tombak90
sole survivor
Dołączył: 12 Mar 2011
Posty: 2029
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard/Poznań
|
Wysłany: Czw 3:00, 12 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Ok, pora wrócić na stare śmieci. Mój szef nie jest fanem Survivor, ale już mu uciekłem. Po środku rozważań czy żeby przedłużyć urlop udać ciążę czy depresję, postanowiłem rozerwać się hiper-ultra maratonem z zaległych epizodów.
Zacznijmy od rzeczy kluczowej. Tak was czytam, kontempluję, pochrupuję Chio-Nachos-Maasdamer, wgryzam się w kolejne toki rozumowania i nadziwić się nie mogę, że dopiero po którymś-tam-nastym komencie padła śmiała koncepcja, że przyspieszony merge zainicjowano specjalnie po to, żeby ratować Savage'a. Po rekordowej ilości komentów w wątku, byłem przekonany, że trafię w sam środek siarczystej dyskusji na ten temat. Przecież według editu, Savage jest bogiem. Jest hardłorkin, dyserwin, trastłorfi, lojal i w ogóle jego gówno nie śmierdzi. Jeff chyba jeszcze nigdy nie przeżywał takiej miłości i zdziwię się, jeśli w najbliższych epach nie zostanie to przypieczętowane tym, że któryś z Leśnych-Skrzatów-Jeffa-Probsta przebierze się za małpę i rzuci w niego HII z gałęzi. Albo nawet kilkoma, w ramach akcji "wielosztuki".
Prawdą jest, że jego gra jest całkiem dobra i na przykład w tym epie rozegrał wzorową kampanię, ale mimo wszystko, widząc, jakim hejtem pluł na laski kiedy go zdradziły, i to tuż po tym, jak sam planował wbić kosę w wątłe plecki Spencera, mam na jego widok odruch wymiotny.
Spencer - no cóż, do przewidzenia było z kim się będzie ziomkować po mergu. Wspomnijmy cudowne sceny rozmów z Jeremy'm po pierwszym przemieszaniu, w których Black Sensei udzielał mu życiowych porad miłosnych. Miło wiedzieć, że cykl krótkich lekcji "Jak Zamoczyć" jest kontynuowany po przejściu na emeryturę Mistrza Daniela z S30. Co prawda, w sojuszu z Bajonkami, może na dłuższą metę wyglądać średnio, ale nie zapominajmy, że mówimy o Spencerze. On wiecznie jest w dupie. Dupa to wręcz jego żywioł, więc garnie do niej podświadomie. Jeśli zliczyć wszystkie epy z obu jego występów, w których już-już-no-ej-ale-naprawdę miał wylecieć z hukiem, a uratował się rzutem na taśmę, to wyjdzie nam, że był "o włos od śmierci" więcej razy niż Jonathan Penner, James Bond i Czarodziejka z Księżyca.
Solejuk i Łygylsłorf poszli z nimi chyba z braku lepszego pomysłu na siebie. Narzekacie wszyscy na edit, ok, ale ja osobiście, widząc, które osoby są pomijane, to hmm, jakoś nie ciągnie mnie żeby lecieć do Stejtsów i rzucać CBS'owi jajkami po oknach w ramach protestu. Solejukowi najwyraźniej skończyła się ślina, przestał charkać kamerzystom pod nogi i w ten sposób odpadła jedyna cecha, którą miała w sobie ta postać i która być może spowodowała głosy na niego ze strony fanów. Łygylsłorf jest trochę creepy - zachowuje się i rusza jakby dostała w bańkę jakimś kokosem, była dwa kroczki do tyłu i w ogóle jakaś taka niepełnokuku. Chwilami mam też wrażenie, że coś, co wstrzyknęła sobie w facjatę, notorycznie jej puchnie i powoduje problemy z mową. Babka średnio komunikuje się nawet z otoczeniem, czego świadkami byliśmy podczas wielu rozmów strategicznych, gdzie wszyscy stali sobie w kółku graniastym czterokanciastym, a ta wyrwała gdzieś w pizdu do lasu, pewnie zbierając zioła na kolejne preparaty odmładzające.
Fish i jego łzawa konfa epizod do tyłu jest idealnym przykładem na to, że za dużo Survivora szkodzi na psychikę. Gdyby odpadł i zrujnował swoją ukochaną sekęd częs, zareagowałby pewnie podobnie jak to dziecko z hitów-internetów, któremu mama usunęła konto w WoWie. Stąd też bardzo chcę to zobaczyć Ale chyba jeszcze trochę poczekam, bo Fish przezornie zagrał z prądem i poszedł z większością.
Kimmi Yuhuuu, srając Monice na łeb kompletnie za nic dokonała swojego pierwszego ruchu strategicznego w historii obu występów, gratulujemy Przez moment miałem wrażenie, że może da to zalążek do fajnej historii czarnego charakteru, bo te jej zmarszczki na pysku przypominają nieco Corinne, jednak NIE, jeb się tombak, edytorzy natychmiast z powrotem wsadzili jej korek do gęby, którego już pewnie nie poluzują aż dopóki nie odpadnie/nie zostanie dotarganym do finału runner-upem z zeroma głosami. Nie poluzowali nawet w IC-kowym zadaniu z jedzeniem, więc biedna Kimmi musiała dobrowolnie oddać punkt na konto przeciwników. Generalnie, jej występ jest bardzo śmieszny i babka powinna paradować z doczepioną do cyca plakietką "uczę się".
Tasha dla odmiany gra bardzo dobrze. Na przykład jej gra po przemieszaniu była dla mnie po prostu złota i nie pamiętam kiedy ostatnio ktokolwiek miał w tej grze aż tak dobry odcinek, jak ona na przykład trzeci, kiedy wyciągnęła siebie i Savage'a od zera do bohatera. Dzięki temu wybaczę jej nawet, że strąciła łby Peih-Gee i Varnera, którym kibicowałem. Jedynie teraz mogła się nie pisać na to mordercze solo z Chaoss Kass, bo mogła sobie narobić kuku. Trzeba było jej przytakiwać, a potem na Radzie zadać pocisk prosto w serce. No ale zostawmy to, ostatecznie miałą sytuację pod kontrolą. Mój problem z Tashą polega jednak na tym, że nie jest ani seksowna, ani śmieszna, ani nienormalna, więc ciężko mi jej jakoś wyrywnie kibicować i na przykład nie miałbym nic przeciwko, gdyby to ona poszła w tym epie do diabła zamiast Chaosski.
Kogóż tam oni jeszcze zagarnęli do tego sojuszu? A tak, Joe. Zawsze o nim zapominam i jest dla mnie bardziej kartonowy niż Mariusz Błaszczak. I tak, mi również nie podobała się scenka, w której Spencer "zniżał się" do jego poziomu tłumacząc mu coś-tam w oparciu o zasady piłki nożnej. Bezczelny kutas. To oczywiste, że powinien raczej pomyśleć o jakimś porównaniu do lokówki czy gumek do włosów
Do Blond Kelley przez cały sezon puszczałem oczko, szczerzyłem pożółkłe od nikotyny kły i rozstawiałem namiot... aż do teraz. Czyżby dziewczyna tak podjarała się tym, że wreszcie dotarła do merga, że aż przestała myśleć? To co zrobiła, nazywa się chyba fachowo wskakiwaniem do tonącego statku. Miała przecież "wtyki", "kontakty" i innego rodzaju oprzyrządowanie elektryczne po "zwycięskiej" stronie, więc po co ustawiała się z Cierą, Kass i Abi? Ok, ostatecznie zagłosowała z większością i w ostatniej chwili z tonącego statku wyskoczyła. Jednak wciąż ocieka jeszcze wodą z niego, która w połączeniu ze wspomnianymi "wtykami" i "kontaktami" może ją tak popieścić prądem, że padnie nam trupem w przeciągu najbliższych epów. Czego bym sobie nie życzył.
Lecimy teraz do obozu przegranych. Moja kochana, śmiechuista Abiśka! Co prawda, nieco ją teraz wyciszyli i trochę mi nieswojo bez słuchania jej: "Ajm reflekting, mhmm, yeah, ajm stil reflekting łot tu du". Jednak Abi znakomicie sprawdza się też jako mim. Nawet bez mówienia i zbytnich gównoburz jest w stanie zainicjować heheszki Laska zaliczyła już wcześniej różne sojusze, więc miała różne opcje, a tu nagle bęc, od szóstego epa weszła sobie nagle w sojusz z dwiema "obcymi" babkami, z którymi nigdy wcześniej nie była w plemieniu
Co do Ciery, to potwierdza wszystkie teorie, jakie miałem na jej temat po S27. Gra ze wszystkich sił, siedzi w tym, jest pasjonatką .... ale nie gra mądrze. Po tym, jak Savage wypalił z tym cudownym dealem, że hmm, wiesz co, zrobimy z ciebie fejkowy target, co ty na to, cieszysz się? , młoda Morettka tak spanikowała, że wzięła miecz, zamknęła oczy i zaczęła nim ciąć na oślep. Trafiło na Woo - czemu - chuj jeden raczy wiedzieć. Na dodatek, odcięła sobie sojusz z Savage'm, a co za tym idzie, z wieloma innymi graczami, kończąc uroczyście i z rozmachem w samym środku dupy. Gratulacje. Ech, dziewczyno miód malino, zdradź mi, czemu ja cię mimo wszystko lubię, hę?
Chaoss Kass oczywiście szkoda, tym bardziej, że wreszcie zaczęła być Chaoss, bo już się obawiałem, że ta słodycz i łzawe konfy o tym, jakim zajebistym ojcem jest Terry wejdą jej w krew i tyle z niej będzie. Jednak pójście do dupy w ślad za Cierą i puszczenie bąka w ryj pozostałym Bayon miało tyle sensu, co głosowanie na partię "Razem" będąc za lewicą. No ale cóż, ta pani akurat nigdy nie udawała, że jest dobrym graczem
------------------------------------------------------------------------------
W związku z tym, że powracam z komentarzowych zaświatów, rzucę jeszcze czułym słówkiem w stronę kilkorga wyeliminowanych, których nie zdążyłem zhejtować. Mogę? Dziękuję. A więc rola Peih-Gee ograniczyła się według edytorów do bycia wrogiem Abi, nad czym ubolewam. Nie na to liczyłem klikając "vote" pod jej uśmiechniętym ryjkiem. Varner dostał w czapę bardzo niespodziewanie, ale cóż, żeby kózka nie skakała (od sojuszu do sojuszu), to by sraczki nie dostała. Tak się wił w pierwszym Ta Keo, że koniec końców nikt mu już zanadto nie ufał i nikt nie miał ochoty go ratować przed pizdopociskami Tashy. Jeśli chodzi o Monicę, nie zgadzam się z większością. Dla mnie jej gra zarówno w Samoa jak i tutaj była ok. Grała może bez fajerwerków, ale rozsądnie. Powypinała nawet trochę tyłeczek w poszukiwaniu HII. A wyrabianie sobie opcji z girls alliance nie było niczym złym i ten cały wrzask powstał tylko dlatego, że Kimmi się nie wysrała po zjedzeniu tych wszystkich małży. Co do decyzji Terry'ego nie ma chyba dyskusji, ale mimo wszystko nie będę udawał, że jakoś specjalnie szkoda mi jego sromotnie utraconej sekęd częs. A Woo niech idzie w pizdoo.
Czelendże są jak co sezon pasjonujące i innowacyjne, jak najbardziej jestem z tymi, którzy uważają Reward za potrzebne i w ogóle najchętniej wtryniłbym jeszcze ze 2-3 dodatkowe czelendże na każdy odcinek, jest sens. Nie ma nic lepszego niż patrzenie po raz dziesiąty jak surwajwors wpadają na siebie z opaskami na oczach wiedzieni nieudolnymi krzykami innego surwajwor, jak po raz dziesiąty robią zeza próbując skoncentrować się na utrzymaniu piłeczki na słupku albo jak toczą się w beczkach, czy coś tam.
Jeśli chodzi o resztę sezonu, to mimo wszystko pozostanę uśmiechnięty. W najgorszym razie, będziemy mieli teraz jeden przewidywalny ep, w którym spadnie głowa młodej Morettki. Abi nikt nie dotknie, bo po pierwsze, musiałby mieć ze mną do czynienia, a po drugie, wszyscy będą ją sobie wyrywać za kudły żeby dostać się z kimś takim do finału. Najpewniej całkiem niedługo, może już od następnego odcinka, ci wszyscy alfa mejls i bożyszcze Jeffa chwycą się nawzajem za fraki i zacznie się pobojowisko, bo bez końca sobie w dupę włazić nie mogą. Za dużo ich i taka wielka orgia nie nadawałaby się do emisji.
Tylko jak oni to sobie teraz wyobrażają? Ratowanie Savage'a ratowaniem Savage'a, ale mogliby chociaż jury wstrzymać jeszcze na epizod czy dwa. Teraz, jak jeszcze nie daj Allahu powrócą co F2, to "jurorów" będzie więcej niż w komentarzach na onecie pod artykułami o kieckach celebrytek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tombak90 dnia Czw 3:35, 12 Lis 2015, w całości zmieniany 3 razy
|
|