muszę robić wszystko, aby wpasować się do nowej grupy. Idzie mi dobrze i nie chę, aby tamci myśleli, że coś mnie łączy z moim starym sojuszem.
Tafiti, dzień 14
Z samego rana Janet wybrała się na ryby. Nie chciała myśleć o wczorajszej nagrodzie, której nie udało się zdobyć plemieniu. Jedzenie było jednym z elementów, których brakowało im najbardziej. Nie chcąc myśleć o pikniku Motu zdecydowała, że złowi dzisiaj całe mnóstwo ryb. Po jakimś czasie dołączyli do niej October i Rudy. Pozostała dwójka leżała na plaży. Brandon nie lubił tracić czasu na bezczynne opalanie się. Wiedział, że Survivor to nie żarty i należy walczyć o przetrwanie każdego dnia. Zandra wcale tak nie myślała. Jako nowa przywódczyni Tafiti czuła, że ma całą grę pod kontrolą. Nie musiała nikomu nadskakiwać i martwić się o następne głosowania. Ona, Rudy, Jason i Janet byli bezpieczni. Brandon rozumiał, że nadszedł czas, aby zacząć walkę o przetrwanie w inny sposób niż do tej pory.
- Kogo wyeliminujecie, jeżeli będziemy mieli radę plemienia? - zapytał.
Zandra uśmiechnęła się. Nie chciało jej się odpowiadać na tak oczywiste pytanie, ale kochała tą grę i lubiła dyskutować o jej przebiegu:
- Jak kogo? Albo ciebie, albo October... - powiedziała bez skrępowania.
ZANDRA (30), menadżer
Nie widzę powodu, aby się kryć z tym kogo chcemy się pozbyć. Gdyby miał ukryty immunitet to nie przychodziłby jęczeć mi nad uchem.
- Moglibyśmy zawrzeć umowę - oświadczył.
- Jaką? - zapytała przez ciekawość.
- Jeżeli na najbliższej radzie zagłosujesz ze mną i October przeciwko Jasonowi, to mogę ci zagwarantować piąte miejsce w moim starym sojuszu - oznajmił.
- Chyba podziękuję - odpowiedziała z uśmiechem.
ZANDRA (30), menadżer
Brandon chyba sobie żartuje. Oferuje mi piąte miejsce z Tafiti jeżeli dzisiaj zagłosuję z nim i October. Ze swoim plemieniem mam już pierwszą czwórkę, jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli. Mój głos jest jak najbardziej na sprzedaż, ale czekam na lepsze oferty.
Wiedząc, że nic nie wskóra Brandon denerwował się coraz bardziej. Miał jeszcze dwa rozwiązania. Mógł znaleźć ukryty immunitet, albo zrobić wszystko, aby Tafiti wygrało kolejny konkurs. October niechętnie zdecydowała się iść z Brandonem po wodę.
- A Janet i Rudy? Któreś z nich przeszłoby na naszą stronę? - pytał.
- Wątpię... - kręciła głową. - Jason jest raczej lubiany w Motu.
OCTOBER (23), studentka
Nawet ja lubię Jasona i nie mam zamiaru na niego głosować. W Tafiti zawsze zastanawiałam się, jak złamać sojusz facetów. Teraz wreszcie mogę to zrobić z pomocą Motu.
- A ukryty immunitet? - zapytała. - Znalazłeś go?
- Nie jeszcze - powiedział z lekkim zdenerwowaniem. - Wiem, że jest przy jakiejś ścianie. Jestem pewien, że gdyby Motu porwali mnie po zadaniu już bym go miał.
BRANDON (37), pięcioboista
Moją i October ostatnią deską ratunku pozostaje znalezienie immunitetu lub przekonanie Janet. W innym wypadku... żegnajcie Filipiny.
Motu, dzień 14
Po wczorajszej uczcie pozostało tylko wspomnienie i... owoce, które stanowiły dodatek do głównej nagrody. Tej nocy Jason nie mógł usnąć. Pomimo że cieszył się z powrotu do swojego pierwszego obozu to nie mógł przyzwyczaić się do obecności czwórki z Tafiti. Dodatkowo nad ranem zbudził go hałasy krzątający się po obozie ludzi. Wstał z niewyraźną miną i spojrzał na siedzącą w szałasie Kirby. Dziewczyna spojrzała na niego z równie zaspanym wzrokiem. Po chwili podszedł do nich Xavier.
- Pójdziecie pozbierać kokosy?
Jason i Kirby wstali i ruszyli na poszukiwania, gdy przyszli przed chłopakiem stały kolejne prace do wykonania jak sprzątanie ogniska i przyniesienie drewna.
JASON (18), student
Nie mogę doczekać się powrotu do swojego obozu. Tu wszystko się zmieniło. Becca nie chce ze mną rozmawiać, pozostali ciągle tylko każą mi coś robić, a ja nie jestem ich siłą roboczą.
Gdy tylko Jason zakończył wyznaczone przez Xaviera prace udało mu się niepostrzeżenie ruszyć z Grace na spacer do lasu, a przy okazji odwiedzić skrzynkę pocztową. Po drodze rozmawiali o zmianach jakie nastąpiły po przemieszaniu. Jason o dziwo zauważył, że Grace nie irytuje go tak jak zwykle. Być może brakowało mu jej w obozie, a może zwyczajnie zdążył od niej odpocząć?
GRACE (50), gospodyni domowa
Nie chciałabym porównywać atmosfery tego Motu do poprzedniego składu. Dogadujemy się, wszyscy są przyjaźni, ale z odejściem Nicka powstała pewna bariera. Ja i Becca jesteśmy postrzegane jako zbędne, a więc kluczowym dla nas jest wygranie następnych immunitetów.
Konkurs o immunitet
Tym razem na arenie pojedynków powstało niewielkie pole ogrodzone wysokim płotem. Nad ogrodzeniem po przeciwległych stronach znajdowały się dwa kosze, a nieco niżej niewielkie drewniane półki, akurat w sam raz, aby mogły stanąć na niej trzy osoby. Przestrzeń otoczona płotem była po kolana wypełniona gęstym, szarym błotem.
Przed boiskiem stał Jeff i ze zniecierpliwieniem wypatrywał Motu i Tafiti. Po chwili na plaży zjawili się zieloni, a zaraz za nimi plemię z żółtą flagą.
- Witajcie na kolejnym konkursie o immunitet - powiedział z uśmiechem Jeff. - Zacznijmy od najważniejszych spraw, Tafiti, oddajcie immunitet, a ty Jason wracaj do swoich.
October podała prowadzącemu figurkę, a w międzyczasie osiemnastolatek powrócił do swojej grupy, która przywitała go bardzo serdecznie.
- Każe plemię podzieli się na dwie grupki: mężczyzn i kobiety. Jedna z grup będzie znajdowała się na boisku, a druga na drewnianej półce. Zadaniem pierwszej jest zdobycie piłki i podanie jej osobie znajdującej się na podeście, z którego ta musi rzucić ją do kosza. Plemię, które pierwsze zdobędzie dwa punkty wygrywa immunitet. Dam wam moment na obmyślenie strategii.
Po chwili w błocie stali mężczyźni z obu plemion, zaś na podestach kobiety przypominające cheerleaderki.
- Walczycie o immunitet, start! - zawołał Jeff, wyrzucając w powietrze piłkę.
Okrągły przedmiot upadł w błocie. Mężczyźni z Motu i Tafiti rzucili się na przedmiot. Pierwszy do piłki dopadł Chewie. Widząc nadbiegających Rudy'ego, Brandona i Jasona rzucił piłkę za siebie, prosto w ręce Xaviera. Ten szybko podał ją Becce. Dziewczyna przymierzyła się do strzału, ale spudłowała. Piłkę odebrał Brandon. Mężczyzna rozejrzał się po polu. Chciał podać Rudy'emu, ale ten był za daleko. O wiele bliżej był Jason. Nie zastanawiając się, ani chwili dłużej rzucił piłkę w stronę młodszego z mężczyzn. Na jego nieszczęście przechwycił ją Xavier. Ratownik ponownie podał do Beccy. Dziewczyna skupiła się i rzuciła piłkę, która wylądowała prosto w koszu.
- Motu zdobywają punkt! - ogłosił Jeff. - Zmiana. Teraz panie będą walczyły o piłkę.
Dziewczyny zeszły z podestu.
Piłka znowu była w grze. Janet momentalnie dobiegła do piłki i rzuciła ją w stronę podestu chłopaków. Okrągły przedmiot nie doleciał, co wykorzystała Becca przechwytując go. Kobiety z plemienia żółtego były słabsze, ale miały lepszą strategię. Co chwila podawały sobie piłkę, aby uniemożliwić wyrwanie jej sobie przez Janet, Zandrę i October. Ostatecznie Grace podała piłkę Chewiemu. Mężczyzna rzucił ją prosto do kosza.
- Motu! Wygrywają immunitet! - ogłosił Jeff.
Zwycięstwo było największą ulgą dla Beccy i Grace. Nic więc dziwnego, że to właśnie one dwie z dumą przyjęły od gospodarza programu figurkę.
- Tafiti, dla was nie mam nic poza jutrzejszym spotkaniem ze mną.
Tafiti, dzień 14
Tafiti wrócili do obozu bez immunitetu, ale mimo to byli w dobrych nastrojach, a przynajmniej większość z nich. Nie mieli powodu, aby obawiać się rady plemienia. Jedyną osobą, która nie mogła czuć się bezpiecznie był Brandon. Po powrocie wolał skupić całą swoją siłę na pracach porządkowych niż rozmowach o eliminacjach. Kątem oka spoglądał na October i to w jaki sposób rozmawia i żartuje z tamtą czwórką. Z pewnością była bardziej lubiana niż on.
BRANDON (37), pięcioboista
Chcą się mnie pozbyć? Proszę bardzo. To strzał w stopę. Jestem przydatniejszy od Jasona, a że oni tego nie widzą to już nie mój problem.
W międzyczasie Jason i Rudy zniknęli w dżungli. Zatrzymali się na niewielkiej polanie, a wtedy osiemnastolatek podał swojemu towarzyszowi zapieczętowaną wiadomość.
- Nie czytałeś? - zdziwił się Rudy.
- Nie, wolałem zaczekać z powrotem tutaj.
- Leży pod ścianą... To miejsce niezbędne wam jest do przetrwania... - przeczytał ostatnie dwie podpowiedzi. - Wiem o co chodzi. Chodź - stwierdził pewnie i ruszył przed siebie.
Jason podążył za nim aż do wodospadu.
- Tu? - zdziwił się chłopak.
- Woda jest potrzebna do przetrwania. Ściana wody czyli wodospad - wyjaśnił, wchodząc do wody.
Jason usiadł na brzegu i bacznie przyglądał się poszukiwaniom immunitetu.
Rudy włożył rękę pod spadający z góry strumień, aby po chwili wyciągnąć z niego przemoczoną paczuszkę.
- Masz? - ucieszył się Jason.
Rudy wrócił na brzeg, gdzie rozpakował tajemnicze pudełko. Wewnątrz znajdowała się karta z ogólnymi zasadami dotyczącymi użycia immunitetu oraz samym wisiorkiem.
- To jest wielki moment - przyznał Rudy.
Zza drze wyłoniła się Zandra. Dobrze wiedziała po co Jason i Rudy udali się do dżungli, a po ich minach wiedziała, że udało im się zlokalizować "skarb".
- Pokażcie - powiedziała, zbliżając się do mężczyzn.
Rudy uniósł na wysokość jej oczu rękę, wokół której oplatał się skromnie wyglądający wisiorek.
- Jak go znalazłeś? - pytała, nie odrywając wzroku od przedmiotu.
- Był ukryty w szczelinie za wodospadem - powiedział, wskazując dokładne miejsce.
- Bomba - pokręcił głową Jason.
- Tylko nie możemy nikomu o nim mówić - zaznaczyła Zandra.
RUDY (32), pracownik stacji benzynowej
Nareszcie znaleźliśmy ukryty immunitet. Ja, Nick i Jason bardzo długo szukaliśmy go i kiedy już jesteś w jego posiadaniu czujesz ogromną satysfakcję. Immunitet pomoże,albo mi, albo komuś z oryginalnego Motu.
Motu, dzień 15
Ten dzień był bardzo dobrym głównie dzięki obecności drewnianego bożka ustawionego na stole. Niczym trofeum mające przysparzać zwycięzcą powodów do dumy immunitet gwarantował Motu kolejne trzy dni w grze. Becca i Grace mogły na moment odsapnąć. Żadna z nich nie jedzie do domu i tylko to się liczyło. Tymczasem Ben postanowił poważnie porozmawiać ze swoimi sojusznikami: Xavierem i Chewiem. Jak na złość za tym pierwszym przypałętała się także Kirby. Jednak tym razem była mu ona obojętna.
- Muszę wam o czymś powiedzieć - ogłosił tryumfalnie. - Znalazłem ukryty immunitet.
- Co? Mówisz poważnie? - pytała podekscytowana trójka.
Ben wyjął z kieszeni wisiorek, aby Chewie, Xavier i Kirby mogli mu się dobrze przyjrzeć.
BEN (54), policjant
To, że pokazałem im immunitet niczego nie zmienia. On jest mój. Pokazałem im go jedynie, aby zdobyć poparcie.
Tafiti, dzień 15
JANET (34), pielęgniarka
Nie byliśmy na radzie wyspy bardzo długi okres czasu. Byliśmy dnia trzeciego, a dzisiaj mamy już piętnasty. Pora oczyścić atmosferę. Nie przegraliśmy celowo, ale raczej nie wysilaliśmy się nad wygraniem konkursu.
Janet, Zandra, October, Jason i Rudy spacerowali plażą. Nie rozmawiali o eliminacjach, bo one wydawały im się oczywiste. Brandon musiał zniknąć. Nie pomogły żadne próby przekonywania, ani Zandry, ani Janet. Pierwsza z kobiet znała specyfikę gry i rozumiała, że to nie najlepszy moment na przeskok. Druga z nich wierzyła w lojalność i nie potrafiła zadać ciosu osobą, które darzyła sympatią.
Rada plemienia
Wieczorem sześciu członków plemienia Tafiti zebrało się w świątyni, w której odbywały się rady plemienia. Grupa rozsiadła się na wysokiej ławie naprzeciwko mistrza ceremonii.
- Czwórki z was już dawno nie widziałem - zaczął Jeff.
- Dzień piętnasty i to dopiero nasza druga rada plemienia - oznajmił Jason.
- Duża w tym zasługa przemieszania - wtrąciła się Zandra. - Nasze oryginalne Motu było już na radzie.
- Właśnie - przerwał jej Jeff. - Jason, jak po wizycie w Motu?
- Prawie go nie poznałem! Zmienił się z pewnością klimat plemienia. Początkowo czułem się tam dziwnie, bo poza Beccą i Grace nie było nikogo z Motu jakie znałem.
- Co zmieniło wasze przejście z Motu do Tafiti?
- Przede wszystkim musieliśmy pożegnać Nicka, Beccę i Grace - wyjaśnił Rudy. - Z pewnością od przemieszania gra się zmieniła, ale na razie trudno powiedzieć, czy są to pozytywne zmiany.
- October, czy coś cię zaskoczyło jeżeli chodzi o Motu?
- Wyobrażałam ich sobie zupełnie inaczej - przyznała. - Zanim ich poznałam uważałam Rudy'ego za agresywnego faceta, który jest tu jakimś tyranem, a tymczasem on jest spokojnym mężczyzną, z którym, złapałam kontakt prawie od razu.
- Przyznaj Jeff, że oni stanowią ładną parę - przerwała jej Zandra z nutką swojej żartobliwej złośliwości. - Prawie jak w filmie "Love story".
- Nie tworzymy - zaprzeczył chłopak.
- Nie, wcale - przekomarzała się Zandra. - Jeszcze wczoraj chodziła w twojej koszuli.
- Wydaje mi się, że tworzycie wielką, szczęśliwą rodzinę i nie ma powodu, aby eliminować kogokolwiek. Czy jest ktoś, kto czuje się zagrożony?
Brandon podniósł rękę.
- Ja mam kłopoty - odparł, wywołując tym samym uśmiech na twarzach dawnego Motu. - Jak na ironię. Motu kontrolują sytuację w Tafiti, a Tafiti w Motu, a więc ja i October nie jesteśmy w najlepszej pozycji.
- Będą głosować na jedno z was - dokończył Jeff.
- Dokładnie na mnie, bo October jest lubiana - stwierdził pięcioboista. - To duży błąd. Przegraliśmy ostatnie dwa konkursy i eliminacja najsilniejszego mężczyzny nie jest dobrym pomysłem. Powinniśmy wyeliminować dzisiaj Jasona, bo jest najsłabszym ogniwem plemienia.
- Nie zgadzam się - wtrącił się Rudy. - Tu nie chodzi o eliminację słabych, co ostatnio zademonstrowali tamci pozbywając się Nicka. Chodzi o zaufanie.
- Bzdura - skomentował krótko Brandon.
- Rudy ma rację - poparła przyjaciela Zandra. - Najsłabszym ogniwem nie jest osoba, której brakuje siły fizycznej, a ta, na której nie możemy polegać, czyli ty Brandon.
- Daj mi przykład tego, że nie możesz na mnie polegać!
- Tylko jeden? - mruknęła złośliwie. - Jeszcze wczoraj próbowałeś mnie przekonać do głosowania przeciwko Jasonowi obiecując mi piątkę z Tafiti. I ty mi mówisz, że jesteś lojalny, a myślisz tylko o tym, aby dotrwać do połączenia i nas wykosić.
- Przekonamy się o tym za chwilę - przerwał im Jeff. - Rudy, zaczynasz głosowanie.
Mężczyzna zsunął się z ławki i udał się do urny, gdzie bez zastanowienia napisał wielkimi literami imię.
Rudy:
(BRANDON): Tak jak powiedziała Zandra. Najsłabszym ogniwem jest osoba, która spiskuje przeciwko tobie.
October:
(BRANDON): Na tym polega przewrotność tej gry. Gdyby nie przemieszanie, dzisiaj to ty pisałbyś na tej kartce moje imię.
Brandon:
(JASON): To dla twojego dobra, dzieciaku.
Gdy Janet wróciła na miejsce Jeff poszedł po urnę z głosami. Pozostali czekali na ogłoszenie wyników. Tym razem nie towarzyszyło im żadne napięcie, a jedynie zniecierpliwienie.
- Jeżeli ktoś ma ukryty immunitet i chce nim zagrać - oznajmił Jeff. - Należy to zrobić teraz.
Cisza.
- Osoba z największą ilością głosów musi opuścić grę - dodał po krótkiej pauzie i zaczął:
- Brandon.
- Jason - odczytał następny głos.
- Brandon. Dwa głosy Brandon, jeden głos Jason.
- Brandon. Trzy głosy Brandon, jeden głos Jason - mówił mechanicznie.
- Piątą wyeliminowaną osobą z Survivor: Philippines jest Brandon - powiedział, pokazując piąty głos. - Ostatni głos pozostanie tajemnicą. Brandon, przynieś pochodnię.
Mężczyzna wstał z miejsca i podszedł do prowadzącego z pochodnią.
- Brandon, taka jest wola plemienia - powiedział Jeff, gasząc kolejny ogień.
Piąta osoba opuściła Filipiny.
Finałowe słowa Brandona:
Nie spodziewałem się innego wyniku. Nie było szansy, aby zmienić cokolwiek. Przypuszczam, ze jeżeli Tafiti pójdą na kolejną radę, to odejdzie October.
Rudy: Brandon
Jason: Brandon
October: Brandon
Zandra: Brandon
Brandon: Jason
Janet: Brandon
Tytuł następnego epizodu: Wszyscy "uwielbiają" Grace
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Sob 20:49, 10 Gru 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Nie 8:36, 11 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku:
Ben - 4 (10)
Grace - 3 (8)
October - 2 (8)
Jason - 2 (8)
Zandra - 2 (8)
Rudy - 1 (8)
Chewie - 1 (8)
Becca - 1 (7)
Xavier - 1 (7)
Janet - 1 (5)
Kirby - 1 (4)
Brandon - 3 (6)
Nick - 7
Ester - 6
Tanya - 5
Walter - 2
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AussieRaf dnia Nie 12:03, 11 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 11:42, 11 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | ten usmieszek to 8 gdyby ktoś nie wiedział Smile
| Uśmieszki powstają z 8 i ) Żeby ich się pozbyć wystarczy w edycji postu zaznaczyć opcję "Wyłącz Uśmieszki w tym poście"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:34, 17 Gru 2011 Temat postu: Epizod 6 |
|
|
Kolejne wskazówki pomagają odnaleźć zawodnikom ukryte immunitety. W Motu amulet odkrywa Ben, zaś w Tafiti znajduje się w posiadaniu Rudy'ego. Brandon próbuje znaleźć sojuszników wśród dawnego Motu. Niestety bezskutecznie. Przegrana immunitetu okazuje się być gwoździem do trumny. Brandon zostaje wyeliminowany. W grze pozostaje 11 osób.
[link widoczny dla zalogowanych]
6.Wszyscy "uwielbiają" Grace
Tafiti, noc 15
Po radzie wyspy do obozu zielonych wróciło już tylko pięć osób: trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Nikomu nie chciało się spać, a więc usiedli wokoło ogniska i zaczęli rozmawiać.
- Myślałam, że zagłosuje na ciebie - stwierdził Rudy.
- Nie - pokręciła głową October. - Był przekonany, że jak zdobędzie głos któregokolwiek z was to doprowadzi do remisu między sobą, a Jasonem.
Jason tylko się uśmiechnął. Przetrwał swoją drugą radę wyspy. Zdawał sobie sprawę, że najniebezpieczniejszy okres dla niego dobiegał końca. Przed połączeniem to słabi są zwykle eliminowani, zaś po złączeniu plemion celami są najsilniejsi członkowie grupy, czyli z pewnością nie on.
OCTOBER (23), studentka
Gdyby na radę plemienia poszło oryginale Tafiti, prawdopodobnie nie wróciłabym z powrotem do obozu. Teraz mam dodatkowe trzy dni na wykombinowanie czegoś.
Motu, dzień 16
Kirby siedziała na plaży i wpatrywała się w linię horyzontu. Prawą ręką wodziła po piasku. Nie miała ochoty na nic. Spędziła na filipińskich wyspach już ponad dwa tygodnie i nic nie wskazywało na to, że ma nastąpić koniec jej pobytu. Myślami znowu odbiegła do Tafiti i ich wczorajszej rady.
KIRBY (21), fotomodelka
Wczoraj Tafiti poszli na swoją pierwszą radę plemienia w nowym składzie. Nie ma cudów. Pozbyli się, albo Brandona, albo October. Z October jestem dosyć blisko, a więc mam nadzieję, że odpadł Brandon.
W gorącej wodzie pływały ubrania. Xavier przez moment spoglądał na garnek z praniem, po czym podniósł wzrok, jakby szukając winnego. W pobliżu szałasu była jedynie Becca. Nie chcąc jej oskarżać bez podstanie spytał:
- Czyje to rzeczy?
- Grace - odparła.
- Chwila, a w czym mamy gotować wodę?
- Pewnie w tym małym - odparła Becca, uśmiechając się kątem oka.
BECCA (23), fryzjerka
Cokolwiek robi Grace robi to na opak. Każde jej działanie lub przemówienie wywołują u innych białą gorączkę. Od kilku dni staram się odcinać od niej i spędzam czas z Kirby i Xavierem.
- Gdzie jest teraz?
- Nie wiem... Chyba poszła gdzieś z Benem - odparła fryzjerka.
Rozzłoszczony Xavier ruszył na poszukiwanie Grace. Kobieta potrafiła utrudnić życie na wyspie. Jeżeli nie pranie, to zapodziewała maczetę, a to sprzątała w niewłaściwej chwili, aby na końcu wybuchnąć płaczem z cyklu: "chciałam dobrze".
- Grace - zawołał Xavier podchodząc do rozmawiającej z Benem kobiety. - To twoje pranie gotuje się w garnku?
- Prawie o nim zapomniałam! - machnęła ręką.
- W czym będziemy teraz gotować wodę? - spytał.
- Jest jeszcze drugi garnek - oświadczyła.
- Ale mały - tłumaczył możliwie spokojnie. - Nikt nie będzie dziesięć razy chodził w nim po wodę, a potem jeszcze ją gotował.
- Co mogę powiedzieć? Przepraszam. Zaraz zabiorę to pranie i...
- T nie chodzi o przepraszanie - zapewnił ją Xavier.- Chodzi o to, że przerabialiśmy to już ze sto razy.
- Co mogę więcej powiedzieć? Przepraszam.
- Może nie będę prała ubrań w garnku do gotowania wody? - zaproponował z nutą złośliwości.
BEN (54), policjant
Grace mi nie przeszkadza. Jest wariatką, ale z gatunku tych niegroźnych. Cieszy się, jeżeli ktoś ją poklepie po ramieniu i powie: "dobra robota, Grace". Już dawno doszedłem do wniosku, że szkoda strzępić na nią język.
GRACE (50), gospodyni domowa
Źle mi to idzie. Wszyscy ciągle o coś się złoszczą. Nie jest łatwo, a mam wrażenie, że będzie jeszcze ciężej.
Tafiti, dzień 16
- Poważnie zjadłbym naleśniki - przyznał Jason.
Janet spojrzała raz jeszcze do garnka z rozgotowanym ryżem. Na myśl o naleśnikach przeszedł jej apetyt.
- Chyba odechciało mi się jeść - stwierdziła. - Zandra, a ty? Chcesz?
Zandra stała oparta o schron i wzrokiem obejmowała plażę, po której spacerowali October i Rudy.
- Zandra... - powtórzyła Janet.
- Co? - spytała zdezorientowana.
- Chcesz ryżu, czy nie?
- Nie - mruknęła, wracając do obserwacji. - Mała pinda.
- Kto? - buchnął śmiechem Jason.
- Ona - skinęła głową w stronę zmierzających do obozu. - Łazi za nim bez przerwy. Już widzę jak kupują sobie za nagrodę główną dom dla piątki dzieci.
Jason zaśmiał się po chwili nie od razu wychwytując aluzję.
- Nie przesadzaj - uspokoił ją.
ZANDRA (30), menażer
Zaczynam wierzyć, że pozostawienie October było złą decyzją. Gdybyśmy znowu wybrali się na radę plemienia nie jestem taka pewna, czy Rudy nie miałby problemów z zagłosowaniem przeciwko niej. W tej chwili October bardzo się zbliżyła do Rudy'ego, Jasona i Janet. Mam wrażenie, że jestem tutaj sama.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
October jest kochana, ale jeżeli znowu pójdziemy na radę plemienia, czego wolałbym uniknąć to właśnie ona będzie musiała odejść.
Dzień 17
Konkurs o nagrodę
- Zapraszam was, Motu - zawołał Jeff.
Po tych słowach na plażę weszła szóstka z żółtego plemienia. Gotowi na kolejny konkurs rozejrzeli się po plaży. Przed nimi znajdowała się sporych rozmiarów proca, zaś obok leżała amunicja i wiklinowe kosze.
- Tafiti, wejdźcie - dodał po chwili Jeff.
Zza wydm wyłoniła się piątka zielonych: Zandra, Janet, October, Rudy i Jason niosący flagę plemienia.
- Motu, przyjrzyjcie się nowemu Tafiti. - Wczoraj został wyeliminowany Brandon.
Ben, Xavier i Chewie spojrzeli po sobie. O ile Ben czuł się zawiedziony eliminacją Brandona, tak Xavier i Chewie mieli mieszane uczucia. Z jednej strony Tafiti zniszczyli fragment ich sojuszu, ale z drugiej October również należała do zielonych i nie wyobrażali sobie, aby miała ona działać wspólnie z dawnym Motu. Jedynie Kirby odczuła ogromną ulgę. Nie lubiła Brandona i jego odejście było jej obojętne, zaś October była jej najlepszą przyjaciółką i nie obchodziły jej kolory plemienia. Dziewczyny obiecały sobie trzymać się razem jak długo tylko się da.
- Przejdźmy do zadania - oznajmił Jeff. - Jedna osoba za pomocą procy będzie wyrzucać w powietrze piłki. Zadaniem pozostałych członków plemienia będzie łapać je do dwóch wiklinowych koszy. Dwie osoby trzymają jeden kosz. Plemię, które zdobędzie jako pierwsze trzy piłki wygrywa nagrodę - zaznaczył. - Teraz wasza nagroda - przeszedł do rzeczy przyjemniejszych.
Jeff odsłonił schowany pod kocem kosz, który po brzegi wypełniały kolorowe pudełka. Nagroda od razu wywołała entuzjazm.
- Szampon, mydła, pasta do zębów, szczoteczki, grzebienie... Wszystko, co potrzebne, abyście czuli się świeżo i czysto. Zwycięzcy wybiorą jedną osobę, którą zabiorą do swojego obozu.
Druga część nagrody była obojętna. Rudy i Jason znaleźli immunitet ukryty w Tafiti, zaś w Motu posiadaczem nietykalności był Ben.
- Motu, jest was sześcioro, a więc jedną osobę musicie odesłać na ławkę. Kto to będzie?
- Kirby - oznajmił Ben.
Po chwili oba plemiona były gotowe do walki o nagrodę.
- Przy procach stoją Grace z Motu oraz Jason z Tafiti. Piłki będą łapać w Tafiti: Rudy i Zandra oraz Janet i October. W Motu będą to: Ben i Chewie oraz Becca i Xavier. Walczycie o nagrodę! Ryzykanci gotowi, start!
Jason i Grace zabrali się za pierwsze strzały. Chłopak naciągnął procę z całej siły i wysłał piłkę bardzo wysoko. Janet i October ruszyły z koszykiem do przodu, ubiegając Beccę i Xaviera. Piłka niefortunnie odbiła się od krawędzi koszyka i spadła na ziemię. Grace naprężyła gumę znacznie delikatniej. Nie potrafiąc jeszcze wyczuć procy, wystrzeliła piłkę bardzo nisko uniemożliwiając złapanie jej komukolwiek.
- Wyżej, Grace! - nakazał jej Ben.
Kobieta nic nie odpowiedziała. Była zbyt skupiona na zadaniu. Bardzo zależało jej na zwycięstwie w tym konkursie. Nie ze względu na nagrodę, ale dla udowodnienia pozostałym, że jest silnym ogniwem zespołu.
Kolejne dwie piłki wystrzeliły w powietrze. Pierwszą złapali Zandra i Rudy zdobywając punkt dla Tafiti. Druga wpadła do koszyka Chewiego i Bena.
- Remis. Obie drużyny muszą zdobyć jeszcze po dwa punkty! - ogłosił Jeff.
Kolejna piłka wysłana przez Grace poleciała wysoko i daleko. Piłka Jasona trafiła wprost do koszyka Janet i October.
- Tafiti prowadzą punktem! - oznajmił Jeff. - To może być finałowa runda. Motu musicie zdobyć punkt.
- Nie tak mocno - Ben poinstruował Grace.
- Staram się! - odburknęła kobieta tracąc resztki cierpliwości.
Od początku nie chciała stać przy procy, której obsługa od razu wydała jej się ciężka.
Jason napiął gumę, Grace przygotowała kolejną piłkę. Oba pociski wystrzeliły w niemalże tym samym czasie. Ben i Becca zatrzymali się, kiedy tylko piłka przeleciała nad ich głowami, aby ostatecznie znaleźć się w koszyku drugiej pary z Motu. Zdobyli punkt! Ich radość nie trwała długo, gdy Zandra i Rudy złapali do koszyka swoją trzecią piłkę.
- Tafiti zdobywają trzeci punkt!
W plemieniu zielonych wybuchła radość. Ludzie z Tafiti zaczęli ściskać się i gratulować sobie wzajemnie. Gdy obie grupy wróciły na maty Jeff mógł zabrać głos:
- Tafiti, zabierzcie nagrodę.
October podniosła z ziemi ciężki koszyk i wróciła do swojej grupy z wielkim uśmiechem na twarzy.
CHEWIE (27), informatyk
Przegraliśmy. Pocieszające jest jedynie to, że korzystając z nagrody Zandra i October będą pachnące, zadbane i nadal będą seksowne.
Gospodarz gry wyjął z kieszeni kolejną wskazówkę do ukrytego immunitetu, po czym oznajmił:
- Jako zwycięzcy wybierzcie jedną osobę z Motu, która do was dołączy do czasu następnego zadania.
Jason spojrzał na pozostałych i bez cienia wahania zawołał:
- Grace.
Nieco zdziwiona kobieta z chęcią przeszła do grupy, z którą rozpoczynała swoją przygodę na Filipinach. Z jeszcze większą radością przejęła od Jeffa kolejną wskazówkę do ukrytego immunitetu. Była jedną z czterech kobiet, które nie wiedziały, że oba immunitety znalazły już swoich właścicieli.
JASON (18), student
To było oczywiste, że nie wybierzemy nikogo z tamtej czwórki. Gdy byłem w Motu Becca nie chciała ze mną rozmawiać, a więc pozostała jedynie Grace.
Motu, dzień 17
Piątka żółtych wróciła do obozu bez nagrody, ale w grupie nie dało się wyczuć frustracji z powodu przegranej. Jak po każdym konkursie rozsiedli się w obozie i zaczęli przygotowywać posiłek.
KIRBY (21), fotomodelka
Najgorszą rzeczą tutaj jest dla mnie brud. Wszystko się lepi, piasek, jakieś paprochy, pot. Oczywiście kąpiemy się w morzu, ale to jednak nie to samo, co szampon, odżywka i płyn do kąpieli.
- Powiem wam coś - zaczął Chewie. - Są plusy tej przegranej.
- Jakie? - buchnęła śmiechem Becca.
- Zabrali Grace - próbował zgadnąć Xavier.
Chewie powstrzymał się od śmiechu i z poważną miną kontynuował:
- Tak, mamy przedsmak następnej rady, a poważnie Grace wróci czysta, świeża...
- Ehe... - skinął głową Ben. - Chociaż jedna tutaj.
Tafiti, dzień 17
Zieloni wrócili do domu w towarzystwie Grace. Kobieta rozejrzała się po obozie. Pierwszy raz miała okazję zobaczyć miejsce, w którym żyją jej przeciwnicy.
- Rozgość się - powiedział Rudy, stawiając koszyk z nagrodą w szałasie.
- Nieźle - przyznała. - Podoba mi się tutaj.
- Ja nie mogłem się przyzwyczaić - stwierdził Jason. - Na początku nie mogłem tutaj usnąć.
- W Motu obóz był większy - zaznaczyła Janet. - I mieliśmy trochę ładniejszą plażę.
GRACE (50), gospodyni domowa
W Tafiti przyjęli mnie bardzo serdecznie. Wizyta tutaj zrobi mi bardzo dobrze, bo wreszcie mogę odetchnąć nieco i nie myśleć o tym, jak uratować siebie przed radą plemienia.
Nagroda była, a więc trzeba było z niej skorzystać. Zaraz po powrocie do obozu Tafiti wyruszyli nad wodę. Zandra i Grace siedziały na brzegu szczotkując zęby, October i Janet zajęły się myciem włosów, a panowie postanowili zacząć od prysznica, za który posłużył im wodospad.
JANET (34), pielęgniarka
Przez większość czasu nie zwracasz uwagi na swój wygląd. Nie masz lustra, aby się przejrzeć, a do zapachu przyzwyczajasz się. Od razu zajęłam się włosami. Początkowo nie mogłam ich nawet rozczesać. Chociaż dalej nie mam lustra, to wyobrażam sobie, że wyglądam fatalnie.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Przez ostatnie szesnaście dni nie czułem się tak dobrze jak dzisiaj. Moje włosy pachną szamponem, a ciało oddycha.
Gdy pozostali wrócili do obozu Grace i Zandra postanowiły jeszcze trochę popływać. W zasadzie Zandra chciała pobyć sama, ale pięćdziesięciolatka uczepiła jej się jak rzep psiego ogona.
- Możemy porozmawiać? - Grace zaczęła w miarę dyskretnie.
- Jasne, o co chodzi? - spytała, chociaż doskonale wiedziała, czego chce od niej Grace.
- Mam wskazówkę do immunitetu - oznajmiła, pokazując jej rozpieczętowaną kopertę.
Zandra nawet na moment nie straciła powagi.
- I co znalazłaś już?
- O to chodzi, że nie - wyjaśniła. - Dlatego proszę ciebie o pomoc. Wiem, że jest gdzieś w pobliżu wodospadu, ale nie mogę go znaleźć. Wierz mi, że potrzebuję go bardziej niż ktokolwiek, kiedykolwiek - dodała niemal błagalnie.
Zandra pokiwała głową na znak, że rozumie kłopot Grace.
ZANDRA (30), menadżer
Grace może sobie szukać, ale immunitet jest w kieszeni Rudy'ego, a więc figę znajdzie. Mało mnie obchodzi, że ma problemy z ludźmi w Motu. Nikt nie będzie oglądał się za nią.
Tafiti, dzień 18
Pomysły mają to do siebie, że rodzą się bardzo szybko. Często są to krótkie hasła, które szybko przeradzają się w misterne intrygi. Pomysł związany z immunitetem powstał właściwie z niczego.
- Moglibyśmy pomóc Grace - stwierdził Rudy.
- Niby jak? - spytała Zandra.
Mężczyzna wyciągnął z kieszeni amulet. October i Janet przyjrzały się przedmiotowi z wielką ciekawością.
- Czy to... - zaczęła nieśmiało October.
- Ukryty immunitet - dokończył Jason. - Znaleźliśmy go przedwczoraj.
Zandra nic nie mówiła. Chciała zatrzymać informację o ukrytym immunitecie do wiadomości ich trójki. Wtajemniczanie October i Janet było dla niej złym posunięciem.
- Niedługo będziemy połączeni - zaczął Rudy. - Mógłbym dać ten immunitet Grace. Tamci będą na nią głosować, ona użyje immunitetu i wtedy odpadłaby osoba z największą ilością głosów zaraz po Grace. W ten sposób moglibyśmy pozbyć się najsilniejszej osoby w Motu - wyjaśnił pokrótce. - Co myślicie?
- Psss... - prychnęła Zandra. - Chcesz oddać immunitet tej wariatce?
- Myślę o tym. Nikt nie powiedział, że jej go oddam - odparł.
- Ja się nie wtrącam - stwierdziła October. - Twój immunitet i ty decydujesz - powiedziała, wstając z miejsca.
OCTOBER (23), studentka
Nie jestem przekonana co do tego pomysłu. Grace mieszka od dłuższego czasu w innym obozie. Rudy nie może mieć gwarancji, że Grace nie przeszła na ich stronę, tak jak ja.
- A wy? - zwrócił się do Jasona i Janet.
- Jeżeli można jej pomóc, to dlaczego tego nie zrobić? - wzruszyła ramionami Janet.
- Zandra? - spojrzał raz jeszcze na brunetkę.
Ta tylko wzruszyła ramionami. Nie wiedzieć czemu nie chciała się kłócić. Ostatnio zauważyła, że jej sojusz zmienił się. Nabrał nowego kształtu i kolorytu. To było oczywiste. Nie wiedziała jedynie, czy nadal znajduje się wewnątrz, czy poza nim.
- No to chyba postanowione - stwierdził nieśmiało Jason. - Daj Grace immunitet i niech głosuje na Xaviera, albo kogoś.
ZANDRA (30), menadżer
Dla mnie Grace to stuprocentowa wariatka. Dać jej immunitet to jak wręczyć psychopacie siekierę i pozwolić jej wybrać się na spacer po mieście.
Rudy spotkał się z Grace w połowie drogi z dżungli do szałasu. Kobieta nawet nie kryła się ze swoim zamiarem odszukania immunitetu. Potrzebowała go, bo wiedziała, że jeżeli Motu pójdą na radę plemienia najprawdopodobniej otrzyma na niej aż pięć głosów. Rudy wyjaśnił kobiecie swój plan, zastrzegając, że odda jej ukryty immunitet, jeżeli tylko Motu przegrają następny konkurs.
JASON (18), student
Wiem, że nie ma się lekko, jeżeli wiesz, że twoje plemię chce cię wyrzucić, a ty nie potrafisz temu przeciwdziałać. Dlatego byłem za oddaniem Grace immunitetu.
Konkurs o immunitet
Na plaży pojedynków znajdowało się sześć niskich podestów. Przed każdym z nich leżał pal. Na samym środku pola bitwy była góra usypana z małych woreczków usypanych piaskiem. Po chwili na arenie pojedynku zjawiły się także plemiona.
- Dzień dobry - przywitał zawodników Jeff.
Chewie podał prowadzącemu immunitet, a w międzyczasie Grace wróciła do żółtych, wymieniając się przelotnym spojrzeniem z Tafiti.
- Immunitet jest znowu do zdobycia. Trzy osoby oprą na swoich plecach belki. Co pięć minut dwie osoby z przeciwnej grupy będą decydowały o tym, do której z belek dołożyć worek z piaskiem. Każdy worek z piaskiem waży kilogram. Z czasem ciężar będzie tak duży, że upuścicie belki z workami. Ostatnia osoba trzymająca belkę wygrywa immunitet dla swojego plemienia. W tym zadaniu belki muszą podtrzymywać dwaj mężczyźni oraz jedna kobieta. W Tafiti wybór jest prosty - muszą to być Jason i Rudy, kto będzie trzecią osobą?
- Ja! - zgłosiła się Janet.
- Motu, a wy?
- Ja, Ben i Becca - odparł Xavier.
- W porządku. Dam wam moment na omówienie strategii - oznajmił Jeff.
Po kilku minutach sześć osób stanęło na podestach, trzymając belki.
- W Tafiti ciężar będą trzymać Janet, Rudy i Jason, obciążenia będą zakładały Zandra i October. W Motu będą to Becca, Xavier i Ben, a zawieszaniem worków zajmą się Grace i Kirby.
Zadanie oficjalnie się rozpoczęło.
- Kirby, Grace - Jeff zwrócił się do kobiet. - Komu założycie pierwsze dwa obciążenia?
- Jason.
- Super - chłopak jedynie się uśmiechnął.
- October, Zandra, a wy?
Dziewczyny popatrzyły na przeciwników, po czym jednomyślnie wybrały Xaviera.
- Teraz czekamy kolejne pięć minut - ogłosił Jeff.
Po pięciu rundach Kirby i Grace zdążyły rozdać po dwa obciążenia Janet i Rudy'emu, zaś pani z Tafiti wszystkie worki bezlitośnie na Xaviera. Jason wytrzymał następne dwie rundy po czym upuścił ciężar, wywołując uśmiech u kibicującego Motu Chewiego.
- Jason odpada. Pozostali walczą dalej.
Zandra i October zaczęły rozkładać worki pomiędzy Xaviera i Bena, zaś Kirby i Grace ze spokojem obciążały Rudy'ego i Janet. Następni swoje belki upuścili Ben i Xavier, który od dłuższego czasu był obciążony największą ilością worków.
- Ostatnią osobą z Motu będącą w konkursie jest Becca, która nie ma zawieszonego ani jednego worka. Z Tafiti w grze są jeszcze Rudy i Janet.
- Trzymaj się Becca! - zawołał dla otuchy Chewie.
Do tej pory fryzjerka nie odczuwała, że zadanie jest trudne lub wyczerpujące. Wszystko zmieniło się, gdy na belce zaczęły lądować kolejne worki z piaskiem. Nie słuchała niczego, ani nikogo. Nie przeszkadzał jej deszcz, który zaczął padać przed momentem, ani Rudy' który upuścił swoją belkę z wielkim hukiem. W grze pozostała już tylko ona i Janet. Jej ręce drżały, a kark niemiłosiernie bolał. W końcu wypuściła belkę.
- Tafiti, wygrywają immunitet! - zawołał Jeff.
- Dobrze się spisałaś - powiedziała Kirby, przytulając Beccę.
Jason przyjął od Jeffa immunitet i w ogólnie panującym zamieszaniu podał Grace ukryty immunitet, który ta niezwłocznie schowała do kieszeni żakietu.
BECCA (23), fryzjerka
Jestem na siebie wściekła. Mogłam wytrzymać znacznie dłużej.
Motu, dzień 18
- Działo się coś podczas mojej nieobecności? - zapytała Grace.
- Nie, po staremu - odparł Xavier.
- Jak było w Tafiti? - spytała przez ciekawość Becca. - Jeszcze nie byłam w ich obozie.
- Fantastycznie - przyznała. - Nawet nie wiecie jak przyjemnie jest użyć szamponu po tak długim okresie czasu - stwierdziła, wąchając kosmyk swoich włosów.
Becca i Kirby zbliżyły się, aby powąchać
BECCA (23), fryzjerka
Ostatnio przegraliśmy całkiem fajną nagrodę i nikt nie miał ochoty słuchać o tym jak ona pachnie, jak dobrze jest się umyć... Czy ona zauważyła, że przegraliśmy immunitet i wszyscy głosują na nią?
W szałasie leżeli Grace i Chewie. Chłopak nie widział innej możliwości głosowania, jak na Grace. Sama kobieta również nie wydawała się być przejęta dzisiejszą radą plemienia.
- Mam ukryty immunitet - wyszeptała w pewnym momencie.
Chewie spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Znalazłaś w Tafiti?
- Dostałam, aby pozbyć się kogoś z was. Będę dzisiaj głosowała na Xaviera - wyjaśniła, pokazując Chewiemu talizman.
Informatyk obejrzał przedmiot. Wyglądał identycznie jak ten, który znalazł Ben.
- A wiesz, że chcą na ciebie dzisiaj głosować? - wolał się upewnić, przy tym odnosząc się do pozostałych, a swoją rolę w tym głosowaniu pomijając.
- Tak - skinęła głową.
Chewie przez moment milczał.
- Nie używaj go dzisiaj. Immunitet przyda ci się w przyszłości - stwierdził. - Przekonam pozostałych, aby nie głosowali na ciebie.
- Mówisz poważnie?
- Jak najbardziej.
- Umowa - powiedziała, ściskając mu rękę. - Traktuję to bardzo poważnie. Nie wystaw mnie.
- Bądź spokojna. Finał stoi otworem przed nami. Tylko nikomu więcej nie mów o immunitecie.
GRACE (50), gospodyni domowa
Szczerość to podstawa mojej taktyki. Nie wierzę w podział zieloni kontra żółci. Zawsze wiedziałam, że Chewie jest rozsądny i będzie chciał stanąć ze mną po właściwej stronie.
CHEWIE (27), informatyk
Nie mam słów. Grace od tak sobie pochwaliła się ukrytym immunitetem osobie, która miała zamiar na nią głosować. Kazałem jej go nie używać, a ona zgodziła się bez niczego. W tym momencie moglibyśmy pozbyć się jej, ale nie... Teraz ten immunitet tak jakby należał do mnie.
Na kilka godzin przed radą plemienna Chewie, Ben, Xavier i Kirby spotkali się na plaży, aby dla formalności uzgodnić przebieg głosowania.
- Grace - rzucił hasło Ben.
- Wiecie, co? - zaczął niepewnie Chewie. - Myślę o Becce.
- Dlaczego?
- Niedługo będziemy połączeni. Być może nawet jutro, a Becca trzymała z Motu bardziej niż Grace. Poza tym jakim zagrożeniem w walce indywidualnej jest Grace? Na pewno nie większym niż Becca - odpowiedział sam sobie. - Zaufajcie mi. Wiem, co mówię.
- No dobra... Niech będzie Becca - wzruszył ramionami Ben.
BEN (54), policjant
Jakby na to nie patrzeć, Chewie ma trochę racji. Becca prowadzi dobrą grę socjalną. Jest lubiana przez młodzież tu i za pewne tam. Grace nie jest szkodliwa.
XAVIER (30), ratownik
Nie podoba mi się to. Jeszcze wczoraj Chewie sam przez pół dnia namawiał nas na głosowanie na Grace, a dzisiaj uważa, że Becca powinna odejść. Bo niby jest większym zagrożeniem w indywidualnych konkurencjach. A co jeżeli za moment stwierdzi, że ja jestem dla niego zagrożeniem?
Chewie nie mógł być pewny, że jego sojusznicy nie zrobią mu jakiejś niespodzianki na radzie plemienia. Uważał, że warto ryzykować, ale i być zapobiegliwym, a więc po rozmowie przeprowadzonej z pozostałą trójką postanowił wtajemniczyć w swój plan Kirby.
- Nie głosuj dzisiaj na Grace - powiedział całkiem poważnie.
- Dobra - mruknęła na odczepne.
- Serio. Nie rób tego - dodał. - Powiem ci coś, ale w totalnym sekrecie. Nie możesz powiedzieć o tym nawet Xavierowi, rozumiesz?
- Tak.
- Grace dostała od kogoś z Tafiti immunitet.
Kirby pokręciła głową z niedowierzaniem, ale Chewie mówił dalej:
- Zapewniłem ją, że będzie bezpieczna na dzisiejszej radzie i że nie musi go używać, ale sama wiesz jak to jest. 100% pewności nie możemy mieć. Głosuj dzisiaj na Beccę i nie wracajmy więcej do tego tematu, okej?
- Dobra.
Po chwili do rozmawiającej pary podeszła Grace.
- Powiedziałem Kirby - oznajmił Chewie. - Ale już nikt więcej poza naszą trójką nie ma prawa wiedzieć o immunitecie. Nikt - zaznaczył. - Jeżeli Tafiti będą cię pytali to powiedz, że zagrałaś nim, ale nikt nie głosował przeciwko tobie.
GRACE (50), gospodyni domowa
Nie żałuję, że powiedziałam Chewiemu o immunitecie. Ufam i jemu i Kirby. Czuję, że wreszcie rozpoczęłam grę od właściwej decyzji. Liczę, że będziemy tworzyć świetny zespół.
KIRBY (21), fotomodelka
Nie jestem przekonana do Grace, ani do tego całego jej immunitetu. Wierzę, że Chewie wie co robi.
Rada plemienia
W świątyni, gdzie odbywały się wszystkie rady plemienia po raz trzeci pojawili się Motu. Sześć osób rozsiadło się na miejscach naprzeciwko gospodarza.
- Witajcie, Motu. Po osiemnastu dniach każdego z was musiały najść jakieś refleksje związane z pobytem na Filipinach - zaczął. - Kirby, masz jakieś?
- Nawet sporo - przyznała. - Pierwszą i najbardziej oczywistą jest to w jaki sposób dotarłam tak daleko?
- Becca, a ty? Jesteś zdziwiona, ze po osiemnastu dniach nadal tutaj jesteś?
- Jestem zadowolona ze swojego wyniku i dotychczasowej gry. Poznałam dużo ludzi, których polubiłam i z pewnością będę z nimi kontynuowała znajomość.
- Ben, Motu pozbyli się ostatnio Brandona. Czy sojusz dawnego Tafiti nadal trzyma?
- Tak, zdecydowanie. Musimy być konsekwentni w działaniach. Założyliśmy sojusz na samym początku gry i będziemy w nim trwać do końca.
- Czyli eliminacja Brandona nic nie zmieniła?
- Zmieniła i to dużo - odparł Chewie. - Pięć minus jeden. Matematyka jest bezwzględna w tym wypadku. Musimy dokonać pewnych przetasowań i wyborów, aby w przyszłości móc pokonać tamto plemię.
- Nie do końca się z tym zgodzę - stwierdziła Grace. - Ja nie widzę podziału na Tafiti i Motu. Tworzymy jedną grupę i działamy wspólnie. Wspólnie podejmujemy decyzje.
- W takim razie przejdźmy do głosowania - oznajmił Jeff. - Xavier, zaczynasz.
Trzydziestolatek ruszył do urny. Niemal mechanicznie zapisał na kartce imię i włożył je do urny.
GRACE:
(Xavier) To nic osobistego. Czysta strategia.
BECCA:
(Grace) Przepraszam, dziewczyno, ale to musi być jedna z nas.
Gdy Chewie wrócił na miejsce po oddaniu ostatniego głosu Jeff poszedł po dzban z głosami.
- Jeżeli ktoś ma ukryty immunitet i chce nim zagrać należy to zrobić w tym momencie.
Chewie skrzyżował palce. W myślał powtarzał sobie: "nie rób tego, Grace, zaufaj mi". Cisza.
- W takim razie odczytał głosy - stwierdził Jeff. - Decyzja jest ostateczna. Osoba z największą ilością głosów musi odejść. Pierwszy głos:
- Becca.
Fryzjerka skinęła głową. Spodziewała się głosu od Grace.
- Grace.
- Becca. Dwa głosy Becca, jeden Grace.
- Xavier. Dwa głosy Becca, po jednym głosie Grace i Xavier.
- Grace. Mamy remis. Dwa głos Grace, dwa głosy Becca, jeden głos Xavier - podliczył, sięgając po ostatni głos.
- Szóstą wyeliminowaną osobą z Survivor: Philippines jest Becca. Becca, przynieś mi swoją pochodnię.
Dziewczyna uśmiechnęła się i wstała z miejsca.
- Becca, taka jest wola plemienia - powiedział gasząc pochodnię.
Dziewczyna opuściła radę zostawiając w sali piątkę Tafiti oraz mistrza ceremonii.
- Za wami osiemnaście długich dni - podsumował. - To dopiero początek waszej drogi do zwycięstwa. Wracajcie do obozu.
Finałowe słowa Beccy:
Macie mnie! Nie spodziewałam się, że dzisiaj to ja odejdę, a jednak. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Jestem dumna z tego jak walczyłam i ile z siebie dałam.
Xavier: Grace
Grace: Xavier
Ben: Becca
Kirby: Becca
Becca: Grace
Chewie: Becca
Tytuł następnego odcinka: Wątpliwości
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Sob 15:35, 17 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:14, 17 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Kilka ogłoszeń parafialnych. Gdyby były jakieś uwagi, skargi lub inne to zapraszam. Niżej tabelki podsumowujące pierwszą wyeliminowaną szóstkę zawodników, a więc JEDEN WIELKI SPOILER. Od razu pytanie od strony technicznej. Stworzyłem sondę, ale niestety nie potrafię zrobić jej w ten sposób, aby można było wybrać więcej niż jedną osobę i po drugie jest w pierwszym poście, co trochę utrudnia jeżeli chciałbym kiedyś zamieścić sondę z przykładowym pytaniem kto z F5 wygra. Jest jakaś opcja? Sposób?
A tu podsumowania, tych którzy wypadli z gry:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Sob 16:16, 17 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Sob 17:40, 17 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku:
Grace - 4 (12)
Ben - 2 (12)
Zandra - 3 (11)
October - 2 (10)
Jason - 2 (10)
Rudy - 2 (10)
Chewie - 2 (10)
Xavier - 1 (8)
Kirby - 3 (7)
Janet - 1 (6)
Becca - 3 (10)
Brandon - 6
Nick - 7
Ester - 6
Tanya - 5
Walter - 2
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:35, 30 Gru 2011 Temat postu: Epizod 7 |
|
|
Zandra przestaje czuć się bezpiecznie w swoim sojuszu, odnosząc wrażenie, że pozostała czwórka jest sobie bardzo bliska. W Motu dochodzi do kolejnych spięć, których przyczyną jest Grace. Tymczasem po zwycięstwie w konkursie Tafiti zabierają ze sobą do obozu Grace. Rudy decyduje się oddać kobiecie ukryty immunitet, aby ta pozbyła się Xaviera. Gdy Tafiti wygrywają również immunitet los Xaviera wydaje się być przypieczętowany. Nieoczekiwanie Grace mówi o immunitecie Chewiemu. Ten z pomocą Kirby decyduje się ochronić Grace przed eliminacją, a tym samym utrzymać ukryty immunitet dla własnych celów. Grę opuszcza Becca. [link widoczny dla zalogowanych]
Epizod 7
Wątpliwości
Motu, noc 18
Było już bardzo ciemno, gdy plemię Motu powróciło do obozu. Teraz ich szałas oświetlało jedynie pięć niezgaszonych pochodni.
- Top pięć - mruknął Ben, myśląc o czterech radach jakie przetrwał.
- Becca chyba się nie spodziewała - powiedziała Kirby, która powoli zaczynała żałować swojego głosu.
- Nie tylko ona - dodała Grace. - Chcę was przeprosić...
- Przestań - przerwał jej Ben.
GRACE (50), gospodyni domowa
Jestem zawiedziona głosowaniem Xaviera i Kirby. Obiecali stać po mojej stronie, ale zamiast głosować ze mną pozbyli się Beccy. Dziś nie chce mi się z nimi o tym rozmawiać, ale jutro z pewnością będę chciała to wyjaśnić.
- Nie, naprawdę, przepraszam was. Ostatnio byłam... - kontynuowała. - Chcę należeć do drużyny i nie chcę być postrzegana jak piąte koło u wozu.
- Nikt cię tak nie postrzega - westchnęła od niechcenia Kirby.
Xavier odstawił pochodnie i położył się w szałasie. Nie chciało mu się spać, ale nie miał również dyskutować o dzisiejszym głosowaniu. Był jedyną osobą, która chciała odejścia Grace. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że kobieta miała w swoim posiadaniu ukryty immunitet i gdyby nie świadome lub nie, działanie ze strony Chewiego, Kirby i Bena mógłby odejść po osiemnastu dniach spędzonych na Filipinach.
XAVIER (30), ratownik
Wcześniej rozmawialiśmy o ewentualnym głosowaniu na Beccę. Dlatego wynik rady nie był dla mnie jakimś zaskoczeniem. Wszyscy w Motu znali moje stanowisko i nie miałem zamiaru go zmieniać, ale trzeba uszanować decyzję większości.
Motu, dzień 19
Z samego rana dnia dziewiętnastego Grace, Kirby i Chewie wyruszyli do skrzynki pocztowej. Po drodze wywiązała się rozmowa.
- Możecie mi wyjaśnić, co to było, wczoraj? - spytała Grace. - Mieliśmy umowę. Becca nie miała odejść.
- Nie - pokręcił głową Chewie, co miało oznaczać, że na umowie znalazła się drobna klauzula. - Nie powiedziałem, że będziemy głosować na Xaviera. Obiecałem ci jedynie, że nie odejdziesz i będziesz mogła zachować immunitet dla siebie. I tego się trzymajmy.
GRACE (50), gospodyni domowa
Chciałam dobrze... Dotrwałabym z Beccą do dnia połączenia bez użycia immunitetu, co byłoby nie lada osiągnięciem, ale zostałam oszukana. Teraz muszę trwać w tym kłamstwie.
Kirby sięgnęła po wiadomość owiniętą w granatowy skrawek materiału. Poza listem w paczuszce znajdowała się także mapka prowadząca w jakieś miejsce w pobliżu plaży, na której odbywały się konkursy.
- "Z pośród siebie wybierzcie jednego reprezentanta, który wyruszy na spotkanie z przeciwnym plemieniem" - Kirby przeczytała krótką wiadomość pozostawioną w skrzynce pocztowej.
- Ja! Ja! Ja pójdę! - zaczął wyrywać się podekscytowany Chewie.
- A Ben i Xavier? - spytała dziewczyna, widząc, że ich zdanie niespecjalnie interesuje Chewiego.
- Im będzie wszystko jedno - machnął dłonią.
CHEWIE (27), informatyk
Jak nic chodzi o połączenie grup! Na ten moment indywidualna walka nie wchodzi w grę. Prawdopodobnie mamy sytuację pięć na pięć z tym, że Grace to tykająca bomba. Nie mam pojęcia co może zrobić po połączeniu z tamtymi. Póki co karmię ją i Kirby zapewnieniami o finałowej trójce. Na spotkaniu z przedstawicielem Tafiti będę musiał wybadać teren i z pewnością zrobię to lepiej niż którakolwiek z osób tutaj.
Tafiti, dzień 19
Wiadomość i mapa, którą otrzymało plemię leżało na plecaku Zandry. Dziewczyna powoli przygotowywała się do podróży na spotkanie z przedstawicielem Motu. Nie wiedziała jak długo potrwa tajemnicze spotkanie i na wszelki wypadek poza wodą do torby spakowała: ręcznik, ubrania na zmianę i jakiś prowiant.
- Wzięłaś mapę? - upomniał ją Rudy.
- Mam... Coś jeszcze? - próbowała się skupić.
JANET (34), pielęgniarka
Dzisiaj zamiast informacji o konkursie otrzymaliśmy coś w rodzaju zaproszenia jednej osoby na spotkanie z Motu. Nie wiemy czy dwie osoby spotkają się na neutralnym gruncie, czy może mamy spodziewać się wizyty kogoś z tamtych u siebie. Wybraliśmy Zandrę jako, że jest naszym "liderem".
- Gdyby była mowa o przejściu na jakąś z plaż to my się pakujemy i dołączamy do nich - stwierdził Rudy.
Zandra tylko skinęła głową. Nikt nie musiał jej o tym mówić. Sama uważała plażę Motu za lepszą. Ponadto nie mogli mieć pewności, że immunitet ukryty na żółtej wyspie został znaleziony.
Po kilku chwilach kobieta była gotowa do drogi. Wkrótce pojawiła się łódź, która miała ją zabrać na inną wyspę, gdzie miała spotkać się z drugim plemieniem. Pozostała czwórka pożegnała odpływającą łódź z nadzieją, że zbliżające się zmiany nie dotkną ich.
Koło południa Zandra dotarła na miejsce zaznaczone na mapie. Przed wejściem na plażę czekał na nią Chewie. Chłopak uśmiechnął się. Rozpoznał Zandrę z oddali. Całą drogę z obozu liczył na to, że Tafiti wyślą, albo ją, albo October. Pozostałej trójki nie znał, a więc nie był pewny na ile mógłby pozwolić sobie w relacjach z nimi. Zandra już raz została "porwana" i spędziła z jego plemieniem dwa dni, a więc czuł, że "pierwsze lody" zostały przełamane. Usiadł na ziemi i spoglądał na zbliżającą się kobietę. Postanowił zaczekać i w jej towarzystwie wejść na plażę, gdzie znajdowały się dwa namioty i stół zastawiony jedzeniem.
- Cześć! - przywitał ją z uśmiechem.
Dziewczyna uściskała go i rzuciła spojrzenie na plażę. Od niebiańskiego widoku namiotów i stołu z jedzeniem dzielił ich jedynie Jeff.
- Witajcie! - przywitał ich gospodarz, chociaż uwaga pary bardziej skupiała się na widoku jedzenia niż na nim. - Zostaliście delegatami plemion i to wy przekażecie pozostałym nowinę o połączeniu.
- Wiedziałem - ucieszył Chewie.
- Do waszej pary należy wymyślenie nazwy dla zjednoczonego plemienia, macie materiał, pędzelki, farby do stworzenia nowej flagi. Postanowicie także, gdzie będzie żyć zjednoczone plemię, do wyboru macie obóz Motu, albo Tafiti. Oczywiście nie wyobrażam sobie waszych obrad bez przyjemnego posiłku - dodał, wskazując na stół. - Macie czas do jutra rana.
Jeff nie musiał dwa razy powtarzać. Zaproszeni do stołu Zandra i Chewie zaczęli ucztować. Pierwsze chwile mówili wyłącznie o jedzeniu. Gdy pierwszy głód został zaspokojony zaczęły się rozmowy mniej oficjalne.
- Kogo się pozbyliście wczoraj? - zaczęła dziewczyna.
- Była akcja - powiedział, powstrzymując się od śmiechu. - Po głosowaniu Grace użyła immunitetu, a tymczasem my głosowaliśmy na Beccę.
Zandra zacisnęła zęby.
- No co ty? Grace miała immunitet? - udała zdziwioną. - Odpadła Becca? Dlaczego nie Grace?
- Tak - skinął głową. - Stwierdziliśmy, że Becca będzie większym zagrożeniem w indywidualnych konkursach niż Grace.
Po tych słowach mężczyzna postanowił przejść do interesów. Zależało mu na zwerbowaniu jednej osoby do swojego sojuszu.
- Walę prosto z mostu. Co powiesz na mały układ?
- Jaki? - zapytała. Na jej twarzy nie widać było zdziwienia. Dobrze wiedziała jakiego typu graczem jest Chewie.
- Od samego początku miałem sojusz z Benem, Xavierem i Brandonem, którego ostatnio wyeliminowaliście - powiedział z lekkim wyrzutem, który szybko ukrył pod uśmiechem. - Co powiesz na zajęcie jego miejsca? Sytuacja jest taka: my będziemy ścisłą czwórką plus Kirby na doczepkę jako piątak. Xavier i ona są czymś w w rodzaju pary, a więc nikt nie będzie chciał brać dalej niż do piątki. To daje ci miejsce w pierwszej trójce ze mną i z Benem. Co ty na to?
- To wielka decyzja - stwierdziła. - Nie mogę jej podjąć od tak. Muszę to przemyśleć.
ZANDRA (30), menadżer
Przeskok wiąże się z ryzykiem, bo nie mam pewności, czy Chewie mówi prawdę. Mój pierwszy sojusz jeszcze z czasów, gdy byłam w Motu uległ sporym zmianom i teraz nie czuję się w nim najbezpieczniej. Początkowo moimi najbliższymi partnerami w grze byli Nick i Rudy. Nick odpadł, a Rudy ostatnimi czasy bardziej interesuje się October niż mną. W dodatku odpadła Becca, a nie Xavier. Jeszcze nie wiem, co zrobię.
Tafiti, dzień 20
Dzień zaczął się od ulewy i wszystko wyglądało na to, że taka pogoda utrzyma się już do końca. W takie dni nie było niczego do roboty. Janet, October, Rudy'emu i Jasonowi pozostawało spędzić ten czas w szałasie. Gdy tylko zza chmur wyjrzało słońce na horyzoncie pojawiła się łódź.
- Wraca!- rzuciła hasło October.
Po chwili na plaży zebrali się pozostali. Na plażę wróciła przywódczyni zielonych w towarzystwie Chewiego. October przywitała się z dawno niewidzianym współplemiennikiem.
- Słuchajcie - zaczęła prędko kobieta. - Spakujcie wszystkie rzeczy i na łódź. Wracamy do Motu.
- Połączyli nas? - spytał uradowany Jason.
- Tak, teraz jesteśmy Mutalau - odparł Chewie, rozdając purpurowe buffy.
Po chwili plemię spakowało rzeczy na łódź i było gotowe do opuszczenia wyspy. Z ulgą, ale i smutkiem odpływali z wysepki.
JASON (18), student
Nareszcie! Jeszcze nie mogę uwierzyć, że udało mi się dotrzeć do połączenia. Miałem obawy typowe dla najsłabszego ogniwa czyli trzy dni i wracam do domu, a teraz? Mamy dzień dwudziesty, płyniemy na spotkanie dotychczasowych przeciwników i mamy nową denną nazwę - Mutalau.
Motu, dzień 20
Grace, Kirby, Xavier i Ben siedzieli przy ognisku kończąc posiłek, gdy młodsza z dziewczyn dostrzegła na horyzoncie łódź, która wcześniej zabrała Chewiego.
- Chewie wrócił - oznajmiła Kirby wstając od ogniska.
- Nie jest sam - odparł Xavier, spoglądając na wyskakujących z łodzi towarzyszy Chewiego.
Panie wstały od ogniska i ruszyły w stronę łodzi, aby przywitać gości. Kilka kroków za nimi ruszyli Ben i Xavier.
- Kirby, Grace - zatrzymał je Ben. - Trzymamy się razem do końca! - upomniał je. - To nasz dom, a oni to nasi przeciwnicy - powiedział prawie nakazującym tonem.
- Spoko - poklepał go po ramieniu Xavier i ruszył za dziewczynami.
BEN (54), policjant
Teraz musimy być zjednoczeni bardziej niż kiedykolwiek. Tylko tak pozbędziemy się tamtej piątki.
Plemię Motu przywitało nowych serdecznie, ale z delikatnym dystansem. Najbardziej zdenerwowaną osobą spośród całej dziesiątki była Grace. Mimo że Chewie opowiedział grupce historię fałszywego immunitetu kobieta bała się, że oszustwo może się wydać. Nie była pewna co odpowie, jeżeli Rudy, Jason, albo Zandra zapytają ją o przebieg rady plemienia, na której odpadła Becca. Plan Chewiego był kruchy i jedno słowa za dużo mogło odwrócić od niej nie tylko jej dawne plemię, ale także Bena i Xaviera.
- Wreszcie możemy was poznać - powiedział ostrożnie Xavier, podając rękę najpierw Janet, a potem Rudy'emu.
- Sami nie spodziewaliśmy się, że dzisiaj przypłyniemy tutaj - stwierdziła Janet.
- Dali nam kilka minut na spakowanie i jesteśmy - dodał Rudy.
- Obstawiałem, że wspólnie wybierzemy jakieś nowe miejsce na obóz - wtrącił Ben.
- Chewie i Zandra zadecydowali, że my przeprowadzimy się tutaj - wyjaśnił Rudy.
W międzyczasie Chewie podał swoim kolegom nowe buffy.
- Jak się teraz nazywamy? - spytała Grace.
- Mutalau, albo jakoś taki dziwnie - wymamrotał Jason.
- W takim razie: "witaj, Mutalau"! - zawołała radośnie Grace.
JANET (34), pielęgniarka
Wróciliśmy do naszego starego obozu. Przywitano nas bardzo miło, ale w powietrzu unosiła się dosyć ciężka atmosfera. Nie do końca spodziewali się nas i nie byli zachwyceni, że od dziś będziemy żyć tutaj z nimi.
Zaraz po przybyciu nowych Ben zarządził reorganizację obozu. Początkowo pojedyncze osoby starały się mu pomagać, ale z każdą chwilą, gdy ten wymyślał coraz bardziej zbędne czynności do zrobienia liczba chętnych do pracy kurczyła się. Policjant nie potrafił nic nie robić. Nawet, gdy nie było pracy on na siłę szukał sobie i co gorsza innym zajęcia. Janet i Jason usiedli na plaży i zajęli się przyozdabianiem purpurowej flagi. Wokół nazwy Mutalau wypisali imiona dziesięciu osób, które dotrwały do połączenia. Nie przejmowali się najbliższą radą. To było dopiero jutro, a dzisiaj mogli jeszcze poudawać, że wszystko jest dobrze. Oficjalnie October i Kirby nie widziały się ponad dziesięć dni, a nieoficjalnie witały się miłym uśmiechem, czy skinieniem głowy przy każdym zadaniu o nagrodę lub immunitet. Jednak dopiero teraz mogły porozmawiać ze sobą w cztery oczy. Dobrą okazją na rozmowę było oprowadzenie October po obozie Motu. Studentka była jedyną osobą, która nigdy wcześniej nie miała okazji odwiedzić żółtego obozu. Od dnia pierwszego mieszkała w plemieniu Tafiti.
- Tam mamy skrzynkę z wiadomościami - pokazała Kirby, a przy okazji sprawdzając jej zawartość. - Pokażę ci jeszcze wodospad.
KIRBY (21), fotomodelka
Dołączyła do nas czwórka z oryginalnego Motu i October. Nie mam wyrobionego zdania o nich i raczej do jutrzejszej rady plemienia tego zdania sobie nie wyrobię. Pomiędzy mną, a October wszystko jest w porządku. Chociaż Ben mówi, że to nasi przeciwnicy jakoś nie wyobrażam sobie głosować przeciwko October.
- Jak sobie poradziłaś z nimi? - spytała Kirby.
- Z kim? - zapytała wyrwana z zamyślenia.
- Z ludźmi z Motu.
OCTOBER (23), studentka
Póki co wolałabym nie zdradzać nikomu jakie relacje łączą mnie z oryginalnym Motu.
- Po waszym odejściu pierwsze trzy dni nie były najłatwiejsze, ale dałam radę - odpowiedziała. - A co z tobą, Chewiem, Xavierem i Benem?
- Nic się nie zmieniło - odpowiedziała, dając tym samym sygnał October, że sojusz wydawał się nie naruszony.
Rudy i Grace przeszli się nad wodospad. Mężczyzna koniecznie chciał sprawdzić, czy immunitet ukryty w Motu został już odnaleziony. Obstawiał, ze podpowiedzi dawane osobą porwanym prowadzą w to samo miejsce. Brak immunitetu oznaczał, że ktoś musiał go już zabrać.
- Nie ma - mruknął, wychodząc z wody.
- Ciekawe, kto go zabrał... - zmartwiła się Grace.
- Obstawiam, że to nie ty - zażartował.
Kobieta zmieszała się, ale z zupełnie innego powodu.
- Być może zabrali go Xavier, albo Ben. Komu Brandon mógł powiedzieć o wskazówce? - rzucił pytanie. - W końcu jak to było z tym immunitetem? - zmienił temat.
GRACE (50), gospodyni domowa
Czuję się fatalnie. W jednej chwili chciałam się przyznać się, że nie musiałam używać immunitetu i oddać go mu, ale wtedy przyszły dziewczęta.
Do rozmawiającej pary dołączyła October i Kirby. Grace szybko spojrzała na dziewczynę, po czym zaczęła mówić:
- Użyłam immunitetu, bo powiedzieli mi, że mam odejść, a tymczasem głosowali na Beccę, bo była większym zagrożeniem jeżeli chodzi o konkurencje indywidualne.
Kirby skinęła głową na potwierdzenie.
- Ktoś z was już znalazł drugi z immunitetów, prawda? - spytał się wprost.
- Nie wiem... - mruknęła Kirby.
KIRBY (21), fotomodelka
To było całkiem zabawne, bo wiem o obu immunitetach. Gdy Rudy pytał mnie o ten, który znalazł Ben chciałam się roześmiać.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Immunitet, który dałem Grace szlag jasny trafił. Pozostaje drugi, a co gorsza nie mamy pojęcia w czyich rękach się znajduje. Pozostaje mieć się na baczności i dalej robić swoje.
Mutalau, dzień 21
ZANDRA (30), menadżer
Zaczęła się gra indywidualna. I muszę rozgryźć to, w jakim sojuszu mam większe szanse na finał. To wbrew pozorom nie jest takie oczywiste.
Zandra wybrała się na spacer do dżungli w towarzystwie Kirby i mężczyzn z formalnego Motu. Szli przez dłuższą chwilę nie odzywając się do siebie. W końcu Xavier zatrzymał się, a zaraz za nim pozostali.
- Dzisiaj rada - zaczął. - Na kogo głosujemy?
- Rudy - rzucił pośpiesznie Ben.
- Myślałem raczej o Janet - wtrącił Xavier.
- Ale Janet ciężko pracuje - zaczęła argumentować Zandra.
- A on nie? - spróbował przeforsować swoje zdanie.
Xavier chciał decydować o wyniku rady. Ostania eliminacja przebiegła nie po jego myśli, a tym samym odebrała mu nieco pewności siebie. Dzisiaj chciał, aby jego głos miał wartość.
XAVIER (34), pielęgniarka
Janet od samego początku udowadniała nam wszystkim, że jest trudnym do pobicia rywalem. Musimy jej się pozbyć jak najszybciej.
KIRBY (21), fotomodelka
Zgoda. Janet jest najsilniejszą z kobiet, ale bez przesady. Xavier walczy z nią w zadaniach od samego początku. Czasem ją pokonuje, czasem przegrywa. Myślę, że on uznaje ją za najsilniejszego przeciwnika tutaj zapominając o zagrożeniu ze strony innych.
- Janet wyeliminujemy następnym razem - postanowił Chewie. - Chyba że Rudy wygra immunitet. Wtedy ściągamy ją.
- Słuchaj - zaczął Xavier. - A może oddałbyś mi ukryty immunitet na radę? - zwrócił się do Bena.
- Po co? - zirytował się policjant. - Z Grace mamy przewagę. Nie ma potrzeby używać immunitetu. Poza tym skąd wiesz, że to właśnie nie ty wygrasz indywidualny immunitet? Rudy jest pierwszy, a jeżeli wygra immunitet, to głosujemy przeciwko Janet i tyle.
CHEWIE (27), informatyk
Xavier boi się dogrywki i tego, że mógłby przegrać, ale do tego nie dojdzie, bo mamy przewagę w głosach. Tamci nawet nie spodziewają się, że osobą, która wbije im nóż w plecy będzie Zandra. Mogą obawiać się October, albo szurniętej Grace, ale Zandra? U... To będzie bolesny blindside.
Konkurs o immunitet
Na plaży pojedynków pojawiło się dziesięć osób. Nie byli już dwoma oddzielnymi plemionami. Teraz byli dziesięcioma różnymi graczami walczącymi indywidualnie. Na miejscu czekało na nich dziesięć stanowisk. Obok każdego znajdowała się ciężka, drewniana belka, do której przywiązany był długi sznur. Na sznurze zaś w równych odległościach od siebie były węzły dzielące go na mniejsze części.
- Witajcie, Mutalau - powiedział z uśmiechem Jeff. - Po raz kolejny immunitet jest do zdobycia.
Jason podał gospodarzowi figurkę. Ten odstawił ją na ziemię i powiedział:
- Immunitet plemienny nie ma już żadnej wartości. Teraz walczycie o to - dodał, unosząc do góry naszyjnik. - To indywidualny immunitet. Mając go na szyi nie możecie zostać wyeliminowani z tej gry. Przejdźmy do zadania - zmienił temat. - Jedną ręką złapiecie sznur i tym samym będziecie utrzymywać ten ciężki słup. Co każde trzy minuty będziecie zmieniać rękę, a także obniżać chwyt o jeden węzeł. Z każdym węzłem ciężar słupa będzie większy, a ten trudniejszy do utrzymania. Osoba, która utrzyma słup najdłużej wygra pierwszy indywidualny immunitet - wyjaśnił. - Zajmijcie miejsca.
Gdy gracze ustawili się na platformach i każdy z nich chwycił za sznur u samej góry Jeff powiedział:
- Walczycie o immunitet, który gwarantuje wam jedną dziewiątą szansy w walce o milion. Zaczynajcie.
Gdy minęły pierwsze trzy minuty zawodnicy zmienili rękę. Jason puścił sznur i usiadł na piasku za pozostałymi.
- Jason, pierwsza osoba, która odpada z tego zadania - oznajmił Jeff. - Co się stało? - zwrócił się do chłopaka.
- Tak sobie myślałem, że nie jestem najsilniejszą osobą, a więc z pewnością nie utrzymam tej kłody dłużej niż pozostali. Szkoda walczyć o coś czego i tak się nie jest w stanie osiągnąć - wyjaśnił.
- Oddajesz immunitet, czyli czujesz się bezpieczny - zwrócił uwagę Jeff. - A to dopiero drugi dzień po połączeniu.
- Nie czuję, ale wiem jakie mam możliwości, a jakie mają pozostali. Nie mam szansy w tej konkurencji.
- Kto wygra immunitet? - spytał chłopaka.
Jason rzucił spojrzenie na pozostałą dziewiątkę.
- Myślę, że Ben - odparł niezdecydowany. - Jest gruby znaczy cięższy - poprawił się szybko- to pewnie mu łatwiej.
Zandra parsknęła.
- Gruby... - powtórzyła.
- Śmiejecie się - burknął Ben. - Zobaczymy co powiecie, jak dzisiaj na radzie plemienia będę go miał na szyi.
Kolejne minuty mijały. Gdy pozostała dziewiątka zmieniła rękę po raz kolejny przenosząc się na piąty węzeł kłodę upuściła Kirby, a zaraz za nią Chewie i Zandra.
- O immunitet walczy jeszcze sześć osób - oznajmił Jeff.
W tej samej chwili sznur wyślizgnął się z ręki Grace. W zadaniu zostały już tylko dwie kobiety i trzech mężczyzn. Nad filipińską plażą zaczęły zbierać się chmury.
- Czas zmienić rękę - oznajmił Jeff, kiedy to z nieba spadły pierwsze krople deszczu.
October odpuściła.
- Ała... - jęknęła i usiadła na piasku obok Kirby i Jasona.
- Zostało czworo. Jakieś typy? - zaczął Jeff.
Rudy nie odzywał się. Oblizywał wargi i starał się nie myśleć o ciężarze. Po chwili usłyszał uderzający o ziemię słup. To był pal należący do Janet. On nadal był w grze. Janet zeszła z podestu i zajęła miejsce obok wyeliminowanych z zadania.
- Zostało trzech mężczyzn - oznajmił Jeff. - Dwóch formalnych członków Motu i jeden Tafiti.
Nim zdążył powiedzieć, aby zmienili dłoń, Ben wypuścił sznur.
- Eh... - mruknął niezadowolony.
- Ben, co się stało? - spytał gospodarz gry.
- Ścierpłem - rzucił krótko.
- Zostało już tylko dwóch: Xavier i Rudy. Panowie, zmieńcie rękę - poprosił Jeff po upływie dwudziestu czterech minut.
Xavier czuł jak sznurek wpija mu się w rękę. Mógł wytrzymać jeszcze kilka minut, ale o wiele bardziej martwiło go to, że Rudy sprawiał wrażenie niewzruszonego. Zupełnie jakby ciężar nie robił na nim żadnego wrażenia. Xavier zamknął oczy i postanowił trzymać za linę tak długo jak będzie tylko potrafił. W końcu puścił swój sznur. Na polu walki pozostał tylko zwycięzca. Rozległy się okrzyki.
- Rudy! - zawołał Jeff. - Zdobywa pierwszy indywidualny immunitet!
Zwycięzca zadania z uśmiechem puścił swoją linkę, a przy dźwiękach oklasków i uderzającego w ziemię podszedł do Jeffa, który trzymał jego nagrodę.
- Pierwszy indywidualny immunitet - powiedział, zakładając go Rudy'emu na szyję.
Po tych słowach założył zwycięzcy na szyję immunitet.
- Dla pozostałych nie mam nic poza dzisiejszą radą plemienia - odparł na pożegnanie Jeff.
XAVIER (30), ratownik
Cieszę się, że Rudy wygrał immunitet, bo tym samym los Janet został przypieczętowany.
Mutalau, dzień 21
- Jeszcze raz wielkie gratulacje - powiedział Jason. - Ta belka była naprawdę ciężka na samym początku, a co dopiero po dwudziestu minutach.
- Jak już byliśmy przy szóstej zmianie ręki to powiedziałem sobie, że nie puszczę za nic - odparł Rudy. - Xavier też byłeś świetny - zwrócił się do stojącego obok mężczyzny.
- Dzięki.
- Obrazicie się, jeżeli nie będę się pakował na dzisiejszą radę? - zapytał.
Rytuałem zawodników było to, że przed każdą radą plemienia pakowali swoje osobiste rzeczy. Nikt nie potrafił przewidzieć, kiedy nadejdzie jego pora. Zawsze trzeba było być przygotowanym na swoją eliminację.
JASON (18), student
Dzisiaj mamy pierwszą po połączeniu radę plemienia. Nie podoba mi się to. Teoretycznie jestem dzisiaj bezpieczny, bo oni pewnie będą głosowali na Zandrę, albo Janet.
OCTOBER (23), studentka
Niby wszystko mamy dogadane, ale jedna rzecz nie daje mi spokoju. Mając sytuację pięć na pięć, Rudy od razu poszedł rozmawiać z Grace, aby się do nas przyłączyła jako dawna członkini plemienia. Dlaczego nikt z dawnego Tafiti nie przyszedł z taką propozycją do mnie?
Do pierwszej wspólnej rady zostało jeszcze kilka godzin na ostatnie ustalenia. O ile w Motu wszystko było jasne, tak w Tafiti pozostało jeszcze kilka rozmów. Rudy i Jason w towarzystwie kobiet rozsiedli się nad wodospadem.
- Ben czy Xavier? - rzuciła pytanie Janet.
- Chewie sporo mąci - poddała inną myśl October.
- Nie zmieniajmy bez przerwy typów - uciął krótko Jason. - Miał być Xavier to niech zostanie Xavier.
JANET (34), pielęgniarka
Bardzo się denerwuję przed dzisiejszą radą plemienia. Zdaję sobie sprawę, że teraz zaczyna się polowanie na najsilniejsze ogniwa. Skoro Rudy wygrał immunitet to tamci z pewnością będą głosowali na mnie lub na Zandrę. October była wśród nich kiedyś, a więc ją wykluczam. Pozostaje czekać.
Rada plemienia
Kiedy dziesięć zapalonych pochodni znalazło się pod ścianą, a ich opiekunowie zajęli miejsca na długiej ławce, Jeff przemówił z uśmiechem:
- Witam was, Mutalau. Pierwszy raz mam okazję zobaczyć całą waszą dziesiątkę w tym miejscu.
- My też się cieszymy - zażartował Jason.
- Chewie, co było pierwszym zadaniem nowego plemienia?
- Zależy. Po przybyciu tamtej piątki każdy zajmował się czymś innym. Jedni powiększali nasz szałas, a inni rozmawiali i załatwiali takie tam sprawy.
- Chcesz powiedzieć, że od razu zaczęły tworzyć się nowe sojusze?
- Nowe... Nie nowe... - machnął ręką Chewie.
- Czyli nadal mamy dwa różne plemiona, zgadza się?
- Zdecydowanie - skinęła głową Janet. - Póki co nadal mamy walkę zespołową.
- Kto dzisiaj poza Rudym czuje się bezpieczny?
Kirby podniosła rękę, a zaraz za nią Jason.
- Kirby, dlaczego czujesz się bezpieczna?
- Bo nie jestem dla nikogo zagrożeniem - wyjaśniła. - Mam swój sojusz, który daje mi pierwszą piątkę.
- Nie do końca się zgadzam - odparła Zandra. - Jeżeli myślisz o zwycięstwie to jakiś ruch należy wykonać teraz, albo w ciągu dwóch najbliższych rad plemienia, bo w pewnym momencie zdasz sobie sprawę, że jesteś już w tej piątce i co wtedy?
- Za moment zagłosujecie - przypomniał Jeff. - Rudy masz immunitet, ale jeżeli uważasz, że nie jest ci dzisiaj potrzebny możesz go przehandlować na coś.
- Nie - pokręcił głową. - Jest mi dzisiaj bardzo potrzebny.
- Zgoda. Nie możecie głosować jedynie na Rudy'ego, a jeżeli ktoś ma ukryty immunitet i czuje, że musi go użyć zrobi to przed odczytaniem wyników - wyjaśnił Jeff. - Ben, zaczynasz.
Policjant ruszył do urny, aby oddać swój głos. Zrobił po pośpiesznie, jakby nie mogąc doczekać się rozwiązania.
Janet:
(XAVIER): Jesteś bardzo miłym facetem, ale muszę głosować ze swoimi.
Xavier:
(JANET): Od początku dałaś się poznać jako niezwykle silna kobieta, która ma wolę walki. Jesteś prawdopodobnie największym zagrożeniem tutaj, a więc...
Zandra:
(???): W tej grze należy kierować się rozsądkiem, a on podpowiada mi, że to będzie właściwsza decyzja.
Gdy Chewie wrócił na miejsce Jeff udał się po dzbanek z dziesięcioma głosami.
- Jeżeli ktoś ma ukryty immunitet i chce nim zagrać należy to zrobić teraz.
Xavier spojrzał na Bena, ale ten tylko pokręcił głową.
- Decyzja plemienia jest nieodwołalna. Osoba z największą ilością głosów musi odejść. Pierwszy głos - powiedział, sięgając do dzbanka. - Janet.
- Jeden głos Xavier.
- Dwa głosy Janet, jeden Xavier.
- Janet.
- Janet - odczytał kolejny. - Cztery głosy Janet, jeden Xavier.
- Xavier.
- Xavier. Cztery głosy Janet, trzy głosy Xavier.
- Pięć głosów Janet.
- Xavier. Pięć głosów Janet, cztery głosy Xavier. Jeden głos pozostał.
Po tych słowach sięgnął po dziesiąty głos i powiedział:
- Siódmą wyeliminowaną osobą z Survivor: Philippines jest Janet.
- O, kurwa... - wyszeptał Jason.
Rudy i October spojrzeli po sobie. Dziewczyna pokręciła głową dając mu znak, że to nie ona oddała głos na Janet. Jedynie Zadnra siedziała spokojnie i spoglądała na wstającą z miejsca Janet.
- Janet, taka jest wola plemienia - powiedział Jeff, gasząc pochodnię.
Janet uśmiechnęła się i pomachała na pożegnanie Mutalau.
- Możecie wracać do obozu - poinstruował ich Jeff.
Finałowe słowa Janet:
Spodziewałam się, że dzisiaj mogę to być ja i tak też się stało. Pozostaną mi piękne wspomnienia Filipin. To przygoda, która pewnie nigdy się nie powtórzy.
Ben: Janet
Jason: Xavier
Grace: Janet
October: Xavier
Janet: Xavier
Kirby: Janet
Xavier: Janet
Zandra: Janet
Rudy: Xavier
Chewie: Janet
Tytuł następnego epizodu: Deszczowy dzień
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AussieRaf
runner up
Dołączył: 28 Maj 2010
Posty: 922
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Pią 17:20, 30 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Confessionals w tym odcinku:
Grace - 3 (15)
Zandra - 2 (13)
Ben - 1 (13)
October - 2 (12)
Jason - 2 (12)
Chewie - 2 (12)
Rudy - 1 (11)
Xavier - 3 (11)
Kirby - 3 (10)
Janet - 3 (9)
Becca - 10
Brandon - 6
Nick - 7
Ester - 6
Tanya - 5
Walter - 2
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:21, 15 Sty 2012 Temat postu: Epizod 8 |
|
|
Po 18 dniach gry plemiona Motu i Tafiti zostały zjednoczone jako Mutalau. Dla obu zespołów pewnym było, że będą się one trzymały ze swoimi. Jedyne wątpliwości co do tego miała Zandra, która postrzegała October jako zagrożenie dla swojego sojuszu. Za namową Chewiego dziewczyna decyduje się na przeskok i zajęcie miejsca po wyeliminowanym Brandonie jako czwarta osoba w sojuszu oryginalnego Tafiti. Rudy wygrywa pierwszy indywidualny immunitet. Zandra głosuje przeciwko swojemu plemieniu i tym samym Janet staje się siódmą wyeliminowaną osobą. Rudy, Jason i October nie są w najlepszej sytuacji. [link widoczny dla zalogowanych]
Epizod 8
Deszczowy dzień
Mutalau, noc 21
Pierwsza rada nowego Mutalau przyniosła ze sobą różne emocje. Dla jednych było to zaskoczenie, a dla innych ulga. Zdobycie przewagi na tym etapie było jak obietnica finału. Ci, którzy głosowali przeciwko Xavierowi musieli liczyć się z tym, że niedługo staną się sędziami, a pozostali? Byli bezpieczni.
Mutalau wrócili do obozu w ciszy. Nikt nie miał ochoty rozmawiać o radzie plemienia. Można było jedynie zauważyć zmiany jakie nastały po eliminacji Janet.
- Dobra robota - odezwał się wreszcie Chewie.
Grace odłożyła pochodnię z boku i usiadła w szałasie, aby stamtąd przysłuchiwać się rozmowie.
- Chcę tylko powiedzieć, że to ja głosowałam na Janet - zaczęła Zandra. - Zrobiłam to, bo raz była dużym zagrożeniem, a dwa - mówiła, kierując się głównie do Rudy'ego - chciałam stać na czymś pewnym. Chewie obiecał mi miejsce w czwórce, a od ciebie nigdy nie dostałam takiego zapewnienia.
- Ja od ciebie też nie - odbił Rudy. - Dlaczego? Poważnie, dlaczego to niby ja miałem ci obiecywać finał tobie, a nie ty mi?
- Bo sam podejmowałeś decyzje! Moje zdanie nie liczyło się w Tafiti.
- Bzdura. Wychodzę z propozycją, a ty, Jason, October albo się zgadzacie się, albo nie.
- Nie - pokręciła głową. - Stawiasz mnie przed faktem dokonanym, a to mi się nie podoba!
- Nie ja się okrzyknąłem "liderem" Tafiti - przewrócił oczyma.
- A to niby co ma znaczyć?
- To, że nas olałaś! I to na pierwszej radzie!
- Wszyscy są zmęczeni - włączył się Ben. - Przełóżcie tę rozmowę na jutro.
O dziwo po raz pierwszy wszyscy musieli zgodzić się z Benem.
ZANDRA (30), menadżer
Zdaję sobie sprawę z tego, że mój głos przeciwko Janet mógł mnie kosztować wiele, ale takie jest życie. Ktoś musiał wykonać jakiś konkretny ruch i wypadło na mnie. Odejście Janet to już przeszłość. Teraz muszę zająć się dotarciem do finału.
Mutalau, dzień 22
To był najzimniejszy ze wszystkich dwudziestu dwóch dni spędzonych na Filipinach. Słońce chowało się za granatowymi chmurami, mżyło i wiał chłodny wiatr. Rudy i Zandra nie wrócili do wczorajszej rozmowy. Dziewczyna większość poranka spędziła w szałasie z Kirby i Jasonem. Rudy zaś jak co rano wybrał się na ryby.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Po wczorajszej radzie czuję się, jakby ktoś przyłożył mi cegłą w twarz. Na całe szczęście, ani ja, ani Zandra nie chcieliśmy wracać do wczorajszego tematu i dzisiaj jest znacznie spokojniej.
Na skalistym brzegu tuż nad Rudym usiadła October. Objęła swoje nogi rękoma i przez chwilę wpatrywała się w wodę, po czym zapytała:
- Złowiłeś coś?
- Tak, cztery - odpowiedział, nie przerywając czynności.
Ostatnimi czasy to ryby i owoce utrzymywały ich przy siłach. Z każdym dniem było mniej ryżu. Po połączeniu wydawało się, że z zapasami jest lepiej, ale nie minęły dwa dni i problem wrócił. Zandra szacowała, że zapasy ryżu mogą skończyć się około dnia trzydziestego. Wtedy pozostaną już tylko owoce i ryby.
- Co teraz zrobimy? - spytała, myśląc o wczorajszym głosowaniu.
Rudy nie wiedział. Nigdy nie uważał się za osobę zdolną do podejmowania takich decyzji. Nie zauważył nawet, kiedy kilka osób, z którymi był blisko zaczęło spoglądać na niego pytająco, co było przerażające, bo całe życie postrzegał siebie jako osobę wykonującą polecenia, a nie je wydającą. Po wczorajszej radzie i przeskoku Zandry teraz to on musiał przejąć rolę "opiekuna", a przynajmniej tego oczekiwali od niego pozostali.
- Nie wiem - mruknął, wyskakując na brzeg. - Po pierwsze, czy dalej jesteś z nami? - określił w ten sposób siebie i Jasona.
- Obiecałam ci, że nigdy nie będę głosowała przeciwko tobie i dotrzymam słowa - odparła, dając mu do zrozumienia, że ma zamiar trzymać się planu, jakikolwiek by nie był.
- Gdybym pogadał z Grace, a ty z Kirby - rzucił pierwszą myśl. - Myślisz, że Kirby zgodziłaby się?
October wzruszyła ramionami.
- Na Bena tak, na Xaviera nie jestem pewna...
- Na radzie mówiła o piątym miejscu. Gdyby przyłączyła się do nas mogłaby mieć wyższą pozycję - odparł, wzruszając ramionami.
Mimo nieprzyjaznej pogody na plaży tętniło życie. Pogoda na Filipinach była bardzo kapryśna. Nie wiadomo było kiedy rozpęta się ulewa. Na razie nad wyspą zbierały się czarne chmury. Ben i Xavier przenosili drewno pod szałas, aby nie zmokło. Chewie krążył po plaży obserwując wszystkich. To stało się jego codziennym rytuałem. Z każdą z osób starał się codziennie zamienić chociażby dwa słowa.
CHEWIE (27), informatyk
Od teraz każda wyeliminowana osoba zostanie sędziom. Sędziowie zadecydują o tym, kto wygra, a więc muszę dbać o dobre stosunki z każdą z tych tutaj osób. Nawet, jeżeli wyeliminuję kogoś, to muszę uważać, aby nikt nie obwiniał mnie o swoją przegraną.
Grace z nudów siedziała w szałasie i nawlekała na nitkę kolorowe muszelki. Zabawa w tworzenie ozdóbek wychodziła jej coraz lepiej, ale jeszcze dużo jej brakowało do osiągnięcia takiej perfekcji jak Kirby. Po drugiej stronie szałasu siedzieli Zandra, Kirby i Jason i z uwagą przyglądali się pozostałym. Osiemnastolatek nie miał pretensji do byłej sojuszniczki o zmianę frontu. Każdy przypatrujący się mu gracz mógłby stwierdzić, że chłopak próbuje pozyskać czas lub przesunąć Zandrę z powrotem na swoją stronę. W rzeczywistości Jason nie miał takich planów. Nie miał żadnych planów. Zachowywał się, jak każdego dnia, a wydarzenia z wczorajszego dnia puścił w niepamięć.
- Jason, jak nic nie robisz - zwrócił się do nich wreszcie Ben - to idź przynieś owoce z lasu i przy okazji sprawdź, czy nie ma jakiejś wiadomości.
- A dlaczego ja?
Zandra parsknęła pod nosem.
- A dlaczego nie?
- Bo nie! Bo robiłem to wczoraj. Poza tym byłem już po drewno - odparł z pretensją w głosie. - Swoje zrobiłem. Niech Chewie idzie.
BEN (54), policjant
Na miejscu tego szczeniaka pracowałbym za trzech, aby udowodnić nam, że powinniśmy zatrzymać go jak najdłużej.
JASON (18), student
Tamta piątka i tak mnie wyeliminuje prędzej, czy później, a więc nie mam zamiaru jeszcze im pomagać w obozie. Ale to nie tak, że nic nie robię, tylko cały dzień leżę w szałasie. Wykonuję swoje minimum, ale nic ponad.
Nadciągająca awantura zwabiła do szałasu Chewiego i Xaviera.
- Skoro tobie jest tak ciężko to sam pójdę - mruknął zirytowany policjant.
- Nie, ja mogę iść, ale tu chodzi o równy podział obowiązków. Dlaczego Chewie nie pójdzie?
Chewie nie odzywał się. Wiedział, że wtrącanie się w różnego rodzaju spory jest niebezpieczne. Póki nikt nie zwracał na niego uwagi było dobrze.
- Bo chcę, żebyś ty poszedł! - podniósł głos Ben.
- Nie, tu chodzi o to, że nie możesz patrzeć na ludzi z oryginalnego Motu - odpowiedział sam sobie. - I to cała prawda!
- Co ty pierdolisz, gówniarzu?!
Cisza. Kirby wstała z miejsca i wyciągnęła spod szałasu koszyk na owoce.
- Ja pójdę - westchnęła, widząc, że nikt nie ma zamiaru ruszyć się.
KIRBY (21), fotomodelka
Ben bardzo nie lubi, gdy ktoś mu się przeciwstawia. Wymaga, aby jego polecenia były wykonywane. Czasami ma rację, a czasami nie.
Konkurs o nagrodę
Mutalau dotarli na plażę po południu. Jak zwykle na miejscu czekał na nich już Jeff. Tuż za nim znajdowało się dziewięć stanowisk, na których znajdowały się obrazki ośmioramiennych gwiazd przypominających kompas, złożone z kolorowych klocków. Każdy stoli od pozostałych odgradzała brązowa płachta.
- Witajcie - zaczął Jeff. - Przed wami konkurs o nagrodę. Będziecie układać puzzle. Macie na to minutę czasu. W każdej rundzie dam wam inną konfigurację tego wzoru. Jeżeli odtworzycie go poprawnie zostajecie w grze. Błąd oznacza, że wylatujecie. Ostatnia osoba, która utrzyma się w grze wygrywa nagrodę - powiedział. - Chcecie wiedzieć, co będzie dzisiaj waszą nagrodą?
- Janse!
- Zwycięzca spędzi jutrzejszy dzień na jachcie. Nie tylko macie szansę odpocząć i na moment oderwać się od gry, ale i zjeść obiad złożony z trzech dań.
- O Boże... - zapiszczała Zandra. - Muszę to wygrać.
- Zajmijcie miejsca - powiedział Jeff.
Gdy dziewięciu rozbitków znalazło się przed stolikami, Jeff wyjął pierwszą tabliczkę i powiedział:
- Pierwszy wzór do ułożenia. Na razie nie układacie, ale staracie się zapamiętać ten wzór - odłożył obrazek i dodał: - Macie minutę na odtworzenie tego wzoru. Wszystko musi się zgadzać.
Zawodnicy nerwowo zaczęli przesuwać kawałki układanki, zmieniać kolory, aby wszystko zgadzało się z oryginalnym wzorem. Po sześćdziesięciu sekundach Jeff kazał odsunąć się od tablic, po czym przeszedł się wokoło z właściwym wzorem.
- Chewie, dobrze. Xavier, dobrze. Zandra, źle. October, zgadza się. Jason, dobrze. Grace, dobrze. Kirby, zgadza się. Rudy, dobrze. Ben, nie. Dwie osoby odpadły - oznajmił Jeff, wyciągając nowy wzór do odtworzenia.
Pozostała w zadaniu siódemka zaczęła przemieniać kolory i figury. W ostatnim momencie Jason odruchowo zamienił ze sobą ramiona gwiazdy. Runda dobiegła końca. Jeff przechodził od stołu do stołu mówiąc: "dobrze" lub "źle". Z konkursu odpadli Chewie, Kirby i Rudy. Pozostałe cztery osoby przeszły do kolejnej układanki, w której tym razem odpadli Xavier i Jason. Obaj panowie zajęli miejsce na ławce z pozostałymi.
- O nagrodę walczą już tylko Grace i October. Zaczynajcie - powiedział gospodarz, pokazując kolejny wzór.
Zawodniczki zaczęły zmieniać kolory. Żadna z nich nie chciała przegrać o włos. Po minucie kobiety odeszły od stołów. Jeff rzucił szybkie spojrzenie na oba obrazki. Nie były identyczne.
- October... Źle - oznajmił płynnie przechodząc do drugiego stolika. - Grace, jeżeli masz to dobrze to wygrywasz nagrodę. Jeżeli popełniłaś błąd mamy remis i układamy następny wzór - oznajmił sprawdzając. - Dobrze. Grace wygrywa nagrodę!
- Tak! - uradowana zwyciężczyni odskoczyła od stołu.
GRACE (50), gospodyni domowa
Nie jestem najsilniejszą, najmłodszą i najmądrzejszą osobą, ale dziś udowodniłam sobie, że mogę wygrywać. To ważne, bo po ponad dwudziestu dniach możesz zacząć wątpić w siebie i zadawać sobie pytania: "co ja tutaj robię"?
Pozostali mogli jej tylko pogratulować i zazdrościć jutrzejszego dnia.
- Grace - zwrócił się do niej Jeff. - Jutrzejszy dzień spędzisz na jachcie, ale to żadna zabawa w pojedynkę. Wybierz jedną osobę, która będzie ci towarzyszyć.
- Tylko jedną? - wolała się upewnić. - Wybieram October.
October jedynie uściskała Grace w podziękowaniu za nagrodę.
Mutalau, dzień 23
O świcie Grace obudziło lekkie szturchanie. Kobieta mozolnie podniosła się z miejsca i rozejrzała się. Większość obozowiczów jeszcze leżała w szałasie, a Ben siedział przy ognisku. Tuż przed nią stała October. Na ramieniu miała zawieszony plecak.
- Wstań - wyszeptała dziewczyna - Łódź na nas czeka.
Grace wstała i w przeciągu kilku minut obie były gotowe do drogi. Pozostali, jeszcze zaspani pożegnali je bez większego echa. To była pierwsza nagroda za indywidualny konkurs i nikt nie był specjalnie podekscytowany.
CHEWIE (27), informatyk
Jest mi bardzo "smutno", że Grace nie wybrała mnie. To nie ma dla mnie większego znaczenia. Zdaję sobie sprawę, że October będzie próbowała przekabacić Grace na swoją stronę, ale nadal mamy 5 do 4. Głos Grace przestał mieć znaczenie z ostatnią radą.
GRACE (50), gospodyni domowa
Wybrałam October, bo chcę ją lepiej poznać. Jest jedyną osobą, którą poznałam dopiero po połączeniu plemion. Liczę, że miło spędzimy czas we dwie.
Na plaży na dziewczyny czekała łódź rybacka. Gdy tylko znalazły się na jej pokładzie, łódź pognała w kierunku dużego, białego jachtu motorowego. Na tyłach łodzi znajdował się niewielki stolik przygotowany dla dwóch osób. Na białym obrusie rozłożone było śniadanie. Zwyczajne składające się z pieczywa, owoców, serów, wędlin i soków, czyli takie o jakim mogły tylko pomarzyć na wyspie.
- Cudowne - podsumowała Grace.
Gdy tylko usiadły łódź ruszyła, a one ze spokojem zaczęły śniadanie.
- Jeszcze raz wielkie dzięki za zabranie mnie na tę nagrodę - przerwała October.
- Daj spokój... - machnęła ręką kobieta. - To nic.
OCTOBER (23), studentka
Spędziłam miło czas i poznałam lepiej Grace. Opowiadała mi o swoim domu, studiach. Nie miałam pojęcia, że gdy była w moim wieku chodziła do szkoły baletowej.
Czas na jachcie mijał na wesołych rozmowach i podziwianiu mijanych wysp.
- Napijesz się jeszcze? - spytała Grace, dolewając do szklanki soku owocowego.
Dziewczyna skinęła głową i delikatnie zaczęła nowy temat:
- Mogę cię o coś spytać?
- Pytaj.
- Dlaczego głosowałaś przeciwko Janet?
- Bo wiedziałam, że Zandra przeskoczy - wyjaśniła. -Mój głos dałby remis, a co za tym idzie niepewną dogrywkę.
- Myślę, że mogłybyśmy sobie pomóc. Jeżeli zagłosujesz ze mną i z chłopakami masz pewną pozycję.
- Sama nie wiem... To cztery. Potrzebujemy pięciu.
- Po powrocie przekonam Kirby. Tylko się zgódź.
- Zgoda - dodała z uśmiechem.
GRACE (50), gospodyni domowa
Ta gra nie jest taka prosta jak może się wydawać. Od początku próbuję wejść w jakiś sojusz, ale przy każdej próbie układ rozpadał się. Chcę wreszcie stać się częścią jakiegoś sojuszu. Być może wreszcie mi się to uda.
W Mutalau nie było tak przyjemnie jak na jachcie. Chewie i Xavier wrócili do szałasu, gdy tylko usłyszeli hałasy z niego dobiegające. Ben i Jason kłócili się o coś. Wchodząc w trakcie krzyków i wyzwisk trudno było domyślić się , o co chodziło. Z boku siedziała Zandra i tylko uśmiechała się do chłopaków kręcąc głową.
- Ryż nie rośnie na drzewie! - pouczał chłopaka Ben. - Jest cenny, a ty gotujesz prawie wszystko.
- Nie zrobiłem tego specjalnie!
- Nie mówię, że specjalnie, ale nie myślisz nad wykonywaną pracą.
ZANDRA (30)
Wszystko zaczęło się od głupiego ryżu. Jason i ja nagotowaliśmy go trochę za dużo. Gdy Ben to zauważył zaczął wrzeszczeć na Jasona. Co jest zabawne za wpadkę z ryżem jestem odpowiedzialna również ja, ale Ben od razu rzucił się na Jasona i się zaczęło.
W czasie, gdy Mutalau było zaabsorbowane kłótnią Jasona i Bena, Rudy zabrał Kirby do lasu na małą pogawędkę. Co prawda wcześniej postanowili, że porozmawia z nią October, ale ta była w tym czasie poza wyspą. Para stanęła na dróżce prowadzącej do skrzynki pocztowej, tużź za pierwszymi drzewami skąd był doskonały widok na obóz.
- Mam do ciebie propozycję - zaczął Rudy.
Kirby skrzyżowała ręce na piersiach i oparła się o drzewo gotowa wysłuchać "propozycji".
- Nie będę głosowała przeciwko Xavierowi - zaznaczyła.
- To dobrze, bo chodzi o Bena - zaśmiał się nerwowo.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Nagle cała odpowiedzialność spadła na mnie. Czasem podsuwałem plan, ale nigdy nie uważałem się za osobę, która może podejmować decyzje. Od tego byli inni: Nick, Zandra... A dzisiaj przychodzi do mnie Jason i pyta się: "jak głosujemy"? Zarabiam tankując samochody i rozładowując towary w sklepie, a oni stawiają mnie albo na pozycji lidera, albo rywala, którego koniecznie trzeba się pozbyć.
- Co powiesz, abyśmy utworzyli sojusz: ty, ja, Jason, October i Grace? - kontynuował. - Za moment ty i Xavier będziecie postrzegani jako zagrożenie, bo jesteście blisko ze sobą. Dziś być może masz ostatnią szansę na zmianę gry.
- Ben ma ukryty immunitet - wyszeptała.
Rudy na moment zamilkł.
- I tak korzystasz - odpowiedział. - Zakładam, że oni zagłosują na mnie, a my na Bena. Jeżeli zagra immunitetem to i tak odejdę ja, zaś jeśli nie użyje to pozbędziemy się zawodnika, który ma ogromną przewagę w kieszeni.
- Nie wiem - mruknęła. - Obiecuję, że to przemyślę jeszcze.
KIRBY (21), fotomodelka
Głosowanie na Bena może mi się opłacić. Jeżeli będzie czuł się pewny to nie wykorzysta immunitetu, aż do pierwszej piątki, w której niby mam obiecane miejsce. W zasadzie nigdy nie rozmawiałam z chłopakami o sojuszu. Na samym początku Xavier poprosił mnie o głos na Tanyę i potem już zawsze trzymaliśmy jedną stronę.
Resztę dnia Kirby spędziła zbierając muszelki i robiąc z nich kolorowe bransoletki. Wczesnym wieczorem do obozu wróciły Grace i October. Kobiety opowiadały o nagrodzie i o miłym czasie jaki spędziły we dwie.
Mutalau, dzień 23
Trzeci dzień z rzędu nad wyspą pojawiły się chmury. Znudzeni Kirby i Chewie leżeli w szałasie i czekali, kiedy Jason wróci z lasu z wiadomością o kolejnym konkursie. W pewnym momencie Kirby zapytała:
- Które mam miejsce?
- W sensie?
- No tu. Jak już odpadną Rudy, Jason, Grace.
- Piątka.
- A jak dojdziemy do piątki to głosujemy na Zandrę, tak?
- Ehe...
- A jak wygra immunitet? To wtedy?
- Przestań! Co wtedy... Co wtedy?! Do tego czasu jeszcze daleko! Pewnie Xavier, albo Ben - mówił niezdecydowanie.
Nie mógł obiecać Kirby finału, ale nie mógł także powiedzieć, że wyeliminuje ją w jakimś momencie.
CHEWIE (27), informatyk
Odniosłem dziwne wrażenie, że Kirby ma wątpliwości co do moich planów. Jednak nie mogę jej powiedzieć tego, co chce usłyszeć: "hej, Kirby zabiorę cię do finału". Nie. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem to Xavier będzie piąty, Zandra czwarta, Ben wygra ostatni immunitet i zabierze mnie do finału. Wtedy ja zgarniam milion i wszyscy mi gratulują.
Konkurs o immunitet
Na wodzie unosiło się pięć konstrukcji przypominających podłużne tratwy. Na ich środku była wielka wyrwa przez którą przechodziła jedna wąska belka pełniąca funkcję mostku pomiędzy dwiema częściami.
- Witam na drugim indywidualnym konkursie o immunitet - przywitał ich Jeff, po czym odebrał naszyjnik Rudy'emu. Zawieszając nagrodę na słupku dodał:
- Immunitet jest znowu do zdobycia. Każde z was stanie na początku jednej z tych platform. Na mój znak przejdziecie po równoważni na drugi jej koniec i wskoczycie do wody. Tam przepłyniecie pod platformą na sam jej początek. Musicie wstrzymać oddech na dłuższą chwilę, bo jeśli wypłyniecie na powierzchnię przed dopłynięciem do celu będziecie musieli zaczynać trasę od początku. Dwie pierwsze osoby, które przejdą ten tor dwukrotnie przechodzą do rundy finałowej.
Po chwili na starcie ustawiła się pierwsza piątka w składzie: Kirby, Zandra, Ben, Jason i Rudy.
- Na mój znak - podniósł rękę Jeff. - Ryzykanci gotowi, start!
Na sygnał całą piątka wbiegła po równoważni. Ben i Rudy zrobili to jako pierwsi. Zandra była tuż za nimi. Kirby ruszyła bardzo powoli, zaś Jason prawie od razu stracił równowagę i wpadł do wody.
- Jason na początek! - poinstruował go prowadzący.
Pod wodą Zandrze znacząco udało się nadrobić czas, prześcignąć mężczyzn i tym czasem zakwalifikować się do finału. Kirby nie starała się wygrać. Zdawała sobie sprawę, że nie jest na niczyim celowniku i zdobycie immunitetu nie jest rzeczą niezbędną. Konkurencję traktowała bardziej jako przyjemność niż konieczność. Walka o drugie miejsce wydawała się bardziej wyrównana jeżeli chodzi o panów. Jednak w ostatnim momencie przewagę udało się zdobyć Benowi i to on zajął drugą pozycję. Drugi półfinał składał się z Grace, October, Chewiego i Xaviera. Na znak prowadzącego cała czwórka ruszyła. Nie było zaskoczeniem dla nikogo, że jako pierwszy do finału awansował Xavier. Mężczyzna pracował na co dzień jako ratownik. Był oswojony z wodą i nie mógł przegrać. W przeciwieństwie do drugiej grupy walka o drugie miejsce nie była tak wyrównana. Grace pływała wolno, a Chewie miał kłopoty z utrzymaniem równowagi. October przeszła do finału bez problemu.
- W finałowej rundzie mamy cztery osoby: October, Zandra, Ben i Xavier - ogłosił Jeff. - Gracie o immunitet! Ryzykanci, gotowi, start!
Pozostali zawodnicy kibicowali im z plaży głośno klaszcząc i wykrzykując imiona faworytów. Kobiety w miarę szybko, ale ostrożnie przeszły po równoważni, panowie byli szybsi. Dosłownie w kilka sekund pokonali pierwszy odcinek, aby zanurkować. Gdy dziewczyny pokonały etap z równoważnią, Xavier i Ben wyłonili się z wody i zabrali się za ponowne przejście po równoważni. Tym razem przejście źle się zakończyło dla jednego z nich. Ben źle postawił nogę i cały osunął się do wody.
- Ben - wróć na start! - nakazał mu Jeff.
W tamtym momencie stało się oczywistym, że zwycięży Xavier. Ben nie mógł nadgonić jego przewagi, zaś dziewczyny dopiero rozpoczynały drugie okrążenie, gdy Xavier zakończył wyścig.
- Xavier, wygrywa immunitet! - ogłosił Jeff.
Przy gratulacjach pozostałej ósemki rozbitków mężczyzna założył naszyjnik dający mu bezpieczeństwo na radzie wyspy.
XAVIER (30), ratownik
Dopiero mając na szyi ten immunitet człowiek czuje jego wartość. Ostatnia rada plemienia była dla mnie bardzo stresująca. Dzisiaj nie muszę się niczego obawiać.
Mutalau, dzień 23
Pięcioosobowy sojusz siedział na skałkach i rozmawiali o głosowaniu. Do wyjścia na radę zostało im jeszcze kilka minut, a więc mieli bardzo mało czasu, jeśli chodzi ustalenie szczegółów.
- Rudy - oznajmił Chewie.
- A może lepiej Jason? - zaproponował Ben. - Rudy pomaga w obozie, a Jason wyłącznie przeszkadza.
- Nie - pokręcił głową Xavier. - Dzisiaj on nie wygrał immunitetu, a więc to najlepszy moment na wykluczenie go z gry. Jasona możemy wyeliminować w dowolnej chwili, bo na dobrą sprawę on nigdy niczego nie wygra.
BEN (54), policjant
Grupa zadecydowała, że musimy się pozbyć Rudy'ego, bo jest większym zagrożeniem niż Jason. Gdyby ode mnie to zależało wolałbym usunąć dzieciaka, który gra wszystkim tu na nerwach.
Rudy siedział na plaży i spoglądał w horyzont. Zauważywszy powoli szykujących się do wyjścia Mutalau wstał z ziemi i otrzepał się z piasku.
RUDY (32), pracownik stacji paliw
Nie mam immunitetu, ani pewności co zrobią Grace i Kirby. Pozostaje mi czekać i mieć nadzieję.
Rada plemienia
Dziewięć osób zasiadło na ławce przed mistrzem ceremonii. Dzisiejsza rada była ostatnią tego rodzaju ceremonią. Dziś rozbitkowie mieli wybrać pierwszą osobę, która zostanie sędzią. Po raz ostatni ławka naprzeciwko ich ławki byłza zupełnie pusta. Już wkrótce miało się na niej znaleźć siedmiu graczy, którzy zadecydują o czyimś zwycięstwie. Po chwilowym rozgardiaszu gospodarz przemówił:
- Na początek chciałbym porozmawiać o nagrodzie, którą zdobyła Grace - zaczął Jeff. - October, spodziewałaś się, że Grace wybierze właśnie ciebie?
- Nie, nie spodziewałam się tego - odparła. - Z Grace znamy się dopiero szósty dzień, bo jako jedyne pozostawałyśmy w oryginalnych plamieniach. Dzięki Grace spędziłam bardzo miły dzień z dala od gry., a przy okazji poznałyśmy się lepiej.
- Chewie, jak ważne są tego typu nagrody?
- O wiele ważniejsze od samej nagrody jest możliwość wyrwania się z wyspy na kilka godzin - przyznał. - Poza tym to możliwość porozmawiania o własnej przyszłości w tej grze.
- To znaczy?
- Po tych 24 dniach powoli zaczynamy być zmęczeni sobą. Do tego dochodzi pogoda, która ostatnio nie jest najłaskawsza, a która zmusza nas do ciągłego siedzenia ze sobą w szałasie i braki jedzenia.
- Jakieś konkretne sytuacje?
- Ci dwaj - Zandra pokazała palcem na Jasona i Bena. - Bez przerwy o coś się kłócą.
- To nie tak- pokręcił głową Ben. - Ci ludzie potrzebują kogoś, kto wyznaczy im zadania do realizacji, a Jasonowi wydaje się, że jest poza tym.
- Nie! - wtrącił się chłopak. - Ty po prostu szukasz pretekstu do wszczęcia walki. Dlaczego nie miałeś pretensji o ten ryż do Zandry? Ona też tam była i co więcej gotowała go! Ale ty miałeś problem wyłącznie ze mną!
- Czy to oznacza, że głosujecie przeciwko sobie?
- Nie - pokręcił głową Ben. - Na pierwszym miejscu jest strategia i to ona jest ważniejsza niż jakieś moje niesnaski z nim.
- Xavier masz immunitet. Jeżeli czujesz się bezpieczny możesz go oddać lub zamienić na coś przydatnego.
- Nie, zatrzymam go dla siebie.
- W takim razie możemy przejść do głosowania. Dzisiejsze głosowanie jest bardzo ważne, bo osoba, która dzisiaj opuści grę wróci na następną radę plemienia jako sędzia, który ostatecznie podejmie decyzję o tym, kto zostanie zwycięzcą. Zaczynajmy, Jason.
Chłopak zeskoczył z miejsca i powędrował szybkim krokiem do stołu, na którym stał dzbanek. Drugi głos oddał Rudy.
Rudy:
(BEN): Miejmy nadzieję, że nie wpadniesz na pomysł z wykorzystaniem ukrytego immunitetu. Inaczej jestem ugotowany.
Ben:
(RUDY): Nie ufam i nie lubię cię od samego początku.
Gdy na miejsce wróciła Zandra gospodarz poszedł po urnę z głosami. Po chwili powrócił i z lodowym wyrazem twarzy przemówił:
- Jeżeli ktoś ma ukryty immunitet i chce nim zagrać należy to zrobić teraz.
Zapadła cisza. Rudy i October przez moment wpatrywali się w Bena.
- W takim razie odczytam głosy. Decyzja jest ostateczna. Osoba z najwyższą liczbą głosów opuści plemię. Pierwszy głos - oznajmił sięgając do dzbana. - Rudy.
Mężczyzna skinął głową spoglądając na Grace.
- Rudy - odczytał następny.
- Ben. Dwa głosy Rudy, jeden Ben - podsumował pierwsze głosy.
- Ben. Mamy remis.
- Piąty głos Rudy.
- Kolejny remis - oznajmił Jeff - pokazując głos na Bena.
- Rudy - odczytał następny. - Cztery głosy Rudy, trzy głosy Ben. Dwa głosy zostały.
Rudy głęboko westchnął w oczekiwaniu na kolejny głos. Tymczasem Jeff przeczytał ósmy głos:
- Ben i mamy kolejny remis. Jeden głos pozostał.
Zapadła cisza. Jeff sięgnął do dzbanka po kolejny głos. Po krótkiej pauzie powiedział:
- Ósmą wyeliminowaną osobą z Survivor: Philippines, a także pierwszym sędziom zostaje... Ben - oznajmił, pokazując ostatni głos.
Kirby uśmiechnęła się do October.
- Ben, przynieś pochodnię.
Policjant podszedł do mistrza ceremonii wraz z pochodnią.
- Ben, taka jest wola plemienia - oznajmił Jeff, gasząc ogień.
Mężczyzna opuścił świątynię nie oglądając się za siebie.
- Właśnie pozbyliście się osoby, której głos w przyszłości zadecyduje o czyimś zwycięstwie. Uważajcie, kogo i jak eliminujecie z gry. Wracajcie do obozu.
Finałowe słowa Bena:
Jestem wściekły! Gdybym użył ukrytego immunitetu nadal byłbym w grze, a tak? Los jest kapryśny. Jednego dnia masz szczęście, a drugiego spadasz na dno.
Jason: Ben
Rudy: Ben
Xavier: Rudy
Grace: Ben
Ben: Rudy
Kirby: Ben
October: Ben
Chewie: Rudy
Zandra: Rudy
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Następny epizod: Kocha, lubi, planuje
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kobra dnia Nie 20:32, 15 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kobra
sole survivor
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 1024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:20, 15 Sty 2012 Temat postu: Dodatek do epizodu 8 |
|
|
Wspomnienia z Filipin: Ben
54-letni policjant z Nowego Jorku, Ben Epstein wierzy w dyscyplinę. Dlatego też od dnia pierwszego narzucił grupie swój plan i chciał skrzętnie go realizować. Przede wszystkim chciał dominować jako lider i przywódca, którego zdania nie powinno się podważać. Jego strategią było bycie autorytetem dla pozostałych. Niestety jego zawzięcie i sposób gry od początku zraziły większość zawodników. Tanya, zaczęła prowadzić z nim otwartą wojnę. Po sześciu dniach oczywistym było, że jedno z nich odejdzie z gry. Dzięki niewielkiej pomocy współplemienników Ben pozostał, a zgaszona została pochodnia Tanyi. Pan Epstein szanował zawodników, którzy ciężko pracują. Dlatego też zaprzyjaźnił się z Brandonem i Ester. Po dołączeniu do Motu ponownie znalazł się na celowniku, ale tym razem miał przeciwko sobie trzy osoby z plemienia żółtych, które głównie zarzucały mu brak współpracy i chęć rządzenia. Jednak i tym razem Ben mógł liczyć na lojalność swojej grupy oraz... ukryty immunitet, który znalazł dzięki wskazówce otrzymanej od Brandona. Lojalność wobec niego oznaczała lojalność wobec innych. Jako jedyny w pełni zaufał Chewiemu i zdecydował się na pozostawienie w grze Grace. Po połączeniu widział wyraźną granicę pomiędzy Motu, a Tafiti. Dlatego też zdecydował się na głosowanie przeciwko najsilniejszej z kobiet z przeciwnego plemienia - Janet. W międzyczasie wdał się w konflikt z Jasonem, który w jego opinii nie przykładał się do pracy w obozie. Ciężka praca była tym, co Ben cenił najbardziej. Był gotowy oszczędzić najsilniejszego przeciwnika, aby tylko pozbyć się osoby, która nie starała się pomagać w plemieniu, co daje obraz osoby grającej drużynowo, ale chcącej także być liderem zespołu. Jednak po zdobyciu niepewnej przewagi w głosach zgubiła go jego własna pewność siebie. Nie użył immunitetu, wtedy gdy najbardziej tego potrzebował. Pięć głosów otrzymanych od Rudy'ego, Jasona, October, Kirby i Grace odcięły mu drogę do zwycięstwa.
Nie będę kłamał, że nie jestem rozczarowany. Jestem i to bardzo. Gdybym użył immunitetu wszystko potoczyłoby się inaczej. W tej grze nie można być pewnym siebie. Gdy jesteś przekonany, że jesteś bezpieczny - na pewno nie jesteś. Byłem ostry, byłem surowy, ale to dla dobra grupy. Ktoś musiał prowadzić ich i mówić jak powinni postępować. Nie robiłem tego w złym zamiarze. Jestem graczem drużynowym, ale przekonałem się na własnej skórze na czym polega rywalizacja. Kibicuję Xavierowi, bo to dobry dzieciak, ale nie mam złudzeń, co do przebiegu gry. Xavier jest następny, po nim Chewie, Kirby, October.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|