tombak90
sole survivor
Dołączył: 12 Mar 2011
Posty: 2029
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard/Poznań
|
Wysłany: Nie 4:20, 10 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Porządny odcinek, według mnie najlepszy do tej pory. Wszystko ułożyło się po mojej wrednej myśli.
Przede wszystkim to, że John w trymigi ześlizgnął się z tego śmiesznego słupka. Nie udało mi się go polubić, bo kojarzył mi się po pierwsze z wołowym odwłokiem, a po drugie z Candice. Nie wiem już co gorsze. Co prawda, zadanie nie było fair, bo ta konkurencja jest wyjątkowo trudna dla takich ciężkich kloców jak on i o ile dobrze pamiętam, to w poprzednich sezonach zawsze górowały w nich drobne kobietki - ale pieprzyć to, bo we wcześniejszych konkurencjach John miał już wiele przewag ze względu na to, że jako lekarz jest dobry w układankach i szczegółach wymagających pomyślunku - tak więc trafiła krowa na minę, wszystko się wyrównało. I jeszcze potem wygrana Laury Morett - zupełnie tak, jak chciałem. Rupertowej trochę szkoda, była śmieszna i rozbrajała mnie swoją hmm... prostotą. Rupert pewnie skubie z frustracji resztki swoich i tak już wyliniałych włosów. Tak się zarzekał, że wygra albo on albo żona...
Też dziko uwielbiam czepiać się szczegółów, dlatego cieszę się, że nie tylko ja zauważyłem, że John powinien spalić swoją opaskę/chustę/whatever PRZED LAURĄ. Mam nadzieję, że będą jej liczyli wyższe miejsce i że na Reunionie John zasiądzie po jej prawicy O ile znowu nie zrobią tak debilnego Reunionu jak ostatnio i oboje nie wylądują na publiczności, w ostatnim rzędzie, przy stoisku z popcornem.
Jest coraz bardziej ewidentne, że Tinę przerasta jednak gra w "nowego" Survivora. Z najstarszych weteranów już nawet Gervase radzi sobie lepiej od niej, bo potrafił wykiwać przyjaciela, wybrać właściwy sojusz i się go trzymać - przynajmniej biernie. A ona? Powiedzieć komuś, że jest numerem pięć i liczyć na jego współpracę? Myśleć, że ludzie ochoczo przystaną do sojuszu dwóch par, z których dwie osoby już wcześniejn wygrały? Komuś przydałaby się survivorowa emeryturka. No i jeszcze te jej zapowiadane wąty, którymi ma strzelać za tydzień... Nienawidzę takiego zachowania i fizycznie czuję, jak narasta we mnie hejt. Jednak tamą dla tego hejtu jest jeszcze póki co sentyment, jaki mam do Tiny od czasów, gdy jedenaście lat temu, jako dwunastoletni gówniarz oglądałem Outback na TVP i kibicowałem właśnie jej. Nie wiem, ile owa tama jeszcze wytrzyma - wszystko zależeć będzie, od tego, na ile Tina będzie głupeczkować w kolejnych odcinkach.
Bracia Baskauskas ostro prze*ebali. Co prawda Arasa mam w poważaniu, a nawet go zbytnio nie lubię i mam nadzieję, że zbyt długo nie pofika sobie na Redemption. Jakiś taki dziwny się wydaje, gogusiowaty... Co innego Vytas, w którym upatrywałem głównego faworyta. Zrobił w tym odcinku pierwszy błąd i niewykluczone, że od razu śmiertelny. Niestety nie przeszedł pomyślnie testu białej rękawiczki, który miał w tym przypadku polegać na tym, czy będzie umiał odwrócić się od brata żeby zapewnić sobie lepszą pozycję w grze. Moim zdaniem, powinien był postawić sobie jako główny sojusz trójkę oryginalnych Tadhana, dokładając do tego powracającą Laurę plus Tysona i Gervase'a i tak oto zebraną watahą wesoło zaatakować Arasa. Wymagałoby to nie lada wyrachowania, ale myślałem, że jest w stanie to zrobić - zwłaszcza, że edit uporczywie wprowadzał nas w klimat walki dwóch braci. Tymczasem Vytas poszedł za głosem serca... czy też głosem krwi. Nie wiem, czy krew wydaje jakiś odgłos, być może był to bulgot. W każdym razie ów bulgot zagłuszył rozum, który powinien był mu powiedzieć, że jeśli skuma się zbyt wyraźnie z Arasem, reszta natychmiast dostrzeże zagrożenie w ich duecie. W ten sposób stało się to, co się stało, Vytas jest teraz głęboko w czarnej dupie i pewnie poleci następny. Chociaż kto wie... W przemieszanym Galang pokazał już, że w defensywie jest niezły.
Tyson pewnie urządzi sobie teraz ucztę z podj*banych kokosów, bo jego dwaj najwięksi przeciwnicy podłożyli się sami. Teraz jest panem sytuacji, co przypieczętowało cudowne objawienie się HII pod tyle razy mijanym pniakiem. No i podoba mi się jego sojusz z Monicą, która regularnie zbiera u mnie plusy - tym razem dostaje jednego za wyciągnięcie wniosków z idiotycznego tekstu Tiny i dokonanie przeskoku. Nie rozumiem, dlaczego edytorzy pokazali ją w tym odcinku prześmiewczo - nie było chyba nic złego w pytaniu Tysona kilka razy o to, czy Gervase na pewno nie poleci za Arasem. Panowie przyjaźnią się przecież od wielu lat, więc trzeba brać poprawkę na takie rzeczy, żeby potem nie obudzić się z płaczem na Redemption.
Po kolejnym odcinku oczekuję dalszego knucia Tysona i Laury, bezpiecznego jak dotychczas lawirowania Moniki i ciekawej defensywy Vytasa;p No i tego, że Tina jednak nie skompromituje się za bardzo tymi wątami, że rada nie poszła po jej myśli
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tombak90 dnia Nie 5:12, 10 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|